Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.8.

– Kto głodny? Zapraszam do stołu – powiedział prawie w tym samym czasie Masato, który właśnie wszedł do salonu, niosąc miskę z sałatką i koszyk z pieczywem. – Coś mnie ominęło? – spytał, widząc dziwne miny całego towarzystwa.

– Tak... – próbowała wyjaśnić Danilla. – Właśnie się dowiedzieliśmy, że moja przyjaciółka i jej mąż zostaną w tym roku rodzicami.

– Wspaniale. Gratuluję – powinszował im Masato. – Trzeba było wcześniej powiedzieć, kupiłbym szampana – zażartował sobie. – Oczywiście nie dla Inez – zreflektował się.

– Dawaj lepiej tę swoją legendarną sałatkę – stwierdziła Inez. – Tyle się o niej nasłyszałam...

– Siadajcie i częstujcie się. – Cała czwórka usiadła przy stole w salonie Danilli. Inez oczywiście nałożyła sobie największą porcję, co reszta skwitowała porozumiewawczymi uśmiechami. Adrián wyglądał na nieco oszołomionego, ale powoli oswajał się z myślą, że właśnie dostał jedną z najlepszych wiadomości, jakie było mu dane w życiu usłyszeć.

– Rzeczywiście genialna ta twoja sałatka – musiała przyznać Inez, zwracając się do Masato. Gdyby nie zrobiła tego z pełnymi ustami, pewnie nie zabrzmiałoby to tak komicznie, ale wszyscy zgodnie uznali, że wolno jej teraz więcej.

– Mówiłam ci. Wygląda na to, że twoje dziecko będzie lubiło owoce morza – zaśmiała się Danilla. – Masz już jakieś przeczucia, czy to będzie dziewczynka, czy chłopiec?

– Dopiero się dowiedziałam, że jestem w ciąży – odparła Inez, przełknąwszy większy kęs – nie myślałam jeszcze o tym.

– W końcu się dowiemy – wtrącił Adrián – ja nie muszę wiedzieć wcześniej. Jestem szczęśliwy i będę kochał tak samo każde nasze dziecko – dodał z przekonaniem. Inez spojrzała na niego z miłością.

Masato tymczasem przyglądał się Danilli, która z błyszczącymi z przejęcia oczami wpatrywała się w każdy gest swojej najlepszej przyjaciółki. Poczuł się trochę ignorowany. Stanowczo nie tak miał wyglądać ich wspólny wieczór. Chciał przygotować kolację dla przyjaciółki i spędzić go z nią sam na sam. Nie spodziewał się towarzystwa, a zwłaszcza takiego, które skradnie całą uwagę Danilli. Z drugiej strony jednak trudno było się nie cieszyć szczęściem tej sympatycznej pary. Inez i Adrián promienieli radością i miłością. Masato pomyślał wtedy, że też chciałby tak wglądać pięć lat po ślubie z kobietą swojego życia. Na razie jednak to pozostawało w sferze marzeń... Kobieta jego życia była tak odległa, jak inna galaktyka, choć siedziała obok niego przy stole.

– Chyba musimy się zbierać, mężu – powiedziała wtedy Inez do Adriána, patrząc na Masato.

– Jeszcze zaczekajcie – odparła Danilla. – Chciałam wam wszystkim opowiedzieć co przydarzyło mi się w tym tygodniu w pracy, korzystając z tego, że jesteśmy razem. Do jutra muszę dać odpowiedź szefowi, liczę na waszą pomoc – dodała.

– Opowiadaj – rzuciła wtedy Inez. I Danilla opowiedziała im całą historię z Estebanem Fortunato od początku aż do wczorajszych wydarzeń w redakcji i ostatniej rozmowy z redaktorem naczelnym. – I naprawdę gadałaś z Saviem w tym tygodniu? – zdziwiła się Inez. – Nie widziałam go całe wieki, myślałam, że wyjechał z miasta.

– Nie, no co ty? Cały czas pracuje w miejskiej komendzie policji – odparła Danilla zdziwiona. – Ale przecież nie o niego tu chodzi, tylko z nim rozmawiałam, liczyłam, że mi jakoś pomoże.

– A wiesz, że on chciał jechać za tobą do Francji, jak skończyliśmy liceum? – spytała Inez nietaktownie.

– Jezu, Ina, to było dziesięć lat temu! – zdenerwowała się Danilla. – Po co o tym mówisz?

– To ciekawe czemu jego żona jest ciągle o ciebie zazdrosna? – Tego już było Danilli za wiele:

– Słuchaj, kochana, jesteś moją przyjaciółką i jesteś w ciąży, tylko dlatego znoszę te twoje głupie pytania. Ogarnij się. Przyjaźnimy się z Saviem. Nic nas nie łączy. Czy to jasne? - Inez wzruszyła tylko ramionami i kontynuowała pytania, tym razem w końcu na tematy zawodowe:

– Więc redaktor naczelny proponuje ci samodzielne stanowisko? To jakby awans?

– Tak twierdzi. Praca, którą mi proponuje zapowiada się ciekawie. No i nie muszę już się uginać pod żadnym szantażem. To będzie dobrowolna decyzja.

– A ty czego chcesz, Danillo? – spytał Masato, który do tej pory taktownie milczał, przysłuchując się jednak uważnie wymianie zdań pomiędzy przyjaciółkami. Nie chciał dać po sobie poznać, że go to poruszyło.

– Od początku spodobała mi się propozycja naczelnego. Chcę mieć wpływ na kształt i przyszłość pisma. Nie chciałam tylko, żeby stary obleśniak, Fortunato, pomyślał sobie, że wygrał ze mną, rozumiecie?

– A nie boisz się tej nowej sytuacji? – spytał wtedy Adrián, który pierwszy raz odezwał się w tej sprawie.

– Nie, chyba dojrzałam do zmiany, takie odpowiedzialne stanowisko mnie naprawdę pociąga.

– W takim razie powinnaś zaryzykować – uznała Inez.

– Myślicie, że to ryzyko?

– Nie, tak tylko powiedziałam. Każda zmiana jest w pewnym sensie ryzykowna, ale to dla ciebie szansa. No i kiedy, jak nie teraz? Nie masz zobowiązań, nikogo na utrzymaniu...

– Ina – zganiła przyjaciółkę spojrzeniem Danilla.

– Ależ ty jesteś dziś drażliwa – westchnęła Inez. – A to ja jestem w ciąży...

– Obie macie rację – wtrącił się Masato. – Każda zmiana to jakieś ryzyko, ale czasem warto zaryzykować, bo bez tego człowiek by nic nie osiągnął. Decyzja jednak należy do Danilli. My już powiedzieliśmy, co myślimy.

– Ty nie powiedziałeś – zauważyła Danilla.

– Jak to nie? Ja zostawiłem wszystko i przyjechałem na drugi koniec świata, żeby zacząć nowe życie. To chyba mówi samo za siebie?

– Ja się nigdzie nie wybieram – zaśmiała się Danilla – ale masz rację, pokazałeś, że jesteś odważny i co sądzisz o radykalnych zmianach.

– No dobrze, teraz to już naprawdę się zbieramy – zadecydowała Inez, wstając od stołu i ciągnąc Adriana za rękę. Jej mąż posłusznie wstał za nią. Inez uściskała Danillę, podała rękę Masato i powiedziała: – Wybacz to najście. Sałatka była naprawdę pyszna. I pozwól, że czasem jednak ją porwę – puściła do niego oko. – To jednak moja najlepsza przyjaciółka...

– Nie mam co do tego wątpliwości – odparł Masato, który również pożegnał się z Inez i Adriánem. Na koniec Danilla podała rękę Adriánowi, do którego powiedziała:

– Dbaj o nią, kolego.

– To się rozumie – odpowiedział Adrian. – Przecież to moja żona.

– Do zobaczenia – pomachała im Inez na pożegnanie i wyszła, trzymając męża za rękę. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, Danilla spojrzała na Masato zmieszana:

– Przepraszam... zapomniałam o tym, że najpierw umówiłam się z Inez...

– Nic się nie stało, Dani. Zdarza się.

– Mnie nie. Zawsze byłam mistrzynią koncentracji... – westchnęła.

– Masz ciężki tydzień – przypomniał jej przyjaciel. – Stresy w pracy, sporo nowości... Ja ci głowę zawracam – dodał. – Niepotrzebnie nalegałem na tę kolację.

– Jak to? Było przecież bardzo przyjemnie. No i dawno nie jadłam już nic tak pysznego – stwierdziła.

– Miło mi. – Masato uśmiechnął się mimowolnie. Pamiętał jak Danilla lubiła jego sałatkę z surimi i ucieszył się, że to się nie zmieniło.

– Wiesz co? – Danilla przypomniała sobie o czymś. – Inez i jej mąż zwiali przed deserem. Chyba jednak Ina nie była tak głodna, jak mówiła.

– A mamy deser? – zdziwił się. – Ja nie kupiłem nic słodkiego.

– A mogłabym nie mieć? – udała zdziwienie. – Zawsze mam tartinki – zaśmiała się.

– Z truskawkami?

– A jakże!

– Uwielbiam cię, Danillo. Jesteś kobietą mojego życia – powiedział wtedy Masato.

– Żarty na bok. Siadaj przy stole i poczekaj na mnie – zarządziła Danilla, kierując się do kuchni.

– Ale ja wcale nie żartowałem... – cicho westchnął Masato, posłusznie kierując się w stronę stołu. Tego jednak już Danilla nie usłyszała. Była zbyt zaaferowana wydarzeniami ostatnich dni, żeby słuchać co przyjaciel ma jej do powiedzenia. Po chwili wróciła z tartinkami i herbatą. Masato już zdążył się uspokoić i wrócił mu humor.

– No to mamy deser – przypomniała Danilla, kładąc na stole tacę i rozkładając talerzyki z tartinkami i filiżanki, do których zaraz nalała im zielonej herbaty.

– Najlepsze z możliwych zakończenie posiłku – przyznał Masato szczerze, był bowiem takim samym łasuchem, jak ona. – Powiedz mi więc, co zamierzasz powiedzieć jutro redaktorowi naczelnemu – przypomniał jej główny temat rozmowy przy kolacji. – Może jest coś, czego nie chciałaś mówić przy Inez i jej mężu?

– Jak mnie wyczułeś? – zdziwiła się Danilla. Ale nie, nie powinna się dziwić. Przecież zawsze rozumieli się bez słów. Ich niesamowite połączenie działało mimo różnic kulturowych, mimo dzielącej ich przez tyle lat odległości, mimo upływającego czasu... – Nic nie mów. Chyba powinnam się do tego przyzwyczaić – zaśmiała się. – Tak naprawdę to najbardziej boję się tego... że nie boję się niczego – uznała. Inez zawsze była bardziej zachowawcza niż ja, a w tym stanie pewnie będzie jeszcze ostrożniejsza. Przestraszyłaby się, że ja tak zamierzam iść na żywioł.

– A więc postanowione?

– Postanowione – odparła.

– Już dziś ci gratuluję.

– Dziękuję. Wiedziałam, że ty zrozumiesz, że muszę iść naprzód.

– Na tyle cię już poznałem – musiał przyznać. – Może jednak masz coś alkoholowego, żeby to uczcić? – spytał.

– Masz rację – przyznała Danilla – przyniosę winko, okazja jest odpowiednia. – I poszła do kuchni, skąd przyniosła zaraz butelkę lokalnego chilijskiego białego wina i dwie lampki. Masato otworzył butelkę i nalał im wino.

– Za twoją nową pracę – powiedział, podnosząc lampkę.

– Za moją nową pracę. Dziękuję – stuknęła w jego lampkę i uśmiechnęła się tak, że serce zaczęło mu bić szybciej. Upili po trochę wina i zaczęli żartować. Tartinki szybko zniknęły, opróżnili lampki z winem i rozmawiali. Nie zauważyli nawet jak mijał czas. Tym razem pierwsza zreflektowała się Danilla:

– Masato?

– Słucham?

– Spóźniłeś się na ostatni pociąg... – Tego się nie spodziewał. Na jego zwykle opanowanej twarzy pojawiły się objawy paniki.

– To chyba niedobrze, prawda? Jak teraz mógłbym wrócić do hotelu? Może zadzwonię po taksówkę?

– To nie jest dobry pomysł. Taksiarze o tej porze zdzierają niemiłosiernie, a to jednak daleko. Poza tym piliśmy wino... Skoro już się tak się zasiedzieliśmy, zostań. Prześpisz się na kanapie.

– Naprawdę nie masz nic przeciwko?

– Nie. Ale jeśli pozwolisz, chciałabym już pójść pod prysznic.

– Jesteś u siebie – zaśmiał się. Danilla zostawiła więc przyjaciela w salonie na kanapie. Masato zauważył po chwili jak przemyka się z sypialni do łazienki w samej bieliźnie i zrobiło mu się gorąco. Niedługo później wyszła stamtąd w letniej piżamie.

– Możesz iść pod prysznic, jeśli masz ochotę - zaproponowała mu.

– Nie masz nic przeciwko?

– Nie. Nawet dam ci piżamę – zaśmiała się i poszła do sypialni, gdzie wyjęła z szafy piżamę, którą wręczyła Masato. – Powinna pasować.

– Skąd masz męską piżamę? – zdziwił się Masato.

– Jestem dużą dziewczynką – zaśmiała się Danilla. – Może ktoś ją u mnie zostawił?

– Przecież widać, że jest nowa – stwierdził, wzruszając ramionami.

– No dobrze, przyznaję się, ja ją kupiłam jakiś czas temu.

– Czyli nie dla mnie.

– Nie – zaśmiała się. – Nie umiałabym przewidzieć, że magicznie pojawisz się tutaj na przełomie roku. Ale ten, dla kogo ją kupiłam, nigdy się tu nie pojawił.

– To nie był ten facet, z którym się spotykałaś dłuższy czas?

– Nie, z tamtym rozstałam się dwa lata temu. Po prostu myślałam...

– Nie musisz mi się tłumaczyć – przerwał jej Masato, biorąc piżamę i idąc do łazienki.

– Zostawiłam ci w łazience niebieski ręcznik – powiedziała wtedy.

– Dziękuję. – Masato nawet nie obrócił się, zamykając za sobą drzwi łazienki. Danilla tymczasem posprzątała ze stołu, zastanawiając się czemu się tak rozgadała i dlaczego chciała mu opowiedzieć o swoich ostatnich niepowodzeniach towarzyskich. Był jej przyjacielem, to prawda. Ale był też kimś więcej. Bratnią duszą z drugiego końca świata. No i jeszcze coś, czego nie czuła nigdy wcześniej. Intrygował ją. Pojawiła się w nim jakaś tajemnica, która ją pociągała. Niby ten sam, ale nie taki sam. Do tego nauczył się czasem ją ignorować, a to powodowało, że emocje zaczynały grać w niej tak, jak nigdy dotąd. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro