Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II - Kłopoty na początek

2 stycznia, we wtorek rano, Danilla poszła do pracy. Redakcja jej wydawnictwa mieściła się w pięknej okolicy, w centrum Oresta de Chile, w zachodniej części Parku Centralnego. Obowiązki Danilli, jako redaktora działu dziennikarstwa naukowego, obejmowały przede wszystkim czytanie artykułów i recenzji napisanych przez jej kolegów – dziennikarzy redakcyjnych – oraz wolnych strzelców, piszących artykuły na zlecenie Amer Soledad, a potem składanie działu. Kiedy tylko weszła do biura, oczy wszystkich zwróciły się na nią.

– Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, Danilla! – usłyszała chór kolegów i koleżanek, dziennikarzy. – Estevez, do mnie proszę – powiedział szef, wychylając się ze swojego gabinetu. – Danilla zostawiła swoje rzeczy w biurze i poszła do naczelnego redaktora. Podejrzewała, że szef jak zwykle zamierzał dowiedzieć się czegoś o jej życiu prywatnym, co ją irytowało i co zazwyczaj ignorowała, ale w końcu postanowiła odpowiedzieć ostro. Weszła do jego biura szykując się do odparcia ataku. A jednak stary Imar Caballero tym razem uprzejmie i profesjonalnie się z nią przywitał:

– Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, Estevez. – Redaktor naczelny zawsze mówił do swoich ludzi po nazwisku.

– Wszystkiego najlepszego. Dziękuję szefie – Danilla uśmiechnęła się i odprężyła nieco.

– Proszę, żebyś przyszła do mnie, kiedy numer lutowy będzie już gotowy. Chciałbym omówić strategię na drugi kwartał tego roku. Śledziłem ostatnio światowe trendy i obawiam się, że jeśli nie wyskoczymy z czymś „większym" w najbliższym czasie, nasz nakład będzie spadał...

– Oczywiście, szefie. Pojawię się pod koniec tygodnia. Na razie kontynuujemy cykl kwartalny, ale od kwietnia możemy zmienić optykę pisma.

– Mam nadzieję, że coś wymyślimy, Estevez. Szkoda by było tego pisma... – powiedział. – Możesz odejść, dziękuję – dodał.

– Do zobaczenia później, szefie – odpowiedziała i wyszła. – Ciekawe, co miał na myśli, mówiąc, że szkoda by było pisma? – zastanowiła się przez chwilę, ale szybko zabrała się do pracy.

Dzień pracy mijał powoli i Danilli dłużyło się już siedzenie w biurze. Czasem żałowała, że została redaktorem. Chciała znów jeździć po kraju, zbierając materiały do artykułów, poczuć ten dreszczyk emocji w pogoni za sensacją... Tymczasem musiała sprawdzać artykuły kolegów i decydować, które z nich znajdą się w następnych numerach pisma „Enfoque en la ciencia" [hiszp. zbliżenie do nauki] wydawnictwa Amer Soledad. 

Tym razem żaden artykuł nie przykuł jej uwagi, choć właściwie wszystkie były na przyzwoitym poziomie. Zdecydowała, że skoro zaczęli ten rok tematyką astronomiczną, z wielkim artykułem na temat komet, teraz można pozostać przy fizyce, ale zbliżyć się nieco do ziemi. Artykuł młodej dziennikarki, Pilar Santander, na temat najnowszych odkryć związanych z optyką uznała za odpowiedni. Poprosiła więc Pilar do siebie, by ją zawiadomić, że jej artykuł będzie przewodnim w lutowym wydaniu. Jej młodsza koleżanka ucieszyła się:

– Dzięki, Dani. Wiesz, że to dla mnie wielka szansa.

– Zasłużyłaś, Pilar. Gratuluję. – Danilla uśmiechnęła się. Potem po kolei prosiła wszystkich kolegów i koleżanki z redakcji, żeby poinformować ich o artykułach wybranych do lutowego numeru. Jeden artykuł uznała za nieodpowiedni i musiała poinformować o tym autora, swojego starszego kolegę, z którym relacje były, ostrożnie mówiąc, napięte od kiedy awansowała na stanowisko redaktora działu. Odetchnęła głęboko zanim go poprosiła do siebie. Esteban Fortunato był wściekły.

– Pójdę z tym do szefa – zagroził.

– Proszę bardzo – odparła Danilla, nie dając się zastraszyć. – Miałeś napisać o mechanice, takie były ustalenia, a tymczasem twój artykuł mówi o transgenicznej żywności. Co ma piernik do wiatraka???

– Nie udało się znaleźć wystarczająco materiałów – bronił się dziennikarz.

– W takim razie powinieneś był mi o tym powiedzieć wcześniej, a nie kiedy składamy numer – odparła Danilla. – Masz szansę dokończyć artykuł do następnego numeru, Estebanie. O żywności na razie nie piszemy, to zakłóciłoby nam tematykę pisma. Jeśli chcesz się kłócić, proszę bardzo – dodała – ale ja w tej kwestii nie ustąpię. Jestem redaktorem czy ci się to podoba, czy nie.

– Nie podoba mi się i dobrze o tym wiesz – odpowiedział mężczyzna buńczucznie.

– Niemniej jednak, to ja podejmuję decyzję, więc musisz się dostosować – odpowiedziała Danilla spokojnie, nie pozwalając sobie, żeby okazać wściekłość, jaką wywołały w niej słowa Estebana. – Czy jeszcze coś chciałbyś powiedzieć? – zapytała.

– Idę do szefa, żegnam – odparł na to Fortunato, odwrócił się na pięcie i wychodząc trzasnął drzwiami. Danilla usiadła i znów westchnęła głęboko. Tym razem z ulgi, że już nie musi oglądać Estebana Fortunato. Wiedziała, że to się skończy jak zwykle. Starszy kolega będzie na nią pomstował przez kilka dni, a potem wróci do pracy i może nawet przyłoży się do następnego artykułu, z korzyścią dla wszystkich. Tym razem jednak tak się nie stało. Godzinę później szef poprosił ją do siebie.

– Pewnie wiesz, dlaczego cię wezwałem? – zapytał Imar Caballero, kiedy weszła i zamknęła za sobą drzwi, widząc za plecami nienawistne spojrzenie Fortunato.

– Niezupełnie, szefie – odpowiedziała, zgodnie z prawdą, gdyż w ogóle nie spodziewała się takiego obrotu spraw.

– Fortunato znów na ciebie złożył skargę. Tym razem oficjalną. Do tej pory ignorowałem jego głupie komentarze, bo wiedziałem, że jak sobie pogada, przejdzie mu i będzie dobrze pracował, ale tym razem, do oficjalnego pisma, muszę się jakoś ustosunkować. Proszę, przeczytaj je – i tu podał Danilli kartkę ze skargą na nią od jednego z podległych jej dziennikarzy. W miarę czytania, oczy Danilli robiły się coraz szersze ze zdumienia:

– Ale szefie, chyba nie wierzy pan, że ja molestuję tego obleśnego Fortunato?! – zapytała.

– Ja nie wierzę, ale sąd pracy może mieć inne zdanie. Fortunato twierdzi, że często krytykujesz jego i jego pracę, robisz osobiste wycieczki w stronę jego męskości, a on, upokorzony w oczach innych, traci poczucie własnej wartości jako mężczyzna.

– Ależ to absurd! – Danilla prawie krzyczała z bezsilności. – Ja mu tylko powiedziałam, że napisał artykuł nie na temat, nie konsultując tego ze mną – i w dodatku zrobiłam to w cztery oczy, w moim biurze, a nie przy wszystkich.

– A to niestety, nie służy tej sprawie. Lepiej by było, gdybyś to robiła publicznie, a nie za drzwiami gabinetu. Miałabyś świadków i nie byłoby problemu.

– To bez sensu! – Danilla prawie się popłakała, ale całą siłą woli powstrzymała łzy.

– Danillo Estevez, wiem, że to brzmi absurdalnie, ale żyjemy w czasach, kiedy absurdy dochodzą do głosu. A kiedy to robią na drodze sądowej, sprawa przestaje być zabawna. Ile ty masz lat, kobieto?

– Za kilka dni kończę trzydzieści, szefie. – odpowiedziała i pomyślała: - I znów te osobiste pytania. – Ale dodała: – A czemu Pan pyta?

– Bo czas najwyższy, żebyś założyła rodzinę, na chwilę odpuściła sobie karierę, którą robisz w tak zawrotnym tempie od kilku lat... Jesteś za młoda na szefową. Ale życie ci ucieka. Nie marnuj go na kłótnie i utarczki z podstarzałym frustratem. Co ty na to? – a kiedy Danilla dalej milczała, dodał: - Fortunato obiecał, że wycofa skargę, jeśli odejdziesz z tego stanowiska.

– Czy Pan mnie zwalnia???

Imar Caballero śmiał się tak, że aż się trząsł. Danilla za to była zbyt zestresowana, żeby udzielił jej się humor szefa. W końcu chciał ją zwolnić... Chyba chciał, prawda?

– Nie, Danillo. Aż taki głupi nie jestem – zażartował naczelny. – On mówił tylko o twoim stanowisku. Nie o tobie – zachichotał. – Przenoszę cię. Można nawet powiedzieć, że cię awansuję, Estevez.

– Jak to? – Danilla dziwiła się coraz bardziej.

– Zostajesz samodzielnym pracownikiem nowo utworzonego Działu Innowacji. Oczekuję, że się zgodzisz i że zostaniesz odtąd moim najbliższym współpracownikiem w misji ratowania tego pisma. Twoja kreatywność, świeżość spojrzenia są mi bardzo potrzebne. I twoja energia – dodał starszy mężczyzna, zyskując tym samym wiele w oczach Danilli. - Za kilka lat odejdę na emeryturę, ale wtedy chcę wiedzieć, że Enfoque funkcjonuje świetnie, a ty będziesz moim godnym następcą na fotelu redaktora naczelnego.

– Słucham??? – zdziwiła się Danilla.

– Dobrze słyszysz. Ale do tego czasu oczekuję, że pomożesz mi znaleźć rozwiązanie dla kłopotów finansowych pisma, a w międzyczasie zwiążesz się z porządnym facetem, urodzisz dzieci i będziesz spełnioną życiowo, a nie tylko zawodowo kobietą.

– Oczekuje pan ode mnie wiele, szefie. A gdybym chciała jednak iść na drogę sądową z Fortunato?

– Dostaniesz moje wsparcie, ale obawiam się, że dla naszego pisma nie skończy się to najlepiej. Niepotrzebne nam rozłamy ani czarny PR.

– Czy mogę się zastanowić i dać odpowiedź do jutra?

– Masz czas do piątku, Danillo. Tylko, proszę, rozważ dobrze moją propozycję.

– Dziękuję, szefie. 

Danilla wyszła z gabinetu Imara Caballero. Poszła od razu do swojego biura i zamknęła drzwi. Usiadła i pozwoliła sobie poczuć napięcie, jakie wywołała w niej ta rozmowa, zanim je z siebie zrzuci. Wiedziała, że nie powinna postępować pochopnie, choć miała ochotę iść na drogę sądową, by udowodnić przemądrzałemu frustratowi, że ma do czynienia z kobietą sukcesu, która, choć młoda, nie boi się walczyć o swoje. A przede wszystkim całym sercem czuła, że racja jest po jej stronie i że znajdzie świadków, którzy potwierdzą jej niewinność. Był wtorek. Do piątku miała czas na to, żeby udowodnić sobie i innym, że nie odejdzie ze stanowiska pod wpływem szantażu. A jeśli szef chciał ją awansować, powinien to zrobić oficjalnie, a nie bocznymi drogami. Tylko jak to zrobić? 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro