Rozdział 4. Nocny patrol i jego następstwa.
Pierwszy tydzień szkoły minął wszystkim niezwykle szybko. Szczególnie odczuwali to szóstoklasiści, których nauczyciele nie oszczędzali ani trochę zadając im masę prac domowych.
Pewnego dnia w dormitorium chłopców z Gryffindoru toczyła się zażarta dyskusja.
– Nie chce żebyście dla mnie ryzykowali! – Remus stał oparty o drzwi i mierzył wzrokiem swoich trzech przyjaciół. – Zostańcie dziś w Zamku.
James prychnął i położył się na łóżku.
– Luniek opanuj się! – westchnął Syriusz. – Całą piątą klasę się z tobą włóczyliśmy i nic się nie stało! Nie przekonasz nas.
– Dołączymy do ciebie we Wrzeszczącej Chacie jak się ściemni. – dodał James odchodząc do Lupina. – Wyluzuj.
– Dziś jest inaczej – nie dawał za wygraną Remus. – Lily ma patrol na korytarzu i jak coś usłyszy albo zobaczy...
– Przecież nie biegamy po Zamku. – przerwał mu Peter. – A Lily nie złamie regulaminu i nie wyjdzie ze szkoły w nocy.
– Glizdek, chyba zmądrzałeś przez te wakacje. – powiedział zaskoczony wnikliwością chłopaka, Syriusz.
– Dobrze wiecie, że jak ją coś zaintryguje lub zmartwi to się nie zawaha. – kontynuował przekonywanie współlokatorów blondyn.
– Panikujesz. – skwitował z uśmiechem jego słowa James. – Wszystko zostaje jak zawsze i nie kłóć się z nami Luniek, nie zmienimy zdania.
Prefekt pokręcił zrezygnowany głową.
– Z jednej strony jesteście najlepszymi przyjaciółmi jakich mógłbym sobie wymarzyć, ale z drugiej...
– Uważasz nas za idiotów? – podpowiedział Syriusz.
– Nierozsądnych gnojków? – dodał James poprawiając okulary.
– Imbecyli? – dorzucił jeszcze Peter, szukając jedną ręką paczki z ciastkami.
– Wszystko po trochu. – zgodził się z nimi Lupin.
~*~
Lily spacerowała przed pokojem nauczycielskim nerwowo zerkając na zegarek, który wskazywał godzinę 21. Ciekawe, kto będzie jej towarzyszył podczas patrolu, myślała. Miała nadzieję, że nie będzie to nikt ze Slytherinu. To byłoby okropne i nieprzyjemne, gdyż w większości osoby z tego domu były dla niej nieprzyjemne.
Nagle zza rogu wyszedł wysoki chłopak o jasnych włosach. Miał na sobie krawat w barwach Ravencalwu, co Evans przyjęła z ulgą.
– Przepraszam za spóźnienie! – powiedział zziajany. – Zatrzymał mnie Slughorn.
Rudowłosa uśmiechnęła się przyjaźnie do swojego partnera.
– Coś o tym wiem.– przyznała dziewczyna z uśmiechem, po czym wyciągnęła w jego kierunku rękę, którą uścisnął. – Lily Evans.
–Jeremy Nelson. – chłopak miał ciepłą, dużą i budzącą zaufanie dłoń – To, co idziemy?
– Jasne! – Lily ruszyła korytarzem prowadzącym w stronę schodów do Sali Wejściowej. – Jesteś w ostatniej klasie? – zagadnęła mierząc go wzrokiem.
– Tak. – przyznał chłopak. – Trochę mnie to przeraża.
– Boisz się egzaminów? – Jeremy na te słowa się roześmiał.
– Tak, tego też. Ale nie chcę na zawsze opuszczać szkoły. Nie wiem czy zrozumiesz co mam na myśli. – mruknął cicho zerkając na dziewczynę.
– Chyba rozumiem. – westchnęła Lily. – Tyle czasu to spędzamy, że traktujemy Hogwart jak dom. Pewnie w przyszłym roku będę strasznie przybita wiedząc, że w czerwcu opuszczę zamek na zawsze.
– Dokładnie. – Jeremy był wyraźnie ucieszony, ze Gryfonka go rozumie. – Z jednej strony zacznę coś nowego. No wiesz dorosłe życie i te sprawy. Ale z drugiej...
– Coś bezpowrotnie się kończy. – dokończyła za chłopaka Lily.
Nelson posłał jej nieśmiały uśmiech i pokiwał głową. Przez chwilę szli w milczeniu oświetlając sobie drogę różdżkami.
– Co chcesz robić po zakończeniu szkoły? – zagadnęła Lily przerywając ciszę, która zaczęła jej przeszkadzać.
– Mam kilka typów. – odparł chłopak. – Ale myślę o zostaniu Łamaczem Zaklęć w Gringottcie, jednak najpierw muszę zdać Owutemy. A ty, jakie masz plany?
– Chciałabym zostać uzdrowicielką. – wyznała rudowłosa zerkając na mijane przez nich, uśpione postaci na portretach. – Mam nadzieję, że to mi się uda.
– Daj spokój! Jesteś najlepszą uczennicą!
Lily zarumieniła się lekko i wbiła wzrok w podłogę.
– Bez przesady. Są inne, dużo zdolniejsze osoby ode mnie.
– Nie słyszałaś, jak Slughorn Cię wychwala na naszych zajęciach. – powiedział Jeremy z uśmiechem, na co Evans jeszcze bardziej poczerwieniała.
Między dwojgiem patrolujących znów zapadło milczenie. Korytarze zamku coraz bardziej pogrążały się w ciemności, a chrapnie postaci uwiecznionych na portretach stawało się głośniejsze. Przez liczne okna wpadło światło księżyca, który dzisiejszej nocy jaśniał w całej swojej okazałości.
Kiedy znaleźli się w Sali Wejściowej, Lily przystanęła na chwilę, a Jeremy poszedł w jej ślady.
– Zamek wygląda nieco przerażająco w nocy. – mruknął cicho chłopak rozglądając się dookoła.-Nie boję się ciemności – zapewnił chłopak. – Ale muszę przyznać, że mam ciarki.
– Po raz pierwszy jesteś poza Pokojem Wspólnym o tej porze?
Nelson przytaknął nadal się rozglądając.
– A ty nie?
– Gdybyś mieszkał w jednym domu z Potterem i Blackiem nie mógłbyś dotrwać do ostatniej klasy bez łażenia w nocy po szkole.
– Nigdy cię nie złapali? –zdziwił się chłopak unosząc wysoko brwi. Evans uśmiechnęła się do swoich wspomnień.
– Och jasne, że złapali! – roześmiała się. – Ale mówiłam wtedy, że to wina tamtych dwóch i kara była lżejsza.
Nagle z błoni dobiegł ich głośny skowyt. Uczniowie spojrzeli po sobie, a w ich oczach malował się strach. Lily wolno podeszła do drzwi nasłuchując. Kiedy rozległ się drugi, tym razem nieco głośniejszy dźwięk, dziewczyna zdecydowanie położyła dłoń na mosieżnej klamce.
– Chyba nie chcesz teraz wychodzić? – przeraził się Jeremy widząc poczynania Lily. – Nie wiadomo, co tam jest!
– Dlatego chcę to sprawdzić! – odpowiedziała uchylając drzwi na tyle aby widzieć co dzieje się na błoniach. Na początku nie zobaczyła nic, co odbiegałoby od normy. Drzewa poruszane wiatrem w blasku księżyca rzucały cień na błonia. Bijąca wierzba w oddali lekko się chwiała, a jej ruchliwe witki, co jakiś czas muskały ziemię. Dziewczyna już miała wracać do środka, kiedy z lasu po lewej stronie wyszedł czarny kształt. Z takiej odległości wyglądał jak bardzo duży pies, albo wilk. Lily stała jak zamurowana nie mając odwagi się poruszyć. Po kilku sekundach do zwierzęcia dołączył ogromny jeleń.
Jeleń? Pomyślała Lily zdziwiona. Przecież w Zakazanym Lesie nie m jeleni. Rogate stworzenie trąciło psa i wróciło do lasu, a czarny czworonóg pomknął za nim.
– I co jest tam coś? – dopytywał się Jeremy stojąc w bezpiecznej odległości od drzwi.
– Nie, nic a nic. – okłamała chłopaka Evans wracając do Zamku i zamykając za sobą drzwi zaklęciem. – To pewnie był wiatr.
– Pewnie tak. – zgodził się z ulgą chłopak czekając, aż dziewczyna do niego dołączy. Ruszyli w stronę wieży Gryfonów, gdyż ich patrol dobiegł końca. Chłopak, co jakiś czas zerkał na Lily, nie wiedząc jak ma do niej zagadać.
- Lily...- zaczął kiedy stanęli u szczytu schodów, tuż przy portrecie Grubej Damy. - Może miałabyś ochotę spotkać się jeszcze kiedyś, tak poza patrolem?
Evans przez chwilę milczała, intensywnie myśląc. Bardzo dawno nikt nie zapraszał jej na randki, ponieważ James skutecznie wszystkich odstraszał. Ostatni chłopak, który ją zaprosił na początku piątej klasy tak się przestraszył jego gróźb, że do tej pory omija ją szerokim łukiem. Z drugiej strony Jeremy nie wygląda na osobę, która bałaby się Pottera, może nawet w pojedynku by go pokonał?
- Miałabym i to dużą ochotę. - powiedziała w końcu dziewczyna, nie trzymając Krukona dłużej w niepewności. - Kiedy?
- Może jutro wieczorem? - zapytał uradowany chłopak. - O 19 w Sali Wejściowej?
Lily przystała na propozycję z uśmiechem i pożegnała się z Jeremym.
Gruba Dama nie była zachwycona, że rudowłosa ją budziła o tej porze jednak wpuściła dziewczynę do środka przy akompaniamencie zrzędliwych pomruków. Lily rozejrzała się po Pokoju mając nadzieję, że pomimo późnej pory któraś z jej przyjaciółek jeszcze nie śpi, jednak nikogo nie było. Zrezygnowana dziewczyna usiadła na kanapie i zapatrzyła się w dogasający ogień na kominku.
Nie czuła zmęczenia, co było niezwykle dziwne. Zazwyczaj już o godzinie 22 robiła się senna. Ciekawe, co słychać u mamy i Petunii? Jak sobie radzą same? To samolubne z mojej strony, że jeszcze do nich nie napisałam listu, jutro muszę to naprawić.
Bicie zegara stojącego w rogu pokoju uświadomiło dziewczynę, że wybiła północ. Lily wstała i przeciągnęła się. Po raz ostatni zerknęła na pusty pokój i ruszyła krętymi schodami do sypialni.
~*~
- Masz dziś niezwykle dobry humor. - zauważyła Anna przy śniadaniu, smarując grzankę dżemem. Lily wzruszyła ramionami i ugryzła kęs tosta.
- Ann ma rację! - zgodziła się Laura. - Coś się stało?
-Czy nie mogę być po prostu uśmiechnięta? - zapytała Evans unosząc wysoko brwi. - Wyspałam się, jest dzisiaj piękny, wolny dzień, świeci słońce. Czego chcieć więcej?
- Lily bywasz taka radosna z samego rana niezwykle rzadko. - przypomniała przyjaciółce Dorcas. - Jak udał się wczorajszy patrol? - Brunetka zmieniła temat widząc minę dziewczyny.
- Świetnie! - powiedziała Rudowłosa z entuzjazmem.
- A z kim byłaś w parze? - zagadnęła Anna zdziwiona reakcją Evans. Dziewczyna chwilę milczała, świadomie przedłużając chwilę niepewności.
- Jeremy Nelson. – Berns otworzyła szeroko swoje niebieskie oczy, zapominając na chwilę o grzance w swojej dłoni. Dorcas uśmiechnęła się promiennie, natomiast Laura wybuchła głośnym śmiechem.
- To już wiemy, czemu jesteś taka wesoła. – Norton odrzuciła długie włosy na plecy. – Podoba ci się?
- Jest... - zaczęła Lily nie wiedząc, co powiedzieć.- interesujący i uroczy.
- I..? - Blondynka wychyliła się do przodu, aby lepiej widzieć swoją rudowłosą współlokatorkę.
- Jesteśmy umówieni dziś o 19. – wyrzuciła z siebie Evans, a jej twarz ozdobił szeroki uśmiech. Nigdy nie przypuszczała, że spotkanie z chłopakiem będzie wywoływać w niej takie emocje.
- Jejku Evans! – zapiszczała Laura klaszcząc w dłonie. – To super!
Dorcas zmarszczyła brwi i podparła dłonią podbródek.
- Ciekawe, co na to Potter. – odezwała się cicho. Evans prychnęła i poprawiła włosy.
- A co mnie on obchodzi?- zapytała zimnym głosem. - Niech się zwróci do jednej ze swoich fanek, a mi da spokój.
- Może być zły, że idziesz na tę randkę. – Laura wydawała się zmartwiona. Nie lubiła kłótni wśród przyjaciół.
- I co?- Lily wygięła kąciki ust w imitacji słodkiego uśmiechu. – Potter nic mnie nie obchodzi! – oświadczyła pewnym głosem. – Za to Jeremy i owszem.
- Masz rację. – Anna była dumna z przyjaciółki. – James powinien w końcu dorosnąć.
- Co masz na myśli? – Lily spojrzała zdziwiona na przyjaciółkę, która bardzo lubiła tego rozczochranego okularnika.
- Żeby zwrócić twoją uwagę, trzeba czegoś innego niż głupie dowcipy i takie zachowanie. - wyjaśniła dziewczyna wstając od stołu. – A tak poza tym, ciekawe gdzie on jest?
- Faktycznie to dziwne, że żaden z nich nie zjawił się na śniadaniu. – Dorcas rozejrzała się dookoła jakby myślała, że Huncwoci gdzieś się ukrywają.
- Może siedzieli do późna i nie wstali? – zastanawiała się głośno Laura. Lily przygryzła wargę, kiedy przypomniała sobie wczorajsze dźwięki dochodzące z błoni i dwa tajemnicze stworzenia. Może byli wtedy na zewnątrz i coś im się stało? Dziewczyna potrząsnęła głową, aby odgonić takie myśli. Na pewno śpią w swoim dormitorium.
Przy tablicy ogłoszeń w Pokoju Wspólnym tuż po śniadaniu zgromadził się tłum. Dziewczyny przecisnęły się do przodu, żeby zobaczyć, co wzbudziło ciekawość innych gryfonów.
Okazało się, że to Potter wywiesił ogłoszenie o naborze do drużyny Quiddicha.
- Może się zgłoszę? - Laura usiadła na fotelu i zaczęła zaplatać włosy w warkocza. – Zawsze chciałam być w drużynie.
- Na jaką pozycję? – Dorcas była zaciekawiona wyznaniem przyjaciółki.
- Ścigający. – mruknęła, zerkając niepewnie na dziewczyny.
- To takie mało dziewczęce. – Anna była przeciwniczka tego, by płeć piękna grała w brutalne sporty. – Zastanów się nad tym.
Norton wyraźnie straciła pewność siebie po słowach blondynki. Wbiła wzrok w swoje dłonie i zamrugała kilka razy. Lily widząc to rzuciła Berns wściekłe spojrzenie.
- Jeśli chcesz, mogę cię dopingować podczas naboru. – Laura uniosła oczy i spojrzała na Evans z wdzięcznością.
- Mogłabyś?
- Ja też z wami pójdę! – Meadowes uśmiechnęła się do brunetki. – Popatrzę sobie na przystojnych chłopaków.
- Co za frajda, patrzeć na chłopaków latających na miotłach? – zdziwiła się Anna, kręcąc niedowierzaniem głową.
- Ja tam to lubię! – Brunetka założyła ręce na piersiach. – Przypomnę ci to, jak pójdziemy na pierwszy mecz! – odgrażała się w żartach dziewczyna. Lily zachichotała cicho. Anna zawsze na meczach patrzy na przystojnych chłopaków, a potem stara się ich poderwać. Można powiedzieć, że traktuje to jak swego rodzaju sport.
- Idę do biblioteki. – oznajmiła rudowłosa. – Pomożecie mi się potem wyszykować?
- Jasne! – zgodziły się przyjaciółki i pomachały jej na pożegnanie.
~*~
Evans stała przed lustrem i wygładzała bluzkę, którą pożyczyła od Dorcas. Jej zwykle proste włosy, teraz zwijały się na końcach, a powieki przyprószone miała ciemnym cieniem.
Wyglądam dobrze. Myślała uśmiechając się do swojego odbicia.
- Wyglądasz świetnie! – zapewniła przyjaciółkę Laura. – Jeremy'emu się spodoba.
- Mam nadzieję.- wyznała zdenerwowana dziewczyna.
- Czyżby panna Evans się martwiła, że nie spełni oczekiwań jakiegoś chłopaka? – zadrwiła Anna przeglądając magazyn Czarownica. – Świat staje na głowie.
- Aleś zrobiła się wredna, przez wakacje! – stwierdziła rudowłosa zerkając na blondynkę. Berns nigdy nie była taka złośliwa. Dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i leniwie przewróciła stronę gazety.
Nagle rozległo się pukanie i bez zaproszenia do dormitorium wpadli James i Syriusz.Już dawno wymyślili sposób na obejście pułapki, która uniemożliwiał im wejście do sypialni dziewcząt. Ten pierwszy zaniemówił na widok Lily w takim stroju.
- Macie może Eliksir Wzmacniający? – zagadnął Black opierając się z nonszalancją o ścianę. Dorcas pokręciła głową i spojrzała błagalnie na Evans.
- Chyba mam. – mruknęła Lily i zaczęła szukać buteleczki w swojej szafce nocnej.
- Ładnie wyglądasz. – stwierdził Potter nie mogąc oderwać wzroku od dziewczyny.
- Dzięki. – odparła wyciągając buteleczkę z czerwonym eliksirem. – Proszę.
-Jaka to okazja? – zapytał Syriusz biorąc z rąk dziewczyny eliksir.
-Evans ma randkę. – oznajmiła Anna nie podnosząc wzroku znad gazety. – Z Jeremym Nelsonem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro