Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

Rozalinda

Po chwili szarpania i próbowania uwolnienia się z jego ramion poddałam się. Wtuliłam się w jego ciepłą klatkę. Wplątałam ręce w jego czarne, miękkie włosy z pasemkami. Mrukną zadowolony. Zaczęłam całować jego szczękę czując jak powoli zmniejsza uścisk. Po chwili wysunęłam się szybko z jego objęć i poszłam do łazienki ogarnąć się. Potem ubrałam się i poszłam do kuchni zrobić śniadanie.

Kiedy wzięłam dwa kubki z gorącą kawą usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się, ale wpadłam na kogoś rozlewając mu gorącą kawę na koszulce. Podniosłam wzrok natrafiając na złe spojrzenie Fabiena.

- Cholera!- krzykną ściągając szybko bluzkę.- Gorące!

- Brawo! Odkryłeś Amerykę Kolumbie.- fuknęłam.

- Co ja ci zrobiłem, że mnie wrządkiem lejesz?

- Zabrałeś mi kofeine.- wystawiłam mu język. Jego oczy pociemniały. Szybko się nachylił i wziął mój język między zęby.

- Ała. Idioto ugryzłeś mnie.- odepchnęłam go.

- Brawo Kolumnie.- przedrzeźniał mnie. Położył mi dłonie na biodrach i przyciągną do siebie w namiętnym pocałunku. Nagle usłyszeliśmy za sobą gwizd. Oderwałam się od Fabiena i spojrzałam za siebie.

- No no. Twoja kocica ma niezłe pazurki.- skomentował Asch śmiejąc się.

- O co ci chodzi?- fukną zły Idiota.

- Masz czerwone krechy na plecach.

- Czepiasz się bo twoja cię nie zaspokoiła dupku.

Beta zrobił kwaśną minę.

- Mica się wczoraj rozchorowała. - podszedł do lodówki i wyciągną parówki.- Chcecie?- machną nimi.

- Nie chwal się tak bo i tak mam większego.- powiedział Fabien.

- To że Roza głośniej krzyczy o niczym nie świadczy. - mówili jakby mnie tu nie było.

- Może zostawcie sobie takie rozmowy kiedy mnie tu nie będzie? I raczej Fabien wygrywa.- zaczęłam od nowa robić kawę.

...

Po śniadaniu przyglądałam się jak Fabien pakuje kilka ciuchów i ustala coś z ojcem. Co chwile podchodził i całował mnie.

Siedziałam na łóżku i wymachiwałam nogami.

- Chciała byś dziecko?- nagle się spytał zaskakując mnie tym pytaniem.

- Trochę spóźnione pytanie.

- Odpowiedz.

- Raczej tak. A co?

- Bo tak jakby masz większe piersi i humorki co świadczy o jednym.- wyszczerzył się.

- Nie mam humorków.- zdenerwowałam się.- I co się gapisz na moje cycki?

- Właśnie masz napad wściekłości mała. - przekręciłam oczami i rzuciłam w niego poduszką. Złapał ją i odłożył na miejsce.

- Moja mama będzie się tobą opiekować jak mnie nie będzie. Słuchaj się jej.

- Nie potrzebuję opiekunki. Mam 20 lat.

- Ale nie jesz. Będzie cię pilnować.

- Jem tyle ile potrzebuję.- zwinęłam ręce w pięści.

- Robisz się czerwona kochanie. Złość może zaszkodzić dziecku. Uspokój się. Oddychaj spokojnie. Wdech, wydech.

- Zamknij się bo cię uduszę idioto.- uderzyłam go z całej siły w brzuch. Zgiął się w pół i jękną.

- Boże kobieto. Przez ciąże stałaś się niebezpieczna.

- Jesteś wkurzający.- poszłam do łazienki i obmyłam twarz zimną wodą. Spojrzałam w lustro. Miałam lekkie rumieńce. Wytarłam się ręcznikiem i wróciłam do pokoju. Idiota leżał na łóżku z zamkniętymi oczami.

- Przepraszam.- położyłam się koło niego.- Poniosło mnie.

- Jesteś bardzo seksowna kiedy się złościsz mała.- przygarną mnie do siebie i pocałował.

- Czyli nie jesteś zły?

- Nie. Ale muszę już iść.- podniósł się. Zabrał swoją torbę i spojrzał na mnie.

- Idziesz?

- Gdzie?

- Pożegnać mnie.

- Nie możemy tutaj się pożegnać?

- Rusz swój seksowny tyłeczek i chodź.

Niechętnie się podniosłam. Zeszliśmy razem na dół, gdzie było strasznie tłoczno od całujących się par i samotnych niesparowanych jeszcze wilkołaków. Spojrzałam na Fabiena. W jego oczach była niepewność i troska.

- Kto zostanie?- spytałam.

-  Quinn. Jego partnerka za niedługo rodzi i musi być przy niej.

- Aha.- mruknęłam. Idiota chwycił mnie w tali i przyciągną do siebie. Złączył nasze usta w wolnym i czułym pocałunku. Kiedy się oddalił poczułam, że tracę cząstkę siebie. Większość samców już wyszła. Fabien jeszcze raz cmokną mnie w usta i odszedł. Kiedy zamknęły się drzwi za ostatnim chłopakiem uśmiechnęłam się złowieszczo. Fabiana nie ma i mogę nareszcie wcielić mój plan w życie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro