Rozdział 8. Nastają mroczne czasy.
W poprzednim rozdziale:
Kiedy był już przy niej, zamaskowana postać uniosła różdżkę i wycelowała w plecy chłopaka. Przerażona Lily nie mogła wydusić z siebie słowa, więc zrobiła jedyną rzecz, jaka przyszła jej do głowy. Pchnęła chłopaka z całej siły na ziemię i zamknęła oczy widząc zmierzający w jej stronę czerwony promień.
Poczuła ból. Nie spodziewała się, że cokolwiek, kiedykolwiek może tak boleć. Z jej ust wydarł się pojedynczy krzyk, po czym bezwładnie upadła na ziemie. Jednak ból nie minął. Rozsadzał jej głowę, miażdżył płuca, zaciskał żołądek , wykręcał ręce. I nagle tak szybko jak się zaczęło, dobiegło końca.
Lily otworzyła z trudem oczy i zobaczyła, że obok niej kuca James z różdżką wyciągniętą w kierunku zamaskowanych postaci. Gryfonka szybko uklęknęła, nie zważając na ból w okolicach żeber i przybrała pozę podobna do Pottera.
- Wszystko dobrze? - zapytał chłopak cicho nie odrywając wzroku od śmierciożerców.
- Tak. - mruknęła Evans. - Jakiś plan? - Potter pokręcił lekko głową, powoli wstając. Lily poszła z jego przykładem i zobaczyła, że zostało tylko trzech śmierciożerców.- Gdzie reszta? - zapytała cicho.
- Rozdzielili się, kiedy trafiła Cię klątwa. - wyjaśnił. Evans kiwnęła głową i zrównała się z chłopakiem. Śmierciożercy zrobili kilka kroków w ich stronę, ale Gryfoni nie ustąpili pola i stali na swoich miejscach. -Lily. - zaczął cicho. - Kiedy powiem już, odwrócisz się i pobiegniesz w stronę zamku...
-Nie zostawię Cię Potter. - warknęła dziewczyna.- Nie zapominaj, kto tu ma lepszą ocenę z Zaklęć i Obrony.
Brunet westchnął ciężko, ale nie odezwał się.
-Koniec zabawy. - warknął męski głos zza jednej z masek. Mężczyzna uniósł różdżkę i kiedy miał wykonać ruch ręką, promień z różdżek Lily i Jamesa trafiły go w pierś i brzuch. Śmierciożerca poleciał do tyłu i padł na bruk bez ruchu. Potter wykorzystując chwilę zaskoczenia chwycił towarzyszkę za rękę i pociągnął ją w boczną uliczkę biegnąc ile sił w nogach. Postacie w szatach nie czekały długo, aby ruszyć w pościg i już po chwili obok głów gryfonów latały kolorowe promienie. James pchnął Lily w lewo i pociągnął w stronę drogi głównej. Rudowłosa dziewczyna czuła zawroty głowy i ucisk w płucach, ale posłusznie biegła dalej.
Nagle od strony Miodowego Królestwa dobiegł ich krzyk Syriusza.
-James! Lily! - Potter błyskawicznie skierował się w stronę przyjaciele, który wciągnął ich do środka i zarznął drzwi. - Nic wam nie jest?
Evans tylko pokręciła głową i oparła się o ścianę, po której się osunęła. Dorcas i Anna, które również były z Blackiem od razu do niej doskoczyły.
-Jest okej. - mruknęła oddychając ciężko. - Mam słabą kondycję.
James również oddychał bardzo ciężko, opierając dłonie na kolanach.
-Co się z wami działo? - zainteresowała się blondynka, klęcząca na podłodze.
- Śmierciożercy podpalili budynek, a James do niego wbiegł i uratował dwie osoby. - szybko odpowiedziała Evans zerkając na Rogacza.
-Taaa. - zgodził się brunet zaciskając usta. - A potem Lily uratowała mnie przed Cruciatusem, przyjmując go na siebie.
- Co zrobiłaś!? - zapytał głośno Łapa otwierając szeroko usta. Rudowłosa dziewczyna westchnęła, teraz to będzie, że zrobiła to z miłości do Pottera.
- To był odruch. - usprawiedliwiła swoje zachowanie. - Nie wiedziałam, co mam robić.
Black zmierzył ją uważnym spojrzeniem, po czym uśmiechnął się szeroko mrugając do dziewczyny. Lily wzniosła oczy do góry. Zaczyna się.
-Chyba jest już spokojnie. - zauważyła Dorcas wyglądając przez witrynę sklepową na ulicę. - Wychodzimy?
-Będziemy tak ryzykować?
Meadowes spojrzała na Annę i przygryzła wargę. Nie widziała, śmierciożerców ale to nie znaczy, że ich tam nie ma.
-Ja i Łapa wyjdziemy sprawdzić ulice. - zdecydował James głosem nie znoszącym sprzeciwu na dźwięk, którego Lily po plecach przebiegły ciarki. - Wy poczekajcie tu na nas.
-Ale... - zaczęła Berns, jednak Black szybko jej przerwał.
-To dobry plan. Idziemy.
Chłopcy wyszli nim którakolwiek z dziewcząt zdążyła zareagować.
-Trzeba za nimi iść. - powiedziała Lily usiłując się podnieść, ale jej ciało przeszył ból, który starała się zignorować. - To niebezpieczne.
-Spoko Evans. - usłyszała za plecami głos Blacka. - Jest czysto, a Twój chłopak jest cały i zdrowy.
Gryfonka zmierzyła go srogim spojrzeniem, pod wpływem, którego Łapa głośno przełknął ślinę.
-Zamknij się Black. - warknęła, kiedy go mijała w drodze na zewnątrz. Na ulicy tłoczyli się przerażeni ludzie. Wszędzie widoczne były zniszczenia, których dokonali poplecznicy Voldemorta.
- Straszne. - wyszeptała Dorcas rozglądając się. Jej wzrok przykuły brązowe, długie włosy postaci stojącej koło jednego ze zniszczonych domów.
-Laura! - krzyknęła z nadzieję brunetka i uśmiechnęła się promiennie, kiedy Norton odwróciła się w jej stronę. Twarz drugiej dziewczyny też rozświetlił uśmiech, kiedy tylko zobaczyła przyjaciół. Chwyciła za rękę chłopaka stojącego obok niej, którym okazał się Remus i szybko pokonała dzielącą ich odległość.
-Nic wam nie jest? - zapytała mocno ściskając Meadowes.
-Nie. - wydyszała dziewczyna, kiedy Laura ją puściła. - Lily i James zostali zaatakowanie i trafili Rudą, ale czuje się już dobrze.
-To okropne. - powiedziała Gryfonka z bólem w głosie. Nie od dziś widome było, że jest jedną z najwrażliwszych osób, pośród uczniów Domu Lwa. - Tak wielu ludzi ucierpiało...
-Ministerstwo kogoś przyśle do pomocy. - odezwał się Remus. - Nie zostawią ta tego. - nagle coś przykuło wzrok chłopaka. - Jest dyrektor.
Albus Dumbledore rozglądał się po zniszczeniach, aż w końcu dostrzegł grupkę uczniów stojących przed jednym ze sklepów. Ruszył szybko w ich stronę przyglądając się ze zmarszczonymi brwiami pobladłej Lily Evans, krzywiącej się przy każdym ruchu, zapłakanej Laurze Norton i dyskutującym o czymś Huncwotom.
- Wy jeszcze tutaj? - zapytał stając kilka kroków od nich.
-Już wracaliśmy do Zamku, Panie profesorze. - zaczął James przeczesując dłonią włosy. - Kiedy zaatakowali, musieliśmy się ukryć.
-Oczywiście rozumiem. - mężczyzna posłał im dobrotliwy uśmiech. - A pannie Evans, co się stało?
-Nic takiego. - zapewniła szybko dziewczyna rzucając ostrzegawcze spojrzenie swoim przyjaciołom. Jednak Potter nie zważając na to powiedział:
- Lily dostała klątwą Cruciatus. - na te słowa dyrektor zmarszczył brwi. - Powinna trafić do Skrzydła Szpitalnego.
-Nie trzeba! - mruknęła Evans. - Czuję się już dobrze, naprawdę.
Dumbledore milczał przez chwilę zastanawiając się, jaką decyzję podjąć.
-Musicie wracać do szkoły. Ale idźcie główną drogą i proszę się pospieszyć. Panno Evans jak poczuje się pani gorzej, proszę się zgłosić do pielęgniarki, a teraz położyć się do łóżka.
Gryfoni zgodnie pokiwali głowami i ponownie ruszyli w kierunku zamku.
~*~
Przez następny tydzień uczniowie nie mówili o niczym innym jak atak na Hogsmeade. Tak blisko szkoły Śmierciożercy jeszcze nigdy nie podeszli i to martwiło wszystkich.
- Myślicie, że zaatakują szkołę? - zapytał po raz kolejny w tym tygodniu Peter. Evans westchnęła głośno i znów zapewniła chłopka:
-Nie zaatakują szkoły, co innego napaść na zwykłych ludzi, a co innego przedrzeć się do zamku bronionego wymyślnymi zaklęciami, w którym jest wyszkolona kadra pedagogiczna z Dumbledorem na czele.
Pettigrew zazwyczaj po takiej odpowiedzi się uspokajał, ale nie tym razem. Chłopak przygryzł wargę i wbił wzrok w swój niemal pełny talerz.
- Co jest Glizdku? - zainteresował się Black popijając sok dyniowy.
-Podsłuchałem jak rozmawiają Ślizgoni, o tym, że szkoła to będzie kolejny cel.
Osoby siedzące najbliżej podniosły zlęknione spojrzenia.
- Kiedy to słyszałeś?- ostro zapytała Lily odstawiając z hukiem puchar.
- Dwa dni temu. - wyjąkał chłopak.
-Trzeba poinformować dyrektora. - stwierdziła Dorcas, na co jej przyjaciółki pokiwały głowami.
-Nie wydaje wam się to trochę naciągane? - James odchylił się na krześle. - Co tacy Ślizgoni mogą wiedzieć?
-Nie ważne czy to naciągane czy nie. - ofuknęła go Lily irytując się na jego ignorancję. - Niebezpieczeństwo istnieje, a skoro my o tym wiemy trzeba powiedzieć, komu trzeba.
Potter już miał coś odpowiedzieć, ale w tej chwili pojawiły się sowy przynoszące poranną pocztę. Przy niemal każdym uczniu Hogwartu pojawił się ptak z Prorokiem Codziennym. Każdy chciał wiedzieć, co się dzieje poza murami zamku i jak Ministerstwo walczy z Voldemortem i jego ludźmi.
- O nie. - wyszeptała Laura przebiegając wzrokiem nagłówek gazety. Lily, która nie prenumerowała czasopisma nachyliła się do niej i zobaczyła tytuł napisany wielkimi literami
„KOLEJNE MORDERSTWA MUGOLI W LONDYNIE", a pod nim artykuł:
Wczorajszego wieczora na ulicach Harley Street, Regent Street i Oxford Street około godziny 19 pojawili się Śmierciożercy. Niczego niepodejrzewający Mugole nie zdążyli się ukryć i padli ofiarą okrutnego mordu i tortur.
Liczbę zamordowanych szacuje się na około 72 osoby, natomiast rannych jest niemal dwa razy więcej. Świadkowie zeznają, że mimo tej godziny na ulicach było niemal jasno, prze kolorowe promienie światłą, które latały we wszystkie strony.
Ministerstwo Magii już zajmuje się wymazywanie wspomnień poszkodowanych i świadków, natomiast Rząd Mugoli wydał uroczyste oświadczenie, że był to terrorystyczny atak niezidentyfikowanej grupy.
Nazwiska poległych osób zeznania świadków napadu na stronach 4-6.
Brunetka szybko przekręciła strony gazety na listę zamordowanych, a Lily ze strachem przebiegła po rządku alfabetycznie wypisanych nazwisk i z odetchnęła z ulgą, że nie dostrzegła wśród nich nikogo ze swojej rodziny, lecz zmarszczył brwi, kiedy zobaczyła ostatnią pozycję na liście: Nina Young.
Lily znała ją bardzo dobrze, jako małe dziewczynki przyjaźniły się, chodziły do jednej klasy i siedziały w tej samej ławce. Czasami, kiedy Evans była na świętach lub wakacjach spotykały się na kawę, bądź sok.
Gryfonka poczuła jak łzy wypełniają jej oczy, więc szybko je otarła. Zobaczyła, że jej przyjaciółki jak i Huncwoci patrzą na nią przerażeni.
-Moja przyjaciółka z dzieciństwa, jest jedną z ofiar. - wyjaśniła spuszczając wzrok na talerz. Poczuła jak Dorcas ją przytula i całuje w głowę. - Ona nawet nie wiedział o istnieniu czarodziejów. - kontynuowała rudowłosa cichym głosem. - Co oni wszyscy im zawinili?
- W tym rzecz, że nic. - odparł ponuro Potter. - I to jest dla mnie najgorsze! - nagle podniósł głos, tak ż zwróciło na niego uwagę wiele osób będących w Wielkiej Sali. - Ci tchórze mordują bezbronne osoby! Ciekawe czy byliby tak samo pewni siebie gdyby stali oko w oko z wykwalifikowanym czarodziejem!
- Stary, to głównie Ślizgoni! - odezwał się Syriusz. - Są tchórzliwymi gnojami! Żaden Śmierciożerca nie zaatakuje czarodzieja w pojedynkę!
- Black, ty wiesz, co mówisz? - zapytała drwiąco Anna. - Sam-Wiesz-Kto nauczał ich Czarnej magii! Oni po prostu lubią zabijać mugoli. Wątpię żeby Śmierciożerca bał się zwykłego czarodzieja. - przerwała na chwilę splatając palce na wysokości brody. - No może gdyby chodziło o Aurora albo kogoś z Brygady Uderzeniowej, to tak.
-Bronisz ich?- warknął w jej kierunku brunet marszcząc brwi. Dziewczyna westchnęła, jakby miała doczynienia z małym dzieckiem.
-Nie, nie bronię Śmierciożerców. - odparła. - Po prostu patrzę na to racjonalnie, a nie przez pryzmat nienawiści. A teraz wybaczcie. - blondynka wstała i otrzepała spódniczkę od mundurku. - Pójdę już na lekcje.
~*~
Lily chodziła przygnębiona cały ranek, żadna lekcja nie sprawiała jej przyjemności, nie cieszyła się z uzyskanych punktów. Przed oczami miała cały czas obraz Niny, która była taka pełna życia i radości!
Nie wiadomo, kiedy nadeszła godzina 13: 00, co oznaczało, że uczniowie klasy szóstej mają zajęcia z Obrony Przed Czarną Magią.
Te zajęcia były szczególnie oblegane, dlatego wszystkie ławki było pozajmowane. Stoliki ustawione były w siedem rzędów po cztery miejsca w każdym.
Rudowłosa Gryfonka jak zwykle usiała w trzecim rzędzie razem ze swoją przyjaciółką Dorcas, jednak ku jej zdziwieniu miejsce po jej drugiej stronie zajął James Potter.
-Co ty tutaj robisz? - zapytała cicho zmęczonym głosem.
-Nie mam zamiaru siedzieć obok Ann. - odparł ze spokojem kładąc na ławce swój podręcznik, pergamin i pióro. - Poprosiłem Remusa żeby usiadł z nią i Laurą, nie było to trudne.
Evans zaśmiała się krótko i wbiła wzrok w tablice, sala powoli zapełniała się uczniami. W drugim rzędzie miejsca zajęli Ślizgoni.
Dwaj Huncwoci spojrzeli na siebie z chytrymi uśmieszkami, zapewne szykując jakiś kawał.
-Ani mi się waż. - zagroziła Lily nachylając się do Pottera. - Jak chcesz tu siedzieć to zachowuj się przyzwoicie.
Okularnik uniósł wysoko brwi i wygiął usta w podkówkę, na widok, czego Black roześmiał się głośno.
-Następnym razem. - stwierdził chłopak cięgle chichocząc.
Po chwili do klasy wszedł nauczyciel i zapanowała cisza. Profesor Newton miał około 60 lat i budził wśród uczniów wszystkich roczników respekt. Kiedyś był członkiem Brygady Uderzeniowej później Aurorem, a na samym końcu zastępcą Ministra Magii.
-Dziś zrobimy lekcje nieco inną niż zawsze. - oznajmił stając przed biurkiem. - Ostatnie pogłoski bardzo mnie zaniepokoiły, dlatego dziś i n kolejnych zajęciach będziemy przerabiać zaklęcia obronne. Kto z was jakieś zna?
Las rąk pojawił się niemal natychmiast, nauczyciel rozejrzał się i kiwnął głową w kierunku Chrisa Dale'a.
-Najbardziej podstawowym zaklęciem obronnym jest Protego.
-Tak, zaklęcia tarczy zna pewnie każdy z was i jest niewątpliwie skuteczne. Broni przed większością uroków i klątw. Oczywiście poza trzema niewybaczalnymi. - mężczyzna przerwał na chwilę i zakołysał się na piętach. - Jednak Protego nie zawsze zadziała. Są potężne czarnomagiczne klątwy, których nie odeprze. Proszę znacie jakieś potężniejsze zaklęcia obronne?
Lily niepewnie podniosła rękę w górę widząc, że nikt nie ma pomysłu. Profesor z uśmiechem skinął na nią głową.
- Protego Horribillis.
-A czy zna Panna zastosowanie tego zaklęcia?
- Zaklęcie wyczarowuje tarcze wokół wskazanego terenu, potrafi przetrwać większość zaklęć i uroków czarnomagicznych. Działa także odpychająco. Jest mało znane, ponieważ to niezwykle zaawansowana magia.
-Dokładnie! Tak to zaklęcie potrafi być pomocne i zaskakująco skuteczne. Jeszcze jakieś?
Tym razem zgłosił się Potter i nie czekając na pozwolenie powiedział:
- Circum Scutum*. - Profesor Newton był wyraźnie zaskoczony, wiedzą chłopaka. - Chroni przed atakami zarówno z przodu i tylu. Tarcza Przylega do całego ciała jak druga skóra, niestety każdy odparty atak pochłania energię osoby osłanianej.
-Tak. - mruknął nauczyciel kiwając głową. - Jednak nie polecam go używać, jeśli ktoś ma mały zasób mocy. Zdarzały się wypadki śmiertelne.
Nagle do Sali wpadł jakiś uczeń z drugiej klasy i wydyszał:
-Profesor Dumbledore pana prosi! - Newton wydawał się być zmartwiony, ale szybko przybrał na twarzy maskę.
-Na dzisiaj koniec. - ogłosił, po czym szybko wyszedł z klasy.
*Circum Scutum (czyt. Cirkum Skutum) - zaklęcie obronne wymyślone przeze mnie.
Ta damm! Oto rozdział kolejny ! Tym razem nie zakończyłam w jakimś kulminacyjnym momencie więc moje drogie czytelniczki nie mogą nazwać mnie Polsatem, Tvn-em czy innym kanałem telewizyjnym... Tak do was piszę! ;)
Muszę przyznać, że wena mi dopisuje ale cóż z tego skoro nie mam czasu?
Wiedziałam, że drugi rok będzie ciężki ale od poniedziałku do czwartku wracam do domu koło 19 -20 i nie mam siły nic napisać!
Kolejny rozdział pewnie za jakieś 8-12 dni.
Jakby ktoś chciał pogadać, popisać.. ponarzekać na beznadziejność tego wszystkiego czy po prostu pogadać o książkach, muzyce i innych duperelach zapraszam do pisania na priv :*
A na górze wstawiam zwiastun, a raczej fanfilm mojej roboty.
Miłego czytania!
Karolina :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro