Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sekrety Krwiopijców #11 (Atak)

Rano obudził mnie budzik. Była godzina 6:25 więc miałam trochę czasu, żeby przygotować się do szkoły. Wyszukałam sobie ubrania, po czym z ciuchami poszłam do łazienki. Przebrałam się i uczesałam włosy. Zrobiłam poranną toaletę, po czym zaczęłam się malować. Nałożyłam tak jak zawszę blady podkład na policzki, korektor na oczy i na czoło. Następnie pomalowałam brwi, wytuszowałam rzęsy i nałożyłam bezbarwną pomadkę na usta. Widząc, że jestem gotowa i tak jak zawszę wyglądam sexy poszłam do kuchni. Na miejscu zrobiłam sobie śniadanko do szkoły i na teraz. Następnie pokroiłam pomidory i ogórki do chlebaka (taka mała przekąska do szkoły), a do picia na teraz zrobiłam sobie jak zawszę wodę z cytryną i goździkami...

Zjadłam śniadanko i wypiłam napój, po czym poszłam ubierać kurtkę, szalik i czapkę. Do ręki jeszcze wzięłam rękawiczki gdyż zauważyłam, że na dworze spadł śnieg. Wychodząc z domu wzięłam jeszcze plecak. Po kilkunastu minutach byłam już w szkole. Poszłam do szatni gdzie zostawiłam kurtkę, buty itp. Następnie pędem pobiegłam pod salę lekcyjną. Do sali podeszłam równo z dzwonkiem. Kiedy moje przyjaciółki mnie zobaczyły podbiegły do mnie się przywitać. Przytuliliśmy się na powitanie, po czym w czwórkę ruszyliśmy do sali. Lekcja jak zawszę była nudna. Patrząc znudzona przez okno zauważyłam, że śnieg się roztopił. Nagle moją uwagę przykuł wysoki mężczyzna w czarnym płaszczu stojący na boisku szkolnym i patrzący się w moją stronę. Znaczy nie wiem czy patrzał na mnie, ale miałam dziwne przeczucie, że tak. Na następnej lekcji nic się nie działo do pewnego momentu...

Nagle do naszej sali wbiegło kilku uzbrojonych mężczyzn. Dokładnie było ich trzech. Ubrani byli w czarne ubrania i każdy z nich miał maskę. Wycelowali w nas karabinami. Pan od historii aż z wrażenia wstał od biurka przy którym bardzo rzadko siedział. Ogólnie całą lekcje chodzi po klasie i opowiada lecz teraz my pisaliśmy kartkówkę więc na razie miał wolne i nie musiał nam opowiadać historii. Wszyscy spojrzeli w kartki ze strachem tylko ja i pan od histy patrzyliśmy na nowo przybyłych.

-Słuchajcie nie chcemy tu trupów więc wykonujcie nasze polecenia, a nikomu nic się nie stanie.- powiedział jeden z mężczyzn.

-Czekaj nikogo nie rozwalimy?- zapytał drugi. Widać było, że aż go ręka swędzi i tylko czeka na czyjś błąd, żeby go sprzątnąć.

-Czego od nas chcecie?- zapytał nauczyciel.

-Nie interesuj się.- odparł ten drugi, po czym wyciągnął broń w kierunku pana od historii. Nauczyciel tylko podniósł ręce do góry.

-Opanuj się.- próbował uspokoić tego drugiego pierwszy. Nagle wszyscy wyszli z pomieszczenia. Ja jedynie wstałam od ławki. Nauczyciel się na mnie spojrzał jak na wariatkę. Poszłam w stronę drzwi.

-Gdzie idziesz?- zapytał.

-Zobaczyć teren i poznać ich plany. Jak coś wywęszę to wrócę.- odparłam.

-O nie. Ja jestem za ciebie odpowiedzialny i nie pozwolę ci iść na pewną śmierć.- oznajmił.

-Prawdopodobnie i tak zginiemy więc czemu nie ryzykować? Zaraz wrócę.- stwierdziłam, po czym nie czekając na odpowiedź pana wyszłam z sali. O dziwo drzwi zostawili otwarte. Szłam korytarzem. Nagle usłyszałam kroki. Dochodziły zza zakrętu więc nie czekając dłużej wbiegłam do toalety. Niestety chyba miałam pecha, bo w toalecie był jeden z tej trójki. Co gorsza nie miał maski więc na pewno mnie teraz sprzątnie, bo mogłabym komuś powiedzieć kim jest. Nie czekając dłużej wybiegłam z łazienki i pobiegłam wzdłuż korytarza byle jak najdalej. Kiedy biegłam towarzyszyły mi krzyki blondyna. Tak jeden z napastników był blondynem lecz niestety nie miałam czasu się dłużej mu przyglądać. Wbiegłam za zakręt i z kimś się zderzyłam. Z hukiem poleciałam na ziemię. Spojrzałam do góry i zauważyłam typka w masce. Normalnie mam dzisiaj szczęście! Czujecie ten sarkazm? Chłopak pociągnął mnie za włosy przez co wstałam z ziemi.

-Co ty tu robisz!- warknął. Nagle do nas dobiegł blondyn który mnie gonił.

-Co ty wyrabiasz? Gdzie masz maskę?- zapytał ten w masce.

-I tak już mnie widziała.- odparł zdyszany chłopak.

-Co z nią zrobimy?- zapytał nieznajomy w masce.

-Jeszcze nie wiem, ale coś się wymyśli.- pociągnął mnie za rękę za sobą. Kiedy doszliśmy na bezpieczną odległość od tamtego gościa blondyn się zatrzymał, po czym przygwoździł mnie do ściany.
-Słuchaj wrócisz do sali, ale jak się komuś wygadasz zabiję ciebie i wszystkich których znasz. Rozumiesz?- zapytał patrząc mi prosto w oczy. Miał piękne brązowe tęczówki.
-Rozumiesz?- potrząsnął mnie za ramiona przez co wybudziłam się z transu. Kiwnęłam głową, że rozumiem. Chłopak na mój gest się uśmiechnął, po czym oboje ruszyliśmy w kierunku holu na którym znajdowała się moja sala od historii...

Po drodze chłopak ubrał swoją maskę, po czym wziął do ręki pistolet aby wyglądać groźnie.

-Jak masz na imię?- zapytał.

-Sandra, a ty?

-Moje jest ściśle tajne.

-No ej... Ja ci swoje podałam.

-Ja mam głupie imię. Będziesz się śmiać.

-Nie będę się śmiać, a czy jest głupie ocenie sama. Ok?

-Niech ci będzie. Nazywam się Rupert.- powiedział.

-Wow.

-Mówiłem, że dziwnie się nazywam.

-Nie o to chodzi. To imię jest niezwykłe. Takie niecodzienne. Podoba mi się.- na me słowa chłopak na mnie spojrzał. Nie wiem czemu wydawało mi się, że się uśmiechnął, ale niestety tego nie mogłam dojrzeć ponieważ chłopak miał maskę. Nim się obejrzałam byliśmy już przy sali od historii.

-Słuchaj musi to wyglądać, że cię złapałem więc nie obraź się, ale wepchnę cię do sali siłą. Okej?- spytał.

-Rób co chcesz. Ja się nie znam na tym.- powiedziałam na co chłopak otworzył drzwi i wepchnął mnie do sali siłą.

-Słuchaj jeszcze raz zobaczę cię na holu, a zabiję!- warknął, po czym zatrzasnął drzwi. Wszyscy spojrzeli na mnie.

-Nic ci nie jest?- zapytała Zuzanna podchodząc do mnie.

-Wszystko ok. Niestety nie dowiedziałam się kim oni są i czego chcą.- wytłumaczyłam przyjaciółce.

-E tam. Najważniejsze, że ci nic nie jest.- powiedziała przytulając mnie.

-Słuchaj nie możesz tak sobie wychodzić z klasy kiedy ci się żywnie podoba, bo jak ci się coś stanie to ja za to odpowiadam.- warknął historyk.
-Zrozumiano?

-Tak.- odparłam. Nagle do sali wszedł jakiś mężczyzna w czarnym płaszczu. Czekaj to nie jego widziałam na boisku? Zaraz za nim wbiegł Rupert.

-Kim ty do ch**ery jesteś i co tutaj robisz?! - warknął.

-Nazywam się Victor Creed i mam sprawę do panny Black.- powiedział na co się zdziwiłam. Następnie podszedł do mnie.

-Czego chcesz?- zapytałam. On jedynie chciał dotknąć mojego policzka na co się odsunęłam.

-Zostaw ją.- powiedział nauczyciel zakładając ręce na krzyż na piersi. Victor nic sobie z tego nie zrobił i tylko podszedł do historyka i walnął go z całej siły z pięści w brzuch. Pan od historii zgiął się wpół pod wpływem bólu.

-Zostaw go!- krzyknęłam i chciałam podbiec do Victora lecz on się gwałtownie obrócił i walnął mnie mocno z liścia w policzek. Pod wpływem uderzenia poleciałam na ławkę. Blondyn w masce na gest Creeda wyjął pistolety i wycelował w niego.

-Czego od niej chcesz?- zapytał Rupert.

-Nie twój interes.- warknął Victor, po czym zaczął iść w kierunku blondyna. Chłopak zaczął strzelać do napastnika. Victor nic sobie z tego nie zrobił, że Rupert wpakował w niego cały magazynek. Creed podszedł do blondyna, po czym rzucił nim o ścianę. Chłopak leżał na ziemi...


Nagle do pomieszczenia wbiegło dwóch wspólników blondyna. Spojrzeli na Victora, po czym wycelowali w niego karabinami i zaczęli strzelać. Wystrzelili na niego cały magazynek, a Creed jak stał tak stał. Kiedy jeden z pomocników Ruperta wyjął pistolet Victor się na niego rzucił i wbił mu pazury prosto w szyję przecinając przy tym tętnicę. Dobrze słyszycie pazurami gdyż paznokcie Creeda wydłużyły się do 5 centymetrów i wyglądały jak pazury. Kiedy już zabił jednego ze znajomych blondyna podszedł do drugiego. Chłopak w masce wycelował w niego pistoletem.

-Czym ty do diabła jesteś?! - krzyknął zdenerwowany celując w bruneta.

-Twoim największym koszmarem.- odparł Victor uśmiechając się jak psychopata. Następnie zabił nieznajomego. Rupert zaczął powoli podnosić się z ziemi. Było widać, że dostał mocny cios. Kiedy chłopak wstał Victor zaczął się śmiać.
-Jeszcze ci mało?- zapytał z uśmiechem.

-Jeśli o to ci chodzi to nie boję się śmierci.- na jego słowa Victor do niego podszedł.

-Jak możesz się nie bać skoro ani razu nie próbowałeś.- powiedział i już chciał zadać chłopakowi cios lecz ja wbiłam mu "kijek" do pokazywania różnych miejsc na mapie prosto w serce. Drewniany przedmiot przeszedł na wylot przez jego klatkę piersiową. Mężczyzna na mój gest krzyknął, po czym złamał kij. Walnął mnie z półobrotu w twarz. Poleciałam na pobliską ścianę. Widziałam jak pan od historii wraz z blondynem zaczęli bić się z brunetem. Ogóle nie spodziewałam się, że historyk umie się bić, a tu proszę. Korzystając z sytuacji zabrałam dwa pistolety z tłumikiem nieboszczykowi. Nagle Victor popchnął Ruperta na mnie przez co oboje polecieliśmy na ziemię.

-I co teraz zrobimy?- pyta.

-Nie wiem, ale trzeba go w jakiś sposób stąd wyprowadzić.-odparłam.

-Masz jakiś pomysł?- zapytał.

-Nie... Chociaż w sumie tak. Victor przyszedł tu po mnie więc ja go stąd wybawię.- oznajmiłam.

-Oszalałaś? Zabije cię.- odpowiedział.

-Nie chcę żeby ktoś przeze mnie ucierpiał. Dołączasz się do mnie czy zostajesz?- spytałam patrząc blondynowi w oczy.

-Wiesz, że prawdopodobnie zginiemy.- powiedział.

-Raz się żyję.- odparła, po czym podbiegłam do drzwi. Otworzyłam je lecz nie wybiegłam. Odwróciłam się i strzeliłam Victorowi w plecy. Kiedy chłopak na mnie spojrzał zaczęłam biec. Biegłam ile sił w nogach. Wiedziałam, że muszę go wybawić z budynku. Przebiegłam jak burza przez łącznik. Jego ściany były ze szkła więc zauważyłam jak cała moja klasa się mi przygląda. Po chwili do okien podeszli także uczniowie innych klas. Zbiegłam szybko po schodach, po czym wybiegłam na dwór. Nagle poczułam jak ktoś podciął mi nogi. Poleciałam na ziemię. Chciałam wstać, ale Victor przycisnął mi ręce nad głową przez co nie miałam jak się bronić.

-A ty gdzie?- zapytał. Nagle ktoś mu strzelił w głowę. Mężczyzna padł na ziemię martwy. Wstałam z trawy, po czym spojrzałam na dach szkoły. Stał na nim Rupert. Na ten widok się uśmiechnęłam. Nagle blondyn wycelował we mnie na co się zdziwiłam. Poczułam ostre przedmioty na szyi.
-Mnie się nie da zabić.- powiedział, po czym zabrał mi pistolet i strzelił w Ruperta. Kula trafiła go w nogę na co chłopak krzyknął. Teraz się wkurzyłam. Zaczął się pojedynek między mną, a Victorem. Zadawałam cios za ciosem i zwinnie omijałam ataki chłopaka. Nagle usłyszałam syreny. Widocznie ktoś zadzwonił na sto dwanaście. Niestety dźwięk mnie rozproszył przez co nie zdążyłam obronić się przed ciosem chłopaka. Zostałam zadrapana w twarz…

Łzy napłynęły mi do oczu pod wpływem bólu. Nagle Victor podciął mi nogi przez co poleciałam na ziemię. Spojrzałam w niebo.

-Loki? Proszę pomóż mi.- załkałam.
-Bez twojej pomocy nie dam sobie rady. Nie zostawiaj mnie kiedy najbardziej cię potrzebuję.- powiedziałam ze łzami w oczach. Victor już chciał zadać mi ostateczny cios lecz Rupert mu przeszkodził. Blondyn najpierw strzelił w niego z pistoletu. Trochę mnie zdziwiło kiedy nie trafił za pierwszym razem. Po oddaniu kilku strzałów wyciągnął nóż i zaczął go nim atakować. Po kilku minutach walki Rupert ogłuszył Creeda, po czym podszedł do mnie. Podał mi rękę żebym wstała z ziemi. Kiedy byłam na równych nogach chłopak zaczął mi się bacznie przyglądać.

-Boli?- zapytał delikatnie dotykając ranę na mojej twarzy. Na jego gest syknęłam z bólu na co chłopak od razu odsunął rękę.

-Bardzo boli.- odparłam.

-Przestań o niej myśleć to się zagoi.-powiedział patrząc mi w oczy.

-Jak mam przestać o tym myśleć skoro to piecze jak diabli.- oznajmiłam.

-Mam pomysł.- powiedział, po czym mnie pocałował. Na początku się dziwnie czułam lecz po czasie odwzajemniłam pocałunek. Jedyna samotna myśl przeszła mi przez głowę, a oznaczała ona tylko jedno, że go kocham...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro