11*
Sobotni poranek, około godziny dziesiątej. Otwieram oczy i zerkam na uchylone okno, przez które widzę nieciekawą pogodę. Wstaję z łóżka tak szybko jak nigdy tego nie robię. Podchodzę do szafy i biorę pierwsze lepsze ubranie. Nakładam na siebie, a następnie kieruję się do łazienki. Robię szybki, ale widoczny makijaż, szczotkuję zęby i na głowie robię kucyka. Wychodzę z pomieszczenia i napotykam się na zielone oczy, są to oczy przyjaciółki.
- Już nie śpisz? - spojrzenie Cat mnie przeraża, bo patrzy na mnie jak na ducha.
- Nie, obudziłam się około trzydziestu minut temu, a nawet czterdziestu.
- Jadłaś coś? - Cat łapie się za brzuch, słysząc burczenie.
- Właśnie idę zrobić naleśniki z nutellą - odpowiadam śmiejąc się do dziewczyny.
- A może masz ochotę wyjść ze mną do jakiegoś fas fooda?
- Nie, Cat ja dziś wolę naleśniki.
- Okej.
Wchodzę do kuchni zabierając się za robienie posiłku. Wyciągam potrzebne mi produkty, a następnie zabieram się za robienie.
- Gdzie jest James? - słyszę głos przyjaciółki, dobiegający z jej pokoju.
- U siebie w domu - krzyczę, aby mnie usłyszała, bo właśnie miksuję masę do naleśników.
- A czemu nie u ciebie? - pyta zapewne zdziwonia, że wczoraj u mnie nie nocował. W dzień, w dzień, James nocuje u mnie, ale wczoraj nie mógł, bo musiał zająć się swoją młodszą siostrą.
- Musiał się zająć Livią - odpowiadam kładąc zrobione trzy naleśniki na talerz.
- Livia, to młodsza siostra Jamesa, która ma dziesięć lat?
- Tak to ona.
Livia, jest blondyneczką o siwych oczach i jasnej karnacji.
Kończę robić wszystkie naleśniki i rozkładam je na dwa talerze.
- Proszę - podaję sześć naleśników dla Cat.
- Dziękuję - uśmiecha się. - Smacznego - dodaje
- Nawzajem.
Zaczynam jeść przygotowane prze ze mnie naleśniki. Czasami chciałbym pracować i zarabiać na swoje zachcianki. Nagle mój telefon zakłóca moje rozmyślania, więc odbieram.
- Cześć, kochanie - odzywa się mój facet.
- Hej, skarbie co robisz? - pytam chłopaka.
- Właśnie będę szedł do sklepu, ale muszę coś ci powiedzieć.
- Tak? Słucham.
- Dzwonił do mnie mój ojciec i zapytał mnie czy poszukujesz pracy - informuję mnie James.
- Naprawdę? - pytam szczęśliwa i zachwycona tym co właśnie usłyszałam.
- Tak i jeśli jesteś zainteresowana to przyjdź do niego do firmy.
- A na jakim dziale miałabym być? - pytam.
- Jego sekretarką - odpowiada szybko. - Ja kochanie muszę już kończyć, ale jeśli chcesz to przemyś to i daj mi znać, a ja wtedy do niego zadzwonię - dodaję i się rozłącza.
Nie mogę w to uwierzyć, będę miała pracę i to jeszcze taką jaką chciałam mieć. Ja już nam odpowiedź, chcę pracować u pana Luka. Biorę komórkę i wybieram numer chłopaka.
Do: Skarbek 💝
Kochanie, ja chciałbym pracować u twojego ojca, więc możesz go o tym poinformować. Kiedy mam się z nim spotkać? Czekam na odpowiedź 💝
Kończę pisać ostani wyraz i od razu wysyłam wiadomość. Nie czekam długo, bo już po dwóch minutach otrzymuję odpowiedź.
Od: Skarbek 💝
Księżniczko, jestem zachwycony tym, że podjęłaś dobrą decyzję. Spotkanie odbędzie się za dwie godziny w jego pokoju. Numer 134 na 25 piętrze. Szykuj się i trzymam za ciebie kciuki, że dostaniesz tą pracę i spodobasz się ojcu.
Do: Skarbek 💝
Dziękuję. Już uciekam się szykować, więc papa.
Odkładam telefon i biegnę do szafy. Szukam czegoś odpowiedniego, ale do tej pory niczego nie znalazłam. Po dziesięciu minutach szukania sukni, wybrałam czerwoną, koronkową suknie. Ubieram ją, a następnie poprawiam makijaż dodawając krwistą czerwoną pomadke.
- Susan! - słyszę wołanie swojego imienia.
- Tak? Jestem u siebie w pokoju.
W progu drzwi, staje Cat z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Wow! Co ty taka wystrojona? - pyta przyjaciółka.
- Idę na spotkanie o pracę.
- Gdzie?
- U pana Luka, ojca Jamesa - spoglądam na szafę, w której trzymam różnorodne rzeczy, ale patrzę dokładnie na zbiór torebek. - Którą wybrać? - pokazuję trzy torebki, które pasowały by do mojej kreacji.
- Myślę, że ta jest odpowiednia - Cat trzyma w dłoni czarną torebkę całą w cekinach.
- Okej, więc wybieram ją.
Wkładam do niej telefon, pomadke i inne potrzebne przedmioty. Ostatnim elementem, który mi pozostał, było nałożenie czarnych klasycznych szpilek.
- I gotowa - uśmiecha się Cat.
- A tak w ogóle co chciałaś?
- Chciałam się zapytać czy byś poszła ze mną na zakupy, ale to już nie aktualne - śmieję się przyjaciółka.
- No niestety. Ja muszę już uciekać, do później pa - żegnam się z Cat, zamykając za sobą drzwi.
Wychodzę z mieszkania, podchodząc do zamówienionej taxi, która właśnie zatrzymała się przed budynkiem.
- Dzień dobry, poproszę na ulicę Ptasią 48/3 - podaję adres i spoglądam wzrokiem na iphon'a.
- Dzień dobry - odpowiada po kilku sekundach.
Jadę całkiem szybko, ale bardzo ostrożnie. Widać, że kierowca dobrze i uważnie patrzy na znaki drogowe i na przepisy.
Do: Skarbek 💝
Ja już jadę to twojego ojca, bardzo się denerwuje.
Wysyłam wiadomość do Jamesa. Dziś James pracuje od 11:00, ale myślę, że powinien odpowiedzieć na sms.
Już po chwili otrzymuję odpowiedź, która brzmi:
Od: Skarbek 💝
Okej, kochanie nie denerwuj się na pewno dostaniesz tą pracę, a pozatym pracowałaś rok temu przez wakacje jako sekretarka. Trzymam za ciebie kciuki, gdy wyjdziesz po spotkaniu napisz papa.
Odczytuje wiadomość i od razu wysyłam odpowiedź.
Do: Skarbek 💝
Dobrze, kocham cię pa 💜
Chowam telefon w torebkę i spoglądam przez okno od auta.
- Jesteśmy na miejscu - odwraca wzrok od kierownicy i patrzy na licznik, który wykazuje, że mam zapłacić 14 zł.
- Proszę - podaję banknot o wartości 20 zł.
- Reszta - wyciąga dłoń w moją stronę z resztą.
- Dowidzenia - uśmiecham się wychodząc z czarnego bmw.
- Dowidzenia - odpowiada po chwili.
Staję przed dużym, białym budynkiem, na którym są mnóstwo okien i kilka par drzwi. Weszłam do budynku, od razu oczy rozszerzyły się momentalnie. Znajdowałam się w ogromnym cholu, w którym było dużo osób ubranych bardzo elegancko i szykowanie. Szłam wzdłuż czerwonego dywaniku. Zatrzymałam się przed widną, nacisnełam mały, srebrny guziczek, który " przywołał " windę. Po chwili drzwi się otworzyły, a z windy wyszli dwoje mężczyzn ubranych w czarne garnitury, którzy mierzyli mnie wzrokiem. Zwinne ominęłam ich i weszłam do windy naciskając srebrny guzik z numer
"25". Drzwi windy otworzyły się przez wskazanym przeze mnie numerem piętra, dumnym wzrokiem z podniesioną głową kroczylam wzdłuż szerokiego holu, aż doszłam do recepcjonistki. Ustałam przed dużym, marmurowym biurkiem, za którym wystawała głowa blondynki, która klikała coś w klawiaturę.
- W czym mogę pomóc? - spytała cichym głosem, ledwo słyszalnym.
- Ja do Pana Luka Wilsona - uśmiecham się.
- Proszę, tędy - wstała po czym szła w głąb holu, zatrzymując się przed szklanymi drzwiami, nad którymi pisze " pokój dyrektora Pana Luka Wilsona " Dziewczyna zapukała dwa razy, poczym otworzyła drzwi na oścież, zapraszając mnie tym do środka. Uśmiechnełam się, szłam na przód z uniesioną głową. Drzwi zostały zamknięte za mną.
- Susan?
Usłyszałam męski głos dobiegający z głąb pomieszczenia. Rozejrzałam się i dostrzegłam mężczyznę zmierzającego w moją stronę. Był to ojciec Jamesa.
- Tak - powiedziałam dumnie, zaciskając w dłoni teczkę z dokumentami.
I o to kolejny rozdział, co o nim sądzicie? Dajcie znać ❤, oczywiście liczę na gwiazdki, ktore wy naciskacie podczas czytania rozdziału. Jeśli pojawią się błędy bardzo przepraszam, ale od jakiegoś czasu piszę na telefonie, a to utrudnia pisanie, więc wybaczcie. Do następnego!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro