III
*Olivia*
Maznęłam palcem czoło i ujrzałam na nim czerwoną plamę. Wszystko dookoła było rozmazane. Krzyki, światło... Emily chyba biegła do mnie z chusteczkami. W tym całym chaosie widziałam tylko jego. Stał tak, jak mi się ukazał. Brązowe oczy, ciemne włosy, niższy i nieco grubszy. Przyłożył palec do ust, tak jak pokazuje się komuś, żeby milczał i zaczął wycofywać się do tyłu. Po kilku sekundach jego postać całkowicie zaczęła blednąć, aż w końcu zniknęła. Poczułam, że obiad podchodzi mi do gardła. Zwymiotowałam na ciemną, dębową podłogę, na której siedziałam i opuściłam bezwładnie głowę.
Kilka godzin później
-----------------------------------------------------------
Białe ściany, biała pościel, białe meble, biały kitel.
-Panienko Stone? Halo? Proszę na mnie spojrzeć. - Jęknęłam cicho, otwierając ciężkie, jak nigdy dotąd powieki.
-Ile pani widzi palców? - Machnął mi dłonią przed twarzą, pokazując znak pokoju.
-Dwa...dwa widzę. - Wymamrotałam, z powrotem zamykając oczy, bo patrzenie było dla mnie w tamtym momencie wielkim wysiłkiem.
-Proszę nie zasypiać. Przyjaciele na panią czekają. - Usłyszałam i w mgnieniu oka poczułam koło siebie czyjąś obecność. Na białym, metalowym krzesełku siedział Nath, a za nim stała Emily, która opierała rękę na jego ramieniu.
-O matko! Liv! Tak się martwiliśmy... - Złapał mnie za rękę, wpatrując się w moje błękitne oczy. Obrzuciłam ich zmęczonym spojrzeniem, wzdychając ciężko.
-Która godzina? Co się w ogóle stało?
-Jest...23:34. - Powiedział Nath, patrząc na ekran telefonu.
-Co wy tu robicie? Czemu nie jestem w domu? Gdzie mama? - Zadawałam kolejne pytania, niespokojnie obserwując salę.
-Spokojnie Olivia. Twoja mama siedzi na korytarzu. Nie pamiętasz? Zemdlałaś u Natha w domu... - Przyjaciółka zmarszczyła brwi.
-U Natha?! Co do jasnej cholery się tu dzieje?!
-Słuchaj, jeśli nas wkręcasz...
-To nie jest śmieszne. - Wypowiedź Natha, dokończyła Emily.
-To wy nie róbcie ze mnie idiotki! Co ja tu robię?! - Wrzasnęłam, aż przechodząca obok sali pielęgniarka, zajrzała do nas, czy wszystko w porządku. Nagle Nathaniel zamknął drzwi, a jego towarzyszka zajęła miejsce na taborecie.
-Serio nic nie pamiętasz? - Spojrzała z irytacją, na co ja odpowiedziałam tym samym.
-Ugh, no dobrze. Ale się nie przeraź. - Zachichotała, ale mi wcale nie było do śmiechu.
-Jakieś kilka godzin temu ja, ty, Meg oraz Max przyjechaliśmy do Natha. Wywoływaliśmy ducha twojego ojca, za pomocą tabliczki Ouija. W pewnym momencie, gdy spojrzałaś przez szkiełko, stało się coś dziwnego. Przez dobre kilka minut, nie odkładałaś go, tak jakby ktoś trzymał twoje ręce. - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
-Tak było. - Pokiwał głową Nath i stanął po drugiej stronie łóżka.
-W pewnej chwili po twoim czole zaczęła cieknąć krew. Nie uderzyłaś się, nie rozdrapałaś strupa... Nic z tych rzeczy. Ty trzymałaś tylko szkiełko. Potem, gdy przybiegłam do ciebie z chusteczkami, zwymiotowałaś i straciłaś przytomność. No... To by było na tyle...
-Tyle?! Ja nic z tego nie pamiętam! - Opadłam ze zrezygnowaniem na poduszkę i zakryłam twarz dłońmi.
-Może... Trzeba o tym powiadomić lekarza?
-Myślę, że tak, ale to już nie dziś. - Powiedziała Emily i wyciągnęła komórkę z kieszeni.
-Eh... Muszę się zbierać... - Powiedziała, odsuwając krzesło od łóżka.
-Nath... - Wyszeptałam, łapiąc jego dłoń.
-Dobranoc skarbie. - Pocałował mnie w czoło i wyszedł zaraz za Emily. Za chwilę przyszła do mnie mama, ale nie rozmawiałam z nią długo, bo złożył mnie sen. Miałam nadzieję, że noc minie bez żadnych komplikacji.
3 godziny później
-----------------------------------------------------------
Obudziłam się zlana potem. Otarłam chustką mokre czoło i napiłam się kilka łyków wody. Kręciłam się dobre pół godziny, nie mogąc zasnąć. Spojrzałam ma elektroniczny zegarek w rogu sali. Czerwone linie wyznaczały godzinę 3:00. Przeszły mnie ciarki. Nieraz czytałam o godzinie demona, ale nigdy aż tak mnie to nie przerażało. Co innego jest jednak, gdy leży się samemu w szpitalu, wszyscy śpią, a jedyna pielęgniarka w recepcji, może być na drugim końcu korytarza. Przymknęłam oczy i liczyłam w myślach, ale przerwał mi pełny pęcherz. Niezbyt uśmiechało mi się błądzenie po nieznanym szpitalu, w celu poszukiwania łazienki, w środku nocy, ale nie było innego rozwiązania. Wsunęłam na nogi, swoje puchate, bielutkie kapcie i wyszłam na korytarz. Zielone panele połączone z białym światłem lamp, nie dawały przyjemnego klimatu. Rozejrzałam się w każda stronę. Na prawym końcu znajdowała się tabliczka z napisem ,,recepcja'', więc uznałam, że pójdę właśnie tam. Człapałam z nogi na nogę, a stukot moich kapci, oprócz ,,strzelania'' lamp, był jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu. Skręciłam znów w prawo i ujrzałam ladę recepcji. Uszczęśliwiona podeszłam bliżej, ale tam nikogo nie było. Zadzwoniłam kilkukrotnie złotym dzwonkiem, ale nikt się nie zjawił. Zdziwiona, poczekałam jeszcze kilka minut, ale nikt się nie zjawiał. Postanowiłam więc, że poszukam sama. Po kilkunastu minutach błądzenia szpitalnym labiryntem ujrzałam niebieskie drzwi z białym kółeczkiem u góry. Weszłam bez zastanowienia i ujrzałam trzy lustra wiszące nad umywalkami. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że jedno z nich było pęknięte centralnie przez połowę. Weszłam do kabiny, załatwiłam się i podeszłam do kranu. Odkręciłam pierwszy-nie działał, więc podeszłam do kolejnego. Myjąc ręce spojrzałam w pęknięte lustro, w którym idealnie mogłam zobaczyć całe drzwi. Nagle ciepła woda, bardzo się ochłodziła, aż w końcu stała się lodowata. Zakręciłam kran, oczepując ręce i spojrzałam w swoje odbicie. Za moim ramieniem stał rudowłosy chłopak o zielonych oczach i twarzy całej w piegach. Uśmiechał się szeroko, obserwując każdy zakątek mojej twarzy. Natychmiast zbladłam, a moje źrenice stały się maksymalnie wielkie. Chciałam się obrócić, ale nie mogłam. Czułam jakby ktoś mnie sparaliżował. Nagle poczułam coś mokrego ma szyi. Nawet nie spostrzegłam kiedy chłopak zaczął składać pocałunki, zaczynając od linii włosów i schodząc, aż do obojczyka. W pewnym momencie obróciłam się, zużywając do tego wszystkie moje siły. Oparłam się dłońmi o umywalkę i odchyliłam głowę do tyłu. W łazience byłam tylko ja.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro