Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28

Rozalinda

Chwycił mnie za biodra i zjadł kawałek naleśnika, a potem zaczął wylizywać czekoladę. Zrobiło mi się słabo. To było takie przyjemne. Chwyciłam go za włosy i mimowolnie jęknęłam.

- Hej kochanie. Nie mdlej. To tylko zapowiedź tego co cię czeka w pełnię - mruknął.

- Słabo mi - szepnęłam.

- Spokojnie mała. Już biorę cię do łóżka - wziął mnie na ręce. Popatrzyłam w jego zmartwione oczy, a potem odleciałam.

...

Obudziłam się w jego łóżku.

- Znowu zemdlałam?- spytałam patrząc na Fabiena siedzącym na krześle.

- Przy mnie każda mdleje.

- Aleś skromny.

- Tak. Szykuj się. Za chwile jedziemy.

- Czemu nie chcesz powiedzieć mi gdzie?

- Niespodzianka.

- No i?- spytałam jak obrażone dziecko i wstałam z łóżka.

- To i że nie powiem.

- Jesteś zły.

- Ty też. Ubieraj się.

- Jestem ubrana.

-Kupiłem ci sukienkę. Stanik to nie ubranie.

- Nie wierzę. Nie pozwalałeś mi nosić moich bluzek a teraz dajesz mi sukienkę? Może jest z zakonu? Okradłeś świętą siostrę?

- Nie żartuj sobie mała. Tylko ja cię w niej będę widzieć.

- A już myślałam, że się zmieniłeś - posmutniałam. Podszedł do szafy i wyciągnął karton.

- Proszę księżniczko - podarował mi go.

- Dziękuje książę brokule - wzięłam karton. Otworzyłam i wyjęłam ostrożnie sukienkę. Była piękna. Miała rozkloszowany dół do kolan i nie za duży dekolt, bez ramiączek. Była czarna. Mój ulubiony kolor.

- Dziękuję - przytuliłam go.

- Nie rób tego więcej.

- Co?- nie zrozumiałam go.

- Jesteś w staniku. Za niedługo jest pełnia - odsunęłam się i poszłam z sukienką do łazienki.

- Przecież już wszystko widziałem!- krzyknął.

- Wiem - zamknęłam drzwi i założyłam to cudo. Leżała na mnie idealnie. Poczesałam jeszcze moje czerwone włosy, które idealnie kontrastowały się z sukienką i podkreśliłam cieniem oczy.

Wyszłam. Fabien stał przebrany czekając na mnie. W ręce trzymał czarną marynarkę. Miał na sobie czarną koszule i czerwony krawat. Jego czarne włosy były ułożone w nieładzie. Istne ciacho do schrupania.

- Zakochałaś się?- uśmiechną się podejrzanie.

- Nie tak szybko narwańcu - podeszłam do niego i poprawiłam mu krawat.- Powinieneś częściej się tak ubierać. Wyglądasz uroczo.

- Nie jestem uroczy - obraził się.

- Dla mnie jesteś - cmoknęłam go w nos.- To idziemy?

- Najpierw załóż to - podał mi marynarkę.

- Serio?

- Na dole jest pełno wilkołaków. Nie chce żeby ktoś widział to co moje.

- O ludu - pokręciłam oczami i założyłam ją. Zapięłam guziki.

- Mój pomidorek - mrukną.

- Teraz to raczej kartofel.

- Chodźmy - wyszliśmy z pokoju i zeszliśmy na pierwsze piętro. Tam stali Louis i Zayn z głupkawymi minami.

- Czego się tak szczeżycie?- spytałam.

- Bolało? Był ostry?- zaśmiał się Louis.

- O co ci chodzi?

- No wiesz. Igraszki w kuchni.

- Uspokój się. Wara ode mnie zboczeńcu. Uspokój się, bo poleci głębiej - zaczął udawać nasze głosy Zayn.

- To nie tak. My tego nie robiliśmy - zaśmiałam się. - Serio tak to brzmiało?

- Babison. To było słychać jak by cię pieprzył w kuchni.

- O nie - schowałam twarz w rękach.

- Spokojnie. Jest jeszcze dziewicą - usłyszałam głos Nialla. Spojrzałam na drzwi wyjściowe. Stał tak oparty o framugę. Miał cwany uśmieszek.

- Niall!- krzyknęłam i się na niego rzuciłam. Objął mnie mocno.

- Co ty tu robisz?

- Cóż, chciałem sprawdzić, czy się nie pozabijaliście.

- I jak widzisz jeszcze żyjemy - powiedział groźnie Fabien i odciągną mnie od niego. Wziął mnie na ręce.

- Wybacz omego, ale śpieszymy się - powiedział zły i poszedł ze mną za zewnątrz. Wsiedliśmy do jego czarnego auta i pojechaliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro