III.5.
Kiedy Masato zorientował się, że Danilla śpi, zaniósł ją do sypialni i położył na łóżku w ubraniu. Po chwili znalazł koc i ją okrył. A potem zastanowił się przez chwilę i położył się obok niej. Nie chciał spać sam na kanapie. Oboje spali tej nocy twardo i słodko, jak dzieci, i śnili o sobie, choć nazajutrz żadne z nich by się do tego nie przyznało.
Danilla obudziła się pierwsza. Zobaczyła, że leży na swoim łóżku, przykryta kocem i że jest ubrana tak, jak zasnęła wczoraj na kanapie na ramieniu przyjaciela. A więc przeniósł ją i tu położył. Potem zobaczyła jego, jak śpi skulony na rogu jej łóżka. Też ubrany tak, jak wczoraj. Czyli położył się i zasnął z nią. Ten widok ją rozczulił. Nachyliła się nad nim i pocałowała go w usta.
– Dzień dobry, mój śpiący królewiczu – powiedziała, kiedy otworzył oczy.
– Dzień dobry. Gdzie są moje okulary? – spytał spanikowany, że nie obudził się przed nią i go nakryła w swojej sypialni.
– Nie wiem, pewnie je gdzieś odłożyłeś, jak kładłeś się spać w moim łóżku – powiedziała.
– Przepraszam, Dani, nie chciałem ci przeszkadzać, ale nie mogłem znaleźć pościeli na kanapę... – zaczął się tłumaczyć.
– Nie musisz się tłumaczyć – uciszyła go gestem. – A okulary zaraz się znajdą. Naprawdę tak ich teraz potrzebujesz?
– Lubię dobrze widzieć – odparł.
– Teraz wolałabym akurat, żebyś nie widział zbyt dobrze – stwierdziła, przeglądając się w lustrze od szafy. Muszę iść pod prysznic i ubrać się w czyste rzeczy. Wyglądam okropnie...
– Ty nigdy nie wyglądasz okropnie, Dani – stwierdził. Po chwili znalazł swoje okulary, które odłożył wczoraj na szafkę obok łóżka. – Ja też bym poszedł pod prysznic, ale nie mam żadnych czystych rzeczy ze sobą. Może jednak wrócę do hotelu i tam się wykąpię i przebiorę?
– Jak chcesz.
– Ależ nie chcę. Po prostu nie wiem co zrobić, żebym mógł być czysty i jednocześnie spędzić z tobą tę piękną niedzielę – odpowiedział.
– Ja mam pomysł – rzuciła Danilla, idąc do łazienki. – Poczekaj na mnie. – Po kilkunastu minutach wyszła z łazienki umyta i ubrana w czyste i wygodne rzeczy:
– Zbieraj się, pojadę z tobą – zaproponowała.
– Do hotelu? – zdziwił się.
– Tak. A jak się przebierzesz, to zobaczymy co dalej. – Masato bez wahania zaakceptował pomysł przyjaciółki.
Danilla nakarmiła kota i wyszli razem. Pojechali do centrum miasta, wysiedli na stacji Universidad, a potem poszli do jego hotelu. Masato trochę wstydził się, że Danilla wchodzi z nim, ale ona zaraz wyjaśniła mu, że w Chile to nic nadzwyczajnego.
Weszli do jego pokoju hotelowego. Masato posadził ją w fotelu i kazał na siebie zaczekać, a sam wziął z szafy czyste rzeczy i poszedł do łazienki. Danilla w tym czasie rozglądała się po jego pokoju. Wewnątrz panował idealny porządek: łóżko było pościelone, szafa zamknięta, żadnych rzeczy na wierzchu. Nawet książki koło łóżka. Doszła do wniosku, że japońska natura przyjaciela nie znosi bałaganu i zaraz pomyślała o swoim mieszkaniu. Może nie słynęło z porządku, ale... No właśnie. Co „ale"? Czy Masato czuł się u niej dobrze czy raczej źle, tylko nic nie mówił? Postanowiła zgłębić ten temat, kiedy będzie taka możliwość.
Niedługo Masato wyszedł z łazienki wykąpany i kompletnie ubrany. Teraz miał na sobie dżinsy i niebieską koszulkę.
– Hej, a ty nie masz innych ubrań, tylko białe i niebieskie? – spytała złośliwie.
– Nie mam. Lubię te kolory, a poza tym... chyba dobrze w nich wyglądam?
– Dobrze, pewnie, że tak. Ale w innych też być wyglądał dobrze. Jesteś całkiem przystojny – stwierdziła.
– O, proszę... a to ciekawostka – zaśmiał się. – Nigdy bym się nie spodziewał po tobie takich słów – dodał, podchodząc do niej. Podał jej ręce, żeby pomóc jej wstać z fotela, a kiedy wstała, przyciągnął ją do siebie: – Teraz jestem czysty i pachnący, mogę cię wreszcie przytulić – stwierdził. Danilla nie spodziewała się nawet, że to będzie takie przyjemne doświadczenie. Podobał jej się zapach jego żelu pod prysznic, czuła się dobrze w jego ramionach. Podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, a on ją pocałował. Poczuła przyjemne ciepło i delikatne mrowienie w brzuchu.
– Mogłabym się do tego przyzwyczaić – stwierdziła po chwili.
– Ja też – odparł z uśmiechem. – Ale nic z tego. Nie pozwolę ci się wykorzystać i porzucić – puścił do niej oko. – Powiedz, na co masz dziś ochotę?
– A ty?
– Zostawiam dzisiejszy plan dnia w twojej gestii – zaproponował.
– Okej, w takim razie wychodzimy.
– Mam ze sobą coś zabrać?
– Tylko dobry humor – stwierdziła Danilla ze śmiechem. Wyszli z pokoju hotelowego, zeszli po schodach, a potem poszli przez restaurację, której okna i drzwi wychodziły na taras z pięknym widokiem. Powietrze było suche i przejrzyste. W oddali było widać góry. Danilla zaprowadziła przyjaciela do stacji metra, z której przejechali na dworzec wschodni.
– Jedziemy pociągiem? – zdziwił się Masato.
– Tak.
– A dokąd?
– Z dworca wschodniego pociągi wyjeżdżają za wschód, czyli w stronę gór – stwierdziła.
– Jesteśmy odpowiednio ubrani?
– Tak. Nie będziemy wchodzić wysoko, a jest środek lata – odparła. Kupiła im bilety i wsiedli do pociągu do San Fabian. Na miejscu byli dwie godziny później.
– Często tak podróżujesz spontanicznie po kraju? – spytał Masato, kiedy już wysiedli z pociągu. – Nie wzięliśmy ze sobą nic, nawet wody.
– Teraz już stać mnie, żeby kupić wodę w lokalnym sklepiku – zaśmiała się Danilla, kierując ich w stronę wyjścia z dworca. – Ale masz rację, to był pełen luz i „bezplan". I nie. Nieczęsto zachowuję się w ten sposób. Wybacz, ale wczoraj skończyłam trzydziestkę. Dziś miałam ochotę być spontaniczna i niczego nie planować.
– Czy ja ci nie popsułem przypadkiem tej spontaniczności? – spytał, kiedy już wyszli na plac przed dworcem.
– Kiedy niby?
– W hotelu...
– Nie schlebiaj sobie. Gdybym chciała cię zaciągnąć do łóżka, nie oparłbyś mi się...
– Chcesz się założyć? – spytał Masato z oburzeniem w głosie. Danilla się zawahała. Mogła dalej iść w zaparte i próbować mu coś udowodnić, ale doszła do wniosku, że to nie ma sensu. Przypomniała sobie to, co pomyślała, kiedy już na studiach we Francji zaczęła domyślać się, że on ma do niej słabość. Nigdy nie chciała go skrzywdzić. I przywołała też to, co dziś powiedział jej w hotelu. Że nie pozwoli jej się wykorzystać i porzucić. Niby to był żart, ale może nie do końca. Masato, poznawszy jej niechlubną przeszłość, zaczął naprawdę się obawiać, że i z nim zacznie się bawić tylko po to, żeby potem znaleźć sobie inny obiekt zainteresowania. Na jeden raz.
– Nie, nie chcę – odparła. – Przepraszam, zagalopowałam się. Wybaczysz?
– Oczywiście. Od tego się ma przyjaciół – odparł i uśmiechnął się znowu. – Muszę z kimś pogadać – stwierdziła. – Najlepiej z kimś, kto zna mnie i jego – postanowiła.
– Jesteś bardzo wyrozumiały – stwierdziła.
– Nie jestem. Po prostu cię kocham – odparł i przytrzymał ją za ręce tylko po to, że zaraz przyciągnąć ją do siebie i pocałować. – Kocham cię, Danillo – powtórzył. – I dlatego nie chcę być twoją kolejną zabawką.
– Nie będziesz – odpowiedziała pewnie. – Nie zamierzam się tobą bawić. Ale obiecaj, że cokolwiek między nami wyjdzie albo nie... zawsze będziesz moim przyjacielem. Nigdy nie chciałabym cię stracić.
– Nie martw się, Dani – odparł, mając jednak nadzieję, że tego „nie" nie będzie. Nie zakładał niepowodzenia swojej misji, kiedy opuszczał Japonię, żeby zaczął nowe życie za oceanem. Nie zakładał go tym bardziej, od kiedy odkrył, że Danilla jest sama i jej życie uczuciowe wieje chłodem. Nie zakładał też niepowodzenia zwyczajnie dlatego, że nigdy go nie zakładał. Taki już miał charakter. Był naukowcem: upartym, dążącym do celu i nie poddawającym się chwilowym niepowodzeniom. W końcu był też w niej zakochany od dziesięciu lat i nie sądził, żeby to kiedykolwiek miało się zmienić.
Masato przypomniał sobie swoją reakcję na Danillę, kiedy przyszedł ją obudzić po południu, w dzień jej urodzin. Zrobiło mu się gorąco na samą myśl o tym, że miałby ją dotykać, całować, pieścić. Że ona mogłaby go chcieć. Przez chwilę pomyślał, że jednak dałby się jej wykorzystać. Ale zaraz pozbył się tej myśli. – Celuj wysoko, Masato – powiedział sam do siebie w myślach. – Chcesz, żeby była z tobą na zawsze. Nie interesuje cię krótka „przygoda". – Z zamyślenia wyrwał go głos Danilli:
– Spójrz – powiedziała, wskazując przed siebie i do góry. Podniósł głowę za jej ręką. W zasięgu wzroku znajdowały się wysokie góry. Górowały nad miasteczkiem i otulały je tak, jak wysoki kołnierz na swetrze.
– Jakie to piękne... – westchnął. – I chcesz powiedzieć, że ci ludzie sobie tu po prostu żyją i na co dzień oglądają takie cuda?
– Tak to wygląda. – Danilla uśmiechnęła się do przyjaciela, a potem pociągnęła go w kierunku schodów. Spędzili w San Fabian całe popołudnie. Obeszli to malownicze miasteczko na piechotę, mimo że można było wypożyczyć elektryczne autko albo chociaż rower. Obiad zjedli w małej restauracji z niesamowitym widokiem na szczyt San Fabian. Na deser zamówili sobie lody.
– Wiesz, Dani – powiedział Masato, kiedy już zbierali się z powrotem na stację kolejową – Wychowałem się na górzystej wyspie, ale nie sądziłem, że góry mogą mi się tak spodobać.
– Cieszę się, że ci się podobało. – I naprawdę się cieszyła. Miała w planie pokazać Masato cały kraj, żeby wiedział gdzie przyjechał. Od czegoś trzeba było zacząć.
W końcu wsiedli do pociągu i wrócili do Oresta. Dwie godziny minęły im na rozmowach o zmianach klimatu i o niebezpieczeństwach, jakie niesie ze sobą dzika nieokiełznana natura. Masato mówił o trzęsieniu ziemi, o którym opowiadał mu dziadek. Tamto nawiedziło Japonię w 2027 roku, w roku, w którym urodził się jego ojciec. Wstrząsy spowodowane były erupcją wulkanu na górze Fuji. Mówił o ewakuacji Tokio i okolicznych miejscowości, o chaosie i zamieszkach w tej największej aglomeracji na świecie. Ewakuacja była jednak konieczna, bo niedługo po trzęsieniach ziemi nadmorski rejon nawiedziło tsunami. Dwustumetrowa fala zmiotła wszystko, co znajdowało się na jej drodze. Japończycy długo po tej tragedii odbudowywali jeszcze swoje wybrzeże.
– U nas też występują trzęsienia ziemi i tsunami nimi wywołane – zauważyła Danilla – ale ze względu na wysokość nad poziomem morza, większości miejscowości nic nie grozi. Fale rozbijają się po prostu o górzyste wybrzeże. A ostatnie wielkie wstrząsy na lądzie były sto trzydzieści lat temu.
– Tak, wiem. Czytałem o tym. Podobno ziemia w Chile zatrzęsła się wtedy tak, że tsunami dotarło nawet do Japonii...
– Czytałeś o wielkim trzęsieniu chilijskim z 1960 roku?! – zdziwiła się Danilla. – Czy jest coś, o czym nie czytałeś lub nie wiesz, Masato?
– Jest mnóstwo takich tematów, zapewniam cię – odparł bez zastanowienia. – Ale odkąd wiem o tsunami od dziadka, ciekawi mnie to zjawisko, a od kiedy poznałem ciebie, interesuje mnie Chile – wyjaśnił. – Danilla nie wiedziała co odpowiedzieć. Choć znała Masato od dawna, jego erudycja ciągle ją zadziwiała. Nigdy nie przestał jej zaskakiwać ciągle nowymi tematami do rozmów. I choć nie uważała się za słabo wykształconą i miała wiele zainteresowań, często pojawiało się wrażenie, że nie dogoni go nigdy. – I on mówi, że to ja jestem fascynująca... – pomyślała. – A ja bym powiedziała, że jest zupełnie odwrotnie.
Tej niedzieli wrócili do Oresta wieczorem. Było już koło dwudziestej, kiedy pociąg przyjechał na dworzec wschodni. Masato uparł się, że ją odprowadzi do domu, choć protestowała. W końcu zgodziła się, zaznaczając jednak, że ma zdążyć na ostatni pociąg do miasta. Metro kursowało tylko do północy, ostatni pociąg od niej odjeżdżał o 23:15.
– Nie martw się, Dani – odparł. – Nie częstuj mnie winem, to się nie spóźnię – dodał ze śmiechem. Danilla nie poczęstowała go więc winem, tylko zrobiła im herbatę. I tak się zagadali, że niewiele by brakowało, żeby Masato znów spóźnił się na pociąg. Pamiętając jednak o jej obiekcjach, kiedy zobaczył która jest godzina, pocałował ją tylko w policzek i wybiegł z jej mieszkania na stację. Zdążył.
Kiedy jechał już do hotelu myślał o tym weekendzie. Rozważał czy mógł zrobić coś lepiej, ale nic nie wymyślił. Następny tydzień pracy zapowiadał się intensywnie, więc zmienił myśli na bardziej produktywne. Zasnął, kiedy tylko położył głowę na poduszce.
Tymczasem Danilla też wzięła prysznic, ubrała się w piżamę i położyła, ale w przeciwieństwie do przyjaciela nie mogła zasnąć. To był naprawdę niesamowity weekend. Skończyła trzydzieści lat, przeżyła konfrontację z byłym chłopakiem, Masato ją uratował. Przy okazji dowiedziała się, że on od dziecka trenował karate. Co najmniej trzy razy poczuła tego dnia motyle w brzuchu i to z jego powodu. – On mi się podoba. Naprawdę mi się podoba. Zakochuję się w moim starym przyjacielu – pomyślała. I od razu zastanowiła się jakie byłyby konsekwencje takiego zwrotu akcji w ich znajomości. – Czy można być przyjaciółmi i kochankami jednocześnie? – nie umiała sobie jednak na to odpowiedzieć.
Danilla nigdy nie była w takiej sytuacji. Nie chciała rozmawiać z Inez, bo przyjaciółka w ciąży nie jest najlepszą powierniczką. – Sama zmaga się z szalejącymi hormonami i zmieniającym się ciałem. To ona potrzebuje teraz wsparcia. – Zastanawiając się z kim mogłaby porozmawiać, przewinęła kilka kandydatur, aż do głowy przyszedł jej Savio. – Nie, Savio ma dość własnych kłopotów – uznała. – Pozostał jej Masato. Tylko jak rozmawiać o nim z nim samym? Postanowiła, że spyta go o to, kiedy się znowu spotkają.
Nie wiedziała, kiedy to będzie. Masato pracował bardzo dużo, a i ją czekał ją intensywny tydzień w pracy. Musiała się wykazać. Kiedy w końcu zasnęła, miała głowę pełną sprzecznych myśli. I przez to sny też nie były spokojne.
Ten długi podrozdział kończy Rozdział III. Teraz akcja trochę przyspieszy. Nie możecie się już doczekać? ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro