Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

*Olivia*

Ubrałam jasne jeansy i kolorową bluzę, którą zakładałam zawsze w złe dni. Albo gdy inne były w praniu. Tym razem te dwie sytuacje zbiegły się. Wsunęłam moje białe adidasy, schowałam telefon, klucze i kilka banknotów do kieszeni i wyszłam na miasto. Co z tego, że nie poszłam do szkoły, bo podobno źle się czułam? Chyba zwariowałabym, zostając sama w tym przeklętym domu. Mijałam ulice i kilka skrzyżowań, aż wreszcie doszłam do ulubionej kawiarni na rogu pobliskiego skrzyżowania dróg Rose Street i Long Street. Weszłam do środka i niemal natychmiastowo poczułam zapach świeżo parzonej kawy. Klasyczne wnętrze, dębowa podłoga, wyprasowane, beżowe obrusy i elegancko ułożone kwiaty w wazonach. Usiadłam przy najbliższym kominka stoliku i wyjęłam telefon. Wśród gustownie ubranych pań i eleganckich panów, ja, zwykła nastolatka w bluzie i adidasach wyglądałam niczym z innego świata. Wszyscy rozkoszowali się smakiem ciasta lub kawy, gawędzili, a ja pierwsze co zrobiłam, to zaczęłam przeglądać rozmowy w telefonie.

-Dzień dobry. Co podać? - Uśmiechnięta, młoda kelnerka podeszła do stolika.

-Gorącą czekoladę i szarlotkę proszę. - Wyszczerzyłam się uprzejmie i podsunęłam kilka dolarów pod jej dłoń. Ta odeszła zadowolona, i zaraz przyniosła moje zamówienie. Upijałam kolejny łyk kawy, kiedy zobaczyłam sms'a od Emily.

-Liv, masz wielkie szczęście. Nie mamy dwóch ostatnich matematyk. Będę u ciebie za jakieś pół godzinki.

-odczytałam i w mgnieniu oka dokończyłam napój. Dwoma gryzami skończyłam również szarlotkę i wyszłam najszybciej jak było to możliwe.

20 minut później
-----------------------------------------------------------

Kiedy zobaczyłam, jak przyjaciele czekają przy furtce popędziłam do nich ile sił w nogach.

-No no! Jak na źle czującą się osobę to niezła kondycja. - Zaśmiał się pod nosem Max, ale zaraz dostał kuksańca od Meg.

-Musiałam wyjść na chwilę. To co się stało dzisiejszego dnia przyprawi was o ciarki. Chodźcie. -Popchnęłam furtkę i weszliśmy do środka.

-Napijecie się czegoś? - Zapytałam, wchodząc do salonu i rzucając klucze na stolik. Tuż obok wylądowała tablica ouija.

-Nie mamy dużo czasu. - Nath powiedział ze zdenerwowaniem.

-Spokojnie moja mama przychodzi dziś później... Zdążymy wszystko zrobić.

-Nie chodzi mi o to. Chciałbym zrobić to zanim się ściemni. - Położył ręce na biodrach i oparł się o futrynę.

-Kakao poczeka. - Rzekła Emily, nerwowo zerkając raz na mnie, a raz na Nathaniela.

-Ok jeśli chcecie... - Zasunęłam zasłonki i wyjęłam świece. Gdy wszystko było już gotowe rozsiedliśmy się dookoła i mieliśmy zaczynać.

-Czekajcie. Nie opowiedziałam wam jeszcze o dzisiejszych zdarzeniach. A myślę, że powinniście wiedzieć. -wszyscy popatrzyli na mnie pytająco.

-No więc... - Zaczęłam.

Kilka minut później
-----------------------------------------------------------

-Teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiliśmy przynosząc tą tablicę... - Podsumowała całą historię Emily. Nagle Meg wstała i wyszła z pomieszczenia.

-Zaraz wracam. - Odpowiedział Max i wybiegł tuż za nią.

-Myślę, że czas przekonać się, co Cię prześladuje Liv. To nie są urojenia. Jeśli my to zobaczymy...

-A jeśli nie?

-Słuchaj. - Przyjaciółka złapała mnie za rękę. - Przejdziemy przez to razem. Czy skończy się źle czy też nie, przejdziemy przez to razem. Rozumiesz?

-Boję się. - Opuściłam głowę. Wiedziałam, że kolejne wywołanie może tylko wzmocnić ataki.

-Chodź tu. - Nath przytulił mnie, a po nim dołączyła również Emily. Nagle usłyszeliśmy, że ktoś wszedł do domu.

-Max? - Zapytaliśmy wszyscy.

-Meg przyjdzie za chwilę. Biedulka strasznie się zestresowała. Wypali i wróci. - Usiadł obok nas i schował twarz w dłoniach.

-Co jest? Ej... - Szturchnęłam go w ramię, a on popatrzył na mnie wzrokiem pełnym nadziei i strachu.

-Olivia, ja nie chce żeby coś się stało. Żeby coś się stało któremuś z nas.

-Spokojnie wszystko będzie dobrze. - Uśmiechnęłam się niepewnie, kiedy do pokoju weszła Meg. Usadowiła się wśród nas.

-Zaczynamy? - Zapytała drżącym głosem i złapała Maxa za rękę.

-Tak...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro