Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33

Rozalinda

- Czemu ci tak na tym zależy?

- Kocham cię. Chcę, żebyś ty też mnie kochała - objął mnie w pasie i przycisnął mocniej do siebie.

- Nie wiem jak się kocha.

- Nauczę cię.

- W filmach zawsze było na odwrót. To dziewczyny uczyły chłopaków kochać - zaśmiałam się.

- To to będzie bajka.

- Tak. O czerwonym kapturku i wilku.

- Nie zjem cię.

- To po co mnie tuczysz?

- Bo jesteś kościotrupem. Wolę kształtne kobiety.

- To znajdź sobie inną.

- Nie chcę innej. Chcę ciebie - pocałował mnie w szyje. Zamruczałam zadowolona.- Lody się topią.

Fabien odkleił się ode mnie i ponownie wziął łyżkę.

- Musisz zjeść jeden pucharek.

- Nie chcę.

- Nie marudź tylko jedz, albo ja cię nakarmię. Mam ci znowu samolot zrobić?

- Okej. Sama zjem. Nie zachowuj się, jak bym była dzieckiem.

- Lubię się tobą opiekować kochanie.

Zjadłam jedną trzecią pucharka i pękam. Jęknęłam odkładając łyżkę.

- Nie dobrze mi. Za dużo zjadłam - chwyciłam się za brzuch.

- Możemy to szybko spalić - szepną mi do ucha lekko je podgryzając.

- Taaak. Idąc spać - wstałam z jego kolan i odniosłam naczynia.

- Mało pomysłowe - mruknął niezadowolony.

- Nie miało takie być - podeszłam do niego i nachyliłam się. Musnęłam lekko jego wargi.- Jestem zmęczona. Chodźmy. Jest już późno.

Wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju, delikatnie kładąc na łóżku. Wyprostował się i zaczął skanować mnie wzrokiem.

- Co się gapisz?- spytałam, bo zaczęło mnie to denerwować.

- Wyobrażam sobie ciebie leżącą pode mną - uśmiechnął się.

- Co w tym takiego ciekawego?

- To, że jęczysz i krzyczysz moje imię - zaśmiał się.

- Zbok!- krzyknęłam, rzucając w niego  poduszką.

- Ale twój - chwycił ją i odłożył, kładąc się obok mnie. Szybko wstałam.

- Idę pod prysznic.

- Mogę z tobą?- zrobił smutną minkę.

- Nie.

Podniósł się i chwycił mnie za biodra.

- Proszę - pocałował mnie w szyje.

- Nie - położyłam ręce na jego umięśnionej klatce i próbowałam odepchnąć.

- Pomidorku - mruknął całując znamię. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Przymknęłam oczy.

- Przestań. Powiedziałam nie.

Mrukną niezadowolony i puścił mnie. Szybko weszłam do łazienki.

...

Rano wstałam wcześniej od Fabiena. Ubrałam się i ogarnęłam. Kiedy chciałam wyjść, drzwi były zamknięte. Co jest? Szarpnęłam kilka razy za klamkę. Potem odwróciłam się w stronę idioty. Leżał na plecach z lekko otwartą buzią. Wyglądał słodko. Wzięłam mojego samsunga i zrobiłam mu zdjęcie.

Potem usiadłam na nim i zaczęłam trząść za ramiona. Zero reakcji.

- Fabien. Obudź się - poklepałam go lekko po policzku. To też nic nie dało.- Idiota - szepnęłam mu do ucha. Pocałowałam jego szyje i wplątałam palce w jego miękkie włosy. Mruknął. Zeszłam z niego.

- Wstawaj. Gdzie jest klucz?

Przekręcił się chowając głowę w poduszce.

- No wstawaj!- krzyknęłam wskakując  na niego. Jęknął.

- Czego ty ode mnie chcesz? Wiesz która godzina?

- Twoja ostatnia jeśli mnie stąd zaraz nie wypuścisz.

- To twoja kara kochanie. Nie wyjdziesz stąd. Do sklepu pojedziemy po obiedzie.

- Ale mi się nudzi - chwyciłam jego ramie mocno ściskając.

- To idź spać. Jest wcześnie.

- Nie - zachowywałam się jak dziecko.

Nagle odwrócił się zrzucając mnie z siebie. Huknęłam o ziemię.

- Ał - jęknęłam. Fabien spojrzał na mnie zmartwiony.

- Nic ci nie jest?- podał mi rękę. Chwyciłam ją, a on pociągną mnie na siebie.

- Oprócz bolącego tyłka nic.

- Mogę pomasować - poruszył śmiesznie brwiami.

- Zbok - walnęłam go w klatkę. Chwycił moje ręce, przewracając się tak, że nade mną zwisał.

- Chcesz, żebym nim był?

- Już jesteś.

- Skoro tak uważasz - schylił się i wpił w moje usta. Znieruchomiałam. Nie mam ochoty na ranne całuski. Odkleił się ode mnie. Spojrzał mi w oczy nie rozumiejąc. 

- Prześpię się jeszcze jednak.

Zaśmiał się i odwrócił tak, że znowu leżałam na nim.

- Szybko zmieniasz zdanie zołzo - zaczął bawić się moimi włosami. Położyłam głowę na jego klatce na wysokości serca. Po piętnastu minutach zaczęłam zasypiać.

- Już niedługo będziesz moją żoną kochanie. Na zawsze moja - szepnął. Pewnie myślał, że śpię. Idiota.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro