Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41. Ognisko cz. 1. *

Lily siedziała na swoim łóżku i uśmiechała się do niewielkiej karteczki jaką przed chwilą przyniosła jej sowa. 

Panowie Łapa i Rogacz, a także panienka Felicity Morgan,

mają zaszczyt zaprosić na ognisko, które odbędzie się 19 sierpnia.

Prosimy o przybycie tego dnia najpóźniej do godziny 16, do posiadłości Potterów w Dolinie Godryka. 

Oczekujemy potwierdzenia przybycia do 18 sierpnia. 

Pozdrawiamy :

Felicity, Rogacz, Łapa. 

Nie mogła się doczekać kiedy spotka się z przyjaciółmi i razem będą się świetnie bawić. Postanowiła od razu poinformować swoją rodzicielkę o tym, że nie będzie jej w domu przez dwa dni. Dziewczyna energicznie weszła do kuchni i zatrzymała się na progu widząc, że przy stole siedzi jej mama w towarzystwie Petunii i Vernona.

 - Um... - mruknęła Lily przygryzając wargę.

 - O co chodzi córeczko? - zainteresowała się pani Evans posyłając rudowłosej dziewczynie uśmiech. Petunia patrzyła na siostrę z podejrzliwością.

 - Nic takiego. - westchnęła dziewczyna wiedząc, że skoro już zeszła na dół to musi powiedzieć o co jej chodzi, żeby nie urazić swojej siostry i jej chłopaka. - Chciałam powiedzieć, że 19 znajomi organizują ognisko, więc nie będzie mnie dwa dni w domu.

 - Gdzie będzie to ognisko? - zainteresowała się Mary Evans, a Lily poczuła że ma pustkę w głowie, bo co może powiedzieć? Dolina Godryka? Gdyby mama była sama to pewnie by wyjaśniła jej co i jak ale w obecności mugola który nie ma pojęcia o magii?

 - Nie pamiętam teraz nazwy miejscowości. - wybrnęła dziewczyna. - Później dopytam się Dorcas, gdzie to dokładnie jest. 

Kobieta pokiwała głową dając znak, że zrozumiała o co chodzi córce. 

- To ja już pójdę. - mruknęła Lily odwracając się z wyrazem ulgi na twarzy. 

~*~

 - Łapa, gdzie masz te mugolskie pianki? - krzyczała Fel grzebiąc w zapakowanym po brzegi wiklinowym koszu. Jednak w środku było tyle rzeczy, że dziewczyna nie mogła nic znaleźć.

 - Są u mnie w plecaku. - powiedział chłopak wchodząc do kuchni. - Razem z innymi rzeczami.

Brunetka posłała mu uśmiech domyślając się o jakich innych rzeczach mówi. Z przed domu dobiegły do nich radosne głosy, dlatego szybko udali się w tamtym kierunku. Lily, Dorcas i Remus witali się właśnie z Jamesem, który szczerzył się cały czas do rudowłosej dziewczyny. 

Evans podeszła do niego i przytuliła się co, o ile to możliwe wywołało u niego jeszcze szerszy uśmiech, który natychmiast znikł kiedy tą samą procedurę powtórzyła z Syriuszem i Felicity.

 - Reszty jeszcze nie ma? - zapytał Remus witając się z przyjaciółmi. 

- Peter powinien być zaraz. - wyjaśnił Łapa. - Anna i Laura pojawią się razem koło 15. Razem z Olivią. -Dorcas zerknęła na swój zegarek, który wskazywał kilka minut po drugiej po południu. 

- Chodźcie do środka. - powiedział James wchodząc po kilku schodkach. - Przecież nie będziemy tutaj na nich czekać.

 - Twój dom robi wrażenie. - stwierdziła Lily kiedy znaleźli się w salonie urządzonym w klasycznym stylu.

 - Mogę cię po nim oprowadzić. - zaproponował okularnik podchodząc bliżej i patrząc jej prosto w oczy. Evans poczuła, że robi jej się dziwnie gorąco a na ustach pojawia się mimowolny uśmiech. - Chcesz? 

Cztery pary oczu obserwowały zaistniałą sytuację. Rudowłosa dziewczyna przygryzła od środka policzek i pokiwała ochoczo głową. James szybko chwycił ją za rękę i pociągnął do wyjścia z salonu. Kiedy zniknęli Łapa zaczął cicho się śmiać. 

- Nareszcie coś się ruszyło. - powiedział rozsiadając się na kanapie. 

James prowadził Lily po szerokich schodach prowadzących na piętro. Dziewczyna z zainteresowaniem przyglądała się drewnianym zdobieniom na ścianach.

 - Ile ten dom ma lat? - zapytała kiedy stanęli na długim korytarzu. Chłopak wzruszył ramionami. 

- Sporo, nie wiem ile dokładnie ale mój pradziadek się w nim urodził. - mruknął i pociągnął ją w stronę jednych drzwi. - Oto najważniejsze pomieszczenie. - wyjaśnił otwierając drzwi i przepuszczając ją przodem.

Było to sporej wielkości pomieszczenie, z podwójnym łóżkiem. Na ścianach wisiały plakaty drużyn Quidittcha i liczne zdjęcia na których postaci się poruszały. Dziewczyna ze zdziwieniem dostrzegła, że znajduje się na kilku z nich.

 - Twój pokój? - zapytała odwracając się w kierunku chłopaka, który stał oparty o drzwi z rękami w kieszeniach. Rogacz pokiwał głową.

 - Mówiłem, najważniejsze miejsce w całym domu.

 - Myślałam, że pokażesz mi jako najważniejsze miejsce boisko albo kuchnię. - zaśmiała się dziewczyna siadając na łóżku i rozglądając się po pokoju. 

Na krześle przy biurku leżały nieposkładane ubrania, szkolny kufer został pchnięty pod ścianę, a na nim stałą klatka dla sowy.

 - Nawet nie wiesz ile razy wyobrażałam sobie, ciebie tutaj, obok mnie, nie wrzeszczącą na mnie. - wyznał chłopak nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Lily przeniosła na niego swoje spojrzenie i uśmiechnęła się lekko.

 - I oto jestem. - powiedziała na co James zaśmiał się.

 - Tak. - powiedział nagle poważniejąc. - Ale zastanawiam się na jak długo. 

- Do jutra na pewno. - mruknęła patrząc z zainteresowaniem na okularnika.

 Chłopak oderwał plecy od drzwi i zbliżył się do dziewczyny kucając przed nią. Lily popatrzyła w orzechowe oczy chłopaka, czując jak jej serce przyspiesza kiedy jego ręce znalazły się po obu stronach jej ud.

 - A później? - zapytał przyciszonym głosem.

 - Później muszę wrócić do domu. 

Czarnowłosy chłopak parsknął śmiechem przybliżając się jeszcze bardziej. Evans pochyliła się w jego kierunku tak, że ich twarze dzieliły centymetry.

 - Wiesz o co mi chodzi, Lily. - powiedział nie spuszczając wzroku z jej zielonych oczu. Rudowłosa gryfonka kiwnęła głową, potwierdzając że wie co ma na myśli. Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę, ale żadne z nich nie wykonało żadnego ruchu. Drzwi które z rozmachem się otworzyły wyrwały ich z tej intymnej chwili. Oboje spojrzeli w tamtą stronę, gdzie ujrzeli uśmiechniętego szeroko Łapę. 

- Wybaczcie, że przeszkadzam ale czas wyruszać. 

Lily szybko wstała, zmuszając tym samym Jamesa do podniesienia się z ziemi. Kiedy Łapa zniknął dziewczyna ruszyła w jego ślady, ale na progu pokoju zatrzymała się i popatrzyła na stojącego na środku okularnika. 

- A co do twojego pytania. - odezwała się. - Nigdzie się nie wybieram.


*Tak mam fazę, żeby dzielić rozdziały na dwie części :p 

Tak. Oto obiecany #Jillymoment. - pierwszy z wielu :3

Następy rozdział pewnie w czwartek :)! 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro