IV.8.
Tylko ona potrafiła mówić o swoich pragnieniach i potrzebach tak bez ogródek. Masato wiedział, że za to ją właśnie kocha, bo z każdym dniem w Chile był tego coraz bardziej pewien. Nie zmieniało to faktu, że praca właśnie na tym cierpiała...
– Danillo, ty jesteś chyba demonem w ciele kobiety – odparł. – Kusisz mnie i rozpraszasz. Ale nic nie sprawiłoby mi większej radości, niż znowu usłyszeć twoje jęki rozkoszy – dodał z szelmowskim śmiechem. – Nie wyjdę jednak z pracy szybciej niż o piętnastej, a przez resztę tygodnia będę musiał nadrabiać opóźnienia.
– A co z twoim hotelem? – spytała.
– A co ma być?
– Jest opłacony do jutra, prawda?
– No tak.
– Mam pewien pomysł...
– Słucham cię.
– Przywieź dziś swoje rzeczy do mnie.
– No co ty?
– Zrób tak. Zanim zwolni się to mieszkanie, które chcesz wynająć, będziesz mieszkał u mnie.
– Kochana, ja nie wiem co powiedzieć...
– Zgódź się. Chcę cię dziś widzieć u siebie na kolacji. Będziesz?
– Dobrze, będę. – Masato doszedł do wniosku, że to rozwiąże wiele problemów. Nie będzie musiał jeździć w tę i z powrotem, będzie miał więcej czasu dla Danilli... Wrócił do laboratorium. Tylko, że teraz już zupełnie nie mógł skupić się na pracy. W końcu przyparty do muru przez asystenta przyznał się, że myśli ma zajęte kobietą.
– Wiedziałem od razu – zaśmiał się Alvaro. – To ta ślicznotka, która kiedyś była z panem na obiedzie?
– Tak – przyznał.
– I mówi pan, że zna ją od czasu studiów?
– Tak, dziesięć lat.
– Czemu się pan z nią nie umówi? – zdziwił się asystent. – Przecież ona też na pana leci, to widać.
– To takie rzeczy widać? – Masato był zaskoczony. – Nie wiem po czym to poznałeś. Ja jakoś nie nabyłem tej umiejętności... Poza tym nie to jest problemem. Już się z nią umówiłem, dlatego nie mogę się na niczym skupić – dodał zażenowany.
– Dobra, dzisiaj ja będę służył pomocą studentom, najwyżej zostanę dłużej w laboratorium. A pan niech się zbiera do niej, panie doktorze – zaproponował asystent. Masato przez chwilę zastanowił się, a potem podziękował:
– Dziękuję, Alvaro. Jestem twoim dłużnikiem i do końca tygodnia siedzę po godzinach, a ty masz w piątek wolne – powiedział.
Masato pozbierał wszystkie swoje rzeczy i zebrał się do wyjścia. Poszedł do hotelu i spakował swoje rzeczy. Przewidywał, że już tam nie wróci. Nawet gdyby musiał wynająć jakiś hotel, na pewno nie ten. Zrazili go przynajmniej dwiema sprawami – brakiem punktualności i kiepskimi śniadaniami w hotelowej restauracji. Kiedy był gotowy do wyjścia, zadzwonił do Danilli, ale ona nie odebrała. Postanowił więc zadzwonić za parę minut znowu, a tymczasem położył się na łóżku i pomyślał o niej. – Moja śliczna, ukochana ... moja drapieżna i gorąca jak wulkan Danilla.
Tak, stanowczo trochę zaszaleli wczoraj wieczorem. Masato do tej pory czuł, że lekko go piecze skóra na plecach, podrapanych przez Danillę w ekstazie, choć oczywiście nic sobie z tego nie robił. Bardziej martwił się tym czy Danilla nie będzie miała do niego pretensji. Ale w końcu sama chciała, żeby dziś do niej przyjechał. I podobno też nie mogła skupić się na pracy... – Masato, uwierz w końcu w siebie – powiedział do siebie mentorskim tonem. – Najwyraźniej ona też cię chce... – rozmyślania przerwał mu dzwonek telefonu.
– Dzwoniłeś? – usłyszał głos Danilli.
– Tak, chciałem powiedzieć ci, że jestem już wolny. Asystent wygonił mnie z laboratorium, żebym nie psuł więcej próbek – wyjaśnił ze śmiechem.
– Świetnie, w takim razie ja też się zbieram. Spotkamy się u mnie, tak?
– Tak. Do zobaczenia niedługo. – Masato rozłączył się, zebrał swoje torby, których trochę było i zszedł do recepcji, żeby rozliczyć się z pokoju. Poprosił też o wezwanie taksówki, bo nie sposób było jechać metrem z tym wszystkim. Recepcjonista wysłał mu na maila dokument z rozliczeniem dla niego, a potem wysłał jeszcze fakturę do firmy, która opłacała hotel.
– Do widzenia, Panie Yahiro – powiedział recepcjonista, kiedy elektryczna automatyczna taksówka podjechała pod hotel. Masato włożył rzeczy do bagażnika, wsiadł do niej, wybrał adres Danilli i pojazd odjechał. Takie taksówki były bardzo popularne w dużych miastach na całym świecie – małe, zwinne, bezzałogowe, zasilane energią słoneczną – ale Masato nie miał zaufania do urządzeń ze sztuczną inteligencją, które miały myśleć za ludzi, nawet jeśli statystyki pokazywały, że autonomiczne auta powodują w miastach mniej wypadków. Tym razem jednak musiał skorzystać z usług taksówki i starał się o tym nie myśleć.
– Jesteśmy na miejscu. Dziękujemy za skorzystanie z usług DreamTaxi Corporación – wyrecytował pojazd, kiedy podjechał pod wskazany adres. – Masato wysiadł, wyjął swoje torby, nacisnął guzik „wolny" na kokpicie i zamknął drzwiczki taksówki. Był na miejscu. Wtaszczył swoje torby na pierwsze piętro, pod drzwi Danilli i zadzwonił. Otworzyła mu i oboje uśmiechnęli się w tym samym czasie.
Masato wniósł swoje rzeczy i zamknął drzwi, a Danilla rzuciła mu się na szyję. Po chwili całowali się namiętnie, rozbierając się już w przedpokoju, a w końcu Masato podniósł Danillę i zaniósł ją na jej łóżko i już nie wypuścił z objęć. Kochał się z nią z taką energią, o którą sam się nie podejrzewał. Teraz w końcu czuł się na miejscu. Nie przeszkadzało mu żadne rozkojarzenie, które nie dawało mu tego dnia pracować. Kiedy doprowadził ją na szczyt rozkoszy i sam pozwolił sobie na odprężenie, pocałował ją jeszcze czule i westchnął, poddając się przyjemnemu zmęczeniu.
– Czemu wzdychasz? – Danilla uśmiechnęła się do niego.
– Bo taki jestem szczęśliwy.
– Czegoś ci dziś brakowało? – spytała szelmowskim tonem.
– Tak. Nigdy w życiu mi nikogo ani niczego tak nie brakowało, jak dziś ciebie i twojego boskiego ciała. Nie mogłem się skupić, myliłem się przy prostych obliczeniach... Ciągle miałem przed oczami twoją twarz, kiedy mnie drapiesz w ekstazie.
– Ja się czułam tak samo – przyznała. – No, może trochę inaczej, bo nie odniosłam żadnych obrażeń i trochę mi wstyd za twoje podrapane plecy... ale z tym rozproszeniem rozumiem cię doskonale.
– Nic mi się nie stało – pospieszył z wyjaśnieniem. – To tylko małe zadrapania. Mniej komfortowa jest ta rozcięta warga, którą mi wczoraj załatwił kolega Ernesta. Ludzie dziś na mnie dziwnie patrzyli w pracy.
– Nie dziw im się. To do ciebie niepodobne. Nie wyglądasz na zakapiora – zaśmiała się Danilla i przysunęła się do jego twarzy, całując go w usta.
– Nie jestem nim. Tylko umiem się bronić.
– I to bardzo dobrze – zauważyła. – A ja dzięki tobie mam spokój z Ernestem.
– Kocham cię, Danillo – powiedział wtedy Masato, patrząc jej w oczy. – Od kiedy cię poznałem, wiedziałem, że jesteś kobietą mojego życia, ale teraz już mam pewność. Od jutra postaram się zachowywać odpowiedzialnie, bo będę musiał więcej pracować do końca tygodnia... ale dziś chyba nie wypuszczę cię z łóżka – stwierdził i znowu zaczął całować całe jej ciało. Odpowiedziała mu tylko westchnieniem i poddała się przyjemności...
Masato zrobił tak jak obiecał z małym tylko wyjątkiem. Pozwolił im wyjść z łóżka, bo przypomniał sobie, że musi zanieść zaliczkę za mieszkanie pani Esposito. Potem poszli na kolację do pobliskiej restauracji, bo byli zbyt zmęczeni, żeby gotować. Po kolacji wrócili do mieszkania i już po prysznicem zaczął od nowa.
– Jesteś niesamowity – westchnęła, obejmując go ramionami za szyję, kiedy trzymał ją na rękach i kochał się z nią, przyciskając ją do ściany pod prysznicem. Nie liczyła już nawet który raz tego popołudnia i wieczora zaliczyła rozkoszny odlot.
– Och, i wzajemnie – odparł, a potem wrócił do całowania jej szyi.
– Może jednak wyjdziemy już spod prysznica? – spytała nieśmiało. – Nie chcę cię stresować, ale nawet się jeszcze nie rozpakowałeś.
– Rzeczywiście – zreflektował się i zaraz się roześmiał: – Masz rację, kochana, robota najpierw, jeszcze zdążę cię przelecieć przed snem. – Danilla zrobiła się czerwona jak burak, a przecież nie uważała się za osobę wstydliwą.
– Tobie się chyba jeszcze od wczoraj klepka w głowie nie przestawiła na swoje miejsce – zaśmiała się.
– Masz rację – musiał jej przyznać. – Przepraszam, to z nadmiaru emocji. Dzięki za sprowadzenie na ziemię. – Postawił ją na podłodze i pocałował w czoło. – Wychodzimy z łazienki.
Danilla pokazała przyjacielowi miejsce w szafie na ubrania, miejsce w łazience na jego rzeczy i w skrytce na torby. Dostał też miejscówkę w szafce na rzeczy osobiste.
– Możesz się czuć, jak u siebie – powiedziała.
– Dzięki, Dani. Nie wiesz nawet jak się cieszę, że nie muszę już wracać do tego hotelu... Ale nie martw się, nie zajmę ci miejsca na długo. Za dwa tygodnie będę miał mieszkanie.
– Nie martwię się. I cieszę się, że jesteś. Może jak spędzimy razem trochę czasu, nie będziemy się tak rozpraszać w pracy – zaśmiała się.
– Może – też się zaśmiał, po czym przyciągnął ją do siebie i pocałował. – Ale na razie bardzo bym chciał cię jeszcze trochę porozpraszać...
Rozdział IV się właśnie skończył. Czekacie na niespodzianki? I słusznie. Będą :-D
Jedna z tajemnic Masato ujrzy światło dzienne...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro