Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.5.

I znowu wrzucam Wam trzeci rozdzialik tego samego dnia :-))) Cliffhanger, wiecie... ;-)




– Miło mi państwa poznać, zapraszam. – Danilla wskazała na salon, gdzie stała kanapa i nakryty już stół.

– Siadajcie – Masato wskazał im stół. – Częstujcie się. Kolację przygotowaliśmy razem. Synkretyzm kulinarny. Czegoś takiego nie zjecie w żadnej restauracji. – Ryż stał już na stole. Danilla przyniosła gorące jeszcze naczynie z rybą z piekarnika i rondel z sosem. Mama Masato pierwsza odważyła się nałożyć sobie to dziwaczne danie, które jej synek przygotował z tą ... kobietą. Odważyła się i nie pożałowała.

– Synku, to jest naprawdę pyszne – musiała przyznać.

– Gratulacje należą się przede wszystkim Danilli, to ona wymyśliła to danie – wyjaśnił. Wtedy ojciec Masato też się zainteresował. Widocznie do tej pory czekał aż ktoś go obsłuży, jak w restauracji. W końcu Masato sam nałożył mu ryż, rybę i sos. – Życzę wam smacznego – powiedział. – Tobie też, kochana – zwrócił się do Danilli i pocałował ją w policzek. Uśmiechnęła się do niego i odpowiedziała:

– I wzajemnie.

Po kolacji Danilla przyniosła tartinki, które rodzice Masato też musieli już znać. Zaproponowała im herbatę lub guaranę. Wybrali zgodnie herbatę. Ponieważ wiedziała, że Masato też pije herbatę, zrobiła im cały imbryk. Sobie zaparzyła guaranę. Po deserze Masato zaproponował rodzicom chilijskie wino. Jego ojciec chciał spróbować.

Kiedy Danilla wyszła do kuchni po lampki, pan Yahiro powiedział do syna po japońsku:

– Ładna ta twoja kobieta.

– To nie jest jedyna jej zaleta – odpowiedział Masato. – Ale proszę cię, tato, rozmawiajmy przy niej po francusku. I traktujcie ją z szacunkiem.

– Powiedz mi, synu – jego ojciec zignorował tę prośbę – jak długo zamierzasz ciągnąć tę szopkę?

– O czym mówisz?

– Mam uwierzyć, że przyjechałeś do Chile trochę ponad miesiąc temu i ot tak wprowadziłeś się do przypadkowej kobiety tylko dlatego, że jest ładna? Ile jej płacisz za to przedstawienie?

– Tato... i ty też, mamo, posłuchajcie, bo nie będę się powtarzał – Masato zrobił poważną minę. – To nie jest żadna przypadkowa dziewczyna. Danillę poznałem dziesięć lat temu na studiach we Francji. Była moją najlepszą przyjaciółką. Przez pięć lat studiów byliśmy nierozłączni. Potem każde z nas wróciło do swojego kraju, ale ja nigdy o niej nie zapomniałem. Do Chile przyjechałem także dla niej, nie tylko dla pracy. Musicie pogodzić się z tym, że to jest kobieta mojego życia. – W tym momencie Danilla wróciła z lampkami do wina:

– Proszę, nalej ojcu wina, Masato – podała mu wypolerowane szkło.

– Jeśli pozwolisz, to sobie też naleję – powiedział.

– Jeśli tylko masz ochotę. Ja dziękuję.

– Dobrze, kochana. – Państwo Yahiro mieli nieszczególne miny. Ostatnią rzeczą jakiej się spodziewali było to, co im właśnie powiedział syn. Że on przemyślał wyjazd do Chile i że naprawdę mu zależy na tej kobiecie. To komplikowało ich plany... Musieli jednak dostosować się do jego prośby. Nie byli przecież na swoim terenie.

– A więc studiowałaś we Francji? – spytała Danilli Youko Yahiro.

– Tak, skończyłam dziennikarstwo na Sorbonie.

– To tak, jak nasza starsza córka. I czym się obecnie zajmujesz?

– Jestem redaktorką działu kreatywnego w wydawnictwie Amer Soledad, pracuję w piśmie „Enfoque en la ciencia" – odpowiedziała.

– Lubisz swoją pracę?

– Tak, bardzo. Wyzwania dają mi dużo satysfakcji i mam wspaniały zespół.

– A kim są twoi rodzice? – wtrącił Satoshi.

– Tato! – zdenerwował się Masato. – To rozmowa czy przesłuchanie?

– Spokojnie, to nic takiego – uspokoiła go Danilla i położyła swoją dłoń na jego dłoni. – I nie mam tu nic do ukrycia. Przecież ty też poznałeś moich rodziców... – Masato uśmiechnął się do niej z wdzięcznością. – Moja mama pochodzi z andyjskich Indian, z wioski, gdzie uprawiało się guaranę od pokoleń. Mój tata jest Hiszpanem i jest z zawodu geologiem. Przyjechał w Andy po studiach i tak poznał moją mamę. Mam też dwóch młodszych braci.

– Widzę, że macie doświadczenie w sprowadzaniu sobie mężczyzn zza granicy – zauważyła Youko Yahiro.

– O czym wy mówicie? – zdenerwował się Masato. – To nie wypada. Poza tym Danilla nie miała nawet pojęcia, że przyjeżdżam do Chile. Dowiedziała się dopiero, kiedy byłem już na miejscu.

– Czy Masato mówił ci czym my się zajmujemy? – spytała wtedy Youko, zwracając się do Danilli.

– Mówił, że prowadzą państwo rodzinną firmę – odparła, przypominając sobie, co przed czym ostrzegł ją Masato.

– To prawda – przytaknęła Youko, wyraźnie zadowolona, że syn ich nie zdradził. Tak jakby sami nie zdradzili się hotelem, limuzyną, ochroniarzami i sposobem bycia...

– Cóż, dziękujemy wam za kolację, deser i wino – powiedział wtedy Satoshi Yahiro. – Cieszymy się, że mogliśmy cię poznać – zwrócił się do Danilli. – Teraz już wrócimy do hotelu, bo różnica czasów powoduje niemały dyskomfort nawet dla ludzi przyzwyczajonych do dalekich podróży.

– A co z moją kotką? – spytał Masato.

– Zaraz kierowca ci ją przyniesie – odparł jego ojciec, który spostrzegł, że Danilla też ma kota. Do tej pory Ramon nie wychodził z sypialni, słysząc obcych, a teraz pojawił się pod nogami, czując, że już po kolacji. Satoshi Yahiro nie umiał ukryć swojej dezaprobaty. Widać było, że nie lubi zwierząt, ale zadzwonił po szofera. Kilka minut później kierowca limuzyny przyniósł kontenerek podróżny z kotką w środku.

– Dziękuję wam – podziękował rodzicom Masato.

– Podziękowania należą się twojej siostrze, Maiko – stwierdziła Youko. – Z prawdziwym oddaniem opiekowała się twoją kotką przez ostatnie kilka tygodni.

– Na pewno jej podziękuję – stwierdził Masato. – Wam też dziękuję, że dowieźliście ją całą i zdrową. – Rodzice przekazali mu dokumenty podróżne kotki i uznali, że na nich czas.

– Jeszcze jedno – przypomniał sobie Masato. – Chcielibyśmy zaprosić was jutro na obiad w wyjątkowe miejsce.

– Dobrze, zadzwoń jutro w południe – zgodził się jego ojciec. Kiedy żegnali się już, Youko powiedziała:

– Keiko pytała co u ciebie. – Specjalnie powiedziała to po francusku, żeby Danilla zrozumiała. Masato wkurzył się i odpowiedział:

– Jeśli znowu spotkacie ją lub jej rodziców odpowiedzcie, że jestem w końcu szczęśliwy i życzę jej, żeby też odnalazła swoje prawdziwe szczęście. – Miny jego rodziców godne były tej odpowiedzi. Oboje wypuścili powietrze w tym samym momencie i powstrzymali się od komentarzy. – Do jutra, mamo i tato.

– Do jutra, synu. Do widzenia, Danillo. – Pożegnali się i wyszli, odprowadzani przez swoich ochroniarzy. Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Masato zrobił żałosną minę:

– I widzisz?

– Co mam widzieć?

– Jacy oni są... – westchnął.

– Rodzice, jak rodzice. Widziałam gorszych. Przynajmniej widać, że im na tobie zależy. Chodź, pokaż mi kotkę – wzięła go za rękę i pociągnęła w kierunku salonu, gdzie w kontenerku nadal siedział przerażony futrzak.

Osoreru na, saiai no neko [jap. nie bój się, kochana kiciu] powiedział do niej spokojnie.

– Jak ona ma na imię? – spytała Danilla, przyglądając się niebieskiej brytyjskiej kotce, która ciągle nie odważyła się wyjść z kontenerka.

– Ao.

– To coś znaczy?

– Tak. Niebieska.

– Proste i genialne – zaśmiała się.

– Chyba musimy ją zostawić na chwilę, żeby sama odważyła się wyjść i poznać teren. Mogłabyś zamknąć Ramona w sypialni, żeby jej nie przestraszył?

– Jasne. Już zamykam – zgodziła się Danilla.

Masato nasypał Ao karmy do miseczki i nalał jej wody. A potem zostawił otwarty kontenerek i pomógł Danilli posprzątać po kolacji. W kuchni podszedł do niej z tyłu i objął ją, całując w czubek głowy. Danilla z wdzięcznością przyjęła ten czuły gest. Obróciła się przodem do niego i wtuliła w jego tors, obejmując go rękami w pasie.

– Przeżyłaś wizytę moich rodziców. Jesteś wielka, Dani.

– Powtarzam ci, że nie było tak strasznie.

– Powiem ci, jak było: mój ojciec uważał najpierw, że dopiero cię poznałem i zapłaciłem ci, żebyś udawała moją dziewczynę, a kiedy dowiedział się, że znamy się od dawna, stwierdził pewnie, że mi odbiło i chcę się zabawić z ładną kobietą zanim się ustatkuję. Na to jest skłonny przystać. Nie rozumie, że można się zakochać i chcieć być z kimś innym niż wskazuje na to interes rodziny. Moja mama uważa, że jesteś interesującą osobą i rozumie, że mi na tobie zależy, ale nie zrobi nic, na co nie zgodzi się ojciec. I to jest absurdalne, bo to mama pochodzi z potężnej rodziny, a ojciec jest dorobkiewiczem. Pewnie ożenił się z nią dla kasy.

– A jaka jest twoja motywacja?

– Mówiłem ci już. Kocham cię i chcę być z tobą. Jestem gotów zostać w Chile i spędzić tu z tobą resztę życia.

– Jesteś słodki, ale ja zrozumiem, jeśli naprawdę chciałbyś wrócić do Japonii. Chwilowo uchylasz się od ogromnej odpowiedzialności, ale może kiedyś stwierdzisz, że powinieneś jednak to zrobić?

– Dani, ile razy mam ci powtarzać, że nie jestem już dzieciakiem i wiem, czego chcę od życia? I ja chcę tylko ciebie. Zrozum to wreszcie. Nie zostawię cię i nie wrócę do Japonii. Nie chcę być prezesem Mitsubishi Group. Chcę być naukowcem i chcę być z tobą. To wszystko, o czym marzę. Proszę cię, nie wracajmy już do tego tematu.

– Powiedzmy, że ci wierzę – odparła Danilla.

– A co mam zrobić, żebyś uwierzyła na sto procent?

– Nic nie możesz. A może właśnie coś robisz? To przyjdzie z czasem.

– W porządku. Masz go tyle, ile potrzebujesz.

Ao wyszła z kontenerka niedługo potem. Rozejrzała się po mieszkaniu, obwąchała wszystkie kąty, znalazła jedzenie, picie i kuwetę. A potem podeszła do Masato i zaczęła ocierać się o jego nogi. Wziął ją na ręce i zaczął głaskać. Jej mruczenie upewniło go, że kotka czuje się dobrze. Danilla wypuściła więc Ramona. Trochę obawiała się ich pierwszego spotkania, bo Ramon bywał zazdrosny i – jak każdy kocur, nawet jeśli wykastrowany – uznawał mieszkanie za swoje terytorium. Jego reakcja była jednak zaskakująco dobra. Obwąchał Ao i zaczął mruczeć. Kiedy Danilla i Masato wychodzili z łazienki, Ao leżała już z Ramonem w jego legowisku. Zachowywali się, jakby znali się „od kociaka".

– Widzisz to? – zdziwiła się Danilla.

– Cieszę się – odparł Masato. – Widzisz, nawet nasze koty się lubią. Jesteśmy na siebie skazani – zaśmiał się, czym zasłużył sobie na kuksańca w bok od Danilli.

Wieczorem zasypiali przytuleni i, o dziwo, żadne z nich nie myślało o seksie. Wrażenia tego dnia wymagały refleksji, poza tym oboje byli naprawdę zmęczeni.

W niedzielę rano jednak Danilla obudziła się pierwsza i pierwsza jej myśl, to było roznoszące ją pragnienie. Delikatnie obudziła swojego śpiącego kochanka pocałunkiem.

– Dani, czy ja jestem w niebie? – spytał.

– Chciałbyś – zachichotała. – Tak szybko mi się nie wywiniesz.

– Nie zamierzam ci się wcale „wywijać" – odparł poważnie. – Mam nadzieję, że mnie budzisz z ważnego powodu?

– Z bardzo ważnego – odpowiedziała z szelmowskim uśmiechem, przyciągając go do siebie. Uśmiech na jego twarzy odpowiadał uczuciu szczęścia, które rozchodziło się po jego ciele, kiedy obejmowała go nogami w pasie, zachęcając do bliższego kontaktu...

Wstali dopiero koło dziesiątej, zrobili sobie szybkie śniadanie, ubrali się i usiedli na kanapie z kotami. W porannych wiadomościach informowano o wahaniach cen guarany na giełdach.

– Wiesz, ze względu na świeże poranne wiadomości polubiłem tę twoją Alexę.

– Niemożliwe – zaśmiała się Danilla.

– Miło mi, panie Masato – usłyszeli oboje głos Alexy.

– Dobra, odwołuję to. Wyłącz tę diabelską maszynę.

– Alexo, wyłącz się – powiedziała Danilla. – To tylko urządzenie – zauważyła. – Dopóki się wyłącza na żądanie, nie można mieć do niej pretensji.

– Trzeba uważać. A tak poważnie... Wiesz dlaczego wszyscy teraz mówią o cenach guarany? – spytał cicho.

– Bo te ceny się wahają. W tym roku są słabe zbiory, a to oznacza, że ci, którzy zebrali, zarobią więcej...

– Otóż to. I wiesz co by zrobili, gdyby się okazało, że można jednak znowu uprawiać kawę? Wiesz, co to by oznaczało dla Ameryki Południowej i Afryki?

– Rewolucję ekonomiczną.

– Rozumiesz więc, dlaczego muszę chronić moje badania?

– Rozumiem, pewnie, że tak. Ale dlaczego szepczemy?

– Żeby twoja Alexa nie sprzedała naszych tajemnic innemu międzynarodowemu koncernowi.

– A JAK NIBY MIAŁABY TO ZROBIĆ??? – Danilla krzyknęła zaskoczona.

– Też chciałbym wiedzieć, jak by to zrobiła...

– A w ogóle może?

– Też miałem kiedyś sztuczną inteligencję... 




Hahaha... Jak myślicie, dlaczego Masato zraził się do AI?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro