Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11*

Sobotni poranek, około godziny dziesiątej. Otwieram oczy i zerkam  na uchylone okno, przez które widzę nieciekawą pogodę. Wstaję z łóżka tak szybko jak nigdy tego nie robię. Podchodzę do szafy i biorę pierwsze lepsze ubranie. Nakładam na siebie, a następnie kieruję się do łazienki. Robię szybki, ale widoczny makijaż, szczotkuję zęby i na głowie robię kucyka. Wychodzę z pomieszczenia i napotykam się na zielone oczy, są to oczy przyjaciółki.
- Już nie śpisz? - spojrzenie Cat mnie przeraża, bo patrzy na mnie jak na ducha.
- Nie, obudziłam się około trzydziestu minut temu, a nawet czterdziestu.
- Jadłaś coś? - Cat łapie się za brzuch, słysząc burczenie.
- Właśnie idę zrobić naleśniki z nutellą - odpowiadam śmiejąc się do dziewczyny.
- A może masz ochotę wyjść ze mną do jakiegoś fas fooda?
- Nie, Cat ja dziś wolę naleśniki.
- Okej.
Wchodzę do kuchni zabierając się za robienie posiłku. Wyciągam potrzebne mi produkty, a następnie zabieram się za robienie.
- Gdzie jest James? - słyszę głos przyjaciółki, dobiegający z jej pokoju.
- U siebie w domu - krzyczę, aby mnie usłyszała, bo właśnie miksuję masę do naleśników.
- A czemu nie u ciebie? - pyta zapewne zdziwonia, że wczoraj u mnie nie nocował. W dzień, w dzień, James nocuje u mnie, ale wczoraj nie mógł, bo musiał zająć się swoją młodszą siostrą.
- Musiał się zająć Livią - odpowiadam kładąc zrobione trzy naleśniki na talerz.
- Livia, to młodsza siostra Jamesa, która ma dziesięć lat?
- Tak to ona.
Livia, jest blondyneczką o siwych oczach i jasnej karnacji.
Kończę robić wszystkie naleśniki i rozkładam je na dwa talerze.
- Proszę - podaję sześć naleśników dla Cat.
- Dziękuję - uśmiecha się. - Smacznego - dodaje
- Nawzajem.
Zaczynam jeść przygotowane prze ze mnie naleśniki. Czasami chciałbym pracować i zarabiać na swoje zachcianki. Nagle mój telefon zakłóca moje rozmyślania, więc odbieram.
- Cześć, kochanie - odzywa się mój facet.
- Hej, skarbie co robisz?  - pytam chłopaka.
- Właśnie będę szedł do sklepu, ale muszę coś ci powiedzieć.
- Tak? Słucham.
- Dzwonił do mnie mój ojciec i zapytał mnie czy poszukujesz pracy - informuję mnie James.
- Naprawdę? - pytam szczęśliwa i zachwycona tym co właśnie usłyszałam.
- Tak i jeśli jesteś zainteresowana to przyjdź do niego do firmy.
- A na jakim dziale miałabym być? - pytam.
- Jego sekretarką - odpowiada szybko. - Ja kochanie muszę już kończyć, ale jeśli chcesz to przemyś to i daj mi znać, a ja wtedy do niego zadzwonię - dodaję i się rozłącza.
Nie mogę w to uwierzyć, będę miała pracę i to jeszcze taką jaką chciałam mieć. Ja już nam odpowiedź, chcę pracować u pana Luka. Biorę komórkę i wybieram numer chłopaka.
Do: Skarbek 💝
Kochanie, ja chciałbym pracować u twojego ojca, więc możesz go o tym poinformować. Kiedy mam się z nim spotkać? Czekam na odpowiedź 💝
Kończę pisać ostani wyraz i od razu wysyłam wiadomość. Nie czekam długo, bo już po dwóch minutach otrzymuję odpowiedź.
Od: Skarbek 💝
Księżniczko, jestem zachwycony tym, że podjęłaś dobrą decyzję. Spotkanie odbędzie się za dwie godziny w jego pokoju. Numer 134 na 25 piętrze.  Szykuj się i trzymam za ciebie kciuki, że dostaniesz tą pracę i spodobasz się  ojcu.
Do: Skarbek 💝
Dziękuję. Już uciekam się szykować, więc papa.
Odkładam telefon i biegnę do szafy. Szukam czegoś odpowiedniego, ale do tej pory niczego nie znalazłam. Po dziesięciu minutach szukania sukni, wybrałam czerwoną, koronkową suknie. Ubieram ją, a następnie poprawiam makijaż dodawając krwistą czerwoną pomadke.
- Susan! - słyszę wołanie swojego imienia.
- Tak? Jestem u siebie w pokoju.
W progu drzwi, staje Cat z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Wow! Co ty taka wystrojona? - pyta przyjaciółka.
- Idę na spotkanie o pracę.
- Gdzie?
- U pana Luka, ojca Jamesa - spoglądam na szafę, w której trzymam różnorodne rzeczy, ale patrzę dokładnie na zbiór torebek. - Którą wybrać? - pokazuję trzy torebki, które pasowały by do mojej kreacji.
- Myślę, że ta jest odpowiednia - Cat trzyma w dłoni czarną torebkę całą w cekinach.
- Okej, więc wybieram ją.
Wkładam do niej telefon, pomadke i inne potrzebne przedmioty. Ostatnim elementem, który mi pozostał, było nałożenie czarnych klasycznych szpilek.
- I gotowa - uśmiecha się Cat.
- A tak w ogóle co chciałaś?
- Chciałam się zapytać czy byś poszła ze mną na zakupy, ale to już nie aktualne - śmieję się przyjaciółka.
- No niestety. Ja muszę już uciekać, do później pa - żegnam się z Cat, zamykając za sobą drzwi.
Wychodzę z mieszkania, podchodząc do zamówienionej taxi, która właśnie zatrzymała się przed budynkiem. 
- Dzień dobry, poproszę na ulicę Ptasią 48/3 - podaję adres i spoglądam wzrokiem na iphon'a.
- Dzień dobry - odpowiada po kilku sekundach.
Jadę całkiem szybko, ale bardzo ostrożnie. Widać, że kierowca dobrze i uważnie patrzy na znaki drogowe i na przepisy.
Do: Skarbek 💝
Ja już jadę to twojego ojca, bardzo się denerwuje.
Wysyłam wiadomość do Jamesa. Dziś James pracuje od 11:00, ale myślę, że powinien odpowiedzieć na sms. 
Już po chwili otrzymuję odpowiedź, która brzmi:
Od: Skarbek 💝
Okej, kochanie nie denerwuj się na pewno dostaniesz tą pracę, a pozatym pracowałaś rok temu przez wakacje jako sekretarka. Trzymam za ciebie kciuki, gdy wyjdziesz po spotkaniu napisz papa.
Odczytuje wiadomość i od razu wysyłam odpowiedź.
Do: Skarbek 💝
Dobrze, kocham cię pa 💜
Chowam telefon w torebkę i spoglądam przez okno od auta.
- Jesteśmy na miejscu - odwraca wzrok od kierownicy i patrzy na licznik, który wykazuje, że mam zapłacić 14 zł.
- Proszę - podaję banknot o wartości 20 zł.
- Reszta - wyciąga dłoń w moją stronę z resztą.
- Dowidzenia - uśmiecham się wychodząc z czarnego bmw.
- Dowidzenia - odpowiada po chwili.
Staję przed dużym, białym budynkiem, na którym są mnóstwo okien i kilka par drzwi. Weszłam do budynku, od razu oczy rozszerzyły się momentalnie. Znajdowałam się w ogromnym cholu, w którym było dużo osób ubranych bardzo elegancko i szykowanie. Szłam wzdłuż czerwonego dywaniku. Zatrzymałam się przed widną, nacisnełam mały, srebrny guziczek, który " przywołał " windę. Po chwili drzwi się otworzyły, a z windy wyszli dwoje mężczyzn ubranych w czarne garnitury, którzy mierzyli mnie wzrokiem. Zwinne ominęłam ich i weszłam do windy naciskając srebrny guzik z numer
"25". Drzwi windy otworzyły się przez wskazanym przeze mnie numerem piętra, dumnym wzrokiem z podniesioną głową kroczylam wzdłuż szerokiego holu, aż doszłam do recepcjonistki. Ustałam przed dużym, marmurowym biurkiem, za którym wystawała głowa blondynki, która klikała coś w klawiaturę.
- W czym mogę pomóc? - spytała cichym głosem, ledwo słyszalnym.
- Ja do Pana Luka Wilsona - uśmiecham się.
- Proszę, tędy - wstała po czym szła w głąb holu, zatrzymując się przed szklanymi drzwiami, nad którymi pisze " pokój dyrektora Pana Luka Wilsona " Dziewczyna zapukała dwa razy, poczym otworzyła drzwi na oścież, zapraszając mnie tym do środka. Uśmiechnełam się, szłam na przód z uniesioną głową. Drzwi zostały zamknięte za mną.
- Susan?
Usłyszałam męski głos dobiegający z głąb pomieszczenia. Rozejrzałam się i dostrzegłam mężczyznę zmierzającego w moją stronę. Był to ojciec Jamesa.
- Tak - powiedziałam dumnie, zaciskając w dłoni teczkę z dokumentami.

I o to kolejny rozdział, co o nim sądzicie? Dajcie znać ❤, oczywiście liczę na gwiazdki, ktore wy naciskacie podczas czytania rozdziału. Jeśli pojawią się błędy bardzo przepraszam, ale od jakiegoś czasu piszę na telefonie, a to utrudnia pisanie, więc wybaczcie. Do następnego!! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro