Rozdział 65. Jak mogłeś?
- Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. - śmiała się Laura. Siedziała w towarzystwie Lily i Dorcas na błoniach, dookoła dziewczyn leżały porozrzucane książki, a one rozmawiały o sytuacji jaka się przytrafiła Norton. - No bo pierwszy raz z nim gadałam, a on już zaprasza mnie na spacer!
- Może dopiero teraz zdobył się na odwagę - zauważyła Lily bawiąc się książką. - No wiesz zbliża się koniec roku, więc to ostatnia szansa.
Laura podparła policzek dłonią i wydęła wargi.
- Dlatego się zgodziłam. - wyznała brunetka na co Dorcas pisnęła cicho.
- O Merlinie! - Ekscytowała się Meadowes. - Kiedy jesteście umówieni? W co się ubierzesz?
Lily i Laura zaśmiały się z reakcji przyjaciółki, na co ta prychnęła i odwróciła głowę.
- No już nie obrażaj się. - Laura szturchnęła ją w ramię. - Idziemy jutro i nie planuję się stroić, to zwykły spacer.
- Jak chcesz pożyczę ci moją niebieską sukienką. - powiedziała Dor poruszając zabawnie brwiami. - Będziesz wyglądała w niej świetnie.
Laura skrzywiła się lekko, bo nie za bardzo lubiła chodzić w sukienkach.
- Lepiej nie. - odparła po chwili. - Nie wiem gdzie pójdziemy, a chcę żeby było mi wygodnie.
- Można wyglądać ładnie nie zakładając sukienki. - przyznała Lily zerkając na zegarek zdobiący jej przegub. - Idziemy na obiad?
Obie brunetki stwierdziły, że mogą coś zjeść dlatego zabrały swoje rzeczy z ziemi i ruszyły do Zamku. Cały czas rozmawiały o nadchodzącej randce Laury, mimo że ten temat nieco ją peszył i co chwilę się rumieniła. Dziewczyny zauważyły, że przed drzwiami Wielkiej Sali zgromadziła się spora grupa osób.
- Co się dzieje? - zdziwiła się Dor. Dziewczęta zaczęły wymijać uczniów aby zobaczyć co ich tutaj zatrzymało. Lily otworzyła szeroko oczy i zamrugała kilka razy. Nie mogła uwierzyć w to co właśnie rozgrywało się przed jej oczami.
James - jej chłopak, który zarzekał się tyle razy, że ją kocha i że jest jedyna - trzymał w ramionach blondynkę ubraną w szaty z herbem Huffelpuffu. Nie tyle trzymał ją w ramionach, co całowali się namiętnie nie zwracając uwagi na to, że robią z siebie przedstawienie.
- To jakiś żart. - do uszu Lily dobiegł szept Laury. W tym momencie para oderwała się od siebie. Okularnik rozejrzał się po publice jaka obserwowała jego poczytania w Wielkiej Sali, gdy jego wzrok padł na Evans uśmiechnął się smutno.
- Lily... - zaczął ale rudowłosa gryfonka potrząsnęła głową.
- Co to ma znaczyć? - zapytała cicho mierząc Jamesa wzrokiem. Starała się aby jej głos był spokojny i aby żadna z łez, które wypełniały jej oczy nie popłynęła.
- Tak bardzo mi przykro. - odparł chłopak robiąc w jej stronę kilka kroków. - Jessie i ja...
- My się kochamy. - wtrąciła się dziewczyna. Miała przyjemny, niski głos i oczy w ciekawym niebiesko - zielonym odcieniu.
Evans patrzyła na tą parę i nie wiedziała co powiedzieć. Z jednej strony miała ochotę się roześmiać, a z drugiej uciec z płaczem. Poczuła na ramieniu dłoń Dorcas, wypuściła z płuc powietrze, które jakiś czas tam trzymała.
- Świetnie. - rzuciła i odwróciła się na pięcie. Nie patrząc na nikogo ruszyła wyprostowana w stronę schodów. Gdy zniknęła z oczu gapiów, pozwoliła aby łzy popłynęły z jej oczu a z pomiędzy warg wydarł się szloch. Szybko otarła twarz i pociągnęła nosem, starając się uspokoić.
~*~
- Co on odwala? - krzyknęła Dorcas wpadając do dormitorium chłopców z ostatniego roku. Syriusz uniósł głowę z poduszki i przetarł oczy. Remus odłożył książkę, którą czytał na szafkę, a Peter przestał ustawiać domki z kart na podłodze.
- O co chodzi, Dor? - zaniepokoił się Lunatyk podchodząc do swojej dziewczyny. Brunetka wzięła kilka głębokich oddechów aby się uspokoić.
- Wasz przyjaciel, ten rozczochrany kretyn, właśnie tak jakby zerwał z Lily!
Łapa przez chwilę milczał po czym roześmiał się na głos.
- Nie śmiej się kretynie. - warknęła Meadowes podchodząc do łóżka Lupina i siadając na nim. - Przed chwilą całował się z jakąś blondynką w Sali Wejściowej, a późnej powiedział Lily, że mu przykro...
- To nie może być prawda. - odezwał się Pettigrew. - Przecież on kocha Lily.
- Najwyraźniej nie. - mruknęła Dor. - Jak on mógł?
Black usiadł wyprostowany i podrapał się po głowie.
- Nie Dorcas, to na pewno jakieś nieporozumienie... - powiedział. - Znam Rogacza, wiem co on czuje do Rudej.
Brunetka wzruszyła ramionami.
- A ja wiem co widziałam i co mówił przed chwilą.
- James nie zrobiłby czegoś takiego. - zapewnił Remus wplątując palce w jasne włosy. - Nawet gdyby nie chciał już być z Lily, co jest niemożliwe, to nie załatwiłby tego w taki sposób.
Łapa zerwał się ze swojego miejsca tak gwałtownie, że przestraszył siedzącego na ziemi Petera, przez co ten zniszczył swoje karciane budowle.
- Tak to nie będzie. - powiedział cicho kierując się w stronę drzwi.
- Gdzie idziesz? - zawołał za nim Lupin, na co Black zatrzymał się w drzwiach.
- Wyjaśnić to wszystko.
~*~
James cały czas czuł się dziwnie. Miał wrażenia jakby coś go trzymało przy drobnej blondynce, która siedziała obok niego i nie chciało puścić. Jednak gdzieś na krańcu świadomości cały czas pojawiało się imię rudowłosej dziewczyny.
- James, słuchasz mnie? - zapytała Jessie dotykając jego policzka. Chłopak zamrugał kilka razy czując jak kręci mu się w głowie.
- Nie czuję się dobrze. - wymamrotał okularnik chwiejnie wstając. Blondynka znalazła się przy jego boku i sięgnęła po butelkę z wodą, którą miała pod ręką.
- Może się napijesz? - zaproponowała.
- On nie będzie niczego pił. - rozległ się głos Łapy, który zbliżał się do pary. - Na pewno nie od ciebie.
- Łapa. - powiedział z ulgą w głosie James zataczając się w kierunku chłopaka. - Coś jest nie tak. - wyszeptał przyjacielowi do ucha. Black pokiwał głową chwytając go pod ramię i pomagając utrzymać pion. Jessie przygryzła wargę i rozejrzała się z niepokojem dookoła.
- Chodź Rogacz. - powiedział Syriusz prowadząc okularnika w stronę schodów. - Idziemy do Wieży.
Czo ten James? :O
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro