Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 37

Rozalinda

Ze stresu zaczyna mnie boleć głowa. Czekam na niego już dziesięć minut. Wiercę się cały czas i wymyślam różne scenki. Zirytowana i znudzona wstaję. Chcę zobaczyć, dlaczego go tak długo nie ma. Kiedy podchodzę do drzwi, one otwierają się z hukiem prawie mnie uderzając, a za nimi stoi Fabien. Patrzy na mnie od góry do dołu i zaciska pięści.

- Gdzie ty chciałaś iść tak ubrana?!- krzyczy zły.

- Po ciebie.

- Ale, że w tym stroju?!

Wzruszyłam ramionami. Zachowuje się jak zły tata.

Warczy i bierze mnie na ręce. Piszczę. Chwytam się go. Zatrzaskuje nogą drzwi i rzuca mnie na łóżko.

- Ał - jęczę.- Mógłbyś być delikatniejszy.

- Kochanie, po tej nocy będziesz miała siniaki na całym ciele.

- Co?

- Alfy mocniej reagują na pełnię - wzdycha. Siada koło mnie i zaczyna gładzić moje udo.

- Będziesz mnie krzywdzić?- wystraszyłam się.

- To  nie będzie boleć kochanie. Może troszkę na początku. Nie mam zamiaru cię krzywdzić. Jesteś moja, mała.

Robię naburmuszoną minę i odwracam głowę zakładając ręce na piersi. Fabien wczołguje się na łóżko i chwyta moje policzki. Jestem zmuszona na niego patrzeć.

- Nie fochaj się piękna - mówi i całuje mnie lekko. Od razu zapominam o złości i obejmuje go ramionami. Odrywa się i ściąga koszulkę, pokazując swoją umięśnioną klatkę. Oblizuję usta.

- Wszystkie wilkołaki są takie seksowne jak ty?

- Uważasz że jestem seksowny?

- Seksowny idiota - dźgam go palcem w klatkę. Śmieje się i popycha mnie.

- Idiota, który ma na ciebie ochotę - chwyta materiał mojego stroju i go rozrywa. Jestem teraz w samej czerwonej, koronkowej bieliźnie. Super. Przypatruje mi się i się krzywi. Momentalnie przypominają mi się moje blizny i zakrywam się kołdrą. Czuję się jak śmieć. - Kochanie?

Nie patrzę na niego.

- Dlaczego się zakryłaś?

- Bo cię brzydzę. Moje blizny są straszne - mówię z spuszczoną głową i łzami w oczach. To był zły pomysł.

- Nie brzydzą mnie twoje blizny mała. Jesteś piękna, ale denerwuje mnie twoje odchudzanie. Przez twoje wystające żebra muszę bardziej uważać, by nie połamać ci kości - ściągnął ze mnie kołdrę.

Przez niego mam teraz kompleksy. Wyglądam pewnie strasznie. Może źle zrobiłam głodząc się?

Moje myśli przerywa mi coś mokrego na brzuchu. Patrzę w dół. Fabien liże mój brzuch. Zaczynam się śmiać.

- P-przestań, to łaskocze - próbuję go odepchnąć. Ale na nic. Jak zawsze. Przejeżdża językiem od mojego pępka po rąbek stanika. Wsuwa ręce pode mnie i rozpina zapięcie. Czuję iskierki przechodzące po moim ciele.

- Jesteś taka krucha - mówi. Przekręcam oczami.

- Czy ty serio cały czas musisz mnie denerwować? Nie jestem słaba.

Chwycił moje ręce i przytrzymał nad głową.

- Dla mnie jesteś - uśmiechnął się.

- Idiota - spróbowałam wyszarpnąć ręce z jego uścisku. Warknął i wpił się łapczywie w moje usta. Oddałam pocałunek.

- Jesteś moja - wychrypiał.

- Jeszcze nie.

Spojrzał na mnie wzrokiem drapieżcy. Jego czerwone źrenice błyszczały pożądaniem.

- Jeszcze.- powtórzył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro