Rozdział 22. Zemsta smakuje jak czekolada cz.2
Trzech Huncwotów zatrzymało się przed drzwiami do prywatnego pokoju McGonagall. Remus już wyciągał dłoń aby zapukać, jednak Łapa złapał go za ramię i pociągnął do tyłu.
- Czy tylko mnie przeraża fakt, zapukania do tych drzwi o godzinie 7:30? - wyszeptał chłopak. Lupin westchnął patrząc na swojego przyjaciela z politowaniem. Kiedy zapukał w środku rozległ się dźwięk szurania krzesła i kroków. Drzwi uchyliły się z cichym skrzypieniem, a na progu ukazała się ubrana w ciemny szlafrok Minerwa McGonagall. Zmierzyła surowym wzrokiem swoich uczniów i zapytała:
- Co znowu zrobiliście?
-Dzień dobry Pani profesor. - zaczął Remus uśmiechając się uprzejmie. - Ja chciałem tylko przynieść to sprawozdanie o które Pani prosiła.
Kobieta kiwnęła krótko głową i chwyciła zwinięty w rulon pergamin, po czym jej wzrok skierował się na stojących nieco z tyłu Jamesa i Syriusza.
-A Panowie? - James i Syriusz wymienili szybkie spojrzenia i okularnik szybko zaczął tłumaczyć:
-Ostatnio wzrosło napięcie między nami, a Ślizgonami...
-Które nie ma nic wspólnego z tym, że Pan Mulciber trafił do Skrzydła Szpitalnego? - przerwała opiekunka Gryffindoru unosząc wysoko brwi.
-Może trochę i ma, ale w związku z tym nie mogliśmy puścić Remusa samego, to kuszenie losu. - dokończył za przyjaciela Łapa. Kobieta po kolei spojrzała na swoich podopiecznych i postanowiła nie komentować ich zachowania.
-Tylko mi się nie włóczyć po szkole! - rozkazała srogim głosem. - Prosto na Śniadanie.
Black wyszczerzył zęby w uśmiechu i zasalutował nauczycielce transmutacji mówiąc ciche "Tajest!" Kiedy drzwi za kobietą się zamknęły, chłopcy szybko oddalili się od jej pokoju i wybuchnęli śmiechem. James ściągnął okulary i kucnął przy ścianie, podczas gdy Remus i Syriusz chichotali opierając się o siebie. W takim stanie zastała ich Lily i Marlena, które szły na śniadanie.
-A wam co? - zainteresowała się blondynka podchodząc do swojego chłopaka i składając mu na policzku pocałunek.
-Nic nic. - mruknął Łapa oddychając głęboko żeby się uspokoić. - Evans, a tak właściwie to skąd ty umiesz rzucać zaklęcie zapomnienia?
Lily wzruszyła ramionami i wyminęła chłopców, jednak Ci ją szybko dogonili a Black szturchnął ją ramieniem.
-Nie bądź taka! - zajęczał czarnowłosy chłopak wydymając usta. Evans zacisnęła usta aby powstrzymać się od mimowolnego uśmiechu.
-Dużo na ten temat czytałam.. - zaczęła dziewczyna. - I po prostu zaryzykowałam, gdyby nie zadziałało to wlałabym mu do gardła Eliksir Zapomnienia. - Syriusz patrzył na nią przez chwilę z ogłupiałym wyrazem twarzy po czym cicho powiedział:
-Jesteś przerażająca.
~*~
Jeremy czuł, że jest mu zimno. To dziwne bo zazwyczaj okrywa się kołdrą, aż po samą brodę. Z jękiem otworzył oczy i poczuł, że cała krew odpływa mu z twarzy. Był w Wielkiej Sali! Ale jak się tu znalazł? Przecież wychodził z kolacji... Chłopak zmarszczył brwi. Nie pamiętał co działo się PO kolacji. Nagle dotarły do niego chichoty i szepty. Rozejrzał się dookoła i zobaczył, że jest otoczony przez sporą grupkę osób ze wszystkich domów. Głupi sen. - przemknęło mu przez głowę w chwili gdy ktoś krzyknął:
- Skąd wytrzasnąłeś takie fatałaszki, Nelson? - Blondyn szybko spojrzał w dół i uświadomił sobie, że jego nagą klatkę piersiową zdobi czarny koronkowy stanik, który nie pozostawiał pola wyobraźni, ponieważ odsłaniał wszystko. Niżej była wściekle czerwona skórzana spódnica i szpilki. Spanikowany Jeremy chciał poderwać się ze swojego miejsca, ale nic się nie wydarzyło. Jego nogi i nadgarstki przykute były do krzesła różowymi kajdankami. Zgromadzenie wybuchnęło śmiechem na bezowocne próby chłopaka. Jeremy zacisnął powieki i odetchnął głęboko. Był zdezorientowany. Nie wiedział co się dzieje i jak mógł znaleźć się w takim położeniu.
- Niech ktoś mi pomoże się z tego wydostać! - poprosił błagalnie Nelson zerkając po obserwatorach. Z tłumu wyszedł jeden z jego kolegów Theo Reed i rzucił zaklęcie otwierające zamki, jednak ono nie zadziałało. Później nastąpił szereg łatwiejszych i trudniejszych zaklęć ale żadne z nich nie przyniosło skutku. Blondyn zaczął szybciej oddychać w panice. Ludzie zaczęli coraz głośniej się śmiać i wypowiadać kąśliwe komentarze.
- Co tu się dzieje! - rozległ się krzyk profesor McGonagall, która szła szybkim krokiem przez Wielką Salę. - Rozejść się! Kiedy jej wzrok padł na przykutego, niemal nagiego chłopaka w kolorowym makijażu jej usta zacisnęły się w cienką linię.
- Pani profesor, nic nie działa na te kajdanki, chyba ktoś je zaklął... - wymamrotał Theodor uciekając wzrokiem przed przenikliwymi oczami nauczycielki Transmutacji. Kobieta wycelowała różdżką w różowe kajdanki, a te pod wpływem zaklęcia rozprysnęły się w powietrzu co spotkało się z piskiem ze strony Jeremy'ego, a śmiechem pozostałych uczniów.
- Cisza! - krzyk kobiety podziałał natychmiastowo. - Jak to się stało?
- Ja nie wiem, ostatnie co pamiętam to jak wychodzę z kolacji! - jęknął żałośnie Krukon obejmując się ramionami. - A obudziłem się tutaj.... Zaklęcie Zapomnienia! - krzyknął nagle chłopak, który jak większość Krukonów miał zdolność do szybkiego myślenia i łączenia faktów.
- Panie Nelson, to bardzo złożone zaklęcie i nie wiem czy jakiś uczeń byłby w stanie je rzucić. - odparła kobieta. -Niemniej jednak to okrutny żart za który sprawcy powinni ponieść odpowiedzialność. Potter! Black! - wywołała uczniów kobieta. Dwaj Gryfoni przecisnęli się przez tłum i stanęli przed opiekunką swojego domu.
-O co chodzi Pani profesor? - zapytał Syriusz przyjmując wyluzowaną pozycję. Kobieta zmierzyła swoich uczniów surowym wzrokiem. -Tylko was dwóch robi takie idiotyczne i okrutne żarty! - warknęła kobieta. Chłopcy spojrzeli po sobie i tym razem odezwał się James:
- Ale to nie my! - chłopak położył dłoń na sercu. - No na prawdę...
-Pani profesor... - wtrącił się Remus wychylając się do przodu. - Oni rano byli ze mną u Pani nie mieliby kiedy...
Minerwa odetchnęła głęboko.
- To wcale nie musiało być rano... - warknął Jeremy, który nadal stał ubrany w wyzywającą bieliznę. - Nie mam wspomnień od zeszłego wieczoru, a wy mi groziliście.
-Groziliście panu Nelsonowi? - zapytała kobieta grobowym tonem, który wywołał ciarki u połowy zgromadzonych uczniów.
-Nie nazwałbym tego groźbą. - odpowiedział Syriusz. - Raczej delikatne danie do zrozumienia, żeby trzymał się z daleka od naszej przyjaciółki.
Kobieta westchnęła nie wiedząc co zrobić. Z jednej strony nie miała dowodów na winę swoich podopiecznych, a z drugiej taki żart idealnie by do nich pasował.
- Evans... - syknął Jeremy. - Pani profesor, jeżeli ktoś jest w stanie rzucić zaklęcie zapomnienia to jest właśnie ona!
- Nie za dużo sobie wyobrażasz? - zakpiła dziewczyna stając niedaleko Remusa. - Cały wieczór razem z Remusem i Syriuszem spędziliśmy w Pokoju Wspólnym.
- A co robił wówczas pan Potter? - szybko zareagowała kobieta. Tym razem odezwała się Marlena stojąca w tłumie.
- Byliśmy na randce, pani Profesor... - jej wyraz twarzy uosabiał niewinność. - Wiem, że nie powinniśmy chodzić po nocy, ale sama pani rozumie...
McGonagall zamknęła na chwilę oczy i splotła ze sobą palce.
-Pan Nelson, idzie się przebrać a reszta na śniadanie. Już!
Bez słowa sprzeciwu uczniowie wykonali polecenie zastępcy dyrektora. Kiedy kobieta się odwróciła piątka uczniów pokazała sobie pokazane do góry kciuki.
~*~
Trzy postacie ubrane na czarno stały nad jedną klęczącą na kamiennej posadzce.
-Nie wykonałaś zadania. - zagrzmiał głęboki głos spod kaptura opadającego na twarz, połączonego z długą szatą, starannie zakrywającą całą sylwetkę.
-Ja.. - zaczęła klęcząca postać słabym głosem. - Ja nie mogłam, nie miałam jak...
-Collardo! - dziewczyna zaczęła się dusić i krztusić. -Masz tydzień, inaczej zginiesz. - warknęła inna postać odwracając się. - Do zobaczenia.
I proszę bardzo! Druga cześć rozdziału! Mam nadzieje, że wam się spodoba :)
Na górze James <3.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro