Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

I.4.

– Ja też bardzo się cieszę z naszego spotkania, Masato. A najbardziej z tego, że się nie zmieniłeś przez te lata – musiała przyznać Danilla. – To niesamowite! Minęło pięć lat, a ty wciąż jesteś tym samym facetem, moim starym przyjacielem.

– I cichym wielbicielem – poprawił ją Masato i znów się zarumienił.

– Jesteś słodki. Ale teraz czas na deser, uważaj bo cię pomylę z ciastkiem – mrugnęła do niego z szelmowskim uśmiechem, a Masato znów zaczerwienił się na twarzy. – Co chcesz do picia?

– Poproszę o herbatę. – Danilla wyszła do kuchni i znów Masato odprowadził ją wzrokiem, wpatrując się w hipnotyczne kołysanie jej bioder, wywołujące falowanie czerwonej sukienki. Po kilku minutach wróciła niosąc tacę z dwoma filiżankami, imbryczkiem i małym talerzem z tartinkami. Rozłożyła talerzyki, nalała herbaty i usiadła na swoim miejscu.

– Częstuj się tartinką. Pamiętasz?

– Jak mógłbym zapomnieć?! Takimi samymi zajadaliśmy się, zakuwając do egzaminów w Paryżu. Tartinki z truskawkami. Dani, jesteś boska!

– Sama ich nie piekłam – przyznała – ale mam tu w pobliżu bardzo dobrą cukiernię. A co robiłeś wczoraj u Inez?

– Szukałem ciebie. Inez mi powiedziała, że będziesz u niej na Sylwestra, ale byłem trochę skołowany różnicą czasów. Kiedy przyszedłem, już cię nie było... Dobrze, że mi dała twój numer domowy, bo nadal bym cię szukał...

– Masz rację, nawaliłam... – westchnęła Danilla. – Powinnam była napisać do ciebie sama... ale ten czas tak szybko minął. Nie zauważyłam nawet kiedy stuknęło pięć lat od mojego powrotu do kraju. Chyba stałam się pracoholiczką – zaśmiała się, ale bez entuzjazmu.

– Nie gniewam się. Każde z nas musiało odnaleźć się u siebie po powrocie z Francji. Ja też nie próżnowałem przez te lata... ale o tobie nigdy nie zapomniałem. Kiedy nadarzyła się okazja, żeby pracować w Chile, skorzystałem. Naprawdę cieszy mnie to wyzwanie.

– Zawsze byłeś odważny. Ale teraz, moim zdaniem, porywasz się z motyką na słońce.

– Sama zobaczysz – odparł niezrażony – ja jestem pewien, że coś w tym jest. I nie chodzi mi o kawę, bo i tak nie piję niczego z kofeiną. Chodzi tu o wielkie oszustwo, które zamierzam odkryć.

– W takim razie trzymam za ciebie kciuki i niecierpliwie oczekuję wyników – odpowiedziała Danilla i uśmiechnęła się do dawnego przyjaciela. – A może i wyłączności na publikację – zaśmiała się, a Masato jej zawtórował. – Ale ja też coś odkryłam – przypomniała coś sobie. – Może chcesz posłuchać muzyki?

– Tak, chętnie – odparł i w typowy dla siebie, wschodni sposób, kiwnął głową. Danilla kazała Alexie uruchomić odtwarzacz, wybrała na panelu folder „francuskie" i podfolder „XX wiek". Kiedy zabrzmiały dźwięki pierwszej piosenki na twarzy Masato pojawiło się niedowierzanie.

– Masz Aznavoura?!

– Tak, udało mi się go doszukać w starym archiwum w Paryżu. Ktoś przechował go przez sentyment, a kiedy nastała „Nowa fala" w Europie i Ameryce, która wymiotła do lamusa wszystkich wykonawców sprzed XXI wieku za ich „promocję kawy i niezdrowego stylu życia", jakaś dobra dusza ukryła kawał dobrej muzyki na starych dyskach podpisanych „traktaty ekologiczne", tak żeby nikt ich nie zniszczył, ale też żeby za wielu się nie interesowało ich zawartością. Przy okazji poszukiwania materiałów źródłowych do pewnego artykułu odkryłam je przypadkiem. Nawet nie wyobrażasz sobie mojej radości...

– Ależ wyobrażam sobie! – odparł Masato z entuzjazmem – Czy mogę sobie skopiować te piosenki?

– Jasne – odpowiedziała.

Masato wyjął futerał ze swoim ekranem multimedialnym, szklaną płytką o wymiarach 10x6 cm i grubości 3 mm. Położył go na stole i uruchomił pobieranie do swojej chmury, a Danilla wyjęła swój i za jego pomocą przesłała mu ze swojego odtwarzacza wszystkie stare piosenki, jakie znalazła.

– Korzystasz ze sztucznej inteligencji w domu? – spytał nagle, wyraźnie zaniepokojony.

– Tak, to wygodne.

– Nie znoszę ustrojstwa – westchnął. – Wiesz, że to nas podsłuchuje?

– To możliwe. Ale na szczęście ma funkcję całkowitego wyłączenia – zaśmiała się. – Jeszcze tylko brakuje, żeby ktoś wymyślił do nich autonomiczne zasilanie. Wtedy na pewno takiej nie kupię.

– A wiec byłaś jeszcze we Francji po naszych studiach? – spytał wtedy, wracając do poprzedniego tematu.

– Tak. Tylko ten raz. Szukałam materiałów do artykułu. To było rok po naszym wyjeździe. Od tego czasu o Francji przypominają mi tylko te piosenki. – Kopiowanie się zakończyło. Masato spojrzał na Danillę pytająco:

– Dziękuję, Dani, będę miał czego słuchać w czasie pracy. A teraz... czy mógłbym poprosić cię do tańca? – zapytał, kiedy podszedł do niej bliżej i wyciągnął rękę w jej stronę.

– Oczywiście – uśmiechnęła się. – Jeszcze nigdy nie tańczyłam przy muzyce Aznavoura – pomyślała. – Nie znam nawet nikogo, kto by ją znał, a tym bardziej lubił...

Masato złapał ją delikatnie za rękę, drugą ręką objął ją w pasie. Nawet w sandałach na szpilkach była od niego sporo niższa. Dotarł do niego delikatny zapach jej perfum i poczuł się odurzony. Danilla zdziwiła się, jak przyjemnie się z nim tańczy. Poruszał się w rytm muzyki utworu Emmenez-moi, trzymał ją mocno w talii, a kiedy podniosła głowę i spojrzała na niego, ich oczy się spotkały. Oboje uśmiechnęli się w tej samej chwili. Piosenki się zmieniały, a oni wcale nie mieli ochoty kończyć tego tańca. W pewnej chwili Danilla oparła delikatnie głowę na ramieniu Masato, a on, zdziwiony w pierwszym momencie, zaraz przytulił ją mocniej. Piosenki Charlesa Aznavoura się skończyły. Stali tak jeszcze przez chwilę, przytuleni, na środku pokoju, poruszając się w takt muzyki, która grała w nich. Na dworze było już ciemno.

– Dani, ja... chyba muszę iść – pierwszy otrząsnął się Masato – jutro wstaję bardzo wcześnie i od samego rana mam ważne spotkania. – Widać było, że był zestresowany.

– Tak, oczywiście – przyznała szybko, wychodząc z transu, próbując ukryć zakłopotanie – ja też jutro idę do pracy. – Danilla też nie rozumiała co się stało, ale oboje czuli potrzebę, żeby się sobie nawzajem wytłumaczyć się z tej chwili oderwania od rzeczywistości. Nie mieli jednak słów.

– Dziękuję ci za wspaniały wieczór. Mam nadzieję, że będę mógł się odwdzięczyć i zaprosić cię do siebie, jak już znajdę mieszkanie – zaproponował wtedy Masato.

– Bardzo chętnie, zwłaszcza jeśli zrobisz dla mnie tę swoją nieziemską sałatkę z surimi – uśmiechnęła się Danilla – Masato też się uśmiechnął.

– Tak, pamiętam jak ci smakowała. Wciąż trudno mi uwierzyć, że przez tyle lat się nie zmieniłaś – dodał.

– Ja mam takie samo wrażenie co do ciebie. To jak? Do zobaczenia?

– Tak. Do szybkiego zobaczenia. Wysłałem ci japoński numer do mnie, kiedy pobierałem muzykę, ale... jak przeprogramuję swój sprzęt na chilijską sieć, wyślę ci nowy. Zadzwonię niedługo. – Przystanął na chwilę niepewnie, zbierając się do wyjścia i spojrzał na nią. Danilla podeszła wtedy do niego i pocałowała go w policzek.

– Do usłyszenia i zobaczenia wkrótce, Masato. – Wyszedł.

Kiedy drzwi zamknęły się za nim, dotknął policzka w miejscu, gdzie przed chwilą dotykały go usta Danilli, a po chwili uśmiechnął się szeroko. Nie chciał tego przyznać przed nią, ale obawiał się tak wielu rzeczy. Przyjazdu do Chile, w końcu obcego kraju, nowej pracy, wyzwań, spotkania z dawną przyjaciółką... Teraz jednak okazało się, że nie boi się już niczego. Danilla utwierdziła go w przekonaniu, że to przyjazne miejsce i... że w jej sercu ciągle jest dla niego miejsce. – Może będę musiał trochę „popracować", żeby „przyjaciel" zamieniło się na „ktoś więcej", ale... tak, Yahiro Masato, masz trzydzieści lat, a to jest kobieta, o którą warto powalczyć – powiedział do siebie, a potem wrócił do hotelu w dobrym nastroju i spodziewał się nazajutrz dobrego dnia.



Kończy rozdział pierwszy, który jest tak naprawdę krótkim wstępem do historii. Poznaliście już trochę głównych bohaterów. Co o nich sądzicie?

Będą niespodzianki, to pewne ;-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro