Sekrety Krwiopijców#2 (Asgard)
Lecieliśmy tęczowym tunelem. Był przepiękny! Z błyskiem światła znaleźliśmy się w jakimś złotym pomieszczeniu. Na środku stał ciemnoskóry mężczyzna w złotej zbroi, a w ręku miał ogromny miecz.
-Kto to jest?- zapytał.
-Wiecie, że Odyn nie życzy sobie tu nikogo z Midgardu.
-Wiemy Heimdalu, ale to jest nagły wypadek.- wytłumaczył Thor.
-Niby jaki?-zapytał strażnik. Chłopcy nic nie odpowiedzieli tylko pokazali na moją nogę.
-Trzeba iść do uzdrowiciela.- stwierdził Heimdal.
Asgardczycy nic już nie odpowiedzieli. Thor poleciał ze mną do zamku, a potem do uzdrowiciela. Loki zaś pobiegł do sali tronowej, żeby wytłumaczyć wszystko Odynowi...
Gdy doszliśmy do jakiegoś dziwnego pomieszczenia, Thor położył mnie na stole stojącym na samym środku. Podeszło do mnie kilka kobiet, a blondyn cofnął się pod ścianę...
Jedna z kobiet zaczęła coś pokazywać rękami w powietrzu. Nagle nade mną pokazała się złota jakby aura człowieka i lekko jaśniejsza aura kota…
Chwilkę się w nią wpatrywałam. Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł. Odruchowo spojrzałam tam co uczyniło też ciało nade mną. Przy drzwiach stał jakiś starzec z złotą opaską na prawym oku. Za nim dostrzegłam Lokiego. Obaj byli bardzo zdziwieni.
-Co ona tutaj robi?- zapytał Starzec, a w jego głosie dało się wyczuć gniew.
-Ojcze ona potrzebowała naszej pomocy jest chora.- powiedział Thor.
-Ma na Midgardzie swoich lekarzy. Odstawcie ją tam skąd ją zabraliście.- rozkazał.
-Ale z tego jej nie wyleczą.- powiedział Loki i pokazał na nogę.
-Co jej się stało?-spytał ojciec Thora.
-Lodowi Olbrzymi, ale obiecali, że wycofają się z Midgardu jak dotrzymamy pokoju i Ci nie powiemy.- wytłumaczył blondyn.
-Dobrze uzdrówcie ją, a potem odeślijcie na Ziemię.- rozkazał władca i wyszedł z pomieszczenia…
Po różnych badaniach i zabiegach leczniczych mogłam iść.
-Jutro też przyjdź na leczenie.- powiedziała jedna z pielęgniarek.
Tylko kiwnęłam głową i poszłam w kierunku Lokiego i Thora. Chłopcy o czymś rozmawiali lecz kiedy mnie zobaczyli umilkli i się na mnie spojrzeli. Loki się nawet lekko uśmiechnął co odwzajemniłam.
-I jak tam?- zapytał Thor.
-Dobrze już prawie nic mnie nie boli tylko jutro muszę znowu tam iść.- powiedziałam.
Zauważyłam, że zielonooki cały czas mi się bacznie przygląda.
-Loki poprosił Wszech-Ojca o komnatę dla Ciebie.- oznajmił Thor i poklepał brata po ramieniu.
-Czyli zostaję tu na noc?- zapytałam. Chłopcy tylko kiwnęli głowami, że tak.
-Ale ja nie mogę… Muszę już wracać, bo pewnie się o mnie martwią.- powiedziałam.
-Spokojnie... Najważniejsze to żebyś wyzdrowiała.- uspokoił mnie blondyn.
-Chodź pokażemy Ci gdzie jest twoja komnata.- dodał po chwili.
Bez słowa sprzeciwu poszłam za nimi...
Kiedy znaleźliśmy się przed drzwiami chłopcy puścili mnie pierwszą. Pokój był piękny. Ogromny, biało-niebieski, a na samym środku stało ogromne dwuosobowe łóżko…
Stałam tak i splądrowałam pokój wzrokiem.
-I jak podoba się?- spytał blondyn stojący za mną.
-Jeszcze pytasz? Tu jest genialnie.- powiedziałam z radością.
-Cieszę się. Zaraz przyjdą służące i przyszykują Ciebie do kolacji.- oznajmił Thor, po czym wyszedł.
Loki jeszcze na mnie spojrzał i wyszedł za blondynem. Z ciekawości rzuciłam się na łóżko. Nie myliłam się, było bardzo miękkie...
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Podeszłam i je otworzyłam. Moim oczom ukazała się młoda kobieta, która była ode mnie starsza może o trzy lata. Niska, posiadała brązowe oczy i tego samego koloru włosy.
-Hejka coś się stało?- spytałam patrzącą na mnie ze szokiem dziewczynę.
-Nie, a dlaczego panienka pyta?- zapytała.
-Jestem Sandra.
-Książę będzie zły jak będę do pani mówiła po imieniu.- oznajmiła.
-Przygotuję pani kąpiel.- powiedziała i poszła do łazienki.
Ja zaś podeszłam do lustra. Wyglądałam potwornie. W niektórych miejscach skóra i ubrania były ubrudzone zaschniętą krwią. Włosy były posklejane od potu i mojej własnej krwi, a ręce całe pokaleczone.
-Kąpiel gotowa.
-Dziękuję- powiedziałam i się uśmiechnęłam.
-Nie musi panienka dziękować to mój obowiązek.- wyjaśniła.
-Przyjdę tu za godzinę i pomogę pani ubrać suknię.- powiedziała i wyszła…
Z wielką ulgą rozebrałam się i zanurzyłam w ciepłej wodzie…
Po umyciu się zawinęłam swe ciało w ręcznik i poszłam do pokoju. Poszukałam ubrań. Wszystkie suknie były przepiękne. Wybrałam trzy według mnie najładniejsze, ale w końcu wybrałam zieloną długą suknię. Urzekło mnie w niej to, że pomimo iż nie miała wielu zdobień to i tak wyglądała przepięknie.
Poszłam do łazienki i się w nią ubrałam. Niestety nie znalazłam w szafie innej bielizny, więc ubrałam swoją, żeby nie latać po zamku bez gaci. Jutro wymyślę co mogę ubrać zamiast niej.
Kiedy wychodziłam z łazienki usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę!-krzyknęłam.
Do pokoju weszła ta sama służąca co ostatnio. Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła.
-Widzę, że panienka sama się ubrała.- powiedziała.
- Ja wtedy tylko panience włosy ułożę. Dobrze?-spytała, a ja tylko kiwnęłam głową, że tak.
Po uczesaniu włosów byłam gotowa już iść. Szatynka sprzątała w łazience, a ja czytałam książkę. Kilka razy pytałam się jej czy potrzebuje pomocy, a ona za każdym razem odpowiadała mi tak samo,, książę będzie zły jak się dowie, że panienka mi pomagała"...
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Odłożyłam książkę i poszłam zobaczyć kto przyszedł.
Za drzwiami stał Thor. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i lekko pokłonił wyciągając rękę w moją stronę.
-Czy zaszczycisz mnie swoją obecnością na kolacji?- zapytał, a ja się uśmiechnęłam.
Jego wypowiedź brzmiała trochę jak zaproszenie na randkę, ale może oni mają tu takie nawyki...
Delikatnie podałam mu dłoń. Chłopak się wyprostował i czekał aż go chwycę pod pachę. Ja oczywiście nie wiedziałam o co mu chodzi więc chłopak sam nakierował moją dłoń...
Szliśmy tak ogromnymi korytarzami. Nagle blondyn się zatrzymał.
-Słuchaj będziemy jedli kolację z samym władcą i jego żoną więc było by miło jakbyś się im ukłoniła.- powiedział i się na mnie spojrzał.
Ja jedynie kiwnęłam głową, że tak, a chłopak na ten gest się uśmiechnął. Poszliśmy dalej...
Pod ogromnymi drzwiami stało dwóch strażników, którzy otworzyli nam drzwi. Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia z dużym stołem na środku. Kiedy wszyscy nas zobaczyli wstali. Ja zaś się lekko ukłoniłam. Wszech-Ojciec na ten gest się uśmiechnął tak samo jak jego żona, Loki zaś zmierzył mnie badającym wzrokiem od góry do dołu...
Jeszcze chwilkę tak stałam, po czym się wyprostowałam.
-Usiądźcie.- powiedział starzec i pokazał na dwa krzesła. Thor zachował się jak prawdziwy dżentelmen i wysunął mi krzesło...
Kiedy usiadłam zauważyłam, że siedzę na przeciwko Lokiego, który mi się bacznie przyglądał. Za każdym razem kiedy zielonooki zauważył, że się na niego spojrzałam odwrócił wzrok.
Nie wiedziałam co mam sobie nałożyć wszystko wyglądało przepyszne, lecz wszystkiego nie dam rady spróbować. Wzięłam i nałożyła sobie stojącego najbliżej mnie posiłku...
Jedzenie było przepyszne. Jedyną rzeczą która mnie lekko denerwowała to Loki, który bez przerwy mi się przyglądał...
Kiedy spojrzałam na Thora nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Chłopak wsuwał jak by przez rok nie jadł. Kiedy zauważył, że mu się przyglądał uśmiechnął się co i ja uczyniłam...
Kiedy się najadłam poczekałam aż Thor zje swoją kolejną dokładkę. Czekałam na niego, bo wiedziałam, że sama nie trafię do pokoju...
Kiedy chłopak zjadł odsunął mi krzesło. Podziękowaliśmy za posiłek i odeszliśmy. Chwyciłam blondyna pod pachę i poszłam w tylko mu znanym kierunku...
Chłopak odprowadził mnie do pokoju ucałował w rękę i poszedł. Weszłam do pokoju i nie wiedziałam za bardzo co z sobą zrobić. Postanowiłam, że muszę poznać chociaż trochę ten zamek więc pójdę na spacer...
Przechadzałam się korytarzami i starałam się zapamiętać drogę powrotną. Lecz kiedy chciałam wrócić zgubiłam się i znalazłam drzwi prowadzące na dwór. Nie wiem co mnie pokusił, ale tam poszłam. Miasteczko było bardzo ładne, a mieszkańcy bardzo zadbani. Przechadzałam się między straganami z różnymi rzeczami. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się z myślą, że to Thor który zaraz mnie okrzyczy o to, że wyszłam do miasteczka nie pytając nikogo o zdanie. Lecz kiedy się odwróciłam nie ujrzała nikogo znajomego tylko jakiegoś starszego mężczyznę.
-Przepraszam panienkę czy umie pani pisać?- spytał, a mi zrobiło się go szkoda. Więc kiwnęłam głową że tak.
-A mogła by panienka napisać list do mojej córki?
-Tak.- odpowiedziałam, a starzec podał mi pióro i kartkę.
-Co napisać?- zapytałam. Nieznajomy nic nie odpowiedział tylko podał mi jakiś kompot.
-Z rabarbaru chociaż tyle mogę dać panienkę za pomoc.- powiedział, a ja się uśmiechnęłam. Ten facet chyba czytał mi w myślach, bo przez tą całe przechadzkę chciało mi się pić. Napiłam się.
-To co mam napisać?- spytałam.
-Nie ważne co się stanie, pamiętaj córuś, że cię kocham.- po napisaniu ostatniego wyrazu zaczęło mi się kręcić w głowie. Nagle ktoś wziął mnie na ręce...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro