V.10.
Na kolację z jego rodzicami wyszli punktualnie. Masato nauczył się już zamawiać taksówkę z kierowcą, więc nie stresował się. Wiedział, że zdążą. Po drodze coś innego nie dawało mu spokoju, nie wiedział jednak, jak jej o tym powiedzieć. Uznał, że będzie reagował, jeśli zajdzie taka potrzeba. Wysiedli z taksówki pod hotelem Plaza, Masato podał jej ramię i weszli razem do hotelu. Recepcjonista rozpoznał go od razu i zawołał kelnera, który zaprowadził ich do stolika jego rodziców. Danilla tymczasem przyciągała uwagę wszystkich. Masato był jednocześnie dumny, że idzie z nią pod ramię, i zazdrosny, że wszyscy pożerali ją wzrokiem. A najbardziej jego własny ojciec.
– Dani, wyglądasz tak pięknie, że mam ochotę cię schować przed wszystkimi, którzy się na ciebie gapią – wyszeptał jej do ucha, kiedy już przywitali się z jego rodzicami i usiedli przy stoliku.
– Jesteś zazdrosny? – spytała równie cicho.
– Bardzo. Nigdy w życiu nie czułem się tak źle z tego powodu. – Danilla uśmiechnęła się nieznacznie na te słowa, a potem spojrzała mu w oczy i powiedziała:
– Wiesz, że nie masz żadnych powodów do zazdrości?
– O czym tak szepczecie? – spytał w końcu Satoshi Yahiro.
– Tato, mówiłem właśnie Danilli, że jest taka cudowna i piękna, że najchętniej schowałbym ją przed całym światem – przyznał Masato.
– A ja mu odpowiedziałam, że nie ma o co być zazdrosnym – dodała Danilla – bo dla mnie to on jest najważniejszy.
– I nie zmienisz zdania? – spytał Satoshi, patrząc jej przenikliwie w oczy.
– Nie zmienię – odparła, wytrzymując jego spojrzenie.
– Widzę, że oboje poważnie traktujecie swoje deklaracje – stwierdził Satoshi.
– Tak, jak tylko można – potwierdził Masato.
– I nie ma szans, żebyś wrócił z nami do Japonii, synu? – zwrócił się do Masato.
– Nie ma. Mam tu pracę, ważne badania do dokończenia i najważniejsze – kobietę mojego życia – wskazał na Danillę. A właśnie, może powiecie nam, po co przyjechaliście do Chile?
– Przecież mówiliśmy ci już, że w interesach – odpowiedział Satoshi, przewracając oczami.
– Ale nie mówiliście, jakie to interesy...
– Dowiesz się w swoim czasie. Na razie nie interesuje cię rodzinna firma – stwierdził jego ojciec.
– To może przejdziemy do przyjemniejszych tematów? – wtrąciła się jego mama.
– Bardzo chętnie – Danilla uśmiechnęła się do niej promiennie. – Opowie mi pani jaki był Masato, kiedy był dzieckiem?
– Z przyjemnością – odparła Youko z uśmiechem. Na to Masato i jego ojciec przewrócili oczami i obaj westchnęli głośno w tym samym czasie. – Masato był bardzo żywiołowym dzieckiem. Musiał zawsze mieć jakieś zajęcie. Chodził na basen, na karate i ciągle mu było mało ruchu.
– O, to już zauważyłam – zaśmiała się Danilla. – Jak byliśmy na basenie, wyprzedził mnie o pół długości. – Taktownie przemilczała sprawę karate. Rodzice Masato nie musieli wiedzieć, że bił się na ulicy z trzema chuliganami. On spojrzał na nią z wdzięcznością. Porozumieli się bez słów.
– Coś chyba przed nami ukrywacie – zauważyła Youko Yahiro. – Za dobrze znam mojego syna, żeby nie poznać, że ta mina coś znaczy.
– Ja myślę, że wy przed nami ukrywacie znacznie więcej, więc darujmy sobie te przesłuchania – zdenerwował się Masato.
– No dobrze, więc tak to z nim było – Youko wróciła do przerwanego wątku. – Kiedy jednak poszedł do szkoły, tak bardzo zainteresował się nauką, że od razu było wiadomo, że z kariery sportowca nic nie będzie.
– Tylko zawsze dziewczyny odrywały go od tego, co najważniejsze – wtrącił Satoshi z wyrzutem. – Pamiętasz tę kiepską ocenę z egzaminu z biologii w liceum?
– Ty akurat nie powinieneś się w tym temacie wypowiadać, tokijski Casanovo – zarzucił ojcu Masato.
– Synu... – zganiła go wzrokiem matka. – Nie mów tak do ojca. Co się z tobą stało? Zawsze byłeś taki grzeczny.
– Nie, on ma rację – musiał przyznać Satoshi, nie bez dumy. – Miałem mojego syna za mięczaka, którego urobi każdy, a z niego wyrósł odważny i pewny swego mężczyzna.
– Miło, że pan to zauważył – wtrąciła się do tej utarczki słownej Danilla. Masato spojrzał na nią z wdzięcznością, a ona położyła swoją dłoń na jego ramieniu.
– Nie wiesz nawet jakim jesteś szczęściarzem, synu – westchnął wtedy Satoshi, patrząc na niego i Danillę.
– Skąd pomysł, że nie wiem? – uśmiechnął się Masato do ojca. Mina pana Yahiro momentalnie się zmieniła.
– Powiedziała ci? – spytał tylko.
– Oczywiście.
– I mimo to przyszliście tu razem? – zdziwił się jeszcze bardziej.
– Tato, byłem na ciebie wściekły. Danilla przez ciebie płakała, a ja miałem ochotę ci wszystko wygarnąć i szczerze nie chciałem już cię więcej oglądać, ale ona mnie uspokoiła. Powiedziała, że na pewno mnie kochasz, tylko się pomyliłeś. – Mina jego ojca ewoluowała jeszcze bardziej w kierunku zdziwienia.
– Czy ja o czymś nie wiem? – wtrąciła się wtedy pani Yahiro.
– Nie mów, proszę... – powiedział mu ojciec cicho.
– Mów natychmiast! – rozkazała Youko, patrząc na syna stanowczo.
– Dlaczego mnie stawiacie w takiej sytuacji? – zdenerwował się Masato. – Nie jestem kartą przetargową między wami. Całe życie to samo. Mam to nieszczęście, że jestem waszym jedynym synem. Moje siostry mają lżej w życiu, niż ja... Posłuchajcie mnie w końcu, bo nie będę się powtarzał. Mamo, tato, kocham was oboje, Jesteście moimi rodzicami i zawsze będziecie, ale... mam trzydzieści lat, pracę, którą sam sobie znalazłem i życie prywatne, którego nie będziecie mi ustawiać. Czy to jasne? – Satoshi i Youko Yahiro spojrzeli najpierw na siebie, a potem na syna:
– Jasne, synku – powiedziała jego mama.
– Tak, synu – dodał jego tata.
– To dobrze. Teraz więc załatwcie to między sobą. Tato, ty powiedz mamie o co chodzi, ale dopiero w domu. Lepiej, żebyś sam się do tego przyznał niż, żebym ja to jej powiedział. – Ojciec Masato spuścił głowę po raz pierwszy, od kiedy Danilla go poznała.
– Masz rację. Przepraszam was oboje. Ciebie też, żono – zwrócił się do Youko – wyjaśnię ci to w domu. – Masato ucieszył się z takiego obrotu spraw, ale Danilla przeczuwała, że pan Yahiro nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Jedno przynajmniej Satoshi zrozumiał. Że jego syn stał się dorosłym mężczyzną. I musiał to wreszcie uznać.
Masato i Danilla pożegnali się z jego rodzicami po kolacji, deserze i długiej rozmowie. Wrócili do domu późno, więc zaraz poszli spać. Oboje mieli ciężki tydzień. Nie sądzili jednak, że ta kolacja z jego rodzicami będzie jeszcze tak wyczerpująca psychicznie. Z jednej strony oboje poczuli ulgę, że wiele rzeczy się wyjaśniło, z drugiej każde z nich miało ciągle jakieś obawy, choć inne.
Masato cieszył się, że rodzice choćby wstępnie zaakceptowali jego dorosłość i prawo do samostanowienia, a obawiał się, że Danilla rozmyśli się i stwierdzi, że jednak nie chce z nim być.
Danilla cieszyła się, że dowiedziała się o nim czegoś nowego, ale zaczęła obawiać się tego, że sytuacja rozwija się tak szybko i w sposób nieprzewidywalny dla niej. Dotąd jej życie było dość przewidywalne, ale liczba niespodzianek, jakie spotkały ją w ciągu ostatnich tygodni wyczerpała limit jej cierpliwości. Zapragnęła odrobiny spokoju i stabilizacji, a właśnie zauważyła, że z Masato to może nie być proste. Ich związek nie miał szansy na naturalne etapy, w jakich rozwija się każda relacja międzyludzka. Oczekiwano od niej deklaracji, na które nie była gotowa i musiała bronić czegoś, czego jeszcze dobrze nie poznała. Jedyna rzecz, której była pewna, to ta, że nie pozwoliłaby go skrzywdzić. Ani sobie, ani nikomu innemu. – A może to właśnie jest miłość? – pomyślała, zasypiając.
Masato obudził się rano i jak zwykle w weekend, kiedy nie musiał spieszyć się ze wstawaniem, podziwiał śpiącą Danillę. W ciągu kilku tygodni, od kiedy przyjechał do Chile, jego relacja z Danillą ewoluowała niespodziewanie w kierunku, którego pragnął od dawna. Mógł przecież pracować gdziekolwiek na świecie. Przyjechał do Chile dla niej. Wiedział jednak, że historia z jego rodzicami mocno nią wstrząsnęła. Choć ją ostrzegał, Danilla nie spodziewała się takiego traktowania z ich strony. Poczuł czułość w sercu na myśl o tym, jak pełna sprzeczności jest Danilla. Zawzięta i delikatna, wojownicza i troskliwa, skoncentrowana i roztargniona...
– Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo cię kocham – powiedział do niej cicho po francusku. Tak, jak sobie pragnął to wypowiedzieć wiele razy, kiedy studiowali razem we Francji. Nie otwierając oczu odpowiedziała:
– Skąd pomysł, że sobie nie wyobrażam?
– Och, nie śpisz już?
– Śpię, nie śpię, jakie to ma znaczenie? – zażartowała sobie.
– Złapałaś mnie – zawstydził się. Danilla objęła go i przytuliła się do niego całym ciałem. – Nie rób tak – jęknął, czując, że pożądanie go roznosi.
– A dlaczego nie? Nie chcesz mnie?
– Ty to masz pomysły – zaśmiał się nerwowo, przypominając sobie, że ostatnio kochali się w poniedziałek. A teraz była już sobota. – Chcesz zobaczyć, jak bardzo cię chcę?
– A jeśli chcę zobaczyć? – Masato nie trzeba było tego powtarzać. Przewrócił ją na plecy i zaczął całować po całym ciele, a ona rozpłynęła się pod jego pieszczotami. W końcu sama przyciągnęła go do siebie i objęła nogami w pasie, nie dając mu wyboru. Kochał się z nią szybko i energicznie, nie mając cierpliwości na dłuższe zabawy. Ale jej też wcale nie było trzeba więcej.
– Ale odlot... – wyjęczała mu do ucha, kiedy leżał już obok niej i próbował odzyskać oddech. Nawet przy jego kondycji takie szaleństwa były męczące.
– Dziękuję szanownej pani za wyrazy uznania – odpowiedział po chwili i uśmiechnął się szelmowsko.
– Widzę, że skromność nie jest twoją najważniejszą cechą – zaśmiała się i pocałowała go w usta.
– Nie zawsze skromność jest na miejscu – odparł ze śmiechem. – Kocham cię, Dani – dodał po chwili – i najszczęśliwszy jestem, kiedy mogę ciebie uszczęśliwić. – Co Danilla mogła odpowiedzieć na takie wyznanie? Nie odpowiedziała nic. Uśmiechnęła się tylko i przymknęła na chwilę oczy, czując, że jest jej dobrze, jak nigdy dotąd.
Do końca lutego nic się nie zmieniło w ich relacji. Żyli tylko pracą i miłością. Masato trochę za bardzo eksploatował swoich asystentów, bo studenci i doktoranci skończyli praktyki i mieli w lutym wakacje, a on nie zamierzał robić sobie wolnego. Danilla wiedziała, że nie ma co odrywać go od pracy. Miał misję i chciał ją wypełnić.
Ona też miała co robić w pracy, ale czuła się spełniona, bo pierwszy raz od wielu lat, miała nie tylko udane życie zawodowe, ale i prywatne.
Koniec Rozdziału V :-)
Tu mniej więcej skończyłam kiedyś pisać... Następne rozdziały będą więc pisane na bieżąco :-)))
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro