Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V - Praca i rodzina

Dwa tygodnie później okazało się, że mieszkania do wynajęcia jednak nie będzie. Właścicielka zadzwoniła do Masato i poinformowała go, że musi zwrócić mu zaliczkę, bo zmieniła zdanie i chce sprzedać to mieszkanie. Kiedy przyszedł po zwrot zaliczki, poradziła mu, żeby poszukał czegoś innego, wieszcząc przy tym, że wcale nie będzie łatwo w tej okolicy. Zmartwił się, bo nie chciał wracać do żadnego hotelu. Po tym czasie jednak Danilla nie zamierzała już pozwolić Masato na szukanie mieszkania ani na powrót do hotelu.

– Zostaniesz u mnie – zaproponowała.

– Jak to?

– Normalnie. Chyba nam obojgu służy wspólne mieszkanie, prawda? – puściła do niego oko.

– Oczywiście – odparł. – Ale od dziś dokładam ci się do czynszu.

– Nie musisz.

– Chcę.

– Okej, jak sobie życzysz. Tym bardziej możesz się czuć jak u siebie.

Rzeczywiście, od kiedy Masato zamieszkał z Danillą i każdy wieczór spędzali podobnie, skończyły się u nich obojga problemy z dekoncentracją w pracy. Oboje byli szczęśliwi i dawali z siebie wszystko wiedząc, że w domu będą mogli poświęcić się tylko sobie nawzajem.

Pod koniec stycznia wszyscy na uczelni wiedzieli, że Masato kogoś ma. Kiedy przyprowadził Danillę na bal uniwersytecki, koledzy i pracownicy nabrali do niego jeszcze większego respektu. Można przecież być geniuszem. Można odnosić w pracy sukcesy. Ale żeby godzić to wszystko i mieć jeszcze TAKĄ kobietę... to nie mieściło się w głowie większości biologów, chemików i biochemików na uniwersytecie w Oresta.

Właśnie kończył się styczeń, kiedy pewnego wieczora Masato odebrał telefon. Po języku, w którym rozmawiał, Danilla poznała, że z Japonii. Zobaczyła tylko, że jest zdenerwowany, a kiedy skończył rozmowę, w jego oczach widać było rozterkę.

– Co się stało? – spytała.

– Moi rodzice...

– Co z nimi? – zmartwiła się.

– Z nimi nic. Ze mną tak. Właśnie zadzwonili, że przyjeżdżają w sobotę.

– W tę sobotę? Dziś jest środa...

– Tak, w najbliższą.

– I co to znaczy? Czemu jesteś taki zdenerwowany?

– Nie znasz moich rodziców, kochana – westchnął. – Skoro fatygują się tu do mnie aż z Japonii, znaczy, że czegoś chcą... A ja im tego na pewno nie dam.

– Czemu tak myślisz? Czego chcą?

– Mnie. Będą chcieli, żebym wrócił do Japonii – odparł zrezygnowany. Danilla spojrzała z przerażeniem na Masato. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Wyglądał, jak młody ptak, któremu ktoś podciął mu skrzydła zanim zdążył odlecieć na dobre. – Nie ma mowy – powiedział nagle, bardziej do siebie, niż do Danilli.

– Co?

– Zadzwonię do nich i powiem, żeby nie przyjeżdżali.

– A może chcą cię po prostu zobaczyć? Zobaczyć jak żyjesz, mieszkasz?

– I co? Miałbym ich zaprosić do ciebie?

– A czemu nie? – Danilla się zdziwiła. – To tylko twoi rodzice, chyba nie gryzą?

– Nie znasz ich...

– Skoro powołali cię do życia i wychowali, nie mogą być tacy źli – zauważyła Danilla.

– A co mówiłaś o swojej mamie? – przypomniał jej Masato.

– To co innego. Moja mama robi różne głupie rzeczy, ale nigdy świadomie by mi nie zaszkodziła. Zawsze myśli, że robi dla mnie dobrze. Może twoi rodzice też tak mają?

– Nie chce mi się o tym gadać, Dani.

– I co teraz?

– Nie wiem. Będę myślał. Mam jeszcze kilka dni. Najwyżej spotkam się z nimi w hotelu i nigdzie ich nie zaproszę. Powiem, że mieszkam... ze współlokatorem.

– Chyba sobie żartujesz – Danilla oburzyła się poważnie. – Chcesz mi powiedzieć, że będziesz okłamywał rodziców? I że ja jestem dla ciebie współlokatorką? Radzę ci się nad tym dobrze zastanowić – stwierdziła z furią w oczach. – Będziesz miał wieczorem dużo czasu do myślenia. Dziś śpisz na kanapie – dodała. – Współlokatorze...

Danilla poszła do swojej sypialni i energicznie zamknęła drzwi za sobą. Po chwili poszła do łazienki, a kiedy się wykąpała, wróciła i znowu zamknęła za sobą drzwi swojej sypialni, zostawiając Masato samego w salonie. – A niech się teraz zastanawia – żachnęła się. Wiedziała jednak, że nie zaśnie tak od razu. Było jej przykro i była wkurzona. Przede wszystkim jednak nie miała pojęcia czemu jej przyjaciel się tak zachowuje.

Masato był w jeszcze gorszym stanie. Pierwszy raz w życiu pokłócił się z Danillą. I to tak, że ona pogniewała się i zamknęła w pokoju. Co gorsze, ona miała rację. Nie mógł wiecznie uciekać przed rodzicami. Skoro zdecydowali się odwiedzić go na drugim końcu świata, musiało im zależeć. Jednego był pewien. Nie wróci z nimi do Japonii. Tutaj miał pracę i Danillę. A jeśli właśnie ją stracił? Ta myśl go przeraziła. Nie wyobrażał sobie nawet takiego scenariusza. Nie wiedział co ma robić. Wziął prysznic i położył się na kanapie. Za karę... Nie mógł jej zobaczyć, dotknąć, przytulić. Miał ochotę zapukać do jej drzwi i wszystko wyjaśnić. Nie miał jednak odwagi, bo czuł się winny. Zasnął z trudem.

Następnego dnia rano obudził się wcześniej niż ona. Musiał iść do pracy. Miał nadzieję, że uda mu się z nią jeszcze porozmawiać, ale Danilla nie wyszła z pokoju zanim musiał wyjść. Wiedział już, że to będzie ciężki dzień w pracy.

Danilla obudziła się i słyszała, że Masato już wstał, ale nie chciała wychodzić ze swojej sypialni. Nie była już zła. Było jej smutno. Widziała, że przyjaciel ma problem i żałowała, że nie chce lub nie umie jej o tym powiedzieć. – Żeby się mnie wstydził przed rodzicami? – zastanawiała się. – O co w tym wszystkim chodzi? Kiedy usłyszała, że Masato wyszedł, wstała, ubrała się i poszła zrobić sobie śniadanie. Wychodząc do pracy postanowiła, że wieczorem wyciśnie z niego wyjaśnienie.

Masato o ósmej rano zadzwonił do rodziców. W Tokio była już dwudziesta i wiedział o tym, że na drugi dzień będą zbierali się do wylotu. Poprosił ich o zabranie swojej kotki od jego starszej siostry, Maiko. Jego mama zgodziła się przywieźć mu zwierzaka. Ojciec milczał. Masato wiedział, co to oznacza. Nie akceptował jego wyboru i zamierzał mu o tym powiedzieć osobiście. Masato miał jednak większe zmartwienie. Cały dzień myślał o tym, co ma powiedzieć Danilli. Nie odważył się zadzwonić do niej w południe, ale w końcu postanowił napisać jej wiadomość. Żeby wiedziała, że myśli o niej.

Danilla odebrała jego wiadomość, kiedy wróciła z przerwy obiadowej. „Przepraszam, Dani. Źle się wczoraj zachowałem. Nic się między nami nie zmieniło. Wyjaśnię Ci wszystko wieczorem. Kocham Cię. TM". – Coś podobnego... Wolał napisać niż zadzwonić – pomyślała Danilla. – A jednak czuje, że przeholował. – Po chwili doszła jednak do wniosku, że wcale nie ma ochoty go dręczyć. Odpisała mu więc: „Zgadza się, ale i tak miałam zamiar z tobą porozmawiać wieczorem. No, ja myślę. D."

Masato odebrał wiadomość od Danilli i odetchnął z ulgą. Postarał się maksymalnie skupić na pracy i do osiemnastej nadrobił opóźnienia wywołane przez swoją dekoncentrację. Wyszedł z laboratorium punktualnie i pobiegł na pociąg. Kiedy przyszedł do domu, Danilla już tam była.

– Dani, kochana, wybacz... – powiedział, kiedy wszedł, a ona stanęła przed nim w przedpokoju.

– Ty mi lepiej wyjaśnij, o co w tym chodzi...

– Może jednak poczekamy z tym, aż poznasz moich rodziców.

– A poznam?

– Oczywiście. Myślę, że już czas dorosnąć i przestać się ich bać.

– A masz się czego bać? – zdziwiła się.

– Sama zobaczysz.

– Ale ty mnie męczysz...

– Kocham cię, rozumiesz? Przyjechałem tu dla ciebie i nigdzie się bez ciebie nie ruszę.

– Ja się też raczej nigdzie nie wybieram – zauważyła.

– No to wszystko jasne. Zostaję w Chile z tobą. Spotkam się z rodzicami, przedstawię im ciebie, poprosiłem też, żeby przywieźli mi kotkę. A do Japonii nie wrócę.

– A czemu oni tak chcą, żebyś wrócił?

– Chcą, żebym przejął rodzinny... interes.

– Co to za interes?

Masato nie czuł się jednak gotowy, żeby o tym rozmawiać. Postanowił ją zbyć:

– Dani, jestem zmęczony i głodny. Możemy o tym pogadać później?

– Możemy. Zrobiłam już kolację, chodź – wskazała na kuchnię.

– Umyję ręce i zaraz będę – odpowiedział i poszedł do łazienki.

Zjedli kolację i Masato starał się przejść na przyjemniejsze tematy. Opowiadał jej o swojej pracy, pytał o jej redakcję, o to co będzie w lutowym wydaniu gazety. Prawie udało mu się odwrócić jej uwagę i zająć myśli czym innym. Danilla jednak przypomniała sobie o co pytała go, kiedy przyszedł.

– Masato, nie mydl mi oczu. Ukrywasz coś przede mną.

– Kochanie, proszę, nie mogę ci o tym powiedzieć przed przyjazdem rodziców. Poczekaj te kilka dni.

– Dobrze. Mogę zaczekać do soboty...

– ...do niedzieli. Aż wyjadą?

– No dobrze, do niedzieli poczekam – zgodziła się.

– Dziękuję, Dani. Jesteś bardzo wyrozumiała. Nie zawiodę cię. I pamiętaj, że cię kocham – powiedział, patrząc na nią uważnie.

– Ja też cię kocham – odparła. – Wczoraj było mi bardzo przykro. Wyglądało, jakbyś się mnie wstydził przed rodzicami...

– Zrozumiesz wszystko, kiedy ich poznasz. I nie, nie wstydzę się ciebie. Jak mogło ci coś takiego przyjść do głowy? Raczej chciałbym cię chronić... – przerwał, czując, że prawie się wygadał.

– Chronić? Przed czym? – zdziwiła się.

– Poczekaj, proszę, te kilka dni.

– W porządku – zgodziła się jeszcze raz. Potem wstała od stołu, żeby posprzątać po kolacji i w kuchni po całym dniu. Masato wstał też, żeby jej pomóc. Sprzątali w milczeniu. Kiedy skończyli, Danilla powiedziała, że idzie się wykąpać.

– Mogę iść z tobą? – spytał nieśmiało.

– Wolę nie, biorę tylko szybki prysznic – stwierdziła. Nie umiał ukryć zawodu.

Po chwili jednak Danilla sama zawołała go do łazienki.

– Przyzwyczaiłam się już, że myjesz mi plecy – zaśmiała się. – Ale tak jak mówiłam, tylko szybki prysznic. – Danilla nie czuła się pewnie, ale ufała, że Masato wyjaśni jej wszystko tak, jak obiecał. – To tylko kilka dni...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro