Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sekrety Krwiopijców #13 (koniec)

Obudziłam się kiedy poczułam coś mokrego na twarzy. Otworzyłam oczy. Na mnie siedział szczeniak i mnie lizał po twarzy.

-Luna co robisz?- zapytałam zaspana, po czym obróciłam się na drugi bok chcąc zasnąć. Szczeniak jednak nie odpuścił. Zaczął drapać mnie łapą.
-Czego chcesz.- syknęłam zła, po czym chwyciłam telefon chcąc nawrzeszczeć na nią, że budzi mnie wcześnie rano.
-Uspokój się jest dopiero… - mówiąc to spojrzałam na ekran.
- 7:30!- krzyknęłam i z prędkością światła wstałam z łóżka. Podbiegłam do szafy i wyjęłam przygotowany wczoraj zestaw ubrań.

Wzięłam ciuchy i z prędkością światła wbiegłam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę, po czym nałożyłam szybki makijaż i pobiegłam do kuchni. Wzięłam w rękę kawałek chleba i poszłam na korytarz. Chwyciłam chleb ustami gdyż potrzebowałam rąk. Ubrałam kurtkę, szalik i czapkę, po czym pobiegłam na dół. Ubrałam buty i wybiegłam z domu. Pozostało mi 4 minuty do lekcji więc musiałam biec do szkoły, bo szybkim tempem dochodzę do niej w 6 minut, a jeszcze trzeba się przebrać...

Wbiegłam zdyszana do szkoły minutę przed lekcją. Od razu pobiegłam do szatni i zdjęłam kurtkę, szalik i zmieniłam buty. Szybko spojrzałam na telefon. Miałam jeszczę pół minuty więc mogłam iść do sali normalnie, a nie biec. Akurat miałam mieć chemię więc super. Chemi mnie uczy taka perfekcjonistka, że za wszystko wpisuje minusowe, nawet minutę spóźnienia. Doszłam do sali i od razu zauważyłam, że są moje przyjaciółki. Chociaż coś dobrego mnie spotkało dzisiaj. Nie wytrzymałabym w tym wariatkowie chwili bez Zuzki, Oli i Madzi, po prostu się nie da. Widząc, że Zuzanna gada z Olą podeszłam do niej po cichu. Nie zauważyła mnie więc mogłam ją przestraszyć. Kucnęłam za nią (bo siedziała na ziemi), po czym wbiłam jej palce w brzuch i głośno krzyknęłam. Szatynka wyglądała jakby chciała dostać zawału. Ja na jej minę zaczęłam się śmiać.

-H... Hej.- powiedziałam dalej się śmiejąc.

-Nie strasz mnie tak.- zaśmiała się, po czym mnie lekko popchnęła, co poskutkowało tym, że poleciałam na tyłek.

-Jak śmiesz mnie popychać?- zapytałam ze sztucznym oburzeniem.

-A śmiem. - zaśmiała się.

-Wiesz co nie kumam dlaczego wszystko ciebie spotyka. Ja też bym chciała przeżyć coś fantastycznego.- westchnęła zrezygnowana Ola.

-Nie rozumiem o co ci chodzi.- odparłam.

-Jesteś kotołakiem. Co chwilę ktoś ciebie szuka przez co masz trochę adrenaliny i do tego chodzisz z bożkiem.- wytłumaczyła.

-Po pierwsze ty jesteś wilkołakiem więc też jesteś wyjątkowa. Po drugie nie chciałbyś codziennie narażać życia. Jedynym plusem jaki mnie spotkał jest Loki.- oznajmiłam zamyślona. Nagle rozbrzmiał dzwonek na lekcję...

Okazało się, że na lekcji przyszło kilku chłopaków na poprawę sprawdzianu. Jednym z nich był chłopak o imieniu Kacper, który kiedyś mi się podobał, ale było minęło teraz jestem z Lokim i kocham go. Zauważyłam, że chłopak całą lekcje mi się przyglądał. Ja zamiast skupić się na lekcji planowałam urodziny. Zastanawiałam się też o tym jak przedstawię Lokiego mamie. Znając ją bożek się jej nie spodoba, ale wcześniej czy później muszę ich przedstawić...

Aktualnie rozwiązywałam zadanie.

-Co tak śmierdzi?- zapytała Ola. Dziewczyna zatkała nos.

-O co ci chodzi ja nic nie czuję.- odparłam.

-Ola ma rację coś tu śmierdzi.- przyznała Zuzia. Dziewczyna kichnęła.
-Ma ktoś chusteczkę?- zapytała na co kiwnęliśmy głowami, że nie.
-Proszę pani mogę iść do łazienki?- spytała na co pani się zgodziła. Dziewczyna poszła, a ja wróciłam do lekcji. Po niecałej minucie zabrzmiał dzwonek przeciwpożarowy.

-Co znowu. To się robi powoli nudne. - warknęłam zła. Wstałam od ławki, po czym zamknęłam okno. Ustawiliśmy się parami. Ja stanęłam z Olą. Poszliśmy na boisko gdzie zawszę się ustawiamy. Przez całą drogę miałam uczucie, że coś zapomniałam. Nagle do nas podeszli jacyś mężczyźni w dziwnych strojach i maskach. Zgaduję, że maski są przeciwgazowe. Dopiero teraz sobie coś przypomniałam. Przecież Zuzanna poszła do łazienki. Zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony w poszukiwaniu dziewczyny, ale jej nie było. Korzystając z sytuacji, że pani nie patrzy pobiegłam ile sił w nogach do jednego z mężczyzn w masce. Ogłuszyłam go uderzeniem w tył głowy, po czym zabrałam mu maskę. Rzuciłam się sprintem do szkoły w między czasie zakładając moją zdobycz. Przebiegłam przez łącznik. Następnie pobiegłam do łazienki znajdującej się najbliżej naszej klasy. Kiedy wbiegłam do łazienki ujrzałam Zuzię przy otwartym oknie.

-Zuzia!- krzyknęłam radośnie na co się odwróciła.

-Sandra? Co tutaj robisz?- zapytała zaskoczona z wyczuwalną ulgą.

-Słuchaj dam ci maskę. Idź przodem ja pójdę za tobą ok?- zapytałam.

-Umrzesz bez maski.- stwierdziła.

-A tam od razu umrzesz.- machnęłam ręką.
-Bierz i nie gadaj, bo nie mamy czasu. Ubierz maskę i biegnij przed siebie. - odparłam, po czym nabrałam powietrze i oddałam maskę Zuzi. Dziewczyna wzięła ją, po czym ubrała i zaczęła biec do wyjścia. Wszystko by się udało gdybu nie fakt, że źle obliczyłam czas. Przybiegłam do łazienki w 30 sekund więc wytrzymałabym bez oddychania. Nie pomyślałam jednak o tym, że trudno biega się bez oddychania. Po piętnastu sekundach musiałam nabrać powietrza. Powietrze było takie samo jak zazwyczaj lecz dopiero kiedy zrobiłam dwa kroki poczułam jak robi mi się słabo. Oparłam się o ścianę łącznika. Czułam jak świat wiruje...

Zuzia wybiegła ze szkoły, po czym obejrzała się za siebie. Sandry nigdzie nie było. Dziewczyna już chciała się po nią wrócić, ale ktoś chwycił ją w talii i zaczął ciągnąć ku jakiemuś autu. Kiedy szatynka była kilka kroków od samochodu drzwi się otworzyły, a ze środka wyszedł jakiś mężczyzna w masce. Podszedł do niej, po czym zaczął się jej przyglądać. Mężczyzna miał brązowe dłuższe włosy, brązowe oczy i metalową rękę. Ubrane miał czarne ciuchy i maskę zakrywającą pół twarzy. Gestem dłoni nakazał swoim ludziom ściągnąć jej maskę. Spojrzał na nią, po czym wyciągnął jakieś pogięte zdjęcie z kieszeni. Na fotografii widniało zdjęcie panny Black. Zuzanna spojrzała zdziwiona na bruneta. On pokazał coś ludziom, po czym ruszył w kierunku uczniów. Ludzie nieznajomego zaczęli ciągnąć dziewczynę w tylko im znanym kierunku. Prawdopodobnie po to aby ją zabić.

-Czego chcesz od Sandry?!- krzyknęła za nim. Odwrócił się i spojrzał na nią z wyczekiwaniem. Ruchem ręki kazał puścić ją. Zuzanna podeszła do niego.
-Przed tym jak mnie złapaliście chciałam po nią wrócić.- odparła na co brunet spojrzał na szkołę. Następnie ruszył w jej kierunku...

Szedł szybko, ale bez głośnie. Nasłuchiwał się jakiegokolwiek dźwięku. Nagle usłyszał huk. Przygotował sobie broń, po czym pobiegł po schodach do góry w kierunku dźwięku. Na środku łącznika leżała blondynka. Mężczyzna powoli do niej podszedł. Dziewczyna leżała na brzuchu więc brunet przewrócił ją na plecy, żeby sprawdzić czy to jest ta sama dziewczyna co na zdjęciu. Zgadzało się wszystko. Przerzucił ją sobie przez ramię, po czym szybkim krokiem ruszył na dwór...

Nieznajomy podszedł do swojego terenowego auta, po czym położył dziewczynę na jego maskę. Umiejscowił dwa palce pod jej żuchwą, żeby sprawdzić tętno. Na szczęście dziewczyna miała normalne tempo  tętna. Sprawdził jeszcze czy oddycha. Ponieważ hydra chciała ją żywą. Nie oddychała. Brunet zdjął maskę. Następnie zrobił jej 30 uciśnięć na mostku na głębokość ⅓ klatki piersiowej, po czym pochylił się i zrobił dwa wdechy. Spojrzał na swoich ludzi. Mieli problem z utrzymaniem Zuzi, Oli i kilku nauczycieli. Reszta uczniów stała spokojnie gdyż widzieli karabiny. Mężczyzna znowu sprawdził oddech, a blondynka dalej nie oddychała więc ponownie zrobił 30 uciśnięć. Następnie nadszedł czas na wdechy. Kiedy chciał zrobić drugi wdech dziewczyna się ocknęła. Sandra ze szokiem spojrzała na bruneta, po czym swój zdziwiony wzrok skierowała na ich złączone usta. Blondynka zaczęła się szarpać i popchnęła mężczyznę z całej siły, żeby rozłączyć ich wargi. Kiedy uwolniła się od nieznajomego spojrzała na niego zdezorientowana. On jedynie ją obrzucił zimnym spojrzeniem.

-Czego odemnie chcesz?!- warknęła. Brunet nic nie odpowiedział. Po prostu stał z nieobecnym wyrazem twarzy…

Zeszłam z maski i chciałam pobiec w kierunku uczniów lecz nieznajomy chwycił mnie za włosy na co pisnęłam. Korzystając z sytuacji zabrałam mu nóż. Popchnął mnie przez co poleciałam na jego auto. Odwróciłam się do niego przodem, po czym przyłożyłam mu nóż do szyi.

-Kim ty w ogóle jesteś.- syknęłam. On jedynie chwycił mój sztylet metalową ręką wytrącając mi go. Następnie chwycił mnie za oba nadgarstki. Zaczęłam się szarpać.
-Puść mnie!- warknęłam zła. Brunet jednak nie zareagował.

-Powiedziała, że nasz ją puścić.- usłyszałam męski głos. Odwróciłam się, a kilka metrów za mną stał Loki. Chciałam już do niego podejść lecz ktoś mnie złapał za ramię. Bożek spojrzał wkurzonym wzrokiem na nieznajomego, po czym się na niego rzucił...

Mężczyżni bili się już od kilku minut zawzięcie zadawali cios za ciosem. Nagle dało się usłyszeć syreny radiowozów, karetek i straży. Brunet kiedy je usłyszał od razu przerwał walkę i odepchnął Lokiego od siebie. Bożek się wkurzył i rzucił jakimś zaklęciem w nieznajomego. Mężczyzna się odsunął, a kula światła walnęła w pojazd za nim przez co samochód wybuchł. Wszyscy spojrzeli na wybuch, a kiedy spojrzeli z powrotem na miejsce gdzie stał nieznajomy brunet, go już nie było…

Spojrzałam zdziwiona na Lokiego.

-Miałeś rację. Ziemia to nie jest bezpieczne miejsce dla mnie.- westchnęłam.

-Więc zadam ci znowu tą samą propozycję.

-Jaką?

-Wróć ze mną do Asgardu.- powiedział przytulając mnie. Ja jedynie zaprzeczyłam ruchem głowy.
-To więc co proponujesz?- zapytał.

-Muszę lepiej nauczyć się samoobrony.

-Nauczę cię jak chcesz.- oznajmił na co się do niego mocniej przytuliłam i uśmiechnęłam.

-Dziękuję.- szepnęłam. Po kilku minutach zostaliśmy odesłani do domu. Ja całą drogę rozmyślałam nad tym jak przedstawię Lokiego mamie. Czarnowłosy wracał ze mną, gdyż stwierdził, że w każdej chwili może mi się coś stać dlatego musi być zawszę przy mnie. Aktualnie stałam pod drzwiami domu. Myślałam czy lepiej będzie kiedy zielonooki pójdzie ze mną na górę czy lepiej będzie kiedy matkę tu sprowadzę. W końcu zdecydowałam się na to pierwsze. Weszłam z bożkiem do domu, po czym ruszyliśmy do góry. Loki z zaciekawieniem przyglądał się mojemu domowi z zewnątrz jak i wewnątrz badając uważnie każdy milimetr.

-Wiem pałac to to nie jest.- szepnęłam.

-Przytulnie tu.- odparł z uśmiechem. Nagle spojrzał na moje zdjęcie z dzieciństwa zawieszone na korytarzu i się mocniej uśmiechnął.
-Słodko wyglądałaś jak byłaś mała.- mówiąc to obdarował mnie ogromnym uśmiechem, a w jego oczach skakały iskierki. Poczułam jak mnie policzki pieką.

-Choć mieliśmy iść do mojej mamy.- powiedziałam ciągnąc Lokiego za rękę.

-Poczekaj, oglądam.- odparł wpatrzony w moje zdjęcia.

-Rób jak chcesz. Ja idę.- odparłam, po czym poszłam szukać mamy. Znalazłam ją w kuchni.
-Mamo chciałbym ci kogoś przedstawić.- powiedziałam na co obdarowała mnie swoim spojrzeniem.

-Kogo?- zapytała. Pociągnęłam bożka za rękę przez co był zmuszony wejść do pomieszczenia. Mama zmierzyła go wzrokiem.
-Kto to?

-Jestem Loki Odinson. Miło mi panią poznać. - przedstawił się, po czym pocałował mamę w dłoń. Matka spojrzała się na mnie.

-Mogę pogadać z Sandrą?- spytała patrząc na bożka. On jedynie kiwnął głową i wyszedł z pomieszczenia.

-Coś nie tak?

-Kim on jest?!

-Przedstawił się przed chwilą.

-Skąd go znasz. Jest od ciebie o wiele starszy!- wykrzyczała. Nawet nie wie o ile starszy. O ile mi wiadomo Loki ma coś koło 1500 lat.

-Oj nie przesadzaj już.- machnęłam ręką.

-To jest ten sam chłopak co był z tobą w telewizji?- zapytała na co kiwnęłam głową, że tak. Ona chwilę nad czymś myślała.
-W takim razie zabraniam ci się z nim spotykać…

Od ataku nieznajomego mężczyzny minęło kilka dni. Panna Black po tym jak przedstawiła bożka mamie dostała szlaban. Loki zaś przez ten cały czas czuwał nad Sandrą. Przychodził rano pod jej dom, po czym odprowadzał ją do szkoły, a nawet uczestniczył w lekcjach. Często przybierał postać jakiegoś nieobecnego ucznia z jej klasy. Do dziewczyny dużo osób pisało i pytało się czy Loki może za nich iść do szkoły. Sandra sama dzięki temu miała trochę zabawy. Czasami pisała do niej Martyna z prośbą, przez co zielonooki zmieniał się w wysoką i szczupłą blondynkę. Niby nic z tego, ale świadomość, że pod postacią blondynki jest tak naprawdę Asgardzki książe, który dodatkowo podrywa Sandrę, była dość zabawna...

Dzisiaj był piątek, a w środę miały zacząć się ferie zimowe przez co zostały jedynie cztery dni szkoły z dzisiejszym włącznie. Loki dzisiaj tak jak zawszę podszedł pod mój dom na co ja wybiegłam i go uściskałam.

-Hej złotko co tam u ciebie?- zapytał na co się od niego odkleiłam.

-Wszystko w porządku. To co w kogo się dzisiaj zmienisz?- spytałam z ogromnym uśmiechem.

-Nie mogę być dzisiaj sobą?- zapytał z nadzieją.

-Niestety. Nauczyciele ci raczej nie pozwolą być w klasie.

-To może zmienię się w niego?- spytał, po czym zmienił się w jedną z gorszych osób.

-O nie, tylko nie on. Wybierz sobie kogoś innego.- powiedziałam.

-Dlaczego?

-Bo... bo to mój były.- odparłam w końcu ze smutkiem i lekkim wstydem. Loki na moją reakcję od razu zamienił się w siebie.

-Nie wiedziałem.- odparł.
-Skrzywdził cię. Mam z nim pogadać?

-Nie, nic nie rób.- odparłam.

-Jak chcesz, ale jak coś to wystarczy tylko słowo.- powiedział na co pokiwałam głową.
-No dobra zmieńmy temat. Wiem co zrobić, żeby być na lekcjach.

-To oświeć mnie.- stwierdziłam z uśmiechem. Na moje słowa Loki zmienił swoją zbroje na czarny garnitur z zielonym krawatem.

-Będe twoim ochroniarzem.- odparł podając mi ramię. Ja chętnie je przyjęłam i razem ruszyliśmy w kierunku szkoły...

Byliśmy kilka minut przed lekcją więc mogliśmy sobie jeszcze pogadać.

-Myślisz, że twój plan wypali?- zapytałam.

-Raczej tak.

-Raczej?- dopytałam.

-Jak plan się nie uda to użyję moich sztuczek.- powiedział z flirciarskim uśmiechem.

-Mam być zazdrosna?- udałam obrażoną i obróciłam się do bożka plecami. Chłopak jedynie obrócił mnie do siebie, po czym pocałował. Ja na jego gest wplotłam ręce w jego czarne loczki.

-Nie musisz być zazdrosna. Kocham tylko ciebie.- mówiąc to połączył nasze czoła i patrzył mi prosto w oczy.

-Oooo gołąbki.- powiedziała radośnie damski głos na co podskoczyłam przestraszona, a Loki napiął mięśnie. Spojrzałam w kierunku jego właścicielki i ujrzałam Zuzię i Olę.

-O hej.- krzyknęłam pełna radości, po czym przytuliłam obie dziewczyny.

-Teraz to ja jestem zazdrosny.- usłyszałam głos zielonookiego.

-I dobrze.- powiedziałam z uśmiechem i spojrzałam ponownie na dziewczyny.
-Gdzie Madzia?

-Nie przyjdzie dzisiaj, bo gdzieś jechała.- odparła Ola. Nagle rozbrzmiał dzwonek na lekcję...

Wszyscy ustawili się pod salą. Ja widząc, że Loki nie wie co się dzieje chwyciłam go pod rękę, po czym pociągnęłam do reszty.

-Nadal nie rozumiem waszych zwyczajów.- szepnął mi do ucha zielonooki.

-To nie do końca zwyczaj.- odparłam, po czym zamilkłam widząc jak do naszej klasy przychodzi nauczycielka. Wszyscy zaczęli wchodzić do sali więc i ja pociągnęłam czarnowłosego do klasy.

-Panie przodem.- powiedział i pokazał mi ręką, że mam wejść pierwsza. Skorzystałam z jego uprzejmości. W sali poczekałam na chłopaka, po czym pokazałam mu moją ławkę. Lokiemu trafiło się miejsce między mną, a Zuzką.

Wszyscy zaczęli się rozpakowywać.

-No moi drodzy, wyciągamy karteczki.- powiedziała pani od matematyki na co wszyscy zaczęli wzdychać i marudzić.

-Zuzia mogę kartkę?- zapytałam.

-Jasne już szukam.- odparła, po czym zaczęła szukać notes. Po chwili dostałam to czego chciałam.

-Ja też mam wyciągnąć kartkę?- szepnął Loki mi do ucha.

-Ty nie musisz.- odparłam równie cicho.

-Aha... A po co one wam skoro macie zeszyty?- zadał kolejne pytanie równie cicho co poprzednio.

-Bo będziemy pisać kartkówkę.- oznajmiłam szepcząc.

-A ta kartkówka jest fajna?

-Z tego co wiem to prawie nikt jej nie lubi.

-Co to za rozmowy.- zapytała nauczycielka patrząc na mnie, po czym spojrzała na Lokiego.
-A pan kim jest?

-Loki Odinson.- odparł krótko. Następnie rozejrzał się po klasie, a kiedy napotkał spojrzenia uczniów to się uśmiechnął.

-Dobrze, a dlaczego Pan tu siedzi?- zadała kolejne pytanie.

-Bo jestem prywatnym ochroniarzem Sandry.- odparł, po czym się uśmiechnął jak aniołek.

-Dobrze więc. Przepiszcie pytania z tablicy.- zażądała nauczycielka, po czym usiadła do biurka i zaczęła sprawdzać obecność. Zdziwiłam się, że plan chłopaka zadziałał. Zastanawiałam się dlaczego pani tak bez pytań pozwoliła mu zostać. Może kojarzyła go, bo przecież bożek był już kilka razy w naszej szkole...

Od początku kartkówki minęło siedem minut co oznaczało, że zostały jeszcze trzy. Zaczęłam nerwowo drapać się po głowie, bo tyle się ostatnio działo, że zapomniałam się nauczyć. Loki spojrzał na prawie pełną kartkówkę Zuzi, po czym swój wzrok skierował na prawie pustą moją kartkówkę.

-Einsteinem to ty nie będziesz.- zauważył zielonooki. Przez chwilę zastanawiałam się do kogo to powiedział, ale kiedy zauważyłam, że chłopak patrzy na moją kartkówkę to już wiedziałam, że mówi to do mnie. Kiedy napotkał mój wzrok westchnął, po czym spojrzał na kartkówkę Zuzi.

-''Odpowiedź: A, D, F, 2785. P=264.''- powiedział mi w głowie. Od razu zaznaczyłam wszystkie odpowiedzi. Spojrzałam na kartkówkę, żeby jeszcze ją sprawdzić.
-"Imienia i nazwiska nie muszę ci chyba podpowiadać."- zaśmiał się u mnie w umyśle. Dopiero teraz zauważyłam, że nie jestem podpisana. Kiedy byłam pewna, że wszystko mam poszłam oddać kartkówkę.

-Koniec lekcji?- zapytał ze zdziwieniem Loki.

-Jeszcze nie, Sandra poszła oddać kartkówkę. Zaraz wróci.- odpowiedziała mu Zuzia…

Kiedy oddałam pani kartkę wróciłam do ławki.

-W końcu jesteś.- powiedział Loki poprawiając się na krześle.

-Coś chciałeś?

-Chciałem zapytać, za ile kończy się lekcja, bo te krzesełka są strasznie niewygodne.- odparł znowu się poprawiając.

-Minęło dopiero dziesięć minut. Jeszcze ponad pół godziny lekcji.- wytłumaczyłam na co chłopak cicho warknął. Po chwili rozbrzmiał huk.
-Co znowu.- westchnęłam. Pamiętam jak kiedyś byłam żądną przygód, a teraz chce mieć chociaż tydzień bez żadnej bójki. Drugi huk miał miejsce bliżej nas.
-Może ktoś wystrzela konfetti z radości ze zbliżającego się końca semestru?- zapytałam z lekką nadzieją.

-Wątpię.- odparł Loki obejmując mnie ramieniem.

-Fajerwerki?- spytałam. Na moje słowa drzwi z klasy zostały wyważone. W drzwiach stanął ten sam nieznajomy co ostatnio. Loki od razu wyczarował sobie sztylety. Na ruch zielonookiego nieznajomy brunet wyciągnął do klasy Kacpra, czyli tego samego chłopaka który był ostatnio na poprawie. Momentalnie zatrzymałam bożka, żeby do nich nie podchodził.
-Czego chcesz?- zapytałam.

-Niech odda broń i się podda to nikomu z tej szkoły nie stanie się krzywda.- powiedział drugi mężczyzna. Był lekko łysy. Na prawym oku miał zadrapanie. Blizna szła od momentu gdzie czoło spotyka się z włosami do końca brody. Wyglądało to jakby go podrapało jakieś zwierzę.

-Skąd mamy pewność, że nie kłamiesz?- zapytał czarnowłosy.

-Nie macie, ale lepiej spróbować niż od razu mieliby wszyscy zginąć.- uśmiechnął się mężczyzna z blizną.
-To jak? Mamy przewagę liczebną.

-Loki odłóż broń.- powiedziałam cicho.

-Chyba nie masz zamiaru się poddać.- odparł zdziwiony bożek.

-W pojedynkę i tak wszystkim nie dasz rady, a nie mogę pozwolić, żeby ktoś zginął.- oznajmiłam cicho.

-Mam jakieś szanse na wygraną.- dalej się upierał.

-Proszę...- spojrzałam mu głęboko w jego szmaragdowe oczy. Loki nie przestając na mnie patrzeć odłożył norze na ławkę.

-Zadowolony?- syknął w stronę nieznajomych zakładając ręce na piersi. Ja jedynie splotłam ręce za plecami. Widząc, że mężczyźni są bardziej zajęci Lokim wyciągnęłam powoli telefon trzymając go za plecami. Przyłożyłam palec do czytnika przez co się odblokował. Znałam układ mojej strony głównej na pamięć więc znalezienie kontaktów nie było takie trudne. Dalej było gorzej gdyż chciałam zadzwonić do Damona, ale kompletnie nie widziałam kontaktów.
-"Ja to załatwię."- powiedział Loki w moich myślach, po czym zamknął oczy i zaczął szukać wampira w moich kontaktach.
-"Gotowe."- powiedział, a ja nie byłam pewna czy chłopak odbierze.
-"Odebrał." - stwierdził w mojej głowie dalej nie otwierając oczu.

-Co ty kombinujesz?- zapytał mężczyzna z blizną celując do zielonookiego.

-Nudzę się.- odparł spokojnie bożek i otworzył oczy.

-Tak w ogóle czego od nas chcesz? Dlaczego zaatakowałeś szkołę?- zadałam pytanie mając nadzieję, że Damon to wyłapie i będzie wiedział, że jesteśmy w szkole i potrzebujemy pomocy.

-Zaraz się dowiesz.- odparł nieznajomy, po czym spojrzał na czarnowłosego.
-Odwróć się w kierunku ściany, tylko bez żadnych sztuczek.- zażądał. Loki dobrze wiedział, że może ktoś zginąć, a chcąc zyskać jak najwięcej czasu wykonywał polecenia. Nagle facet z blizną pstryknął palcami, po czym pokazał na zielonookiego. Jak na zawołanie bożka otoczyło pięciu mężczyzn. Dwóch związało mu ręce, a reszta mierzyła w niego pistoletami. Następnie zerknął na mnie, po czym spojrzał na nieznajomego bruneta.
-Żołnierzu.- wystarczyło jedno słowo, a mężczyzna ruszył w moim kierunku. Następnie mnie szarpnął za rękę. Niestety nie zdążyłam włożyć telefonu do kieszeni, a szarpnięcie spowodowało, że go upuściłam. Wszyscy się na mnie spojrzeli na co się niewinnie uśmiechnęłam. Mężczyzna z blizną spojrzał na telefon, po czym podszedł do mnie. Nic nie powiedział tylko uderzył mnie z liścia w twarz. Lekko się zachwiałam, ale nie upadłam. Kątem oka zauważyłam jak Loki zaczął się szarpać.

-Nic mi nie jest.- odparłam prostując się.

-Żołnierzu pokaż co się stanie jak dalej będzie łamać zasady.- zażądał człowiek z blizną. Mężczyzna od razu chwycił metalową ręką za ramię Kacpra i zaczął go ciągnąć w tylko mu znanym kierunku. Ja momentalnie chciałam iść za nimi, ale mężczyzna z blizną złapał mnie za rękę. Wiele nie myśląc zabrałam sztylety Lokiego które dalej leżały na ławce i przyłożyłam ostrze mężczyźnie do szyi. Pięciu strażników którzy trzymali Lokiego gwałtownie wycelowali we mnie. Schowałam się za plecami nieznajomego dalej trzymając sztylet. Nagle zauważyłam jak jednego z pięciu ludzi przebija ostrze. Spojrzałam na bożka który, po chwili zniknął i pojawił się obok drugiego mężczyzny z pistoletem.

-Możesz iść, dam sobie radę.- oznajmił zielonooki, po czym zaczął atakować resztę żołnierzy. Ja nie czekając dłużej popchnęłam mężczyznę do czarnowłosego, a sama pobiegłam za żołnierzem z metalową ręką...

Znalazłam ich na dachu łącznika. Kiedy mężczyzna mnie zauważył wyciągnął rękę w której trzymał chłopaka za materiał bluzy w taki sposób, że chłopak wisiał nad przepaścią. Ja jedyne przygotowałam sztylety.

-Zostaw go.- zażądałam. On jedynie wyjął pistolet. Nie czekając dłużej zaczęłam biec. Mężczyzna puścił chłopaka. Kacper w ostatnim momencie chwycił się końca dachu. Przejechałam żołnierzowi między nogami. Następnie zjechałam z dachu wbijając w niego nóż. Dzięki temu sama nie spadłam i złapałam chłopaka za rękaw w ostatnim momencie. Widząc, że idzie do nas nieznajomy rozbujałam Kacpra i rzuciłam go na niski dach. Sama się puściłam i spadłam na auto przez co delikatnie wgniotłam dach pojazdu. . Po chwili chłopak sturlał się po stromym dachu i spadł na mnie potęgując tym ból. Nie mogliśmy tak długo leżeć, bo usłyszałam przeładowywany magazynek.

-Uciekaj szybko- powiedziałam, po czym oboje wstaliśmy z maski. Ujrzałam jak żołnierz celuje do Kacpra. Nie czekając dłużej wyczarowałam sobie sztylet tak jak uczył mnie Loki i rzuciłam w mężczyznę. Usłyszałam tylko huk i nie oglądając się pobiegłam w kierunku parkingu. Następnie schowałam się za autem...

Nóż trafił w okulary żołnierza rysując je. Wkurzony mężczyzna zdjął je, po czym zeskoczył z dachu i wylądował na tym samym aucie co Sandra. Jedyna różnica w ich lądowaniu była taka, że mężczyzna zrobił to o wiele profesjonalniej...

Brunet przeładował broń, po czym ruszył w kierunku blondynki. Nagle wyjął jakąś metalową kulkę i rzucił nią w Sandrę. Kiedy dziewczyna ją zauważyła wybiegła zza auta i zaczęła uciekać. Nie myliła się, to była bomba. Chwilkę po tym jak Sandra wybiegła zza auta kulka wybuchła. Żołnierz gdy tylko zauważył wybiegającą blondynkę zaczął do niej celować. Po chwili w powietrzu dało się słyszeć ogromny huk.

Upadłam z krzykiem na ziemię czując przeszywający ból w nodze. Czułam jak do oczu napływają mi łzy. Spojrzałam w kierunku mężczyzny. Żołnierz powolnym krokiem szedł w moim kierunku. Myślałam, że to już koniec. Nagle usłyszałam głośną muzykę. Spojrzałam w jej kierunku i ujrzałam samochód Damona. Auto zaczeło wokół mnie driftować nie dopuszczając tym nieznajomego do mnie. Nagle z miejsca pasażera wyszedł Kol i z wampirzą prędkością podszedł do mnie. Salvatore w tym czasie zajął się mężczyzną.

-Co się stało?- zapytał pierwotny patrząc na moją nogę.

-Zostałam postrzelona.- odparłam. Na me słowa chłopak dotknął rany. Ja jedynie syknęłam z bólu.

-Wybacz.- powiedział przestając ją dotykać. Następnie przegryzł sobie żyłę, a ja spojrzałam na niego jak na wariata.
-Pomoże ci.- oznajmił na co ja kiwnęłam głową następnie zaczęłam pić jego krew...

Po chwili ból minął. Zauważyłam jak moja rana się w szybkim tempie regeneruje.

-Widzisz i po krzyku.- powiedział Kol patrząc na moją nogę.

-Dlaczego mi pomagasz?- spytałam.

-Mam u ciebie dług, pamiętasz?- zapytał, po czym pomógł mi wstać. Kiedy widział, że dam sobie sama radę zostawił mnie i pobiegł pomóc Damonowi. Widać było, że nieznajomy był o wiele lepiej wysportowany i lepiej znał sztuki walki. Pomimo iż atakowały go dwa wampiry on zachował trzeźwość umysłu. Po chwili usłyszałam chrupnięcie. Spojrzałam w kierunku chłopaków i zauważyłam jak Damon upada ze złamanym karkiem. Następnie żołnierz zajął się Kolem. Mężczyźni wymieniali cios za ciosem. Po chwili mężczyzna odepchnął pierwotnego, po czym pobiegł w moim kierunku. Kiedy nieznajomy mnie dogonił to chwycił mnie za włosy i wyjął kołek zza paska. Widocznie był poinformowany o tym, że trzymam się z wampirami. Kiedy żołnierz chciał wpić mi kołek w serce ktoś stanął między nami. Tym kimś był Kol. Kołek przebił pierwotnemu serce. Zauważyłam jak jego skóra robi się szaro zielona, a żyły wyszły na wierzch. Na ten widok zaczęłam krzyczeć. Ciało Kola zaczęło bezwładnie opadać na ziemię. W ostatnim momencie go złapałam, ale chłopak i tak był za ciężki przez co oboje polecieliśmy na ziemię. Nieznajomy chciał do mnie podejść.

-Zostaw ją.- warknął dobrze znajomy mi głos. Żołnierz się odwrócił, a za nim stał nie kto inny jak Loki. Bożek wyczarował sobie sztylety. Brunet z metalową ręką nie mógł być gorszy, więc również wyjął nóż snajperski zza paska. Mężczyźni zaczęli się bić. Widać było, że oboje byli bardzo dobrze wyszkoleni. Zadawali cios za ciosem przy okazji broniąc ciosy przeciwnika. Nagle Loki został odepchnięty na co się lekko wkurzył. Chciałam mu pomóc więc wstałam z ziemi zostawiając ciało Kola. Bez zastanowienia ruszyłam w kierunku mężczyzn. Po chwili dało się usłyszeć dźwięk helikoptera. Wszyscy spojrzeli w jego kierunk. Maszyna wyleciała zza szkoły. W tym samym czasie żołnierz wycelował we mnie. Nagle rozbrzmiał huk, a ja ponownie poczułam ból tylko tym razem bolała mnie klatka piersiowa. Loki spojrzał na mnie ze strachem, a nieznajomy korzystając z okazji wskoczył na drabinę, która dopiero co została wyrzucona z helikoptera…

Bożek nie czekając dłużej podbiegł do blondynki. Dziewczyna jeszcze stała w szoku i patrzyła na swoją klatkę piersiową, która w ciągu zaledwie kilku sekund była cała we krwi. Osłabiona dziewczyna nie mogła już stać. Zachwiała się i prawie by upadła, ale zielonooki złapał ją w ostatnim momencie. Następnie usiadł na ziemi kładąc dziewczynę na swoich kolanach.

-Nie, nie nie to nie może być prawda.- powiedział patrząc na ranę. Następnie położył obie ręce na jej klatce piersiowej i zaczął mówić jakieś zaklęcie.

-Loki?- zapytała.

-Wyleczę cię.

-Loki.

-Muszę cię wyleczyć!- krzyknął.

-Proszę, nie rozpaczaj po mnie.- dziewczyna zaczęła i chwyciła za dłonie czarnowłosego.

-Nawet tak nie mów. Nie pozwolę ci umrzeć.- warknął.

-Ale ja nie chcę już walczyć. Widzę jasne światło, które woła mnie.- oznajmiła zamykając powoli powieki.

-Nie zamykaj oczu!- krzyknął jej prosto w twarz.

-Proszę, odpuść jestem zmęczona.

-Patrz na mnie i nie zamykaj oczu.

-To nawet nie zależy ode mnie. Czuję jak krew zalewa mi płuca. Długo tak nie pociągnę.

-Nie bądź samolubna. Wytrzymaj!- warknął.

-Już jest dobrze. Czuję, że idę do lepszego świata. Świata w którym nie ma bólu.- odparła. Nagle jej oczy zatrzymały się w jednym miejscu. Jej źrenice nie wykazywały żadnych ruchów, a ręka którą trzymała dłonie Lokiego bezwładnie opadła na ziemię.

-Nie....proszę, nie zostawiaj mnie.- załkał przytulając martwe ciało blondynki. Łzy zaczęły lecieć po jego policzkach potokami. Nie mógł nic już zrobić. Niby Sandra została postrzelona, ale to on czuł ból w sercu...


💚😺💚

No cześć!

Z tej strony autorka. Na wstępie chciałabym podziękować wszystkim osobą które przeczytały tą książkę do końca. Jesteście wspaniali^^

Niestety to już  jest koniec, ale nie musicie się martwić. Planuję drugi sezon pod inną nazwą. Tytuł zostanie wam przedstawiony podczas streszczenia i planu wydarzeń tej książki. Jeszcze nie wiem co będzie dokładnie działo się w kontynuacji, ale kilka szkiców już mam. Ogólnie osobiście kontynuacja podoba mi się trochę bardziej. ( będzie w niej więcej Lokiego ;>) 💕

Mam nadzieję, że zakończenie przypadło wam do gustu. ☺️

Jeszcze raz dziękuję
Wasza Cat1Woman1 😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro