Rozdział 41. Ognisko cz. 1. *
Lily siedziała na swoim łóżku i uśmiechała się do niewielkiej karteczki jaką przed chwilą przyniosła jej sowa.
Panowie Łapa i Rogacz, a także panienka Felicity Morgan,
mają zaszczyt zaprosić na ognisko, które odbędzie się 19 sierpnia.
Prosimy o przybycie tego dnia najpóźniej do godziny 16, do posiadłości Potterów w Dolinie Godryka.
Oczekujemy potwierdzenia przybycia do 18 sierpnia.
Pozdrawiamy :
Felicity, Rogacz, Łapa.
Nie mogła się doczekać kiedy spotka się z przyjaciółmi i razem będą się świetnie bawić. Postanowiła od razu poinformować swoją rodzicielkę o tym, że nie będzie jej w domu przez dwa dni. Dziewczyna energicznie weszła do kuchni i zatrzymała się na progu widząc, że przy stole siedzi jej mama w towarzystwie Petunii i Vernona.
- Um... - mruknęła Lily przygryzając wargę.
- O co chodzi córeczko? - zainteresowała się pani Evans posyłając rudowłosej dziewczynie uśmiech. Petunia patrzyła na siostrę z podejrzliwością.
- Nic takiego. - westchnęła dziewczyna wiedząc, że skoro już zeszła na dół to musi powiedzieć o co jej chodzi, żeby nie urazić swojej siostry i jej chłopaka. - Chciałam powiedzieć, że 19 znajomi organizują ognisko, więc nie będzie mnie dwa dni w domu.
- Gdzie będzie to ognisko? - zainteresowała się Mary Evans, a Lily poczuła że ma pustkę w głowie, bo co może powiedzieć? Dolina Godryka? Gdyby mama była sama to pewnie by wyjaśniła jej co i jak ale w obecności mugola który nie ma pojęcia o magii?
- Nie pamiętam teraz nazwy miejscowości. - wybrnęła dziewczyna. - Później dopytam się Dorcas, gdzie to dokładnie jest.
Kobieta pokiwała głową dając znak, że zrozumiała o co chodzi córce.
- To ja już pójdę. - mruknęła Lily odwracając się z wyrazem ulgi na twarzy.
~*~
- Łapa, gdzie masz te mugolskie pianki? - krzyczała Fel grzebiąc w zapakowanym po brzegi wiklinowym koszu. Jednak w środku było tyle rzeczy, że dziewczyna nie mogła nic znaleźć.
- Są u mnie w plecaku. - powiedział chłopak wchodząc do kuchni. - Razem z innymi rzeczami.
Brunetka posłała mu uśmiech domyślając się o jakich innych rzeczach mówi. Z przed domu dobiegły do nich radosne głosy, dlatego szybko udali się w tamtym kierunku. Lily, Dorcas i Remus witali się właśnie z Jamesem, który szczerzył się cały czas do rudowłosej dziewczyny.
Evans podeszła do niego i przytuliła się co, o ile to możliwe wywołało u niego jeszcze szerszy uśmiech, który natychmiast znikł kiedy tą samą procedurę powtórzyła z Syriuszem i Felicity.
- Reszty jeszcze nie ma? - zapytał Remus witając się z przyjaciółmi.
- Peter powinien być zaraz. - wyjaśnił Łapa. - Anna i Laura pojawią się razem koło 15. Razem z Olivią. -Dorcas zerknęła na swój zegarek, który wskazywał kilka minut po drugiej po południu.
- Chodźcie do środka. - powiedział James wchodząc po kilku schodkach. - Przecież nie będziemy tutaj na nich czekać.
- Twój dom robi wrażenie. - stwierdziła Lily kiedy znaleźli się w salonie urządzonym w klasycznym stylu.
- Mogę cię po nim oprowadzić. - zaproponował okularnik podchodząc bliżej i patrząc jej prosto w oczy. Evans poczuła, że robi jej się dziwnie gorąco a na ustach pojawia się mimowolny uśmiech. - Chcesz?
Cztery pary oczu obserwowały zaistniałą sytuację. Rudowłosa dziewczyna przygryzła od środka policzek i pokiwała ochoczo głową. James szybko chwycił ją za rękę i pociągnął do wyjścia z salonu. Kiedy zniknęli Łapa zaczął cicho się śmiać.
- Nareszcie coś się ruszyło. - powiedział rozsiadając się na kanapie.
James prowadził Lily po szerokich schodach prowadzących na piętro. Dziewczyna z zainteresowaniem przyglądała się drewnianym zdobieniom na ścianach.
- Ile ten dom ma lat? - zapytała kiedy stanęli na długim korytarzu. Chłopak wzruszył ramionami.
- Sporo, nie wiem ile dokładnie ale mój pradziadek się w nim urodził. - mruknął i pociągnął ją w stronę jednych drzwi. - Oto najważniejsze pomieszczenie. - wyjaśnił otwierając drzwi i przepuszczając ją przodem.
Było to sporej wielkości pomieszczenie, z podwójnym łóżkiem. Na ścianach wisiały plakaty drużyn Quidittcha i liczne zdjęcia na których postaci się poruszały. Dziewczyna ze zdziwieniem dostrzegła, że znajduje się na kilku z nich.
- Twój pokój? - zapytała odwracając się w kierunku chłopaka, który stał oparty o drzwi z rękami w kieszeniach. Rogacz pokiwał głową.
- Mówiłem, najważniejsze miejsce w całym domu.
- Myślałam, że pokażesz mi jako najważniejsze miejsce boisko albo kuchnię. - zaśmiała się dziewczyna siadając na łóżku i rozglądając się po pokoju.
Na krześle przy biurku leżały nieposkładane ubrania, szkolny kufer został pchnięty pod ścianę, a na nim stałą klatka dla sowy.
- Nawet nie wiesz ile razy wyobrażałam sobie, ciebie tutaj, obok mnie, nie wrzeszczącą na mnie. - wyznał chłopak nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Lily przeniosła na niego swoje spojrzenie i uśmiechnęła się lekko.
- I oto jestem. - powiedziała na co James zaśmiał się.
- Tak. - powiedział nagle poważniejąc. - Ale zastanawiam się na jak długo.
- Do jutra na pewno. - mruknęła patrząc z zainteresowaniem na okularnika.
Chłopak oderwał plecy od drzwi i zbliżył się do dziewczyny kucając przed nią. Lily popatrzyła w orzechowe oczy chłopaka, czując jak jej serce przyspiesza kiedy jego ręce znalazły się po obu stronach jej ud.
- A później? - zapytał przyciszonym głosem.
- Później muszę wrócić do domu.
Czarnowłosy chłopak parsknął śmiechem przybliżając się jeszcze bardziej. Evans pochyliła się w jego kierunku tak, że ich twarze dzieliły centymetry.
- Wiesz o co mi chodzi, Lily. - powiedział nie spuszczając wzroku z jej zielonych oczu. Rudowłosa gryfonka kiwnęła głową, potwierdzając że wie co ma na myśli. Patrzyli sobie w oczy przez dłuższą chwilę, ale żadne z nich nie wykonało żadnego ruchu. Drzwi które z rozmachem się otworzyły wyrwały ich z tej intymnej chwili. Oboje spojrzeli w tamtą stronę, gdzie ujrzeli uśmiechniętego szeroko Łapę.
- Wybaczcie, że przeszkadzam ale czas wyruszać.
Lily szybko wstała, zmuszając tym samym Jamesa do podniesienia się z ziemi. Kiedy Łapa zniknął dziewczyna ruszyła w jego ślady, ale na progu pokoju zatrzymała się i popatrzyła na stojącego na środku okularnika.
- A co do twojego pytania. - odezwała się. - Nigdzie się nie wybieram.
*Tak mam fazę, żeby dzielić rozdziały na dwie części :p
Tak. Oto obiecany #Jillymoment. - pierwszy z wielu :3
Następy rozdział pewnie w czwartek :)!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro