XXVIII
W STRACHU ZNAJDZIE UKOJENIE
Drogi Ojcze, nie myliłem się co do niej. Zrobi to. Jeszcze dziś wieczorem. Jest pełna strachu i niewiedzy, ale ma przyjaciół. Przyjaciół, którzy pomogą jej w każdej chwili. Przynajmniej jeszcze tak myśli.
Od razu po mojej ucieczce, wyszła na miasto, a potem zwołała przyjaciół. To co dzieje się w jej umyśle, jest nie do opisania. Komórki strachu zalęgły się w jej głowie, niczym malutkie larwy, pożerające swoją ofiarę od środka. Przeraża ją myśl o mnie, jednak nie może ich wypędzić z siebie. Cały czas staję przed jej oczami, a mój głos rozchodzi się po całym pomieszczeniu, w końcu dochodząc do jej uszu. Czuje moją obecność. Mój zapach i ciepło. To jej nie przeszkadza, a wręcz przyciąga. Tęskni za tym. Za mocnym, męskim uściskiem, za poczuciem bezpieczeństwa, za stabilizacją.
Dziś wieczorem nie będę szczędził sił. Zaprowadzę ją tam, gdzie prowadziłem również Julię, Alex czy Dakotę. Ale zaprowadzę ją inaczej. Jak królową i nieśmiertelną istotę. A po tym wpadnie w Twoje dłonie.
-Na zawsze Twój, Barty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro