Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.2.

Rozmyślania Danilli przerwał dzwonek telefonu. Jej komórki. To była Inez.

– Hej, żyjesz w ogóle? – denerwowała się przyjaciółka. – Czemu nie odzywasz się od wczoraj?

– Żyję, jestem w pracy, Inez. Mam tu straszny bajzel po nowym roku. A czemu pytasz?

– Bo muszę ci się do czegoś przyznać...

– Mów.

– Ale nie będziesz się gniewała? – upewniała się przyjaciółka.

– Wal śmiało. Po wczorajszym poranku już nic mnie nie zdziwi... - westchnęła Danilla.

– Kiedy wyszłaś ode mnie z imprezy, ktoś cię szukał. Przyszedł do mnie Masato Yahiro. Dałam mu twój numer, bo już cię nie było, a twierdził, że inaczej nie może się z tobą skontaktować...

– To wszystko już wiem – odparła Danilla spokojnie. – Zadzwonił do mnie i spotkaliśmy się wczoraj. Trochę mnie to zaskoczyło, muszę przyznać, ale to akurat jedna z milszych niespodzianek w tym tygodniu – uśmiechnęła się do słuchawki. – Nie gniewam się, Inez.

– Kamień z serca. Ale... jak to? Spotkaliście się?

– Normalnie. Zaprosiłam go do kawiarni w mieście, a wieczorem wpadł do mnie na kolację – wyjaśniła Danilla.

– Do ciebie??? – Inez nie dowierzała w to, co usłyszała. – Nie przesadziłaś trochę?

– Nic z tych rzeczy, Ina – zaśmiała się Danilla. – Zjedliśmy kolację, porozmawialiśmy i Masato wrócił do hotelu. To przecież mój przyjaciel, nawet jeśli nie wiedzieliśmy się pięć lat.

– Ufff... Ulżyło mi. Martwię się czasem o ciebie, wiesz?

– Nie zaczynaj gadać jak moja matka. Nie każda trzydziestolatka musi być mężatką...

– Ale nie wszystkie też wyrywają na każdej imprezie innego faceta... na jeden raz.

– Inez! Nie w głowie mi faceci. Mam teraz poważniejsze problemy. Ten stary cap Fortunato chce się ze mną sądzić. Oskarżył mnie o molestowanie...

– Nie wierzę. Tyle razy już próbował cię wygryźć...

– Teraz może mu się udać. Chyba, że ja do piątku znajdę coś na niego.

– Koledzy i koleżanki cię przecież lubią.

– Ale nikt nie widział mojej ostatniej rozmowy z nim.

– Na pewno sobie poradzisz...

– Dzięki za wsparcie – uśmiechnęła się Danilla – Ale tym razem potrzeba więcej szczęścia niż zwykle – pomyślała. – Do usłyszenia, Inez. – pożegnała się i rozłączyła. Przypomniała sobie o dawnym koledze z liceum, który od wielu lat pracował w policji. Danilla czasem posiłkowała się wiedzą i doświadczeniem Savia, kiedy wymagały tego jej artykuły albo ich wydanie. Wybrała numer do niego:

– Halo, Savio? Tu Danilla. Wszystkiego najlepszego w nowym roku. Masz chwilę, żeby pogadać?

– Danilla, dziękuję, dawno cię nie widziałem, co u ciebie?

– Mam pytanie zawodowe. Właściwie kilka pytań. Masz czas, żeby się spotkać w tym tygodniu? Może na obiad?

– Jasne, dziś w południe jestem wolny, potem dopiero w piątek – odparł kolega. – Wpaść po ciebie do redakcji czy spotkamy się w centrum?

– Spotkajmy się gdzieś, tylko nie za blisko mojej redakcji. Może Laguna?

– Świetnie. Też mam smak na owoce morza. Będę tam tuż po dwunastej. Do zobaczenia.

– Do zobaczenia i dzięki, Savio – odparła Danilla i rozłączyła się. Spojrzała na zegarek. Była jedenasta trzydzieści. Uznała, że i tak niewiele z siebie już wykrzesze w pracy, więc schowała papiery do szuflady w biurku, wyłączyła komputer i po chwili już wychodziła ze swojego biura na przerwę obiadową.

Restauracja Laguna mieściła się w odległości piętnastu minut spacerem od jej redakcji. Trzeba było tylko przejść przez park i wejść w starszą część miasta, w pobliże rynku. Jednocześnie jej koledzy nie zapuszczali się aż tam na południowy posiłek, więc nie było ryzyka, że ktoś ją zobaczy... z policjantem. Savio jak zwykle przyszedł bowiem na spotkanie w mundurze. Zawsze tłumaczył, że nie opłaca mu się przebierać tylko na obiad, ale niestety tym samym przyciągał też uwagę innych gości restauracji. Przyszli w umówione miejsce prawie jednocześnie:

– Hola, Savio – przywitała się Danilla, podeszła i pocałowała go w policzek.

– Hola, Danilla – odpowiedział jej kolega tym samym. – Co się stało, że chciałaś się spotkać? – spytał bez ogródek.

– Wejdźmy i zamówmy obiad, a wtedy ci wszystko opowiem – zaproponowała. Zgodził się bez wahania. Wybrali stolik na uboczu, żeby móc spokojnie rozmawiać. 

Kelner przyszedł szybko. Zamówili dania obiadowe z karty i czekając na ich przyniesienie zaczęli rozmawiać:

– No więc o co chodzi? – dopytywał się kolega-policjant. – Zaintrygowałaś mnie, Dani.

– Powiedz mi, jak wiele zgłaszanych jest spraw o molestowanie w pracy na policji?

– Mało. Powiedziałbym, że stanowczo za mało, bo wiem co się dzieje... - westchnął. – Ale czemu pytasz? – spytał zaniepokojony.

– Nie uwierzysz... - zaczęła Danilla. – Ten stary cap, Esteban Fortunato, chcąc nie chcąc mój podwładny, chce mnie oskarżyć o molestowanie... i mobbing.

– Żartujesz? Starszy facet chce oskarżyć młodą kobietę o molestowanie?

– Chce, żeby redaktor naczelny mnie zwolnił. Od dawna ma chrapkę na moją posadę i nie może znieść, że „młoda smarkula nim rządzi", jak to kiedyś wyjaśnił.

– Z prawnego punktu widzenia ma taką możliwość, ale nie chce mi się wierzyć, że jakikolwiek sąd by mu dał wiarę. Ma świadków?

– Nie, ale ja też nie mam. Rozmawialiśmy w moim biurze, powiedziałam mu tylko, że napisał artykuł nie na temat...

– A co na to naczelny?

– Nie wierzy mu, ale boi się skandalu wokół pisma, chce mnie przesunąć na inne stanowisko... – spojrzała smutnym i zrezygnowanym wzrokiem na kolegę, a ten złapał ją za rękę i spojrzał jej w oczy:

– Głowa do góry. Ty sobie poradzisz z większym problemem niż taka farsa odegrana przez podstarzałego frustrata. Ja bym na twoim miejscu nie ustąpił, ale zrozumiem, jeśli ci bardziej zależy na tej pracy niż na dobrym imieniu...

– Mylisz się. Najbardziej mi zależy na dobrym imieniu. Ale nie da się ukryć, że na tej pracy też. A co gdybym chciała upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?

– Co masz na myśli? – spytał Savio, którego zaintrygował pomysł Danilli.

– Posada, którą proponuje mi naczelny jest interesująca i ważna dla pisma, ale nie chciałabym ugiąć się pod szantażem tego capa Fortunato...

– Moim zdaniem to wykonalne, ale masz mało czasu, żeby znaleźć haka na szantażystę. Miej oczy i uszy otwarte i rozglądaj się, spróbuj porozmawiać z kolegami, może ktoś widział coś, czego ty nie wiesz, a przede wszystkim... spróbuj go jakoś sprowokować. Masz mało czasu, ale może się udać.

– A jeśli nie, będę musiała wybrać między moją dumą, a pracą w redakcji, którą uwielbiam...

– Łapiesz w lot, Danillo – uśmiechnął się Savio. – Zawsze byłaś bystra – zaśmiał się. – W liceum ci zazdrościłem, bo ciągle byłaś o krok przede mną...

– Przestań – zaśmiała się Danilla, szturchając go w ramię. – Ja byłam lepsza z przedmiotów humanistycznych, a ty biłeś wszystkich na głowę z przyrodniczych. Oboje byliśmy prymusami, prawda? Zastanawiam się jak to się stało, że zamiast zostać lekarzem, poszedłeś do akademii policyjnej?

– Bo zawsze tego chciałem. Uwielbiam tę robotę i cieszę się, że mogę być przydatny dla społeczeństwa – odparł pewnie Savio.

– Jesteś przydatny – odparła Danilla. – A mi też się dzisiaj bardzo przysłużyłeś. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.

– Nie przesadzaj. Od czego się ma przyjaciół? – spytał retorycznie. – Zadzwoń w piątek i daj znać jak to się skończyło. Teraz muszę już wracać do pracy.

– Jasne. Jeszcze raz dziękuję za podniesienie morale. Do usłyszenia – oboje wstali, pożegnali się przyjacielskim uściskiem i buziakiem w policzek. Savio wyszedł w swoją stronę, a Danilla w swoją. Musiała wracać do redakcji, choć niespecjalnie miała na to ochotę. Tego popołudnia nie wydarzyło się jednak już nic nadzwyczajnego. Za to kiedy wychodziła z pracy zadzwonił jej telefon. To był Masato:

Salut, Danielle – przywitał się po francusku i zaraz przeszedł na hiszpański – przyzwyczaiłem się, że rozmawiam z tobą po francusku, ale muszę szlifować hiszpański – uznał, co Danilla skwitowała śmiechem.

– Cześć Masato, już po pracy?

– Niestety nie... – westchnął. – Kończę dopiero o osiemnastej, ale... potem nie mam co ze sobą zrobić. Jedzenie w moim hotelu nie zachęca, żeby tam się stołować... Znasz może jakąś dobrą restaurację i miałabyś ochotę wybrać się tam ze mną na kolację? – spytał.

– Znam wiele dobrych knajp. Nie ma problemu, możemy pójść razem na kolację, ale... jak to jest, że pracujesz cały dzień, skoro sam jesteś kierownikiem swoich badań? – zdziwiła się.

– Chcę jak najszybciej mieć jakieś wyniki, za trzy miesiące muszę złożyć pierwszy raport zleceniodawcy, poza tym od marca będę miał też zajęcia ze studentami na uniwersytecie... Pracuję od ósmej do osiemnastej.

– O matko! – krzyknęła Danilla przerażona. – A myślałam, że to ja jestem pracoholiczką...

– Haha – zaśmiał się jej przyjaciel. – Nie czuję się pracoholikiem. W Japonii dziesięciogodzinny dzień pracy, to normalka...

– Ale jesteś w Chile. Ja cię chyba muszę nauczyć, jak tu się funkcjonuje...

– Chętnie przyjmę dziś pierwszą lekcję – odparł Masato poważnie. – A teraz muszę wracać do pracy, zadzwonię przed osiemnastą, okej?

– Jasne, do usłyszenia – odparła Danilla. Jej przyjaciel się rozłączył i pewnie wrócił do swojej pracy. Zastanowiła się przez chwilę co miała zrobić i poszła do restauracji, w której była dziś w południe z Saviem. Zarezerwowała stolik dwuosobowy na godzinę dziewiętnastą i pojechała do domu. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ten dzień tak bardzo nie spełnił jej oczekiwań, że rozczarowana zasnęła na kanapie z Ramónem przytulonym do jej nóg.

Przebudziła się o siedemnastej i z przerażeniem zauważyła godzinę na zegarze. – Przecież miałam się spotkać z Masato! – przypomniała sobie. Zerwała się z kanapy, pobiegła do przedpokoju i spojrzała na siebie w lustrze. Uznała, że wygląda okropnie. Szybko poszła pod prysznic, ubrała się w świeże ciuchy i rozczesała niesforne włosy, a potem zaplotła je w warkocz. Nie chciała się stroić, nie miała nastroju na randki. Chciała po prostu porozmawiać z kimś inteligentnym i przyjaznym, i Masato wydawał się idealną osobą do takiego zadania. Kiedy wychodziła z domu zadzwonił jej telefon. – O wilku mowa – zauważyła, odbierając połączenie od przyjaciela: – Słucham?

– Cześć Dani, dzwonię jak obiecałem. Niedługo kończę pracę. Gdzie się spotkamy?

– Zarezerwowałam nam stolik w Lagunie – odparła. – To dobra restauracja specjalizująca się w owocach morza. Polubisz. Rezerwacja jest na dziewiętnastą, mam nadzieję, że się wyrobisz?

– Jasne. Wychodzę stąd zaraz, możemy się spotkać pod moim hotelem albo w restauracji. Jak wolisz?

– Ja już wychodzę z domu, więc mi wszystko jedno. Może być pod hotelem. Gdzie mieszkasz?

– Hotel Centro Academico, niedaleko Uniwersytetu.

– Okej, będę po ciebie za około czterdzieści minut. Do zobaczenia.

– Do zobaczenia, Dani – Masato się rozłączył, a Danilla poszła na stację metra, po drodze planując swoją podróż.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro