Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.4.

– Mogę... odprowadzić cię do domu? – spytał Masato, nie tracąc czasu. Tu jednak Danilla poczuła się zaskoczona.

– To strasznie daleko – zauważyła – i musiałbyś potem wracać przez całe miasto.

– To żaden problem. I tak nie mam nic do roboty – stwierdził. Było po dwudziestej. Danilla wiedziała, że to marny pomysł, ale nie umiała mu odmówić. Zapłacili za kolację, każdy za swoją. Koło dwudziestej pierwszej byli u niej. Przypomniała sobie, że ma jeszcze dwie tartinki z wczoraj. Zrobiła im herbatę i podała tartinki na talerzykach. Siedzieli na jej kanapie, pili herbatę, dyskutując o psychologii i zjedli ciastka. Nawet nie zauważyli, że zrobiło się naprawdę późno. Masato, jak zwykle przytomniejszy niż Danilla, spojrzał na zegar, kiedy dochodziła dwudziesta trzecia. – Dani, o której mam ostatni pociąg do centrum?

– Za jakieś piętnaście minut – odparła i zaraz uświadomiła sobie, że może nie zdążyć.

– Muszę na niego zdążyć – stwierdził wtedy Masato. Zerwał się z kanapy, a kiedy wstała za nim, pocałował ją w policzek i wybiegł z jej mieszkania. Zamknęła za nim drzwi i wyniosła do kuchni ich filiżanki po herbacie i talerzyki. Wracając przez salon zauważyła coś na kanapie. To był telefon Masato. Musiał mu wypaść z kieszeni, kiedy tu siedzieli i nie zauważył go, kiedy tak się spieszył na pociąg. Przez myśl przeszło jej jeszcze, że może po niego wróci, ale pomyślała wtedy, że jeśli zdążył na ten pociąg, to nie będzie miał na to szansy. Pewnie zauważy brak telefonu dopiero w hotelu. Postanowiła, że jutro odniesie mu go do pracy w przerwie obiadowej. Ostatecznie z redakcji nie miała daleko na uniwersytet. Poszła spać, nie martwiąc się już o to.

Następnego dnia rano Danilla wstała w znacznie lepszym humorze. Wieczór spędzony z przyjacielem dał jej nadzieję, że pozytywne rozwiązanie konfliktu w pracy jest możliwe. Ubrała się więc elegancko i wyszła z domu pewniejsza siebie, a po drodze myślała jeszcze o tym, co powiedział jej Masato, a wcześniej Savio. Nie może się tak poddać. Ktoś taki jak Fortunato musi się wydać prędzej czy później ze swoją prawdziwą naturą. Tylko czy zdąży do piątku?

W bordowej sukience i sandałach na szpilkach czuła się jednak panią świata. Do redakcji weszła tuż przed dziewiątą. Wszyscy zauważyli zmianę w jej wyglądzie. Fortunato tylko przełknął ślinę na jej widok. Weszła do swojego biura w poczuciem triumfu i od razu wzięła się do pracy. Układając numer lutowy po kolei wzywała do siebie pozostałych członków zespołu, oprócz Pilar, której artykuł miał był wiodącym tematem numeru i już został omówiony. Tego dnia jeszcze jedna koleżanka ubrała się bardzo ładnie. Alisa Bueno miała dziś randkę. W południe miała się spotkać z nowopoznanym chłopakiem i od rana o tym trąbiła w redakcji. Kiedy tylko weszła do gabinetu Danilli, uśmiechnęła się szeroko:

– Też masz dziś randkę, Dani? – spytała. Danilla zaczerwieniła się i spuściła oczy.

– Nie, Alisa, to nie randka – odparła po chwili. – Spotykam się ze starym przyjacielem...

– Ach, tak pomyślałam, bo ja też dziś stroiłam się dla faceta...

– Wyglądasz pięknie, Aliso – stwierdziła Danilla. – Ale zawołałam cię w innej sprawie. Chodzi mi o twój artykuł... – i tu wyjaśniła koleżance, na której stronie znajdzie się jej artykuł w numerze lutowym. Poprosiła też o zmianę zdjęcia, bo to, wybrane przez Alisę, nie przypadło jej do gustu.

– Nie ma sprawy, Dani. Przyślę ci wszystkie zdjęcia, jakie mam, coś wybierzesz. – zgodziła się koleżanka. Potem wyszła z jej biura. Dochodziło południe. Danilla postanowiła wyjść na przerwę obiadową, a przed obiadem odnieść telefon Masato. Zamknęła więc biuro i skierowała się w stronę uniwersytetu. Po dwudziestu minutach dotarła na miejsce. Odszukała budynek Instytutu Przyrodniczego i spytała portiera o Katedrę Biochemii.

– A kogo pani szuka, señorita? – spytał starszy pan.

– Doktora Masato Yahiro – odparła.

– Ach, nasz nowy doktor z Japonii... Teraz jest przerwa – zauważył staruszek – ale on chyba nie wychodzi na obiad. Proszę sprawdzić na pierwszym piętrze, w prawo i do końca korytarza – dodał. Danilla weszła po schodach na pierwsze piętro i skierowała się w stronę wskazaną przez portiera. Rzeczywiście na końcu korytarza były drzwi do laboratorium w nazwisko jej przyjaciela na tabliczce. Zapukała. Cisza. Zapukała jeszcze raz. Po chwili w drzwiach stanął jej zaskoczony przyjaciel.

– Dani...

– Zapomniałeś u mnie telefonu – zauważyła, wyciągając jego urządzenie z torebki.

– Och, a już myślałem, że go zgubiłem, jak biegłem na pociąg... I przyszłaś tu specjalnie, żeby mi go oddać?

– Tak, pomyślałam sobie, że jest ci potrzebny... a i tak mam teraz przerwę obiadową.

– Ale przeze mnie nie poszłaś na obiad...

– Można to łatwi nadrobić. Macie tu jakąś stołówkę?

– Pewnie tak. Nie wiem, bo jeszcze nie byłem. Czekaj, zaraz spytam studenta – odparł i wciągnął ją do laboratorium – nie stój tak na korytarzu.

– Iñigo, gdzie mamy stołówkę? – spytał młodego chłopaka, który mieszał coś w probówce.

– Na parterze po lewej stronie od portiera, panie doktorze – odparł chłopak.

– To zbieraj się, idziemy na obiad – stwierdził Masato, zasługując sobie na wdzięczne spojrzenie Danilli i chłopaka. – Tylko poczekaj tu chwilę, Dani, muszę zdjąć fartuch i umyć ręce na zapleczu – wyjaśnił przyjaciółce.

Danilla czekała więc przy drzwiach, a po chwili z zaplecza wyszedł Masato i chwilę później jego student. Masato zamknął laboratorium i razem poszli na obiad. Stołówka może nie zachwycała wystrojem ani menu, ale to był najszybszy sposób na posilenie się w południe na uniwersytecie. Iñigo dołączył do stolika zdziwionych kolegów – innych studentów, którzy byli tak jak on na wakacyjnych praktykach, a Masato z Danillą usiedli przy oknie sami.

– Dopiero teraz ci mogę powiedzieć jak pięknie dziś wyglądasz – zauważył Masato. – Nie chciałem tego robić przy studentach...

– Nie jesteśmy w Japonii, doktorze Yahiro – zaśmiała się Danilla – tutaj studenci jeszcze nie raz cię zadziwią... ale za komplement dziękuję. I cieszę się, że jednak zrobiłeś sobie przerwę w południe. Sobie i temu biednemu studentowi.

– Pozostałym pozwoliłem iść na przerwę – zauważył Masato, nie bez dumy. – Akurat Iñigo chciał zostać.

– Pewnie bał się tobie podpaść, pracoholiku – uśmiechnęła się Danilla przekornie.

– Skoro jednak poszliśmy na obiad i mam już z powrotem mój telefon... – zmienił temat Masato – to nasza kolacja dziś aktualna?

– Aktualna. Ale dam ci znać po południu gdzie się spotkamy.

– Dobrze. Mam być gotowy o tej samej porze?

– Tak.

– Świetnie. A co nowego u ciebie w pracy?

– Od rana nic – odparła. – A to już środa...

– Nie martw się, jesteś sprytna, na pewno coś wymyślisz.

– A jeśli nie?

– Wtedy zostanie ci tylko prowokacja. Pamiętaj, żeby z nim rozmawiać tylko przy świadkach albo go nagrać.

– Pamiętam... Masato, muszę już wracać do pracy – westchnęła Danilla, kończąc obiad.

– Oczywiście. Dziękuję ci za odniesienie telefonu i to nieoczekiwane spotkanie przy obiedzie w stołówce uniwersyteckiej – odparł. – Ją też chyba polubię – zaśmiał się.

– Nie ma sprawy – odpowiedziała Danilla rozbawiona. – Dzięki za poprawienie mi humoru – dodała. Wstała, więc jej przyjaciel też wstał. Kiedy złapał ją za rękę, stanęła na palcach i pocałowała go w policzek. – Do zobaczenia wieczorem – powiedziała i wyszła.

– Do zobaczenia, Dani... – powiedział Masato cicho, odprowadzając ją wzrokiem. Nie mogła go już usłyszeć. Za to studenci obserwowali go z rozbawieniem. Wrócił do laboratorium, a niedługo pojawił się tam Iñigo:

– Panie doktorze, dzięki za przerwę obiadową – powiedział.

– Nie ma sprawy. Trzeba było mi powiedzieć, że chcesz wyjść. Jestem w Chile od niedawna, dopiero się uczę waszych zwyczajów – odpowiedział Masato.

– Jest pan od niedawna, a już pan poznał taką kobietę? – nie dowierzał student.

– Iñigo, Danilla jest moją przyjaciółką ze studiów, znam ją z dziesięć lat – odparł Masato, przewracając oczami. – Do roboty – dodał. Nie miał nastroju do rozmów. Przed oczami miał widok Danilli w bordowej sukience i sandałach na szpilkach, jej sposób chodzenia, mimikę twarzy, kiedy z nim rozmawiała, gesty. Był jak mały chłopiec, kiedy ona uczyła go południowoamerykańskiej kultury. A przecież chciał być dla niej wyjątkowym mężczyzną. Sam nie wiedział już co myśleć. Mieszały się w nim tak różne uczucia. Nie pozwolił żadnemu z nich przeważyć. Wziął się do pracy, żeby je zagłuszyć.

Danilla wróciła do redakcji i poszła prosto do swojego biura. Powoli wszyscy wrócili do pracy po obiadowej przerwie. Po chwili przyszła do niej Alisa Bueno. Była jeszcze bardziej promienna niż rano. Widać randka się udała...

– Wybrałaś już zdjęcie do mojego artykułu, Danillo? – spytała.

– Tak, zobacz proszę – Danilla zaprosiła ją do swojego komputera. Alisa była zadowolona z jej wyboru.

– Jest super – odparła zadowolona. – A przy okazji... miałam ekstra randkę. A ty jak?

– Cieszę się z twojego powodu – stwierdziła Danilla. – Mówiłam ci, że ja nie miałam randki. To był tylko obiad ze starym przyjacielem.

– Jasne, jasne – zaśmiała się Alisa. – Tak się mówi. Ale nie ubiera się wtedy takiej sukienki. – I wyszła z biura Danilli tanecznym krokiem, kołysząc biodrami. Danilla wyszła za nią, żeby coś powiedzieć, ale w tym momencie Alisa przechodziła akurat obok biurka Estebana Fortunato, który klepnął ją w tyłek. Dziewczyna obróciła się oburzona i dała molestantowi w twarz. – Jak śmiesz? – krzyknęła.

– Co pan robi? – Danilla również była oburzona.

– Zamknij się! – odpowiedział jej Fortunato. – Obie się zamknijcie! Głupie baby! Paradujecie sobie w tych krótkich sukieneczkach i myślicie, że możecie być dziennikarkami, redaktorkami... To żenujące.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro