Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Przecieram oczy, budząc się. Patrzę w górę z uśmiechem myśląc o moim śnie, gdy nagle słyszę przy twarzy chrapanie. Krzyczę wystraszona próbując wstać, jednak nie dane jest mi to, gdyż zostaję złapana za biodra i z powrotem położona.

- Puszczaj- mówię przez zaciśnięte zęby. Źle się czuję leżąc koło niego w samej bieliźnie, w dodatku gdy mnie dotyka.

- Mała, nie spinaj się tak, nic ci nie zrobię- uśmiechną się opierając na łokciu. Spojrzał mi głęboko w oczy po czym zmarszczył brwi.
- Co jest?- spytał.

- Jestem nie ubrana- rumienię się.

- Masz to na sobie- dotyka mojej piersi okrytej stanikiem.

- Ej! Łapy precz- krzyczę odpychając jego dłoń, mimo, że nie poczułam się źle, gdy mnie tak dotkną.

- Och maleńka, jeszcze będziesz błagać bym cię macał- puszcza mi oczko.

- Nie- unoszę podbródek.

- Mija słodka- zbliża twarz do mojej próbując złączyć nasze usta. Szybko obracam głowę.
- Zołza- mruczy.

- Głodna jestem- wymyślam byle jaką wymówkę, by w końcu się ode mnie oddalił, bo zaczyna robić się niebezpiecznie. Czuję na ciele ciarki i aż mnie korci żeby dotknąć go.

- Tak, zdecydowanie powinnaś trochę przytyć. No ale już niedługo- mówi cicho.

- Że co?- otwieram szerzej oczy- Chcesz mnie utuczyć?

- To też, ale najszybszy sposób to ciąża- uśmiecha się.

- Żeś se teraz wymyślił- prycham.

- Mówię serio, za niedługo jest pełnia. Wtedy wilkołaki szaleją, mają bzika na punkcie swoich partnerek. No i oczywiście potem po czterech miesiącach jest jeszcze lepiej, bo rodzą się małe wilczki.

- Nie mam zamiaru produkować z tobą dzieci. Tym bardziej nie w tym wieku- obracam się z zamiarem wyjścia z łóżka, ale przypominam sobie o tym, że jestem praktycznie naga. Wzdycham i przykrywam się szczelniej kołdrą.

- Co ma do tego twój wiek?- pyta zdziwiony jednocześnie śmiejąc się z tego, że przykryłam się po samą szyje.

- Jestem za młoda.

- Daj spokój. Ash z Clarą mają już dwójkę. Pierwszego urodziła jak miała szesnaście lat- jego dłoń przesuwa się po moich włosach na szyję, którą próbuje odkryć.

- To gdzie te dzieci niby są- dzielnie trzymam materiał.

- U mamy Asha. Wiesz. Dzisiaj jest rocznica ich sparowania. Chcą mieć chwilę dla siebie, jednym, mocnym szarpnięciem odsłania górną połowę mojego ciała, na co piszczę zaskoczona i zakrywam się rękoma.

- Przestań, oddaj!- krzyczę obracając się na brzuch i wyszarpując z jego okropnych łapsk kołdrę - Ile mają teraz lat- próbuję odwrócić jego uwagę od bezczelnego przyglądania mi się z wielkim uśmiechem.

- Ash dwadzieścia jeden, a Clary dziewiętnaście.

- Co to sparowanie?- wyskakuję z kolejnym pytaniem, gdy przysuwa się do mnie pod kołdrą.

Uśmiecha się podejrzanie po czym jego ręce obejmują mnie w talii. Odsuwam się prawie spadając z lóżka i w myślach przeklinam się na ciepło, które promieniuje po moim ciele na jego dotyk.

- Sparowanie to to, kiedy samiec ugryzie w szyje samice podczas orgazmu- mówi przejeżdżając językiem po wardze.

Zamykam oczy, czując niewyobrażalną chęć pocałowania go.
Co się ze mną dzieje?

- To musi boleć- krzywię się. Czemu wilkołaki tak często gryzom siebie?

- Wręcz przeciwnie mała. To niesamowita rozkosz dla kobiety- łapie za moją pupę, a ja wyskakuję wystraszona z łóżka.

- Nie rób tego więcej- krzyczę zła na niego i na siebie, za te okrutne przyciąganie które do niego czuję.

- Mmm, smakowicie wyglądasz, ale wydaje mi się, że mowa była o bieliźnie a nie topie i spodenkach.

- To jest bielizna, sportowa- szybko pędzę do szafy, z której wyciągam ubrania i idę przebrać się do łazienki.

- Gdy wracam do pokoju, zastaję idiotę leżącego nadal na łóżku, jednak całkowicie odkrytego. Zapiera mi dech, gdy widzę jego umięśnione ramiona.

- Nie powinieneś się ubrać?- mruczę, ponieważ jest w samych bokserkach.

- A co, zawstydzam cię pomidorku?- uśmiecha się.

- A idź mi brokuło- prycham.

- Nie jestem zielony- krzyżuje ręce na piersi.

- Dobrze, spalona brokule- uśmiecham się biorąc z szafy czarną bluzkę i rzucając nią w niego.

- Złośnica- z ciąga materiał z twarzy i niechętnie go zakłada.

- Zazdrośnik- puszczam mu oczko, na co podnosi się i podchodzi do mnie.

- Nawet nie wiesz jak bardzo- mruczy mi do ucha, po czym jego usta lądują na mojej szyi. Zamykam na chwilę oczy, poddając się jego pieszczotom.

- Co ty na to, żeby przed pełnią popróbować kilka pozycji?- szepcze, na co odskakuję od niego.

Idiota śmieje się z mojej przerażonej miny.

- Lepiej już idź- klepię go w ramię.

Ubiera spodnie i przechodząc koło mnie szybko całuje mnie w usta i ucieka.

Unoszę oczy ku górze, po czym postanawiam iść do kuchni się czegoś napić.

W pomieszczeniu napotykam Clarę ubraną w szlafrok i puchate kapcie ze słoniami. Włosy ma roztrzepane, co pewnie jest skutkiem nocnych igraszek.

- Dzień dobry słoniu - mówię, podchodząc do czajnika.

- Cześć buraku. Coś ty taka czerwona. Czyżbyś w nocy ujeżdżała ogiera? - zaśmiała się, dogryzając mi.

Zaskoczona chwytam się za policzki.

- Nie. To przez te nerwy. Z ledwością nie wybucham przy tym idiocie- trochę kłamię.

- Biedna. Chcesz sałatkę?- pyta pokazując wielką michę z warzywami.

- Jasne- uśmiechnęłam się. Wyjęłam dwie miski i postawiłam na stole. Zaparzyłam herbatę, a Clara dokończyła sałatkę.

Usiadłyśmy przy stole gadając o facetach.

Po kilku minutach przerwały naszą gadaninę otwierające się drzwi, a do środka wszedł uśmiechnięty Ash.

- Nareszcie wstałeś śpiochu - powiedziała Clara wstając i cmokając go w usta, gdy się nad nią nachylił.

- Nie moja sina, że ktoś mnie wymęczył w nocy- mrukną cicho do Clary, jednak to usłyszałam. -Cześć Luna- spojrzał na mnie.

~Ja też chcę całusa- usłyszałam głos idioty w głowie. Przekręciłam oczami. Po minucie pojawił się w kuchni.

- Witam wszystkich. Co to?- zerka znad mojego ramienia na moją sałatkę po czym porywa mi miskę.

- Ej! To moje! Oddawaj złodzieju! - rzucam się na niego, ale podnosi rękę z sałatką do góry.

- Najpierw chcę całusa- zrobił dziubek, zadowolony.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro