Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.6.

Danilla rozłączyła się i westchnęła głośno. Inez zawsze umiała wyprowadzić ją z równowagi. Ale żeby pokłóciła się z Adrianem? Przecież jej mąż był wzorem cierpliwości i zawsze znosił jej słynne humory. Musiała naprawdę przegiąć... Poszła do kuchni, gdzie Masato kończył robić sałatkę z tego, co znalazł w lodówce. Zrobiła więc tostowany chleb z przyprawami i podała talerze i sztućce. Usiedli przy stole. Masato uśmiechał się do niej:

– Smacznego, Dani – powiedział.

– Dziękuję i tobie też życzę smacznego – odparła.

Ten wieczór spędzili podobnie, jak poprzedni, z tą tylko różnicą, że Masato nie zabierał się już do niej jak pies do jeża. Miał więcej śmiałości i jeszcze więcej pomysłów, co bardzo spodobało się Danilli. Kiedy zasypiała z ogromnym uśmiechem zadowolenia na twarzy, przemknęła jej myśl, że czasem nic nie robi tak dobrze, jak potwierdzenie, że nie miało się racji. Jej stary przyjaciel, zaprzeczenie wszystkich wyobrażeń jakie miała o facetach, okazał się najlepszą niespodzianką, jaką przyniósł jej ten nowy rok. Niespodzianką, wywołującą ciepło w sercu, a także czasem dreszcze podniecenia. Poczuła się kochana, dopieszczona i zaopiekowana.

W niedzielę rano Masato obudził się znowu wcześniej i przyglądał się śpiącej Danilli. – No, synu, teraz możesz powiedzieć, że osiągnąłeś coś w życiu – powiedział sam do siebie, parodiując głos swojego ojca.

Rodzice od kilku lat wyrzucali mu, że jest sam. W końcu podsunęli mu Keiko na przyjęciu, oczywiście w porozumieniu z jej rodzicami. Dziewczyna była tak przerażona wizją staropanieństwa albo związku z kimś poniżej jej poziomu intelektualnego i statusu społecznego, że uchwyciła się go jak ostatniej deski ratunku. – Danilla miała rację – stwierdził. – To okropne, co rodzice próbowali nam zrobić. – Zaraz doszedł do wniosku, że przecież matka Danilli próbowała jej zrobić to samo, nasyłając na nią byłego partnera. I obiecał sobie, że nigdy nie potraktuje tak swojego dziecka. Bo naturalnie miał nadzieję, że będzie je miał z jedyną kobietą, którą widział w tej roli.

Masato w wyobraźni widział już swoje długie i szczęśliwe życie. Oczywiście z Danillą, która teraz spała słodko obok niego. Przytulił się do jej pleców i pocałował ją w kark. Zamruczała i obróciła się w jego stronę. Potraktował to jak zaproszenie...

Kilka godzin później, kiedy wyszli w końcu z łóżka i zjedli śniadanie, Danilla powiedziała mu o wczorajszym telefonie Inez.

– Musisz do niej jechać – stwierdził. – Przyjaciółka cię potrzebuje.

– A ty mnie już dziś nie potrzebujesz? – puściła do niego oko.

– Bardzo cię potrzebuję, ale... ja sobie poradzę. Nie jestem w ciąży i nie mam wahań hormonalnych – odparł ze śmiechem.

– Dobrze, pojadę do niej po obiedzie. A ty nie chcesz zostać do jutra?

– Chciałbym, ale to chyba nie jest dobry pomysł, Dani. Muszę jutro wcześnie wstać, a u ciebie za dużo nie pośpię – zaśmiał się. – Nie chcę wyglądać w pracy cały tydzień jak zombie. A ty też masz swoje obowiązki.

– Masz rację – przyznała. – Tak będzie lepiej dla nas obojga. Ale zobaczymy się w piątek po pracy?

– Jeśli tylko będziesz chciała.

– A ty?

– Co ja?

– Czy ty będziesz chciał? – spytała. Masato roześmiał się na cały głos, a potem podszedł do niej, objął ją, wtulił nos w jej włosy i powiedział:

– Nie marzę o niczym innym, moja bogini. Gdybyśmy nie musieli pracować, spędzałbym z tobą całe dnie. Ale nie wiem czy wtedy byś mnie chciała... Znudziłbym ci się. Wolę być dla ciebie interesujący.

– Masz rację. Tylko człowiek z pasją jest fascynujący. Ale nie martw się, nie grozi nam brak pracy w najbliższych miesiącach... – westchnęła, spoglądając na niego. Musiała patrzeć do góry i to ją trochę śmieszyło. – No i przynajmniej mi nie grozi, żebym kiedykolwiek nie musiała pracować. Nie mogę liczyć na ekstra spadek ani wielką wygraną, a nie zarabiam też tyle, żeby odłożyć coś na wysoką emeryturę – dodała, znowu wtulając nos w jego tors.

– Ja też sobie nie wyobrażam, żeby nie pracować. Tyle odkryć czeka – uśmiechnął się. Pomyślał o tym, że w końcu odnalazł swoją bratnią duszę, jedyną przyjaciółkę i wymarzoną kobietę, w której zakochał się jako dwudziestoletni student. I ucieszył się, że ona go rozumie. Cóż z tego, że nie wiedziała jeszcze o nim wszystkiego... On też pewnie nie wszystko o niej wiedział. Ważne było, że się rozumieją, że jest im razem lepiej niż osobno. – Dani, nie wyobrażasz sobie nawet jak ja cię kocham – powiedział wtedy, obejmując ją jeszcze mocniej.

– Hej, wyobraźnia to akurat moja mocna strona – zaprotestowała. – Ale nie słyszałam, żeby sobie wyobrażać czyjeś uczucia. To powinno się odczuwać. I na przykład dziś rano czułam to bardzo... dogłębnie – uśmiechnęła się szelmowsko.

– Ja nie mówię o pożądaniu, tylko o miłości – zaprotestował Masato.

– Musisz się pozbyć tego mitu romantycznej miłości, który zaczerpnąłeś na studiach z europejskiej literatury – stwierdziła. – Miłość duchowa i fizyczna łączą się w jedną całość. Nie powinno się tego rozdzielać – powiedziała profesorskim tonem.

– O, proszę, a kto się taki mądry zrobił – zażartował sobie Masato. – No właśnie, nie powinno się tego rozdzielać, droga pani...

– To nie fair...

– Przepraszam – zreflektował się, widząc, że sprawił jej przykrość. – Przepraszam, Dani. Głupie żarty. I masz rację. Kocham cię całą. Muszę się jeszcze tylko oswoić z tym, jak na mnie działasz. Fizycznie właśnie. To dla mnie coś nowego. Kiedy cię widzę, nie umiem powstrzymać... No wiesz. Chciałbym się z tobą kochać cały czas.

– Kiedyś ci to przejdzie – odpowiedziała. – Podobno żaden facet może tak wiecznie... Ale póki co, ja nie mam nic przeciwko twojemu zainteresowaniu w tej dziedzinie. Podoba mi się, że masz podobny temperament. Pasujemy do siebie. – Masato uznał, że nie mógłby tego dnia usłyszeć już nic przyjemniejszego.

Po obiedzie wyszli razem. Masato odprowadził Danillę pod dom Inez i wrócił do hotelu. W drodze powrotnej chciało mu się skakać z radości. I pewnie skakałby, gdyby nie to, że przypomniał sobie o tym, że od wtorku nie będzie miał gdzie mieszkać... Postanowił nie martwić tym jednak przyjaciółki. Zawsze mógł przedłużyć pobyt w nielubianym hotelu... Danilla tymczasem wpadła do Inez jak burza i zaczęła wprowadzać tam swoje porządki:

– Ina, co to ma znaczyć? – zdenerwowała się, kiedy zobaczyła, że mimo popołudnia jej przyjaciółka leży w piżamie. – Nie zamierzasz się już ubierać?

– Też jej to mówię – odezwał się nieśmiało Adrian z kuchni.

– Dzięki, Adi, ale teraz akurat powinieneś pójść sobie na spacer – zasugerowała Danilla. – A za jakąś godzinę możesz przynieść nam lody.

– Jasne, szefowo... – westchnął Adrian. – Jeśli to pomoże, jestem gotów na wszystko. – I wyszedł z mieszkania.

– No to jak będzie? – spytała Danilla przyjaciółkę.

– Dani, nic mi się nie chce. Niedobrze mi, nie mogę patrzeć na jedzenie ani na siebie w lustrze. Popatrz jak wyglądam...

– Ja nie widzę różnicy poza tym, że jesteś nieubrana i nieuczesana... Ogarnij się kobieto. To początek ciąży, a ty zachowujesz się jak niepełnosprawna.

– Kiedy ja naprawdę źle się czuję...

– Wierzę. Ale wiesz co? To nie koniec świata. Sama sobie szkodzisz, a Adrian się martwi. Ja nie jestem psychologiem, ale chyba cię w poniedziałek do jakiegoś umówię. Albo się ogarniesz, albo będzie kiepsko. Chcesz tego dziecka?

– Tak, bardzo.

– To w czym problem?

– Że będę gruba?

– Kobieto, na razie wyglądasz jak gwiazda filmowa – westchnęła Danilla, patrząc na przyjaciółkę, której kręcone blond włosy kontrastowały z ciemnymi oczami. Szczupła, zgrabna, dużo wyższa od Danilli, mogłaby być modelką. W dodatku w ciąży urosły jej piersi. Nic dziwnego, że Adrian dostawał kręćka od jej humorów. Widział swoją piękną żonę, która cały tydzień leży w piżamie i nie ma na nic ochoty, i nie wiedział pewnie co się dzieje. – Zaczniemy od tego, że pójdziesz pod prysznic – zaproponowała Danilla. – Poczujesz się lepiej, gwarantuję ci. – To mówiąc, podała przyjaciółce rękę i zaprowadziła ją do łazienki. Rzeczywiście, Inez wyszła stamtąd dwadzieścia minut później. Umyła nawet włosy. Danilla zaciągnęła ją do garderoby, gdzie wybrała jej krótką dopasowaną czerwoną sukienkę. – W sam raz na kolację z mężem – stwierdziła. Inez posłusznie ubrała sukienkę. Danilla wysuszyła jej włosy i kazała się uczesać. Potem postawiła ją przed lustrem w przedpokoju i spytała: – Kogo widzisz?

– Siebie i ciebie.

– I powiedz mi, która z nas wygląda grubo?

– Żadna.

– Dzięki kochana, ale z nas dwóch to ja mam wielki tyłek. Ty jesteś idealna. To teraz makijaż – zarządziła Danilla. Inez nałożyła podkład, cień do powiek, tusz do rzęs i czerwoną szminkę. Kiedy skończyła, zauważyła, że jej bladość zniknęła. Naprawdę była zadowolona ze swojego wyglądu. – Powiem ci, że gdybym była facetem, od razu zaciągnęłabym cię do łóżka – zaśmiała się Danilla. – Wyglądasz idealnie. Teraz już wiemy, że wygląd nie stanowi problemu. O co chodzi, Ina?

– Ja nie wiem, Dani... Po prostu mi się nic nie chce. Całe dnie rozmyślam o tym, że się zmienię, że nie będę się podobała Adrianowi.

– A nie wpadłaś na pomysł, że on też chciał tego dziecka? Że to wasza wymarzona kruszynka? Dlaczego miałabyś mu się nie podobać? Kobiety w ciąży są piękne, a zwłaszcza dla mężczyzn, którzy je kochają. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Te wahania hormonalne też miną.

– A skąd ty to niby wiesz? Ani nie masz dzieci, ani faceta...

– Czytam dużo. – Danilla wystawiła język do przyjaciółki. – Poza tym pracuję w bardzo mądrej gazecie. A w kwestii faceta, nie mów hop – zaśmiała się.

– Dzięki, Dani – Inez uścisnęła przyjaciółkę. – Przepraszam, że ci zawracam głowę. Pewnie miałaś inne plany na niedzielę... A właśnie, co u Masato?

– A co ma być? Odprowadził mnie do ciebie i wrócił do hotelu.

– Jak to odprowadził? Przecież był u ciebie wczoraj wieczorem... Danillo, czy on u ciebie nocował? – spytała podejrzliwie. Danilla westchnęła, bo właśnie zdała sobie sprawę, że się wygadała przyjaciółce, a ta tylko połączyła fakty.

– Tak, nocował. Od piątku – przyznała.

– O kurczę. I chce mi powiedzieć, że...?

– Tak, Ina. Przyznaję się. I tak byś się dowiedziała.

– Ale jak to?

– Normalnie. Po prostu... w końcu i ja zauważyłam, że to jest mój książę z bajki. Żadnych przełomowych wydarzeń nie było. Doszłam do wniosku, że nie umiałabym już żyć bez niego. Że bardzo mi go brakowało przez te ostatnie pięć lat. I że nie chcę, żeby już wyjeżdżał.

– Opowiadaj – ponagliła ją przyjaciółka. – Jak było?

– Cudownie... – rozmarzyła się Danilla. – Moglibyśmy nie wychodzić z łóżka. Pasujemy do siebie idealnie.

– Ale ty wiesz, że on jest w tobie zakochany? – upewniła się Inez. – Nie zamierzasz się z nim zabawić i go zostawić?

– Nie zamierzam. To jest mój przyjaciel. I ja też go kocham.

– No, kochana, to zaszalałaś – zaśmiała się Inez. I w tym momencie Danilla zobaczyła swoją przyjaciółkę, taką jak zwykle. – Gratulacje należą się wam obojgu. A tobie szczególnie. W końcu masz faceta, który cię kocha, dba o ciebie i który w dodatku jest twoim przyjacielem.

– Tak jak ty masz z Adrianem – przypomniała jej Danilla.

– Masz rację. Będę musiała go przeprosić za swoje zachowanie. Musiałam być okropna przez ostatni tydzień. – W tym momencie drzwi się otworzyły i do mieszkania wszedł Adrian z lodami dla nich trojga. Zobaczył swoją żonę i oniemiał na chwilę. Kiedy już odzyskał mowę, powiedział:

– Kochanie, ale pięknie wyglądasz... – podszedł do niej i ją uścisnął, a potem pocałował.

– Dziękuję, skarbie. Miałam nadzieję, że zabierzesz mnie dziś na kolację.

– Oczywiście – ucieszył się Adrian. – Ale teraz jemy lody, bo się roztopią – zauważył. Nałożył do miseczek po porcji waniliowych kulek dla każdego, udekorował je świeżymi malinami i bitą śmietaną. Deser był pyszny.

Kiedy zjedli, Danilla uznała, że może wracać do domu. Nie chciała iść z nimi na kolację. Uważała, że powinni spędzić ten czas razem. Pożegnała się więc z przyjaciółką i jej mężem i wyszła. W drzwiach dogonił ją Adrian.

– Nie wiem jak ci mam dziękować, Danillo – powiedział. – Odzyskałaś moją żonę.

– Nie musisz mi dziękować. Ale dbaj o nią. Powtarzaj jej, że jest piękna, że ci się podoba, że ją kochasz. Nie pozwól jej więcej wpaść w taką depresję.

– Obiecuję. – Adrian dał słowo i poważnie potraktował radę Danilli. A ona poszła na pociąg. Już miała wchodzić na stację, kiedy pomyślała o Masato. Wyjęła telefon i wybrała jego numer. Odebrał od razu:

– I co u Inez? – spytał.

– Już od niej wyszłam. Wszystko w porządku – wyjaśniła.

– Ach, wyszłaś już... A może chcesz pójść ze mną na kolację? – zaproponował.

– Miałam właśnie wracać do domu, ale chętnie. Jest niedziela wieczór i nie chce mi się gotować – przyznała.

– Gdzie się spotkamy?

– Jestem przy stacji Villanueva. Niedaleko jest meksykańska knajpa. Masz ochotę na chili i kukurydzę? – spytała.

– Będę próbował wszystkiego po kolei – uznał, po czym spytał o adres restauracji i dodał, żeby zaczekała na niego przed wejściem. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro