Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17*

- Musisz iść po rzeczy - odzywa się przyjaciółka.
- Bardzo nie chcę -- odrzekłam.
- Mogę iść z tobą - proponuje.
- Jesteś kochana, ale muszę załatwiać swoje sprawy sama.
- Jak chcesz skarbie - uśmiecha się lekko.

***

Wchodzę do budynku, w którym jeszcze dwa dni temu pracowałam.
Od razu chce wracać kiedy słyszę krzyki dziewczyn.
- Kochana, spóźniałaś się do pracy! - krzyczy jedna z dziewczyn.
- Już tu nie pracuje, przyszłam po rzeczy - rzekłam.
- Jak to, wyrzucił cię szef?
- Nie ja sama chciałam odejść.
- Dlaczego? Nie poda ci się tu? Mała stawka, a może nie chciałaś z nami pracować?
- Kochana, to żadna z tych wymienionych przyczyn, po prostu chcę odejść. Nie chcę o tym rozmawiać - odsuwam się od dziewczyn i podchodzę do swojego biurka. Wyciągam wszystkie moje rzeczy, które wkładam do granatowego pudła. Na biurku stoi  zdjęcie moje z Jamesem, biorę go i wyrzucam do kosza na śmieci. Słyszę pękanie szkła.
- Dlaczego wrzucasz wasze wspólne zdjęcie? - pyta jedna z pracownic.
- Po prostu - rzekłam.
- Rozeszliście się?
Nie odpowiadam, rzegnam się i odchodzę. Nie mam zamaru każdemu po kolei mówić dlaczego rzuciłam pracę, i dlaczego nie jestem z tym skurwielem. Nie mam na to sił.
Miałam już zamiar wyjść z budynku kiedy poczułam duże dłonie na mojej talii. Stałam sparaliżowana. Usłyszałam słowa wypowiedziane przez Luka.
- Słoneczko, jesteś moja i mojego syna - szepnął prosto do mojego ucha.
Odwraciłam się i zetknełam się z twarzą Luka.
- Nie jestem wasza, zostaw mnie! - krzyknęłam.
Kilka twarzy spojrzało na nas, ale Luk się tym nie przejmował.
- Jeżeli nie zgodzisz się na propozycję, będę musiał użyć sił.
- Do jasnej cholery, odpierdolcie się ode mnie. Ty i twój jebany syn.
- Przegiełaś! - krzyknął, po czym pociągnął moją dłoń i ciągnął mnie do swojego gabinetu.
- Zostaw mnie! - darłam się ile sił wlezie, ale on miał gdzieś, że wszyscy pracownicy na nas patrzą. To on jest ich królem i oni muszą robić co im każe, dlatego się nie przejmował, że oni to widzą.
Wciągnął mnie do swojego biura. Rzucił pudło na podłogę, które trzymałam w ręku. Zamknął pokój na klucz.
- Wypuść mnie! - krzyknęłam.
- Nie - odrzekł. - A teraz dostaniesz za to jak nazwałaś mojego syna.
I wtedy poczułam piekielny ból na policzku. On właśnie mnie spoliczkował!
- Jesteś takim samym skurwielem jak twój syn - wypowiedziałam przez łzy.
Płakałam ile sił wlezie, ale go to nie ruszało. Uderzył mnie kolejny raz, a następnie rzucił mnie na stół. Leżałam na przuchu wypięta tyłkiem.
- A teraz cię załatwię - rzekł. Podszedł do mnie, a następnie klepnął mnie w tyłek.
- Zostaw mnie - zaczęłam się rzucać, ale to nanic. Kolejny raz rzucił mnie na stół, ale tym razem zaklił mi usta i ręce duża taśmą.
Podszedł do drzwi upewniając się czy na pewno je zamknął. W pewnej chwili poczułam ból. On kolejny raz mnie uderzył, ale tym razem w tyłek.
- Teraz się zabawię - słyszałam, że pod nosem zaczął się śmiać.
Zaczęłam się ruszać, aby nie doszło na zgwałcenia. Łzy spywały po policzkach, a nawet nie miałam jak uciec. Byłam zamknęta w czterech ścianach z pojebanym sukinsynem. Gardło mam ściśniete, a oddych niespokojny. Poczułam zjeżdżające spodnie w dół. Stałam tylko w majtkach. Nie wiem co mam teraz zrobić, ale wiem, że on mnie zgwałci. Nie mam sił, aby się bronić, bo wiem, że i tak nie dam rady.
- Nie błagaj, ani nie płacz, bo i tak ci to w nic nie pomoże. Luk odwrócił mnie, abym na niego patrzyła. Nie miałam ochoty oglądać parszywej mordy, dlatego zamknęłam oczy. Moje włosy były ciągniete przez Luka. Bardzo bolało.
- Jesteś gotowa? - zapytał.
Nie miałam jak mu powiedzieć, aby mnie zostawił, bo przecież mam taśmę na ustach. Kopnąłam go prosto w krocze. Skulił się, ale po chwili wstał i uderzył mnie w twarz.
- Ty suko - wycedził.
Rzucił mnie ponownie na brzuch, po czym ściągnął spodnie. Zaczęłam mocniej płakać, ale to nic nie dawało. Byłam teraz molestowana przez szefa w jego miejscu pracy. Cały budynek był zapełniony ludźmi, ale nikt nie mógł mi pomóc. Czułam się bezsilna.
- Zaczynamy - i wtedy wszedł we mnie jednym pchnięciem. Czułam ogromne obrzydzenie, kiedy poruszał się we mnie. Ściskał moje piersi, a ja nic nie mogłam z tym zrobić. Jęczał i się zachwycał moim ciałem kiedy ja czułam ból, obrzydzenie do niego. Pchał mnie mocniej, to tak bardzo bolało, ryczałam, wyłam. Momentalnie poczułam, że doszedł we mnie. Ubrał mnie i siebie, a następnie wziął mnie ręce i rzucił na sofę. Ściągnął ze mnie taśmę. Kiedy poczułam, że mam wolne ręce rzuciłam się na niego. Biłam go ile sił wlezie, ale on tylko się śmiał.
- Nienawidzę cię - krzyczałam na cały pokój. - Jak mogłeś mnie zgwałcić? - szląchałam.
- Od dziś będziesz nagrywać filmy, a jeśli nie to będziesz gwałcona, bita...
Nie odpowiedziałam tylko stałam zmarnowana i cała bez siły. Wszystkie kości mnie bolały.
- A teraz napiszesz do Jamesa i poinformujesz, że się zgadzasz na propozycję.
Zrobiłam tak jak chciał. Nie sprzeciwiałam się.

Kolejny rozdział, w którym się coś dzieje. Jak wrażenia po przeczytaniu? Jeżeli pojawią się błędy to bardzo przepraszam. Jeżeli chcecie możecie mi zadawać różne pytania w komentarzach oraz w wiadomości prywatnej, na każde pytania odpowiem szczerze.

~ Loluniaxd ~
💞💞💞


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro