Sekrety Krwiopijców #5 (Prawdziwy Charakter)
(Loki)
Pocałunek był bardzo przyjemny i z każdą sekundą chciałem więcej i więcej. Wiedziałem, że niestety nie wypada mi jej całować więc się od niej odkleiłem. Lekko się zawiodłem, kiedy Sandra nie odwzajemniła mojego pocałunku, ale i tak uznałem go za jeden z lepszych. Odsunąłem się od dziewczyny na kilka centymetrów i zauważyłem jej zdziwioną minę.
(Sandra)
Kiedy chłopak się ode mnie odsunął zauważyłam jego zawiedziony wzrok.
-Wybacz, nie powinienem.- powiedział i spuścił głowę w dół.
-Nic się nie stało.-stwierdziłam i umiejscowiłam mu dwa palce pod brodą, by po chwili ją lekko unieść do góry i spojrzeć w jego piękne lecz smutne zielone oczy. Loki na mnie niepewnie spojrzał, a ja położyłam mu dłoń na policzku. Zielonooki położył swoją rękę na mojej wtulając się jeszcze mocniej w moją delikatną skórę dłoni. Na ten gest się ciepło uśmiechnęłam co Loki odwzajemnił.
-Chcesz już wracać?-spytał.
-Szczerze mówiąc i tak nie mam tu co robić.- zachichotałam. Chłopak chwycił mnie za rękę i razem wyszliśmy na korytarz. Zielonooki odprowadził mnie pod drzwi mojej komnaty.
-Do jutra.- powiedział z lekkim uśmiechem, po czym ucałował moją dłoń i odszedł powolnym krokiem spuszczając głowę. Weszłam do pokoju, po czym ległam się na łóżku. Po tych tańcach nie miałam siły na nic. Po chwili zasnęłam tak jak leżałam...
Obudziły mnie promienie słońca padające na twarz.
-Dzień dobry- powiedziała służka.
-Dzień dobry Saro.-powiedziałam, po czym się przeciągnęłam i wstałam z łóżka. Podeszłam do szafy i wybrałam sukienkę na dziś. Kreacja była prosta czarna z wycięciem na nogę.
Kiedy wybrałam sukienkę ruszyłam do łazienki. Brązowowłosa akurat zrobiła mi kąpiel.
-Czy panienka sobie coś jeszcze życzy.
-Nie. Dziękuję- po tych słowach posłałem jej ciepły uśmiech. Dziewczyna go odwzajemniła, po czym wyszła z łazienki, a następnie z pokoju. Nie czekając dłużej wzięłam gorącą kąpiel...
Odświeżona i ubrana chciałam wyjść na spacer lecz kiedy wyszłam na korytarz zderzyłam się z czyjąś klatką piersiową.
-Sandra? Nic ci nie jest?- spytał Thor podnosząc mnie z ziemi i oglądając od stóp do głów.
-Nic mi nie jest. Co tutaj robisz?- spytałam.
-Chciałem zaproponować Ci spacer, a potem iść z tobą na śniadanie.
-Spoko i tak chciałam trochę pozwiedzać.- podałam chłopakowi dłoń i oboje ruszyliśmy w głąb korytarzy.
-Wiesz Wszech-Ojciec chciał, abyś nauczyła się władać bronią białą.- nic na to nie odpowiedziałam tylko spojrzałam w jego stronę.
-Dlatego udamy się do kowala dobrze?-kiwnęłam głową, że tak...
Na miejscu byliśmy po kilku minutach. Ja jako ta ciekawska zaczęłam wszystko oglądać z podziwem. Nagle moją uwagę przykuła piękna damska zbroja...
Wpatrywałam się w nią z otwartą buzią.
-Podoba ci się?- zapytał znienacka Thor.
-Piękna jest.
-To dobrze, że ci się podoba, bo od dzisiaj jest twoja.
-Żartujesz?
-Nie jestem Loki.- powiedział co spowodowało, że oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Dobra zbroję dla ciebie mamy to teraz wystarczy znaleźć ci jakąś broń.- stwierdził patrząc na mnie.
-Jaki rodzaj broni wolisz?
-Sama nie wiem... Może dwa miecze.
-Hmmm...- zamyślił się.
-Nie wiem czy to będzie wygodne dla ciebie,ale jak chcesz. Poczekaj zamówię wszystko i zaraz wrzucę...
Po kilku minutach blondyn wrócił.
-Zamówienie będzie gotowe po śniadaniu.- powiedział, po czym ruszyliśmy w stronę jadalni...
Tak jak zawszę jadłam pierwsze lepsze danie. Co chwilę gromowładny opowiadał jakieś żarty, które naprawdę były zabawne. Kątem oka zauważyłam jak zielonooki kipi ze złości. Zignorowałam to i dalej rozmawiałam z Thorem. Po śniadaniu ruszyłam z blondynem po gotową już zbroję...
Na miejscu chłopak odebrał oręż. Ja wzięłam buty, bransolety, miecze i opaskę, a gromowładny wziął zbroję...
Doszliśmy do mojego pokoju. Thor położył zbroję na łóżko.
-Zaczniemy trening za godzinę.
-A gdzie mam przyjść?
-Nie martw się tym. Ja po ciebie przyjdę.- powiedział, ucałował moją dłoń i wyszedł. Chwilkę tak jeszcze stałam, po czym zaczęłam ubierać zbroję. Następnie wzięłam się za dodatki. Miałam mały problem z bransoletkami, ale w końcu się udało. Na końcu wzięłam miecze i zaczęłam je oglądać. Na ostrzu było napisane moje imię runami. Kiedy przejeżdżałam koniuszkami palców po ostrzu ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę.- powiedziałam. Do pokoju wszedł Thor.
-Wow! Pięknie wyglądasz.-powiedział na co ja się zaczerwieniłam.
-To gdzie będzie ten trening?-spytałam.
-Chodź pokaże Ci.- po tych słowach pociągnął mnie w tylko mu znanym kierunku...
Zatrzymaliśmy się na dużym placu, boisku jak zwał tak zwał. Czekało na nas trzech mężczyzn i jedna kobieta. Kiedy Thor zatrzymał się przed nimi ja lekko się ukłoniłam.
-Nie musisz się kłaniać.- zaśmiał się jeden z wojowników- blondyn.
-Sandro poznaj Lady Sif- pokazał ręką na dziewczynę.
-To jest Fandral.- tym razem pokazał na blondyna, który lekko się ukłonił.
-Volstagg.- powiedział na wojownika z rudymi włosami.
-A to jest Hogun.- na końcu pokazał na czarnowłosego.
-Przyjaciele poznajcie Sandrę.- pokazał na mnie, a ja się uśmiechnęłam. Wszyscy odwzajemnili uśmiech. Chwilę rozmawialiśmy, żeby poznać się lepiej.
-No dobra nie przyszliśmy tu przecież rozmawiać.- przerwał nasze dialogi Thor.
-To kto chce Sandrę nauczyć kilku podstawowych kroków?- spytał gromowładny.
-Mogę ją.- powiedział Fandral i się lekko uśmiechnął.
Reszta wojowników odeszła, a ja wyciągnęłam swój miecz tak samo jak chłopak.
-Umiesz coś czy muszę zacząć od podstaw?- zapytał.
-Lepiej od podstaw, bo to co umiem, umiem z filmów.- lekko się zawstydziłam. Głupio się czułam. Już myślałam że chłopak mnie wyśmieje, ale on nic takiego nie zrobił. Tylko się uśmiechnął.
-Powtarzaj za mną. Dobrze?-spytał na co ja kiwnęłam głową, że tak. Każdy ruch powtarzałam za nim niczym jego odbicie. Zdziwił się kiedy tak samo jak on obróciłam miecz w dłoni niczym rycerz Jedi.
-Mówiłaś, że nic nie umiesz.
-No, bo nie umiem.-powiedziałam.
-Mam pomysł. Zrobimy sobie mały pojedynek co ty na to?- zapytał patrząc na mnie z uśmiechem.
-Sama nie wiem. Jak chcesz.- stwierdziłam, a chłopak od razu się na mnie rzucił. Zrobiłam unik i nie ukrywałam swojego zdziwienia. Blondyn się niewinnie uśmiechnął, obrócił miecz w dłoni i znowu chciał zadać mi cios. Na szczęście to też obroniłam, po czym ja zaczęłam zadawać mu ciosy. Chłopak wtrącił mi miecz z ręki, po czym chciał zadać ostateczny cios. Obroniłam go bransoletką, byłam przerażona. Fandral nic sobie z tego nie zrobił tylko coraz mocniej naciskał ostrzem. Nie widząc innego wyjścia kopnęłam go z całej siły w brzuch. Pewnie nic nie poczuł, bo miał zbroję, ale chociaż poleciał kilka metrów w tył. W międzyczasie poszłam po swój miecz i zauważyłam jak mój przeciwnik wziął sobie drugi. Zauważyłam także, że przyglądają się nam z zaciekawieniem: Sif, Thor, Volstagg, Hogun i Loki. Nagle Fandral mnie zaatakował. Obroniłam się, ale uderzenie było tak mocne, że wylądowałam na ziemi. Kątem oka zauważyłam jak Loki poderwał się z siedzenia. Powoli wstałam i wyprostowałam się. Chłopak chciał mi zadać kolejny cios lecz ja go ominęłam. Potem rozdwoiłam swój miecz i zaatakowała go dwoma ostrzami. Chłopak starał się bronić. Nagle poczułam mrowienie w palcach i zauważyłam jak paznokcie tak samo jak i miecz mienią się zielenią. Wytrąciłam Fandralowi oba miecze i przyłożyłam mu swoje ostrza do szyi. Chłopak uniósł ręce do góry w geście poddania. Ja dopiero po chwili odsunęłam miecze od jego gardła.
-Fandral myślałem, że jako jeden z najlepszych wojowników pokonasz ją bez żadnych trudności, a tu taka niespodzianka.- powiedział męski głos za mną. Obróciłam się i zobaczyłam Lokiego.
-Jak jesteś taki mądry to sam ją pokonaj.- powiedział blondyn, po czym wstał i poszedł do reszty zostawiając mnie samą z zielonookim. Chłopak się uśmiechnął, po czym poszedł po dwa noże. Ja zrobiłam to samo chcąc wyrównać nasze szanse.
-Ładnie Ci w tej zbroi.- powiedział patrząc na mnie od góry do dołu. Po kilku sekundach chłopak rzucił się na mnie z dwoma ostrzami. Po kilku nieudanych próbach zaatakowana mnie chwycił mnie za nadgarstki przez co zablokował mi jakikolwiek sposób ucieczki. Staliśmy tak w ciszy i spokoju. Chłopak patrzył mi w oczy niczym zahipnotyzowany. Po chwili wtrącił nóż z mojej prawej ręki. Ja wykonałam obrót, po czym kopnęłam chłopaka. On poleciał na ścianę, a ja przygwoździłam go kolanem.
-Wygrałam?
-Jeszcze nie.
-A kiedy wygram?
-Jak ja się poddam.
-Tylko że ty się nigdy nie podasz.
-No właśnie.- po tych słowach położył mi rękę na czole. Przed oczami mignęły mi obrazy. A głównie jeden. Przedstawiający scenę na torach jak ktoś mnie obserwował. W wspomnienia zaczęłam biec co poskutkowało tym, że się przewróciłam. Kiedy zielonooki odsunął rękę od mojej głowy cofnęłam się do tyłu i potknęłam o własne nogi. Chłopak chciał do mnie podejść, ale mu w tym przeszkodziłam. Kopnęłam go z całej siły w klatkę piersiową co poskutkowało tym, że poleciał na plecy. Wykorzystałam tą sytuację i żeby nie wstał usiadłam mu rozkrokiem na klatce piersiowej. Chciałam już go pozbawić przytomności ponieważ chcąc nie chcąc jako nieprzytomny nie mógłby walczyć dalej, czyli bym wygrała. Przyszykowałam pięść i już chciałam mu przywalić w twarz, ale on w ostatnim momencie ją zwinne złapał. ,,Muszę przyznać że refleks ma dobry.''- pomyślałam. Przeturlał się w taki sposób, że teraz Loki leżał na mnie i przygniatał moje ręce nad głową.
-Wygrałem?
-Nie, bo jeszcze się nie podałam.
-Chyba mam pomysł jak cię namówić do poddania.- po tych słowach nie przejmując się otoczeniem namiętnie mnie pocałował. Potem zaczął całować mnie po szyi, a następnie zjechał na obojczyk.
-Dobra WYGRAŁEŚ!- krzyknęłam.
-Widzisz tak mało trzeba, żebyś mi się poddała.- powiedział i odkleił się ode mnie. Nagle spojrzał przed siebie i wstał z prędkością światła ze mnie. Następnie podał mi dłoń i pomógł wstać. Dopiero teraz zauważyłam, że Odyn idzie w naszą stronę. Kiedy stanął na przeciwko nas lekko się mu ukłoniłam.
-Witajcie.-powitał nas Wszech-Ojciec.
-Pewnie się zastanawiacie po co tu przyszedłem.- nic nie odpowiedzieliśmy tylko go uważnie słuchaliśmy.
-Rada doszła do wniosku, żeby któryś z moich synów ożenił się z tobą Sandra dla bezpieczeństwa dziewięciu światów.- nie wiedziałam co powiedzieć. Zauważyłam jak Loki mi się przyglądał.
-Z kim mam się ożenić? Thorem czy Lokim?
-Z Lokim.- po tych słowach spojrzałam na zielonookiego zdziwionym wzrokiem zresztą tak samo jak on na mnie.
-Czyli mam się ożenić z Lokim?- Dopytałam. Nie byłam gotowa na ślub. Zaczęłam ciężej oddychać. Nagle zakręciło mi się w głowie. Ostatnie co pamiętam to łapiącego mnie Lokiego, a potem nastała ciemność...
(Sen)
Znajdowałam się na tych samych torach co pierwszego dnia szkoły. Zauważyłam jak dookoła mnie powstaje gęstą mgła. Chciałam stąd jak najszybciej uciec, zniknąć jak śnieg w wiosnę bez śladu. Niestety nie mogłam. Jakaś dziwna siła kazała mi stać i czekać…
No właśnie na co czekać? Obróciłam się w stronę gdzie ostatnim razem stał nieznajomy. Zauważyłam czarną sylwetkę stojącą na oko dwadzieścia metrów ode mnie. Nagle na drzewie usiadł kruk spojrzałam na niego. Ptak zakrakał, po czym poleciał za mnie obróciłam się śledząc zwierzę wzrokiem. Kiedy się odwróciłam myślałam, że umrę ze strachu. Metr przede mną stał mężczyzna. Nie widziałam twarzy, bo była zamazana. Chłopak po chwili wgryzł mi się w szyję. Czułam jak z każdą sekundą tracę siły. Puścił mnie, a ja odwróciłam się z myślą ucieczki. Niestety w ostatnim momencie napastnik mnie chwycił za ramiona. Pod wpływem jego nacisku poleciałam na ziemię. Poczułam jak chłopak powoli jeździ ręką po moim ciele i kładzie się na mnie odcinając jakiekolwiek drogi ucieczki. Następnie zaczyna mnie całować po ugryzieniu na szyi...
Obudziłam się z krzykiem na ustach i ze łzami w oczach. Nagle do pomieszczenia wbiegł zaniepokojony Loki. Chłopak do mnie podbiegł i mocno do siebie przytulił.
-Ciiii... To tylko zły sen.- mówił jednocześnie gładząc moje włosy. Ja mocno wtuliłam się w jego klatkę piersiową i zaczęłam mocniej płakać...
Po kilku minutach zaczęłam się uspokajać.
-Loki?-zapytałam zwracając na siebie uwagę.
-Długo byłam nieprzytomna?- spytałam.
-Trzy dni.
-Co?!- krzyknęłam co wyraźnie nie spodobało się chłopakowi.
-Co się działo przez te dni? Jak się tu znalazłam?
-Kiedy zemdlałaś zaniosłem cię do uzdrowiciela. Służki przeprowadziły różne badana, po czym podały ci kilka leków. Potem zaniosłem ciebie tu i czekałem aż się obudzisz.- powiedział patrząc mi w oczy.
-Byłeś tu cały czas?- zapytałam na co kiwnął głową.
-Dziękuję.- dodałam po chwili.
-Nie musisz mi dziękować chociaż mam pomysł jak możesz się odwdzięczyć.- po tych słowach namiętnie mnie pocałował. Ja wplotłam rękę w jego czarne włosy, a drugą położyłam mu na ramieniu. Odwzajemniłam pocałunek czym zielonooki się ucieszył. Zaczął mnie całować po szyi, a następnie zjechał na obojczyk. Coraz bardziej się przechylał do mnie co poskutkowało tym, że pod wpływem jego nacisku położyłam się na łóżku. Chłopak zawisł nade mną. Przegryzł dolną wargę i wpatrywał się we mnie z pożądaniem. Pogładził mój policzek, po czym złączył nasze usta w pocałunku. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a następnie wejście kogoś do środka. Loki z prędkością światła wstał ze mnie i spojrzał w kierunku wejścia. Ja uczyniłam to samo i ujrzałam służę, która się nam lekko ukłoniła.
-Czego chcesz?!- krzyknął na co służka podskoczyła.
-W..wszech-ojciec...ch..chciał- zaczęła się jąkać.
-Jak nie umiesz poprawnie formułować zdań to się lepiej nie odzywaj.- powiedział z pogardą.
-A teraz wynocha!- krzyknął.
-Ale panie...-zaczęła, ale chłopak jej przerwał.
-Jak śmiesz nie wykonywać moich poleceń?!- podczas mówienia poderwał się na równe nogi i szybkim krokiem podszedł do dziewczyny. Uderzył ją mocno w policzek co poskutkowało tym, że poleciała na ziemię.
-Mam nadzieję, że ta lekcja da ci do myślenia.- wysyczał. Nie mogłam na to patrzeć. Podeszłam do nich. Kiedy chciał ją znowu walnąć chwyciłam jego rękę.
-Loki.- powiedziałam łagodnie.
-Puść mnie!- krzyknął i wyrwał swoją dłoń. Ja chwyciłam go za ramię i odwróciłam w swoją stronę.
-Uspokój się.- powiedziałam i położyłam mu rękę na policzku. Chłopak chwycił ją w mocnym uścisku. Czułam jak krew nie dopływa mi do koniuszków.
-Ty też mi się sprzeciwiasz?!- wykrzyczał. Ja tylko kiwnęłam głową, że nie.
-Loki proszę cię puść mnie.- powiedziałam kiedy zauważyłam jak ręką mi sinieje. Chłopak chyba wiedział o co mi chodzi, bo puścił mnie i wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami…
Podeszłam do Sary i podałam jej dłoń.
-Nic ci nie jest? Ja przepraszam za niego...- czekaj, a dlaczego ja za niego przepraszam? To on ją uderzył i okrzyczał.
-Król panienkę wzywa.- powiedziała.
-A gdzie jest?
-W swojej komnacie. Mogę panienkę zaprowadzić.- zaproponowała na co ja kiwnęłam głową. Obie poszłyśmy w tylko Sarze znanym kierunku...
Zatrzymaliśmy się przed ogromnymi drzwiami. Brązowowłosa lekko zapukała, po czym otworzyła mi drzwi. Weszłam do komnaty króla tak samo jak dziewczyna. Kiedy Wszech-Ojciec nas zobaczył lekko się uśmiechnął, ja zaś z Sarą lekko się pokłoniłam.
-Wyjdziesz? Chcę porozmawiać z Sandrą w cztery oczy.- powiedział. Dziewczyna od razu wykonała jego polecenie.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Chciałem z tobą porozmawiać.- powiedział na co ja kiwnęłam głową, że może zaczynać.
-Zapewne zastanawiasz się dlaczego ten ślub jest taki ważny. Wiesz o tym, że jestem wszechwiedzący i umiem zerknąć kilka lat w przyszłość?
-Nie da się ukryć.- powiedziałam z uśmiechem.
-Zobaczyłem przyszłość Lokiego. Są dwa możliwe zajścia. Słuchaj nie możesz tego nikomu powiedzieć rozumiesz?- spytał, a ja kiwnęłam głową, że tak.
-Loki jest adoptowany.- nie kryłam zdziwienia.
-Zabrałem go podczas wojny z Jotunheim na znak pokoju. Loki jest synem Laufeya-króla lodowych olbrzymów.
-Tych samych którzy zaatakowali szkołę? Jaki związek ma to ze mną?-zapytałam.
-Więc widziałem dwa możliwe scenariusze jego przyszłości. Jeden jak za niego nie wyjdziesz. Dowie się przypadkiem o swoim pochodzeniu. Za wszelką cenę będzie chciał mi zaimponować i udowodni, że jest godzien bycia królem. Zacznie zachodzić na złą drogę, pokłóci się z Thorem. Podczas ich ostatniego pojedynku Loki puści się i spadnie w otchłań.
-A drugi?
-Jeśli jednak zdecydujesz się na ślub z nim to Loki lżej przyjmie prawdę. Będzie się dalej starał o tron lecz władza go nie zaślepi. Prawdopodobnie odbędzie się walka między moimi synami, ale nie puści się w otchłań ponieważ będzie miał dla kogo żyć.
-Czyli mam się z nim ożenić, żeby nie popełnił samobójstwa?
-Nie chodzi tylko o to, że spadnie w otchłań. Może przez to ucierpieć wszystkie dziewięć światów wraz z Midgardem.- wytłumaczył. Nie wiedziałam co powiedzieć.
-Muszę przyswoić sobie te wiadomości i jeśli Wszech-Ojciec pozwoli to już pójdę.- nie czekając na odpowiedź lekko się ukłoniłam, po czym wyszłam z komnaty króla...
Widocznie miałam pecha, ponieważ wracając do komnaty natknęłam się na Lokiego. Udawałam, że go nie widzę i skręciłam w pobliski korytarz.
-Sandra! Czekaj!- krzyczał chłopak z kruczoczarnymi włosami. Nagle poczułam uścisk na nadgarstku. Chłopak odwrócił mnie do siebie przodem.
-O czym rozmawiałaś z Wszech-Ojcem?- spytał.
-Pytał się jak się czuję.
-Aha... Mam dla ciebie propozycję.
-Jaką?
-Nauczę cię kilku czarów. Co ty na to?
-Super, a jakich?
-Jakich będziesz chciała.
-Co chcesz w zamian?- spytałam podejrzliwie.
-Nic wystarczy mi spędzenie z tobą czasu.
-To gdzie idziemy, bo chyba jest potrzebne do tego jakieś specjalne miejsce. Co nie?
-Chodź. - po tych słowach chłopak pociągnął mnie w tylko mu znanym kierunku...
Doszliśmy do stajni?
-Umiesz jeździć konno?- zapytał.
-Słabo. Prawie nic, a co?- spytałam.
-Bo chcę wiedzieć czy przygotować jedno siodło czy dwa.- powiedział. Następnie wziął wyżej wymieniony przedmiot i podszedł do konia. Zwierzę było piękne. Miało brązową ,,sierść", a grywa była koloru jasnego blondu. Zaczęłam się na niego patrzeć z podziwem. Miał takie piękne i mądre oczy.
-Możesz go dotknąć jak chcesz.- zaproponował Loki, a ja od razu zaczęłam go głaskać po pyszczku. Cieszyłam się jak dziecko. Kątem oka zauważyłam jak zielonooki mi się przygląda.
-Podoba Ci się?- spytał. Ja tylko pokiwałam głową, że tak.
-Jest twój.
-Co?- spytałam nie dowierzając.
-Ten koń jest twój.- każde słowo mówił przesadnie, żebym zrozumiała.
-Chodź nauczę cię jeździć.- powiedział, po czym podszedł do mnie. Chłopak mnie wsadził na zwierzę, a sam usiadł za mną. Chwyciłam rękami uprząż, a Loki położył swoje dłonie na moich. Po chwili razem pojechaliśmy na krótką przejażdżkę...
Pojechaliśmy do lasu, tego samego gdzie znajdowała się chatka porywacza. Na samo wspomnienie lekko się spięłam. Pojechaliśmy w jego głąb.
-Po co tu przyjechaliśmy?- spytałam.
-Chciałem ciebie nauczyć kilku sztuczek i znam do tego idealne miejsce za lasem.- powiedział. Był tak blisko, że aż czułam jego oddech na szyi.
Po kilku minutach dojechaliśmy do wspomnianego przez chłopaka miejsca, które było przepiękne. Na samym środku było jezioro otoczone z każdej strony lasem. Znajdowało się tam kilka wodospadów, które wyglądały jakby ich źródło było w koronach drzew. Patrzyłam się na to z otwartymi ustami. Loki widząc moją minę zaczął się śmiać.
Chłopak przywiązał konia do drzewa, po czym przyszedł do mnie.
-To czego chciałeś mnie nauczyć?- zapytałam patrząc na chłopaka.
-Kilku potrzebnych zaklęć w walce.
-Jakich?
-Na przykład wyczarowanie broni. Zaklęcie to jest przydatne i wygodne, bo nie musisz ciągle nosić z sobą broni, a jak będzie potrzebna to sobie ją po prostu wyczarujesz.- wytłumaczył. Ja z wielką uwagą słuchałam tego co mówi. Kiedy wszystko wytłumaczył zaczął mi pokazywać jak to się robi. Udało mi się to za którymś tam razem.
-Dobrze. - pochwalił mnie.
-A teraz.- zabrał mi broń i wrzucił do jeziora.
-Powtórz.- rozkazał. Zaczęłam powtarzać poprzednie ruchy. Wszystko wychodziło dobrze dopóki chłopak nie stanął za mną i nie przegryzł mojego płatka ucha.
-Możesz łaskawie przestać? Nie mogę się skupić.- powiedziałam.
-Podczas walki również będziesz rozpraszana. Kontynuuj i się mną nie przejmuj.- doradził. Ja posłuchałam jego rady i zaczęłam wyczarować sobie broń. Tym razem chłopak zaczął mnie całować po szyi. Nie dałam się mu rozproszyć. Wyczarowałam broń, po czym przyłożyłam mu ją do gardła. Chłopak się tylko uśmiechnął.
-Niegrzeczna dziewczynka.- powiedział, po czym chwycił mocno za mój nadgarstek. Upuściłam nóż i się od niego odsunęłam.
-Co teraz?- spytałam.
-Nauczę cię zmieniać ciuchy w zbroję.- powiedział.
-Umiem to i bez magii.- zaśmiałam się.
-Ale tak zrobisz to w kilka sekund.
-No niech ci będzie. Co mam robić?
-Skup się na każdym detalu swojej zbroi. Wyobraź ją sobie.
-OK. I co teraz.
-Wyobraź, że masz ją na sobie i radzę się postarać, bo jak ci nie wyjdzie to będziesz naga.- stwierdził z uśmiechem.
-Teraz mi to mówisz?!- wykrzyczałam.
-Skup się.- wykonałam jego polecenie. Po chwili poczułam mrowienie w całym ciele.
-Jestem z ciebie dumny.- stwierdził na co ja otworzyłam oczy i spojrzałam w dół. Na szczęście miałam zbroję na sobie. Zaraz co?!
-Udało mi się!- krzyknęłam radosna oglądając swój strój…
Jeszcze chwilę siedziałam z Lokim, po czym ruszyliśmy do domu. Było już późno, a ja byłam bardzo zmęczona. Ledwo trzymałam się na koniu.
-Loki?
-Hm- mruknął pod nosem.
-Będziesz zły jak pójdę spać, bo jestem strasznie zmęczona.- spytałam.
-Możesz iść spać, bo droga będzie długa.- nie czekając dłużej oparłam głowę o ramię zielonookiego. Zanim całkowicie odpłynęłam do krainy snów poczułam jak chłopak chwyta mnie mocno w talii. Pewnie dlatego, żebym nie spadła...
Obudziłam się na rękach chłopaka. Otworzyłam oczy i kontem oka zauważyłam, że Loki patrzy przed siebie. Jego twarz nie wyglądała na przemęczoną ani zmęczoną, czyli albo ja nie byłam taka ciężka jak myślałam, albo on był taki silny.
-Nie śpisz już?- zapytał nagle i spojrzał na mnie.
-Nie. Za mocno huśtasz.- zaśmiałam się. Chłopak mi zawtórował, po czym wszedł do jakiegoś pokoju i położył mnie na łóżku. Następnie zajął miejsce obok mnie. Po chwili wtórne zasnęłam...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro