Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 74. Naszym obowiązkiem jest walka.

Syriusz leżał na łóżku z rękami założonymi za głowę i wpatrywał się w sufit. Nie lubił bezczynności. Może nie należał do osób, które uwielbiają pracować, ale dużo gorzej znosił bezczynność. Ratowało go tylko to, że dziś powinny przyjść wyniki egzaminów i w końcu okaże się czy będzie mógł razem z Jamesem zapiać się na kursy aurorskie. 

- Łapa.- rozległ się krzyk Jamesa dobiegający gdzieś z dołu. Black podniósł się ze swojego miejsca i przeczesując palcami włosy skierował się w stronę z której dobiegał krzyk Pottera. Zdziwił się na widok salonu wypełnionego ludźmi. Oprócz jego przyjaciela znalazły się tam Dorcas, Laura i Lily a także Peter i Remus. Centralne miejsce zajmował natomiast Albus Dumbledore. 

- Dzień dobry. - przywitał się chłopak siadając na jednym z wolnych miejsc. 

- Skoro jesteśmy już w komplecie możemy zaczynać. - oznajmił siwowłosy mężczyzna. - Doskonale pamiętam obietnicę jaką dałem wam jeszcze w szkole. 

- Chodzi o to, że chcemy brać udział w walce przeciwko Voldemortowi? - zapytał Syriusz kiedy Dumbledore zamilkł. 

- Tak. Nadal jesteście chętni?

Gdy wszyscy w mniej lub bardziej entuzjastyczny sposób pokiwali głowami, kontynuował.

-  Jakiś czas temu założyłem pewną organizacją o nazwie Zakon Feniksa, skupia ona czarodziejów i czarownice, którym nie wystarcza to co w sprawie Lorda Voldemorta robi Ministerstwo. Oczywiście jest to całkowicie tajna organizacja, dlatego każdy kto do niej wstępuje składa przysięgę i zezwala na rzucenie na niego zaklęcia tajności. 

- Ma pan profesor na myśli Wieczystą Przysięgę? - zainteresowała się Dorcas. Albus uśmiechnął się do niej. 

- Nie, wystarczy mi zwykła przysięga oczywiście musi być ona zabezpieczona odpowiednimi zaklęciami, ale nie uciekam się do Przysięgi Wieczystej. 

- Czy to nie jest zbyt... lekkomyślne? - zapytał ostrożnie Remus. - No bo zdradzić może każdy. 

- Wierzę w to, że ludzie których przyjmuje są godni zaufania. - wyjaśnił dyrektor. 

- Pan profesor zawsze widzi w każdym to co najlepsze. - mruknęła Lily. Mężczyzna rozłożył ręce, a jego błękitne oczy zamigotały radośnie. 

- Profesor McGonagall cały czas powtarza mi to samo. Ale wracając do tematu naszej rozmowy daję wam tydzień czasu na zastanowienie się czy chcecie dołączyć. Pamiętajcie, że to nie jest zabawa i od członków Zakonu wymagam zaangażowania w powierzone im zadania. Wasze życie również będzie narażone. 

- Profesorze Dumbledore... - zaczął James,ale został uciszony uniesieniem dłoni. 

- Nie chcę waszych deklaracji już teraz. - Zaznaczył. - Spotkamy się za tydzień w tym samym miejscu. 

~*~

Tego samego dnia nieco później wszyscy, którzy byli obecni przy rozmowie z profesorem Dumbledorem leżeli rozłożeni na trawie za posiadłością Jamesa. 

- Nie wiem czy dołączę teraz do Zakonu... - cicho odezwała się Laura, obserwując reakcję przyjaciół. Patrzyli na nią w milczeniu czekając na ciąg dalszy wypowiedzi. - Jadę do mojej biologicznej mamy. Za kilka dni. 

- To chyba dobrze? - zapytała Dorcas, co Laura przyjęła cichym śmiechem. 

- Nawet bardzo dobrze. - przyznała. - Ale nie chcę się teraz angażować w Zakon, bo nie wiem ile tam zostanę. 

- Masz rację. - powiedziała Lily. - W końcu Zakon Ci nie ucieknie, będziesz mogła pomóc jak wrócisz. 

James westchnął przewracając się na plecy. 

- Nie rozumiem ludzi. - zaczął bawiąc się okularami, które ściągnął z twarzy. - Dlaczego tak mało osób cokolwiek robi? Dlaczego nie chcą się przeciwstawić? Przecież naszym obowiązkiem jest walka przeciwko Voldemortowi. 

- Boją się. - odpowiedział Remus. - Większość woli się nie wychylać bo boją się o swoje rodziny, o siebie. 

- Nie każdy rodzi się bohaterem. - zgodziła się ze swoim chłopakiem Dorcas. Lily położyła dłoń na ramieniu Rogacza. 

- Nie myśl o tym. - poprosiła go. - Najważniejsze żebyś ty podejmował decyzje zgodne z własnym sercem. Innymi się nie przejmuj. 

Między przyjaciółmi ponownie zapadła cisza, przerywana śpiewem ptaków i bzyczeniem owadów. 

- Dziś powinny być wyniki. - mruknęła Laura leżąc z zamkniętymi oczami. Promienie słońca świeciły prosto na jej twarz co nie wydawało się jej przeszkadzać. 

- Czy tylko ja tego nie czuję? - zapytał Łapa. 

- Czego dokładnie? - zainteresował się Remus obracając twarz w kierunku przyjaciela. Black westchnął. 

- Dorosłości. 

- Cicho! - powiedziała Dorcas. - Nie wymawiaj tego słowa! Nie chcę go słyszeć. Ono będzie dozwolone dopiero wtedy, kiedy każdy z nas dostanie się na te kursy na które chce. 

Remus zasępił się. Miał świadomość, że on z powodu swojej comiesięcznej przypadłości nie dostanie się na kursy nauczycielskie o których marzył. Będzie musiał zaczepić się w jakimś innym miejscu i wykonywać zawód, który go nie satysfakcjonuje żeby móc się utrzymać. 

~*~

Lily siedziała na swoim łóżku trzymając w dłoni kopertę z godłem Hogwartu i nie wiedziała co ma zrobić. Była rozdarta, chciała w końcu poznać wyniki, ale bała się zajrzeć do środka. Poznanie jej zawartości było jednoznaczne z rozpoczęciem dorosłego życia, na które dziewczyna nie czuła się jeszcze gotowa. Szybkim ruchem rozerwała kopertę i zanim zdążyła się rozmyślić rozłożyła pergamin. Ze wstrzymanym oddechem wpatrywała się w listę przedmiotów i wypisane obok nich stopnie za egzaminy pisemne i praktyczne. Spomiędzy jej warg wydobył się wysoki pisk radości, a w oczach zalśniły łzy. 

- Mamo! - krzyknęła głośno wybiegając ze swojego pokoju, zeskakując po kilka schodków. Wpadła do kuchni, gdzie Mary Evans gotowała obiad. 

- Co się stało? - zapytała odkładając drewnianą łyżkę na blat. 

- Mam wyniki! - pisnęła Lily podskakując w miejscu. - Udało się ! 

- Co się udało? - dopytywała pani Evans.

- Mam najwyższe wyniki ze wszystkiego poza Transmutacją! - powiedziała cały czas podekscytowana dziewczyna. - Z transmutacji mam Powyżej Oczekiwań, ale to nie ważne bo i tak na Uzdrowiciela nie patrzą aż tak bardzo na ten przedmiot. 

Kobieta podeszła do córki i objęła ja ramionami. 

- Jestem z ciebie taka dumna. - wyszeptała jej do ucha. - I tata też byłby z ciebie bardzo dumny. Z oczy rudowłosej dziewczyny popłynęły łzy. 

- Dziękuję. - powiedziała przez ściśnięte gardło.


Nie wiem kiedy kolejny.. Ostatnio bardzo wolo idzie mi pisanie :(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro