XI
*Olivia*
3 dni później
-----------------------------------------------------------
Mój stan z dnia na dzień poprawiał się. Tym razem w szpitalu zostałam trochę dłużej niż ostatnio, bo pomimo zapewnień lekarzy, mama wciąż tak bardzo się o mnie bała. Po śmierci ojca przeżywa każdą moją chorobę lub złe samopoczucie, jakby to miały być moje ostatnie chwile. Powoli zaczyna to być irytujące. Opiekuje się mną jak jajkiem, które na skorupce, nie może mieć ani jednego draśnięcia.
-Dziś popołudniu mnie wypisują. - Kontynuowałam rozmowę telefoniczną z Emily, cały czas się uśmiechając.
-Naprawdę? S p r a w d z i a n? - Przeliterowałam ostatnie słowo. Super. Nie ma to jak iść po pobycie w szpitalu do szkoły i z samego rana dostać sprawdzian ze znienawidzonego przedmiotu.
-Mhm, na pewno. - Podważałam słowa przyjaciółki twierdzącej, że sprawdzian na 100% zostanie mi odpuszczony. Nie, nie. Nie u tej starej jędzy z kilogramami wylakierowanego, bordowego pierza na głowie, zamiast włosów.
-Przepraszam kochana, muszę kończyć. Jak będziesz mogła to wpadnij wieczorem. Zamówimy pizzę, obejrzymy jakiś film... - Sprowadzałam naszą rozmowę do końca, bo w drzwiach ujrzałam mamę.
-Słonko możesz się już pakować. - Mama z uśmiechem oparła się o framugę.
-Jest dopiero 10:00.
-Dostaliśmy wcześniejszy wypis. Jak zabierzesz wszystkie rzeczy, przyjdź do mnie. Czekam koło automatu z napojami. - Oznajmiła i wyszła.
Kiedy byłam już w połowie drogi, zmuszona napieraniem pęcherza, skręciłam do toalety. Mijałam lekarzy, pacjentów, recepcję, aż wreszcie doszłam do niebieskich drzwi z białym kółeczkiem. Weszłam do środka, a pierwsze co ukazało się moim oczom to trzy lustra.
-Hm... Dziwne żeby lustro pękło akurat przez połowę. Nigdy takiego nie widziałam. -Pomyślałam głośno i weszłam do kabiny.
Przez całą drogę do domu myślałam o tym lustrze. Niby zwykłe, ale z drugiej strony strasznie dziwne. No powiedzcie mi... Widzieliście kiedyś lustro z pęknięciem tak dokładnie wymierzonym i wykonanym jak od linijki? Włączyłam kolejną piosenkę, kiedy coś stało się dla mnie zbyt nieoczywiste. Kiedy szłam do łazienki pierwszy raz, czyli w pierwszy dzień mojego pobytu w szpitalu, nie patrzyłam na żadne strzałki ani nikogo nie pytałam o drogę, choć była ona zawiła. Kiedyś byłam już w tym szpitalu, ale nigdy nie byłam w łazience. Dlaczego więc szłam tak pewnie, nie oglądając się na nikogo, ani na nic? Może moja potrzeba była tak pilna, że mózg zaczął pracować jak gps, a ja teraz dopisuję nierealne spekulacje? A może byłam tam już kiedyś, a nie pamiętam przez ten zanik pamięci? Chociaż bardziej prawdopodobna jest ta pierwsza opcja. Dlaczego miałabym nie pamiętać akurat wyjścia na siusiu, kiedy pamiętam nawet wieczór wywoływania duchów?
-Nareszcie jesteśmy. - Mama przekręciła kluczyk, a ja nawet nie zauważyłam kiedy wjechałyśmy na podjazd. Przeszłam przez próg, ściągając buty i powoli zmierzając w kierunku schodów.
-Mamo, dziś odwiedzi mnie jeszcze Emily. - Uśmiechnęłam się, a ona tylko pokiwała głową.
-Tylko bez idiotycznych zachowań. - Wycedziła, napinając przy tym wszystkie mięśnie twarzy, a ja dalej głupio się szczerząc poszłam do swojego pokoju.
Dwie godziny później
-----------------------------------------------------------
Siedziałam w moich najluźniejszych szarych dresach i białej, obcisłej koszulce na ramiączkach. Bez makijażu, w niedbałym koku, zmęczona brakiem internetu w szpitalu, przeglądałam facebooka. W pokoju unosił się zapach pizzy, która razem z filmem czekała ma moją przyjaciółkę. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę! Krzyknęłam głośno, a w progu stanęła Emily. W ciemnych jeansach z wysokim stanem, szarym sweterku oraz pełnym makijażu i koczku wyglądała przy mnie jak bóstwo. Jednym ruchem dłoni zamknęłam laptopa i schodząc z łóżka, efektownie zaprezentowałam jej pokaźną pizzę, tak jak robi się to w reklamach z proszkiem do prania. Ona zaśmiała się i mocno mnie przytuliła, po czym usiadła na łóżku.
-Widzę, że twój stan fizyczny się polepszył, ale psychiczny ani trochę.
-Daj spokój. - Zaśmiałam się gryząc kawałek.
-Co jest tak pilnego, że spotkałyśmy się właśnie dziś?
-Am... Po prostu chciałam żebyś mnie odwiedziła.
-Liv...? - Oparła się na łokciach, na poduszce, obserwując każde drganie mojej twarzy.
-Oh, ok! - Wyrzuciłam ręce w górę. - Chodzi o to, że odkąd w szpitalu przypomnieliście mi wszystkie zdarzenia, strasznie dziwnie się czuję. Tak jakby coś zostało pominięte. Rozumiesz?
-Faceci w czerni?
-Oh, to nie jest śmieszne. - Cisnęłam w nią zirytowanym spojrzeniem. - Czuję się jakby ktoś wyciął z mojego umysłu kawałek wspomnień. Co najgorsze, mam wrażenie, że to wspomnienia są bardzo istotne i bez nich nie mogę zrobić wielu rzeczy. - Rzuciła mi pytające spojrzenie. Bez wahania opowiedziałam jej o moim odczuciach względem szpitalnej łazienki, lustra itd. Ona wgłębiając się w szczegóły, od czasu do czasu rzucała ciche ,,mhm'' lub pełne zirytowania ,,to porąbane''.
-Więc co o tym myślisz?
-Nigdy nie myślę na głodzie - Wzięła kawałek pizzy, po czym znów przemówiła - Sądzę, że powinniśmy odtworzyć wspomnienia.
-Co? Niby jak, skoro nie wiemy nawet co się wtedy działo?
-Nie chodzi mi o to. Myślę, że znów powinniśmy użyć tablicy.
-Chyba żartujesz. Jeśli znów wyląduję w szpitalu, mama przy dobrych wiatrach mnie tylko zabije. - Uśmiechnęłam się sarkastycznie, ale ona nic sobie z tego nie robiła.
-Jeśli nie zrobimy tego jeszcze raz, nie przekonasz się o jakie wspomnienia chodzi. Może podczas seansu wyczujesz coś, co naprowadzi cię na dobrą drogę.
-Jesteś największą świruską jaką znam.
-Też cię kocham. - Poklepała mnie po ramieniu i odeszła na łóżko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro