Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22. Zemsta smakuje jak czekolada cz.2

Trzech Huncwotów zatrzymało się przed drzwiami do prywatnego pokoju McGonagall. Remus już wyciągał dłoń aby zapukać, jednak Łapa złapał go za ramię i pociągnął do tyłu. 

- Czy tylko mnie przeraża fakt, zapukania do tych drzwi o godzinie 7:30? - wyszeptał chłopak. Lupin westchnął patrząc na swojego przyjaciela z politowaniem. Kiedy zapukał w środku rozległ się dźwięk szurania krzesła i kroków. Drzwi uchyliły się z cichym skrzypieniem, a na progu ukazała się ubrana w ciemny szlafrok Minerwa McGonagall. Zmierzyła surowym wzrokiem swoich uczniów i zapytała: 

- Co znowu zrobiliście?

 -Dzień dobry Pani profesor. - zaczął Remus uśmiechając się uprzejmie. - Ja chciałem tylko przynieść to sprawozdanie o które Pani prosiła. 

Kobieta kiwnęła krótko głową i chwyciła zwinięty w rulon pergamin, po czym jej wzrok skierował się na stojących nieco z tyłu Jamesa i Syriusza.

-A Panowie? -  James i Syriusz wymienili szybkie spojrzenia i okularnik szybko zaczął tłumaczyć: 

-Ostatnio wzrosło napięcie między nami, a Ślizgonami...

-Które nie ma nic wspólnego z tym, że Pan Mulciber trafił do Skrzydła Szpitalnego? - przerwała opiekunka Gryffindoru unosząc wysoko brwi.

 -Może trochę i ma, ale w związku z tym nie mogliśmy puścić Remusa samego, to kuszenie losu. - dokończył za przyjaciela Łapa. Kobieta po kolei spojrzała na swoich podopiecznych i postanowiła nie komentować ich zachowania.

 -Tylko mi się nie włóczyć po szkole! - rozkazała srogim głosem. - Prosto na Śniadanie. 

Black wyszczerzył zęby w uśmiechu i zasalutował nauczycielce transmutacji mówiąc ciche "Tajest!" Kiedy drzwi za kobietą się zamknęły, chłopcy szybko oddalili się od jej pokoju i wybuchnęli śmiechem. James ściągnął okulary i kucnął przy ścianie, podczas gdy Remus i Syriusz chichotali opierając się o siebie. W takim stanie zastała ich Lily i Marlena, które szły na śniadanie.

 -A wam co? - zainteresowała się blondynka podchodząc do swojego chłopaka i składając mu na policzku pocałunek. 

-Nic nic. - mruknął Łapa oddychając głęboko żeby się uspokoić. - Evans, a tak właściwie to skąd ty umiesz rzucać zaklęcie zapomnienia? 

Lily wzruszyła ramionami i wyminęła chłopców, jednak Ci ją szybko dogonili a Black szturchnął ją ramieniem.

 -Nie bądź taka! - zajęczał czarnowłosy chłopak wydymając usta. Evans zacisnęła usta aby powstrzymać się od mimowolnego uśmiechu. 

-Dużo na ten temat czytałam.. - zaczęła dziewczyna. - I po prostu zaryzykowałam, gdyby nie zadziałało to wlałabym mu do gardła Eliksir Zapomnienia. - Syriusz patrzył na nią przez chwilę z ogłupiałym wyrazem twarzy po czym cicho powiedział: 

-Jesteś przerażająca. 

~*~ 

Jeremy czuł, że jest mu zimno. To dziwne bo zazwyczaj okrywa się kołdrą, aż po samą brodę. Z jękiem otworzył oczy i poczuł, że cała krew odpływa mu z twarzy. Był w Wielkiej Sali! Ale jak się tu znalazł? Przecież wychodził z kolacji...  Chłopak zmarszczył brwi. Nie pamiętał co działo się PO kolacji. Nagle dotarły do niego chichoty i szepty. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że jest otoczony przez sporą grupkę osób ze wszystkich domów. Głupi sen. - przemknęło mu przez głowę w chwili gdy ktoś krzyknął:

- Skąd wytrzasnąłeś takie fatałaszki, Nelson? - Blondyn szybko spojrzał w dół i uświadomił sobie, że jego nagą klatkę piersiową zdobi czarny koronkowy stanik, który nie pozostawiał pola wyobraźni, ponieważ odsłaniał wszystko. Niżej była wściekle czerwona skórzana spódnica i szpilki. Spanikowany Jeremy chciał poderwać się ze swojego miejsca, ale nic się nie wydarzyło. Jego nogi i nadgarstki przykute były do krzesła różowymi kajdankami. Zgromadzenie wybuchnęło śmiechem na bezowocne próby chłopaka. Jeremy zacisnął powieki i odetchnął głęboko. Był zdezorientowany. Nie wiedział co się dzieje i jak mógł znaleźć się w takim położeniu. 

- Niech ktoś mi pomoże się z tego wydostać! - poprosił błagalnie Nelson zerkając po obserwatorach. Z tłumu wyszedł jeden z jego kolegów Theo Reed i rzucił zaklęcie otwierające zamki, jednak ono nie zadziałało. Później nastąpił szereg łatwiejszych i trudniejszych zaklęć ale żadne z nich nie przyniosło skutku. Blondyn zaczął szybciej oddychać w panice. Ludzie zaczęli coraz głośniej się śmiać i wypowiadać kąśliwe komentarze.

 - Co tu się dzieje! - rozległ się krzyk profesor McGonagall, która szła szybkim krokiem przez Wielką Salę. - Rozejść się! Kiedy jej wzrok padł na przykutego, niemal nagiego chłopaka w kolorowym makijażu jej usta zacisnęły się w cienką linię. 

- Pani profesor, nic nie działa na te kajdanki, chyba ktoś je zaklął... - wymamrotał Theodor uciekając wzrokiem przed przenikliwymi oczami nauczycielki Transmutacji. Kobieta wycelowała różdżką w różowe kajdanki, a te pod wpływem zaklęcia rozprysnęły się w powietrzu co spotkało się z piskiem ze strony Jeremy'ego, a śmiechem pozostałych uczniów.

 - Cisza! - krzyk kobiety podziałał natychmiastowo. - Jak to się stało? 

- Ja nie wiem, ostatnie co pamiętam to jak wychodzę z kolacji! - jęknął żałośnie Krukon obejmując się ramionami. - A obudziłem się tutaj.... Zaklęcie Zapomnienia! - krzyknął nagle chłopak, który jak większość Krukonów miał zdolność do szybkiego myślenia i łączenia faktów. 

- Panie Nelson, to bardzo złożone zaklęcie i nie wiem czy jakiś uczeń byłby w stanie je rzucić. - odparła kobieta. -Niemniej jednak to okrutny żart za który sprawcy powinni ponieść odpowiedzialność. Potter! Black! - wywołała uczniów kobieta. Dwaj Gryfoni przecisnęli się przez tłum i stanęli przed opiekunką swojego domu.

 -O co chodzi Pani profesor? - zapytał Syriusz przyjmując wyluzowaną pozycję. Kobieta zmierzyła swoich uczniów surowym wzrokiem. -Tylko was dwóch robi takie idiotyczne i okrutne żarty! - warknęła kobieta. Chłopcy spojrzeli po sobie i tym razem odezwał się James: 

- Ale to nie my! - chłopak położył dłoń na sercu. - No na prawdę... 

-Pani profesor... - wtrącił się Remus wychylając się do przodu. - Oni rano byli ze mną u Pani nie mieliby kiedy...

Minerwa odetchnęła głęboko.

 - To wcale nie musiało być rano... - warknął Jeremy, który nadal stał ubrany w wyzywającą bieliznę. - Nie mam wspomnień od zeszłego wieczoru, a wy mi groziliście. 

-Groziliście panu Nelsonowi? - zapytała kobieta grobowym tonem, który wywołał ciarki u połowy zgromadzonych uczniów. 

-Nie nazwałbym tego groźbą. - odpowiedział Syriusz. - Raczej delikatne danie do zrozumienia, żeby trzymał się z daleka od naszej przyjaciółki. 

Kobieta westchnęła nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony nie miała dowodów na winę swoich podopiecznych, a z drugiej taki żart idealnie by do nich pasował.

- Evans... - syknął Jeremy. - Pani profesor, jeżeli ktoś jest w stanie rzucić zaklęcie zapomnienia to jest właśnie ona!

 - Nie za dużo sobie wyobrażasz? - zakpiła dziewczyna stając niedaleko Remusa. - Cały wieczór razem z Remusem i Syriuszem spędziliśmy w Pokoju Wspólnym. 

- A co robił wówczas pan Potter? - szybko zareagowała kobieta. Tym razem odezwała się Marlena stojąca w tłumie.

- Byliśmy na randce, pani Profesor... - jej wyraz twarzy uosabiał niewinność. - Wiem, że nie powinniśmy chodzić po nocy, ale sama pani rozumie... 

McGonagall zamknęła na chwilę oczy i splotła ze sobą palce. 

-Pan Nelson, idzie się przebrać a reszta na śniadanie. Już! 

Bez słowa sprzeciwu uczniowie wykonali polecenie zastępcy dyrektora. Kiedy kobieta się odwróciła piątka uczniów pokazała sobie pokazane do góry kciuki.

 ~*~ 

Trzy postacie ubrane na czarno stały nad jedną klęczącą na kamiennej posadzce.

 -Nie wykonałaś zadania. - zagrzmiał głęboki głos spod kaptura opadającego na twarz, połączonego z długą szatą, starannie zakrywającą całą sylwetkę. 

-Ja.. - zaczęła klęcząca postać słabym głosem. - Ja nie mogłam, nie miałam jak...

 -Collardo! - dziewczyna zaczęła się dusić i krztusić. -Masz tydzień, inaczej zginiesz. - warknęła inna postać odwracając się. - Do zobaczenia.


I proszę bardzo! Druga cześć rozdziału! Mam nadzieje, że wam się spodoba :) 

Na górze James <3. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro