Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XIV

Emily wyszła ode mnie kilka minut po dwudziestej. Machałam jej z okna mojego pokoju, uważając, że po powrocie naprawdę stanie się Samarą. Otulona miękkim sweterkiem dalej wpatrywałam się w ulicę, kiedy usłyszałam dźwięk telefonu. 

-Tak, jest. Liv! Ktoś do ciebie!  - Te słowa wprawiły mnie w zdziwienie. Kto mógł dzwonić o tej porze? Zazwyczaj na stacjonarny telefonował wyłącznie sekretariat szkoły, bądź doręczyciel pizzy, zagubiony w odmęcie uliczek. Poza tym, przyjaciele mieli mój numer telefonu, a z resztą znajomych kontaktowałam się przez facebooka. 

-Już idę! - Popędziłam w stronę schodów, po czym za kilka sekund znalazłam się przy telefonie. 

-Halo? Kto mówi?

-To ja, Barty. - Słysząc to imię, przeszły mnie ciarki. Nie wiem czemu. Dzisiejszy pocałunek przecież nic nie znaczył. 

-Ach, no tak. - Poczłapałam na górę. - Co jest powodem tej rozmowy? 

-Po prostu chciałem pogadać. 

-I dlatego wydzwaniasz do praktycznie obcych ludzi o tej godzinie?

-Nie jesteś obca. - Przez chwilę zapanowała między nami niezręczna cisza. - Chyba, że każdej obcej osobie dajesz buziaka. 

-Nie mogłeś napisać?

-Nie znam twojego nazwiska, o numerze już nie wspominając. - Jęknęłam cicho. Temu chłopakowi chyba naprawdę zależało. A ja głupia już myślałam, że wieczór spędzę z ciekawą książką i moimi ulubionymi ciastkami. 

-No tak, nazywam się Stone. A jeśli już rozmawiamy, to chciałbyś poruszyć jakiś konkretny temat? - Runęłam na łóżko. 

-Nie, w sumie chciałem się tylko dowiedzieć, jak się nazywasz. - Rzekł, a ja miałam lada chwila odpowiedzieć, kiedy usłyszałam ten irytujący dźwięk rozłączenia, pod drugiej stronie. 

-Aha. - Podsumowałam całą naszą rozmowę i zamknęłam oczy. 

Moje skronie przeszedł ostry ból, jakby ktoś wbił mi tam igłę. Złapałam się za nie i zaczęłam rozmasowywać, ale to nie działało. Stwierdziłam, że czas udać się po tabletkę przeciwbólową. Wstałam z łóżka i poczęłam kierować się do schodów, kiedy stanęłam jak wryta. Na progu leżało czarne piórko. Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem, myśląc, że to omamy wywołane bólem głowy. Tak jednak nie było. Podeszłam bliżej i kucnęłam tuż przed nim. Pojęłam je w palce i zaczęłam dokładnie oglądać oraz gładzić je, w niektórych miejscach. Po chwili przysunęłam pióro do nosa i poczułam coś dziwnego. Benzyna. Benzyna i pióro. Z czymś mi się to skojarzyło, ale nie byłam w stanie sobie przypomnieć z czym. 

-Czarne pióro i benzyna, czarne pióro i benzyna... - Powtarzałam, aż wreszcie moje pośladki dotknęły zimnej podłogi. Świdrujący ból głowy nasilił się, zwalając mnie z nóg. Złapałam się za nią i cicho zawyłam. Otworzyłam szeroko oczy, ale wszędzie była tylko biel. Jakieś czarne kropki...Co to za punkciki? One się zwiększały. ,,Chwila...to skrzydła" - zabrzmiał głos w mojej głowie i zaraz ujrzałam stado wron. Pędziły w moją stronę, a mój lęk narastał. ,,Czemu one do jasnej cholery nie znikają?!"  Nagle jedna z nich wysunęła się na prowadzenie. ,,Dlaczego nie mogę wstać i uciekać? Czy ktoś przylepił mnie do podłoża? "  Moje serce zaczęło szybciej bić. Było tak głośno, że doskonale słyszałam jego uderzenia. Ta wrona była coraz bliżej. Tak blisko, że ujrzałam jej czarne, pobłyskujące czerwoną poświatą oczy. Rozszerzyła swój dziób, nieznośnie kracząc. Nie miała zamiaru zwalniać. Jej pióra trzepotały głośno, prawie zagłuszając moje serce. Ścisnęłam kurczowo powieki i nagle poczułam mocne uderzenie w czoło. Miało taką siłę, że odrzuciło mnie do tyłu i zaraz znalazłam się na plecach. Krakanie jej i przyjaciółek umilkło, a ja wystraszona, otwarłam oczy. Leżałam przed drzwiami mojego pokoju, w takiej pozycji, w jakiej się przewróciłam, a moje gałki oślepiała zimna żarówka, złotego żyrandola. Złapałam się za skronie i po chwili zauważyłam, że ból całkowicie ustał. Miałam iść po tabletkę, prawda? 

-Chyba nie będzie ci potrzebna, Olivio. - Powiedziałam do siebie i sięgnęłam po telefon. 

Masz jedno, nowe powiadomienie na facebooku. 

Tak, ciekawe od kogo... 


Wstałam cicho jęcząc i snując się do kuchni jak zombie na kacu. Wyglądałam pewnie równie masakrycznie. 

-Hej słonko. - Minęłam mamę w korytarzu- Dziś musisz iść na busa. Część dalsza projektu, rozumiesz. 

-Hę? - Zmrużyłam powieki. 

-Musisz dziś jechać b u s e m . - Zaakcentowała mama. 

-No spoko, a którą mamy godzinę? 

-7:10. Miłego dnia córciu. - Pocałowała mnie w policzek- Śniadanie masz na stole. 

-No, papa. - Szepnęłam, przerywając czułe pożegnanie ziewnięciem. Usiadłam przy stole i napiłam się gorącej herbaty. 

-7:10... - Szepnęłam i zaraz rozszerzyłam oczy, najbardziej jak mogłam - Kurwa mać! Mam tylko 10 minut!


Biegłam jak oszalała, a mój szalik powiewał na lewo i prawo. 

-Chwila! Proszę zaczekać! - Zaczęłam wołać i nie doganiając jeszcze drzwi klepać w tył pojazdu. Pech chciał, że sznurówki moich trampek rozwiązały się w szaleńczym wyścigu z czasem, co było przyczyną mojego wylądowania na asfalcie. 

-Proszę zaczekać! Proszę! - Wołałam, ale on był już zbyt daleko. Rzuciłam ze wściekłością torbą, rozmasowując stłuczone kolano. Spojrzałam na zegarek ze skórzanym paskiem na moim nadgarstku. 

-Przecież ja nie zdążę do szkoły! To taki kawał stąd! - Przeklinałam w myślach, kiedy usłyszałam dźwięk motoru. Oby to był on. 

Obróciłam się i ujrzałam jak motocyklista w czarnym kombinezonie i kasku tego samego koloru, pędził w moją stronę. Po chwili zwolnił, żeby wreszcie zatrzymać się tuż za moimi plecami. 

-Czyżbym znów ratował cię z opresji? - Uśmiechnął się szczerze i zszedł z maszyny. Podał mi rękę, a ja wstałam otrzepując swoje spodnie. 

-Tak, niezwykły zbieg okoliczności, prawda? - Próbowałam rzucić mu przenikliwe spojrzenie. Wtedy właśnie, przypomniało mi się, kiedy Emily wspominała, że tamtego popołudnia, Max widział, jak Barty odpala swój motor i zawraca pod moim domem. 

,,Chociaż wcale nie było mu to po drodze."  

Barty zaśmiał się, podając mi dłoń, a ja usiadłam tuż za nim. 

-Tylko tym razem jedź spokojniej, ok? - Zapytałam, ale on mi nie odpowiedział. 



Hej! Witam was bardzo w kolejnym rozdziale Sekty! Przepraszam, że opowiadanie było tak długo zawieszone, lecz wypaliły mi się pomysły na dalsze jego pisanie. Przez ferie postaram się kontynuować to, jak i moje kolejne opowiadanie ,,The Last Hope", do którego serdecznie zapraszam. Obie prace biorą udział w konkursie literackim Splątane Nici, do którego zapraszam. Jako uczestnicy, ale też jako wspierające mnie osoby. Na razie nie wiem zbyt wiele, ale kiedy tylko napłyną do mnie jakieś informacje o nim, na pewno dam znać. Do zobaczenia w następnym rozdziale! <3 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro