Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.2.

*Wrzuciłam Wam w tło TĘ piosenkę ;-)


Danilla przyjrzała si swojemu przyjacielowi w nieznanej jej dotąd odsłonie. Teraz dopiero robił wrażenie. Garnitur miał na pewno drogi. Nie kupował go w Chile, to pewne. Krój zdradzał europejskie pochodzenie. Tak, jakby był od włoskich projektantów... Danilla nie znała się aż tak dobrze na modzie, ale koleżanka z innej redakcji tego samego wydawnictwa kiedyś streściła jej najnowsze trendy podczas spotkania przy kawie. – Melinda na pewno by wiedziała, co to za krój – stwierdziła Danilla. Zaraz jednak zmieniła myśli, bo Masato spytał ją o to dlaczego, jej zdaniem, chilijskie wina są takie tanie, skoro nie są gorsze od europejskich.

– To długa historia kolonizacji i neokolonizacji Ameryki Południowej – westchnęła. – Nie narzekajmy jednak. Świat nie wystartował uczciwie, ale młode narody, jak mój, miały już czas, żeby dojść do swojego poziomu rozwoju. Nie możemy uzasadniać wszystkiego trudną historią – podsumowała. – Są kraje i ludy, które miały gorzej.

– Jesteś bardzo rozsądna, jak na osobę z takim temperamentem – zauważył.

– A ty bardzo spostrzegawczy i empatyczny, jak na kogoś pochodzącego z innej części świata i ze starej cywilizacji.

– Uznam to za komplement – zaśmiał się Masato.

– Możesz to traktować jak chcesz – odparła ze śmiechem.

– Uwielbiam twój śmiech – Masato zmienił temat i zrobił do niej maślane oczka. Zaraz jednak zreflektował się i dodał: – Temperament Latynosów zawsze mi imponował. Ja nie umiem być aż tak spontaniczny.

– Nauczysz się, jak pomieszkasz tu jeszcze ze dwadzieścia lat – odparła. – A może i się nie nauczysz – zmieniła zdanie po chwili.

– Może pomieszkam... Ach, właśnie! – przypomniał coś sobie. – Dani, pomożesz mi znaleźć mieszkanie? Hotel kończy mi się w poniedziałek. Firma nie będzie mi już za niego dalej płaciła, a poza tym i tak nie chciałbym tam mieszkać...

– Pomogę ci, pewnie. Może jutro czegoś poszukamy? A gdzie byś chciał mieszkać?

– Najlepiej jak najbliżej ciebie – odpowiedział, nieznacznie się rumieniąc. – Nie musiałbym wtedy biegać na pociąg...

– Jak sobie życzysz. Jeszcze jakieś rewelacje?

– Na razie żadnych. Szczęśliwie wszystko idzie zgodnie z planem.

– Wszystko?

– No, moje badania i praca na uczelni. – Danilla uznała, że nie ma co ciągnąć Masato za język w kwestii badań. Kolacja w najdroższej restauracji w mieście to nie miejsce i czas na rozmowy o pracy. Kiedy zjedli, a trwało to dość długo, zdecydowali się jeszcze zamówić deser. Tutejsza restauracja oferowała własnoręcznie przyrządzane sorbety z owoców sezonowych.

Po kolacji i deserze Masato poprosił o rachunek, który zręcznie przejrzał tak, żeby Danilla nie zobaczyła na jaką opiewa kwotę. Potem wyjął złotą kartę kredytową z serii MasterPass i nią zapłacił. Danilla nie skomentowała tego, ale zaczęła się zastanawiać skąd pracownik uniwersytetu ma złotą kartę i drogi garnitur i doszła do wniosku, że Masato coś przed nią ukrywa. Kiedy wyszli z restauracji, a przyjaciel oczywiście zaproponował, że ją odprowadzi do domu, postanowiła się dowiedzieć:

– Masato, mogę ci zrobić zdjęcie? – spytała. Zdziwił się, ale się zgodził. Danilla pstryknęła fotkę telefonem i zaraz wysłała ją do Melindy z pytaniem co to za garnitur (oczywiście nie pokazując twarzy właściciela). – A mogę spytać gdzie kupiłeś ten garnitur? – wypaliła. Przyjaciel zdziwił się, ale odpowiedział:

– Nie kupiłem go. Dostałem od rodziców na obronę doktorską.

– Wyglądasz w nim super, wiesz?

– Cieszę się, że ci się podoba. Używam go tylko na wyjątkowe okazje.

– To ja się cieszę, że ta jest wyjątkowa – uśmiechnęła się do niego uroczo. Skierowali się w stronę stacji metra, a Danilla po chwili dostała odpowiedź od Melindy: „To jest vintage, ostatnia kolekcja Brioni przed zamknięciem tego włoskiego domu mody w latach'30. Jeśli ten facet jeszcze tam jest, koniecznie weź od niego numer telefonu :-P".

Danilla zastanowiła się. Wyglądało na to, że Masato ma na sobie jeden z najdroższych garniturów, jakie „chodziły" po świecie. Tyle zagadek... – No, już jesteśmy – zauważyła Danilla, kiedy wyszli ze stacji metra i przyjaciel odprowadził ją pod jej blok. – Może wejdziesz na herbatę? – zaproponowała. – Mam jeszcze dwie tartinki. – Uważała, że należy mu się jakiś rewanż za ta niesamowitą kolację. No i zżerała ją ciekawość. Chciała dowiedzieć się więcej...

– Jeśli ci to nie przeszkadza, to oczywiście, chętnie – ucieszył się. – A co miałoby mi przeszkadzać? – zdziwiła się Danilla. W końcu mamy piątek wieczorem...

– Zapraszam – powiedziała jednak tylko. Weszli do niej, posadziła Masato na kanapie, a sama zrobiła herbatę i przyniosła tartinki do salonu. Postawiła to wszystko na niskim stoliku przy kanapie i usiadła obok przyjaciela. – Ta jej bordowa sukienka wyprowadza mnie z równowagi – pomyślał sobie Masato, kiedy na nią spojrzał. Danilla za to nalała im obojgu herbaty do filiżanek i wzięła kęs tartinki z truskawkami. – Powiesz mi coś? – spytała.

– Jasne, pytaj.

– Dużo płaci ci ta firma, dla której robisz badania?

– Nic mi nie płacą – odparł. – Rzecz w tym, że finansują badania, a to one są najdroższe. Transport próbek, sprzęt, odczynniki... Ale kiedy skończę badania, mam dostać od nich premię.

– I chcesz mi powiedzieć, że fundujesz mi taką kolację z pensji akademickiej?

– Nie, Dani. Tego nie powiedziałem – zaprotestował.

– To ja już nic nie rozumiem... - westchnęła.

– Koniecznie chcesz znać moją sytuację materialną? – zdziwił się. – We Francji cię to nie interesowało.

– Bo we Francji nie byłeś taki rozrzutny. Martwię się po prostu czy teraz starczy ci na życie.

– Nie martw się. Dostałem kiedyś od rodziców pewną kwotę, którą trzymam na koncie. We Francji utrzymywali mnie podczas studiów, a stypendia odkładałem. W Japonii mieszkałem przez czas studiów z nimi i stypendia, a potem pensję też, w większości odkładałem. Mam sporo oszczędności.

– Okej. To już nie będę się martwić. Przepraszam, że to zabrzmiało jakbym interesowała się twoimi dochodami. Nie o to mi chodziło...

– Mówiłem ci, żebyś się nie martwiła. Nie zadłużyłbym się, żeby cię zabrać na kolację – stwierdził. – Zawsze uważałem, że kobiecie należy imponować swoją postawą i charakterem, a nie portfelem – zaśmiał się. Ona wtedy też roześmiała się z wyraźną ulgą.

– I ja też tak uważam. Chcesz posłuchać muzyki? – spytała.

– Oczywiście. – Danilla włączyła Aznavoura z odtwarzacza multimedialnego.

– Uwielbiam go – westchnął Masato. – Ta muzyka przemawia do głębi mojego jestestwa.

– Ja mam tak samo – uznała Danilla.

– Zatańczysz? – spytał.

– Bardzo chętnie. – Masato podniósł się i podał jej rękę, pomagając wstać. A potem przyciągnął ją delikatnie do siebie, patrząc na nią wymownie. Jedną ręką objął ją w pasie, a na drugiej położył sobie jej dłoń i zaczął poruszać się łagodnie w rytm muzyki ballady „La Bohème"*. Bez swoich szpilek nie sięgała mu nawet do ramienia. Wzrostem zupełnie do siebie nie pasowali. Było między nimi dwadzieścia pięć centymetrów różnicy.

– Nie przeszkadza ci w tańcu, że jestem taka niska? – spytała.

– Nie, jesteś słodka-malutka – odparł z uśmiechem. – Równie dobrze ja mógłbym spytać czy tobie nie przeszkadza, że jestem taki wysoki?

– Strasznie mi przeszkadza – parsknęła sfrustrowana. – Czuję się przy tobie jak kurdupel – zaśmiała się.

– Możemy trochę zniwelować tę różnicę – odparł, po czym objął ją w pasie i podniósł, a następnie obrócił się z nią wokół własnej osi. – Teraz lepiej, malutka?

– Nie nazywaj mnie tak, bo poznasz czym jest mój gniew – odparła Danilla, szczerząc zęby.

– Bardzo chciałbym móc go poznać – odparł Masato spontanicznie, całując ją w usta. Danilla oddała mu pocałunek. To już nie były przyjacielskie buziaki, tylko coraz bardziej namiętne i emocjonujące pocałunki. Masato postawił Danillę na podłogę, a ona stanęła na palcach i zarzuciła mu ręce na szyję. Ogarnęło ją szaleństwo. Chciała, żeby ją całował. Chciała więcej.

Masato pierwszy się zreflektował:

– Przepraszam, Dani, ja tak nie mogę...

– Co się stało? – zdziwiła się.

– Uwielbiam cię całować, ale boję się, że się nie opanuję...

– A... – nie wiedziała co odpowiedzieć. Ona nigdy się dotąd nie musiała opanowywać. Zawsze robiła to, na co miała ochotę. A teraz miała ochotę się z nim całować. Podobało jej się to. A może nawet chciała go uwieść... Chciała, żeby był cały jej, potrzebowała poczuć, że coś kontroluje... – W czym masz problem? – spytała, trochę poirytowana.

– Mówiłem ci już – westchnął. – Nie chcę być twoją nową zabawką. – To zdanie otrzeźwiło Danillę.

– Nie jesteś żadną zabawką. Jesteś moim przyjacielem – powiedziała.

– No właśnie. I kim będę, jeśli ci pozwolę na coś więcej?

– Właściwie też chciałam o tym z tobą porozmawiać – przyznała. – Siadaj – wskazała mu kanapę. Masato posłuchał. Sama usiadła obok niego i obróciła się w jego stronę: – Myślałam o tym samym w ostatnich dniach. Zastanawiałam się z kim mogłabym o tym porozmawiać i doszłam do wniosku, że jesteś jedyną osobą, przed którą mogę się otworzyć na tyle, żeby poruszyć ten temat. Właśnie dlatego, że jesteś moim przyjacielem. Wiem, że to dziwne, że chcę rozmawiać z tobą o tobie, ale nie znam nikogo właściwszego do tej rozmowy.

– Trochę to skomplikowane, ale cię rozumiem. O czym chciałabyś porozmawiać?

– Jak myślisz, czy możliwe jest, żeby kogoś kochać i być jego przyjacielem jednocześnie?

– Wiem, że to możliwe. Ja mam tak z tobą od lat.

– A gdyby... zaszło między nami coś nieodwracalnego?

– Czyli co?

– Gdybyśmy zostali kochankami. To czy moglibyśmy być nadal przyjaciółmi? 




Danilla wali prosto z mostu :-D. Jak myślicie, co na to Masato?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro