V.3.
– Mitsubishi Shōji Kabushiki-gaisha, to konglomerat i marka bardzo wielu korporacji należących do grupy Mitsubishi Group, luźno powiązanych ze sobą jako keiretsu, to znaczy spółka akcyjna, notowana na Giełdzie w Tokio. Zakres działalności przedsiębiorstw składających się na grupę Mitsubishi jest bardzo szeroki... Powiedziałbym, że nawet przesadnie szeroki. Pod marką Mitsubishi działa w Japonii producent samochodów osobowych Mitsubishi Motors, producent automatyki przemysłowej Mitsubishi Electric, przemysł lotniczy Mitsubishi Aircraft Corporation i zakłady zbrojeniowe Mitsubishi Heavy Industries, największe na świecie zakłady chemiczne Mitsubishi Chemical, wytwórca szkła AGC, a także – tu Masato przewrócił oczami – bank, przemysł telekomunikacyjny i firma farmaceutyczna Mitsubishi Tanabe Pharma oraz przemysł ciężki, to jest huty i stocznie.
– To jakiś potwór, prawdziwy Lewiatan – zauważyła Danilla.
– Czekaj, to nie wszystko – zaśmiał się Masato. – Konglomerat posiada udziały jeszcze w branży elektroniki użytkowej, na przykład w firmach Nikon i Verbatim, produkujących sprzęt fotograficzny, komputerowe i nośniki pamięci. Znasz je na pewno. Teraz widzisz...
– Nie spodziewałam się takiego zasięgu. A ja myślałam, że Mondelez, dla którego pracujesz, to duża firma...
– Też jest duża, ale nie tak jak Mitsubishi. Mój dziadek nazywał się Takehiko Kakiuchi i był prezesem konglomeratu w latach '20 i '30. Po jego śmierci władzę w tej części firmy przejął starszy brat mojej mamy, Yoshito Kakiuchi. Wuj nie ma jednak dzieci i wspólnicy wymusili na nim zrzeczenie się stanowiska, jeśli nie będzie miał odpowiedniego następcy. Zatrudnił więc mojego ojca. I wiesz co to oznacza dla rodzinnej firmy?
– Ty masz być następnym prezesem?
– Właśnie tego by chciała moja rodzina.
– A ty tak po prostu uciekłeś?
– Tak.
– Nie chcesz być prezesem konglomeratu o zasięgu globalnym?
– Nie chcę, Dani. Nie masz pojęcia, jakie to jest życie. Chcę być wolny, jeść ciastka i nie oglądać się na ulicy czy ktoś robi mi zdjęcia, kiedy żuję kanapkę albo nie bać się, że Yakuza zechce porwać mi dzieci. A przede wszystkim chcę je mieć z kobietą, którą kocham i którą sam wybrałem. Ja, a nie moja rodzina i jej biznesowe układy – wyjaśnił.
– Kim jest Keiko? – spytała wtedy Danilla, która zaczynała już coś rozumieć z tej układanki.
– Córką największych konkurentów moich rodziców do władzy w konglomeracie – odparł.
– I wszystko jasne.
– Wiem, że się domyśliłaś. Jesteś bardzo mądra, Dani. To jeden z wielu powodów, dla których się w tobie zakochałem. Powiedz, że mnie rozumiesz, proszę...
– Na razie jestem w szoku. Pozwól mi przetrawić te informacje, daj mi chwilę.
– Jasne, masz czas do jutra. Ale stawiając się rodzicom, chciałbym czuć twoje wsparcie – dodał.
– Masz je przecież. Co więcej, uważam, że powinieneś zaprosić rodziców do nas na kolację albo w niedzielę na obiad.
– Poważnie?
– Tak. To jednak nadal twoi rodzice.
– Dobrze, ale pamiętaj, żeby im się nie zdradzić, że wiesz ode mnie czym się zajmują – poprosił.
– Nie wydam cię, nie martw się.
– Mówiłem ci już dziś, że cię kocham?
– Tak, kilka razy – zaśmiała się.
– To jeszcze powtórzę. Kocham cię, Danillo – to mówiąc, wstał z krzesła, podszedł do niej, złapał ją za ręce, pomógł wstać i przyciągnął do siebie. – Kobieto, ty jesteś moim objawieniem. Gdybym cię nigdy nie poznał, byłbym najnieszczęśliwszym człowiekiem w moim kraju. Ty mi dałaś siłę, żeby walczyć o to, o czym marzę, i nawet o tym nie wiedziałaś. Nie wyobrażasz sobie nawet jak jestem szczęśliwy, że cię mam.
– Masato... Nie wiem, co mam ci na to odpowiedzieć. Ciągle dzwoni mi w uszach twoja rodzinna historia. Rozumiem, co przeżywasz, ale nie umiem postawić się w twojej sytuacji. Jeśli jednak chodzi o mnie, to zawsze byłeś i zawsze będziesz moim przyjacielem. Nie wymagałam i nigdy nie będę wymagała, żebyś zostawił dla mnie wszystko, co masz, ale jeśli podejmiesz jakąś decyzję, chciałabym, żebyś był konsekwentny. Ja nie mogę ci obiecać, że wyjechałabym z tobą do Japonii. To raczej niemożliwe.
– Wyobrażam sobie, Dani. Tak też myślałem, dlatego to ja przyjechałem do Chile. Mam tu pracę i chcę zostać z tobą. Ale jest jeszcze jedno miejsce na ziemi, gdzie moglibyśmy mieszkać razem, prawda? Wiem, że pomyślisz o tym, co ja.
– Francja.
– Trafiony, zatopiony – uśmiechnął się Masato. – I widzisz, jesteśmy dla siebie stworzeni.
– Coś w tym jest – zauważyła Danilla.
– Jest. Ja na przykład czuję się stworzony dla ciebie. Kiedy cię tak przytulam... myślę już o tym, co będę mógł z tobą zrobić za chwilę – uśmiechnął się szelmowsko. – A ja mam dziś bardzo, bardzo wielką ochotę zmęczyć cię tak, żebyś nie miała żadnych wątpliwości, że najważniejszym moim celem jest uszczęśliwienie ciebie.
– Co do tego nie mam żadnych – zaśmiała się Danilla. – Chodź pod prysznic, a potem zobaczymy.
– Chcę zobaczyć. Bardzo chcę – odparł i pociągnął ją za sobą do łazienki. Tam ją rozebrał i zaczął całować. Ona też go rozebrała, dla równowagi. Weszli razem pod prysznic i już tam zaczęli zabawę.
Tego wieczora oboje mieli za sobą dużo emocji, więc potrzebowali mocniejszych wrażeń. Trochę ich poniosło. Masato podniósł Danillę i docisnął ją do ściany pod prysznicem. Po chwili wpadł na inny pomysł i wyniósł ją z łazienki do kuchni. Położył taką mokrą na stole w kuchni, a ona zarzuciła mu nogi na ramiona. Dwa orgazmy Danilli później Masato wcale nie zamierzał jeszcze kończyć. Ciągle jeszcze oszołomioną zaniósł do łóżka i kontynuował zabawę. Po chwili oboje mieli ochotę na coś mocniejszego. Danilla obróciła się tyłem do niego. Masato dostał gorączki z podniecenia, kiedy zobaczył jej kształtny tyłek wypięty w jego stronę. – Masz już dość, kochanie? – spytał, wbijając się w nią mocno.
– Wręcz przeciwnie. Ciągle mam niedosyt.
– I dlatego mnie prowokujesz?
– Nie zrzędź. – Danilla zakręciła biodrami, a Masato westchnął.
– Dani... – złapał ją mocno za biodra i docisnął się do niej z całej siły. Danilla jęknęła, tylko nakręcając go bardziej. Zaczął poruszać się coraz szybciej i coraz mocniej, a jej jęki słyszano w pewnym momencie chyba w cały budynku. Kiedy on poczuł i usłyszał, że jeszcze raz doprowadził ją na szczyt rozkoszy, nie powstrzymywał się. – Aaach... Uwielbiam twój tyłek – powiedział po chwili, ściskając jej pośladki palcami. Danilla położyła się na brzuchu, a on położył głowę na jej plecach i pocałował ją w łopatkę.
– Ty to umiesz prawić komplementy – żachnęła się.
– To nie był komplement – zaśmiał się Masato, znowu całując ją w plecy. Po chwili podniósł się i rozkręcił się z tym całowaniem.
– Masz jeszcze siłę? – zdziwiła się.
– Na ciebie zawsze, moja inspiracjo – odparł, całując ją wzdłuż kręgosłupa.
– A skoro to nie był komplement, to co?
– Teza – zaśmiał się.
– Jak cię kopnę... – zagroziła, cały czas jednak leżąc na brzuchu i poddając się nietypowym pieszczotom.
– Nie kopie się z karateką, kochanie. Taka mądra osoba, jak ty, powinna to wiedzieć.
– Ja cię tak kopnę, żebyś nie miał szansy użyć swoich ekstra umiejętności. W bliskim kontakcie. Nie dyskutuje się na argumenty z dziennikarką, misiaczku – stwierdziła wtedy.
– Wyjdź za mnie – zaproponował jej wtedy Masato.
– No, teraz to wymyśliłeś...
– A co, źle ci ze mną?
– Właśnie za dobrze – zaśmiała się. – Nie podejmuje się życiowych decyzji po wpływem endomorfin. Zagłuszają zdrowy rozsądek.
– To ja tu jestem biochemikiem – zauważył.
– Ech... Ja już ci mówiłam, że nie dyskutuje się na argumenty z dziennikarką.
– Dobrze, kochanie. Nie będziemy o tym rozmawiać w łóżku. Ale mam nadzieję, że już się nie stresujesz wizytą moich rodziców? A przynajmniej nie bardziej niż ja...
– Nie, myślę, że damy sobie radę – odparła, przewracając się na plecy i układając wygodnie.
– Dziękuję, kochanie – pocałował ją w czoło i przytulił się do niej. Po chwili zastanowienia pocałował ją jeszcze soczyście w usta. – Dziękuję, naprawdę.
– Nie ma sprawy. Dobranoc.
Danilla zamknęła oczy i starała się zasnąć, ale to nie było takie proste. W głowie wirowały jej słowa przyjaciela. Zostawił swój kraj, rodzinę, przyjaciela i jedną z największych firm na świecie, żeby przyjechać do niej. Utrzymuje się z pensji uniwersyteckiej, mieszkał w podrzędnym hotelu, a teraz dokładał jej się do czynszu, choć pewnie mógłby wykupić całą dzielnicę. Mógłby chodzić wszędzie z ochroniarzami, a on bił się z trzema zakapiorami, żeby ją obronić. Pomyślała sobie, że tak naprawdę wcześniej go nie znała. I że niewiele wiedziała o człowieku, który był jej przyjacielem, poza tym, że doskonale się rozumieli i miło spędzali razem czas. A teraz, kiedy dowiedziała się o nim tego wszystkiego, miłość mieszała się w niej z podziwem i... strachem.
Nigdy nie chciała zostać zamieszana w taką kabałę. Po chwili spojrzała na Masato. Spał już przytulony do jej ramienia, trzymając prawą rękę na jej brzuchu. Nawet przez sen okazywał, że ją kocha. – Jak to się stało, że taki facet się we mnie zakochał? – zastanowiła się. – Przecież on mógłby mieć wszystko, o czym zamarzy. Podejrzewam, że każdą Japonkę i połowę kobiet na świecie, gdyby tylko wiedziały, jaki majątek ma odziedziczyć. A ja akurat mam w nosie jego kasę. Chciałabym, żeby był szczęśliwy i żebyśmy nie musieli się niczym martwić. Nie mogę mu jednak zabronić powrotu do Japonii. Jeśli będzie chciał wrócić, to będziemy musieli się rozstać znowu i tym razem już na zawsze...
Danilla szczerze zmartwiła się perspektywą utraty przyjaciela, w którym się właśnie zakochała, ale nie miała zamiaru utrudniać mu życia. Doszła do wniosku, że nie będzie mu stawiała żadnej presji. Niech sam zdecyduje. Pocałowała go śpiącego delikatnie i powiedziała sama do siebie: – Dobranoc, mój książę z innej bajki.
Zaskoczeni? To dopiero początek ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro