Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 65. Jak mogłeś?

- Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. - śmiała się Laura. Siedziała w towarzystwie Lily i Dorcas na błoniach, dookoła dziewczyn leżały porozrzucane książki, a one rozmawiały o sytuacji jaka się przytrafiła Norton. - No bo pierwszy raz z nim gadałam, a on już zaprasza mnie na spacer!

- Może dopiero teraz zdobył się na odwagę - zauważyła Lily bawiąc się książką. - No wiesz zbliża się koniec roku, więc to ostatnia szansa.

Laura podparła policzek dłonią i wydęła wargi.

- Dlatego się zgodziłam. - wyznała brunetka na co Dorcas pisnęła cicho.

- O Merlinie! - Ekscytowała się Meadowes. - Kiedy jesteście umówieni? W co się ubierzesz?

Lily i Laura zaśmiały się z reakcji przyjaciółki, na co ta prychnęła i odwróciła głowę.

- No już nie obrażaj się. - Laura szturchnęła ją w ramię. - Idziemy jutro i nie planuję się stroić, to zwykły spacer.

- Jak chcesz pożyczę ci moją niebieską sukienką. - powiedziała Dor poruszając zabawnie brwiami. - Będziesz wyglądała w niej świetnie.

Laura skrzywiła się lekko, bo nie za bardzo lubiła chodzić w sukienkach.

- Lepiej nie. - odparła po chwili. - Nie wiem gdzie pójdziemy, a chcę żeby było mi wygodnie.

- Można wyglądać ładnie nie zakładając sukienki. - przyznała Lily zerkając na zegarek zdobiący jej przegub. - Idziemy na obiad?

Obie brunetki stwierdziły, że mogą coś zjeść dlatego zabrały swoje rzeczy z ziemi i ruszyły do Zamku. Cały czas rozmawiały o nadchodzącej randce Laury, mimo że ten temat nieco ją peszył i co chwilę się rumieniła. Dziewczyny zauważyły, że przed drzwiami Wielkiej Sali zgromadziła się spora grupa osób.

- Co się dzieje? - zdziwiła się Dor. Dziewczęta zaczęły wymijać uczniów aby zobaczyć co ich tutaj zatrzymało. Lily otworzyła szeroko oczy i zamrugała kilka razy. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie rozgrywało się przed jej oczami.

James - jej chłopak, który zarzekał się tyle razy, że ją kocha i że jest jedyna - trzymał w ramionach blondynkę ubraną w szaty z herbem Huffelpuffu. Nie tyle trzymał ją w ramionach, co całowali się namiętnie nie zwracając uwagi na to, że robią z siebie przedstawienie.

- To jakiś żart. - do uszu Lily dobiegł szept Laury. W tym momencie para oderwała się od siebie. Okularnik rozejrzał się po publice jaka obserwowała jego poczytania w Wielkiej Sali, gdy jego wzrok padł na Evans uśmiechnął się smutno.

- Lily... - zaczął ale rudowłosa gryfonka potrząsnęła głową.

- Co to ma znaczyć? - zapytała cicho mierząc Jamesa wzrokiem. Starała się aby jej głos był spokojny i aby żadna z łez, które wypełniały jej oczy nie popłynęła.

- Tak bardzo mi przykro. - odparł chłopak robiąc w jej stronę kilka kroków. - Jessie i ja...

- My się kochamy. - wtrąciła się dziewczyna. Miała przyjemny, niski głos i oczy w ciekawym niebiesko - zielonym odcieniu.

Evans patrzyła na tą parę i nie wiedziała co powiedzieć. Z jednej strony miała ochotę się roześmiać, a z drugiej uciec z płaczem. Poczuła na ramieniu dłoń Dorcas, wypuściła z płuc powietrze, które jakiś czas tam trzymała.

- Świetnie. - rzuciła i odwróciła się na pięcie. Nie patrząc na nikogo ruszyła wyprostowana w stronę schodów. Gdy zniknęła z oczu gapiów, pozwoliła aby łzy popłynęły z jej oczu a z pomiędzy warg wydarł się szloch. Szybko otarła twarz i pociągnęła nosem, starając się uspokoić.

~*~

- Co on odwala? - krzyknęła Dorcas wpadając do dormitorium chłopców z ostatniego roku. Syriusz uniósł głowę z poduszki i przetarł oczy. Remus odłożył książkę, którą czytał na szafkę, a Peter przestał ustawiać domki z kart na podłodze.

- O co chodzi, Dor? - zaniepokoił się Lunatyk podchodząc do swojej dziewczyny. Brunetka wzięła kilka głębokich oddechów aby się uspokoić.

- Wasz przyjaciel, ten rozczochrany kretyn, właśnie tak jakby zerwał z Lily!

Łapa przez chwilę milczał po czym roześmiał się na głos.

- Nie śmiej się kretynie. - warknęła Meadowes podchodząc do łóżka Lupina i siadając na nim. - Przed chwilą całował się z jakąś blondynką w Sali Wejściowej, a późnej powiedział Lily, że mu przykro...

- To nie może być prawda. - odezwał się Pettigrew. - Przecież on kocha Lily.

- Najwyraźniej nie. - mruknęła Dor. - Jak on mógł?

Black usiadł wyprostowany i podrapał się po głowie.

- Nie Dorcas, to na pewno jakieś nieporozumienie... - powiedział. - Znam Rogacza, wiem co on czuje do Rudej.

Brunetka wzruszyła ramionami.

- A ja wiem co widziałam i co mówił przed chwilą.

- James nie zrobiłby czegoś takiego. - zapewnił Remus wplątując palce w jasne włosy. - Nawet gdyby nie chciał już być z Lily, co jest niemożliwe, to nie załatwiłby tego w taki sposób. 

Łapa zerwał się ze swojego miejsca tak gwałtownie, że przestraszył siedzącego na ziemi Petera, przez co ten zniszczył swoje karciane budowle. 

- Tak to nie będzie. - powiedział cicho kierując się w stronę drzwi. 

- Gdzie idziesz? - zawołał za nim Lupin, na co Black zatrzymał się w drzwiach. 

- Wyjaśnić to wszystko.

 ~*~

James cały czas czuł się dziwnie. Miał wrażenia jakby coś go trzymało przy drobnej blondynce, która siedziała obok niego i nie chciało puścić. Jednak gdzieś na krańcu świadomości cały czas pojawiało się imię rudowłosej dziewczyny. 

- James, słuchasz mnie? - zapytała Jessie dotykając jego policzka. Chłopak zamrugał kilka razy czując jak kręci mu się w głowie. 

- Nie czuję się dobrze. - wymamrotał okularnik chwiejnie wstając. Blondynka znalazła się przy jego boku i sięgnęła po butelkę z wodą, którą miała pod ręką. 

- Może się napijesz? - zaproponowała. 

- On nie będzie niczego pił. - rozległ się głos Łapy, który zbliżał się do pary. - Na pewno nie od ciebie. 

- Łapa. - powiedział z ulgą w głosie James zataczając się w kierunku chłopaka. - Coś jest nie tak. - wyszeptał przyjacielowi do ucha. Black pokiwał głową chwytając go pod ramię i pomagając utrzymać pion. Jessie przygryzła wargę i rozejrzała się z niepokojem dookoła. 

- Chodź Rogacz. - powiedział Syriusz prowadząc okularnika w stronę schodów. - Idziemy do Wieży.


Czo ten James? :O 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro