Rozdział V - Praca i rodzina
Dwa tygodnie później okazało się, że mieszkania do wynajęcia jednak nie będzie. Właścicielka zadzwoniła do Masato i poinformowała go, że musi zwrócić mu zaliczkę, bo zmieniła zdanie i chce sprzedać to mieszkanie. Kiedy przyszedł po zwrot zaliczki, poradziła mu, żeby poszukał czegoś innego, wieszcząc przy tym, że wcale nie będzie łatwo w tej okolicy. Zmartwił się, bo nie chciał wracać do żadnego hotelu. Po tym czasie jednak Danilla nie zamierzała już pozwolić Masato na szukanie mieszkania ani na powrót do hotelu.
– Zostaniesz u mnie – zaproponowała.
– Jak to?
– Normalnie. Chyba nam obojgu służy wspólne mieszkanie, prawda? – puściła do niego oko.
– Oczywiście – odparł. – Ale od dziś dokładam ci się do czynszu.
– Nie musisz.
– Chcę.
– Okej, jak sobie życzysz. Tym bardziej możesz się czuć jak u siebie.
Rzeczywiście, od kiedy Masato zamieszkał z Danillą i każdy wieczór spędzali podobnie, skończyły się u nich obojga problemy z dekoncentracją w pracy. Oboje byli szczęśliwi i dawali z siebie wszystko wiedząc, że w domu będą mogli poświęcić się tylko sobie nawzajem.
Pod koniec stycznia wszyscy na uczelni wiedzieli, że Masato kogoś ma. Kiedy przyprowadził Danillę na bal uniwersytecki, koledzy i pracownicy nabrali do niego jeszcze większego respektu. Można przecież być geniuszem. Można odnosić w pracy sukcesy. Ale żeby godzić to wszystko i mieć jeszcze TAKĄ kobietę... to nie mieściło się w głowie większości biologów, chemików i biochemików na uniwersytecie w Oresta.
Właśnie kończył się styczeń, kiedy pewnego wieczora Masato odebrał telefon. Po języku, w którym rozmawiał, Danilla poznała, że z Japonii. Zobaczyła tylko, że jest zdenerwowany, a kiedy skończył rozmowę, w jego oczach widać było rozterkę.
– Co się stało? – spytała.
– Moi rodzice...
– Co z nimi? – zmartwiła się.
– Z nimi nic. Ze mną tak. Właśnie zadzwonili, że przyjeżdżają w sobotę.
– W tę sobotę? Dziś jest środa...
– Tak, w najbliższą.
– I co to znaczy? Czemu jesteś taki zdenerwowany?
– Nie znasz moich rodziców, kochana – westchnął. – Skoro fatygują się tu do mnie aż z Japonii, znaczy, że czegoś chcą... A ja im tego na pewno nie dam.
– Czemu tak myślisz? Czego chcą?
– Mnie. Będą chcieli, żebym wrócił do Japonii – odparł zrezygnowany. Danilla spojrzała z przerażeniem na Masato. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Wyglądał, jak młody ptak, któremu ktoś podciął mu skrzydła zanim zdążył odlecieć na dobre. – Nie ma mowy – powiedział nagle, bardziej do siebie, niż do Danilli.
– Co?
– Zadzwonię do nich i powiem, żeby nie przyjeżdżali.
– A może chcą cię po prostu zobaczyć? Zobaczyć jak żyjesz, mieszkasz?
– I co? Miałbym ich zaprosić do ciebie?
– A czemu nie? – Danilla się zdziwiła. – To tylko twoi rodzice, chyba nie gryzą?
– Nie znasz ich...
– Skoro powołali cię do życia i wychowali, nie mogą być tacy źli – zauważyła Danilla.
– A co mówiłaś o swojej mamie? – przypomniał jej Masato.
– To co innego. Moja mama robi różne głupie rzeczy, ale nigdy świadomie by mi nie zaszkodziła. Zawsze myśli, że robi dla mnie dobrze. Może twoi rodzice też tak mają?
– Nie chce mi się o tym gadać, Dani.
– I co teraz?
– Nie wiem. Będę myślał. Mam jeszcze kilka dni. Najwyżej spotkam się z nimi w hotelu i nigdzie ich nie zaproszę. Powiem, że mieszkam... ze współlokatorem.
– Chyba sobie żartujesz – Danilla oburzyła się poważnie. – Chcesz mi powiedzieć, że będziesz okłamywał rodziców? I że ja jestem dla ciebie współlokatorką? Radzę ci się nad tym dobrze zastanowić – stwierdziła z furią w oczach. – Będziesz miał wieczorem dużo czasu do myślenia. Dziś śpisz na kanapie – dodała. – Współlokatorze...
Danilla poszła do swojej sypialni i energicznie zamknęła drzwi za sobą. Po chwili poszła do łazienki, a kiedy się wykąpała, wróciła i znowu zamknęła za sobą drzwi swojej sypialni, zostawiając Masato samego w salonie. – A niech się teraz zastanawia – żachnęła się. Wiedziała jednak, że nie zaśnie tak od razu. Było jej przykro i była wkurzona. Przede wszystkim jednak nie miała pojęcia czemu jej przyjaciel się tak zachowuje.
Masato był w jeszcze gorszym stanie. Pierwszy raz w życiu pokłócił się z Danillą. I to tak, że ona pogniewała się i zamknęła w pokoju. Co gorsze, ona miała rację. Nie mógł wiecznie uciekać przed rodzicami. Skoro zdecydowali się odwiedzić go na drugim końcu świata, musiało im zależeć. Jednego był pewien. Nie wróci z nimi do Japonii. Tutaj miał pracę i Danillę. A jeśli właśnie ją stracił? Ta myśl go przeraziła. Nie wyobrażał sobie nawet takiego scenariusza. Nie wiedział co ma robić. Wziął prysznic i położył się na kanapie. Za karę... Nie mógł jej zobaczyć, dotknąć, przytulić. Miał ochotę zapukać do jej drzwi i wszystko wyjaśnić. Nie miał jednak odwagi, bo czuł się winny. Zasnął z trudem.
Następnego dnia rano obudził się wcześniej niż ona. Musiał iść do pracy. Miał nadzieję, że uda mu się z nią jeszcze porozmawiać, ale Danilla nie wyszła z pokoju zanim musiał wyjść. Wiedział już, że to będzie ciężki dzień w pracy.
Danilla obudziła się i słyszała, że Masato już wstał, ale nie chciała wychodzić ze swojej sypialni. Nie była już zła. Było jej smutno. Widziała, że przyjaciel ma problem i żałowała, że nie chce lub nie umie jej o tym powiedzieć. – Żeby się mnie wstydził przed rodzicami? – zastanawiała się. – O co w tym wszystkim chodzi? Kiedy usłyszała, że Masato wyszedł, wstała, ubrała się i poszła zrobić sobie śniadanie. Wychodząc do pracy postanowiła, że wieczorem wyciśnie z niego wyjaśnienie.
Masato o ósmej rano zadzwonił do rodziców. W Tokio była już dwudziesta i wiedział o tym, że na drugi dzień będą zbierali się do wylotu. Poprosił ich o zabranie swojej kotki od jego starszej siostry, Maiko. Jego mama zgodziła się przywieźć mu zwierzaka. Ojciec milczał. Masato wiedział, co to oznacza. Nie akceptował jego wyboru i zamierzał mu o tym powiedzieć osobiście. Masato miał jednak większe zmartwienie. Cały dzień myślał o tym, co ma powiedzieć Danilli. Nie odważył się zadzwonić do niej w południe, ale w końcu postanowił napisać jej wiadomość. Żeby wiedziała, że myśli o niej.
Danilla odebrała jego wiadomość, kiedy wróciła z przerwy obiadowej. „Przepraszam, Dani. Źle się wczoraj zachowałem. Nic się między nami nie zmieniło. Wyjaśnię Ci wszystko wieczorem. Kocham Cię. TM". – Coś podobnego... Wolał napisać niż zadzwonić – pomyślała Danilla. – A jednak czuje, że przeholował. – Po chwili doszła jednak do wniosku, że wcale nie ma ochoty go dręczyć. Odpisała mu więc: „Zgadza się, ale i tak miałam zamiar z tobą porozmawiać wieczorem. No, ja myślę. D."
Masato odebrał wiadomość od Danilli i odetchnął z ulgą. Postarał się maksymalnie skupić na pracy i do osiemnastej nadrobił opóźnienia wywołane przez swoją dekoncentrację. Wyszedł z laboratorium punktualnie i pobiegł na pociąg. Kiedy przyszedł do domu, Danilla już tam była.
– Dani, kochana, wybacz... – powiedział, kiedy wszedł, a ona stanęła przed nim w przedpokoju.
– Ty mi lepiej wyjaśnij, o co w tym chodzi...
– Może jednak poczekamy z tym, aż poznasz moich rodziców.
– A poznam?
– Oczywiście. Myślę, że już czas dorosnąć i przestać się ich bać.
– A masz się czego bać? – zdziwiła się.
– Sama zobaczysz.
– Ale ty mnie męczysz...
– Kocham cię, rozumiesz? Przyjechałem tu dla ciebie i nigdzie się bez ciebie nie ruszę.
– Ja się też raczej nigdzie nie wybieram – zauważyła.
– No to wszystko jasne. Zostaję w Chile z tobą. Spotkam się z rodzicami, przedstawię im ciebie, poprosiłem też, żeby przywieźli mi kotkę. A do Japonii nie wrócę.
– A czemu oni tak chcą, żebyś wrócił?
– Chcą, żebym przejął rodzinny... interes.
– Co to za interes?
Masato nie czuł się jednak gotowy, żeby o tym rozmawiać. Postanowił ją zbyć:
– Dani, jestem zmęczony i głodny. Możemy o tym pogadać później?
– Możemy. Zrobiłam już kolację, chodź – wskazała na kuchnię.
– Umyję ręce i zaraz będę – odpowiedział i poszedł do łazienki.
Zjedli kolację i Masato starał się przejść na przyjemniejsze tematy. Opowiadał jej o swojej pracy, pytał o jej redakcję, o to co będzie w lutowym wydaniu gazety. Prawie udało mu się odwrócić jej uwagę i zająć myśli czym innym. Danilla jednak przypomniała sobie o co pytała go, kiedy przyszedł.
– Masato, nie mydl mi oczu. Ukrywasz coś przede mną.
– Kochanie, proszę, nie mogę ci o tym powiedzieć przed przyjazdem rodziców. Poczekaj te kilka dni.
– Dobrze. Mogę zaczekać do soboty...
– ...do niedzieli. Aż wyjadą?
– No dobrze, do niedzieli poczekam – zgodziła się.
– Dziękuję, Dani. Jesteś bardzo wyrozumiała. Nie zawiodę cię. I pamiętaj, że cię kocham – powiedział, patrząc na nią uważnie.
– Ja też cię kocham – odparła. – Wczoraj było mi bardzo przykro. Wyglądało, jakbyś się mnie wstydził przed rodzicami...
– Zrozumiesz wszystko, kiedy ich poznasz. I nie, nie wstydzę się ciebie. Jak mogło ci coś takiego przyjść do głowy? Raczej chciałbym cię chronić... – przerwał, czując, że prawie się wygadał.
– Chronić? Przed czym? – zdziwiła się.
– Poczekaj, proszę, te kilka dni.
– W porządku – zgodziła się jeszcze raz. Potem wstała od stołu, żeby posprzątać po kolacji i w kuchni po całym dniu. Masato wstał też, żeby jej pomóc. Sprzątali w milczeniu. Kiedy skończyli, Danilla powiedziała, że idzie się wykąpać.
– Mogę iść z tobą? – spytał nieśmiało.
– Wolę nie, biorę tylko szybki prysznic – stwierdziła. Nie umiał ukryć zawodu.
Po chwili jednak Danilla sama zawołała go do łazienki.
– Przyzwyczaiłam się już, że myjesz mi plecy – zaśmiała się. – Ale tak jak mówiłam, tylko szybki prysznic. – Danilla nie czuła się pewnie, ale ufała, że Masato wyjaśni jej wszystko tak, jak obiecał. – To tylko kilka dni...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro