Rozdział 10. Noc Duchów
–Lily, ja naprawdę nie chciałem! – Tegu typu słowa rozbrzmiewały w Hogwarcie od czasu, kiedy rudowłosa prefekt Gryffindoru opuściła Skrzydło Szpitalne, a na jaw wyszło, kto stoi za podaniem jej eliksiru. Jednak panna Evans nie miała zamiaru odzywać się do natręta Pottera, traktowała go jak powietrze, wyjątkami były tylko te momenty, kiedy coś przeskrobał i dostawał od niej szlaban.
–Może już przestaniesz się na niego gniewać?– zagadnęła Laura, która siedziała z Evans podczas śniadania.– Przecież nie wiedział jak to się skończy.
Lily rzuciła w stronę przyjaciółki oburzone spojrzenie i bez słowa zaczęła jeść jajecznicę. Norton pokręciła zrezygnowana głową, a głos zabrała Dorcas.
–Dziś będzie impreza a Pokoju Wspólnym i mam nadzieję, że jej nie zepsujesz Lily.
–A co to ma znaczyć? – zdziwiła się Evans odkładając widelec i wbiła wzrok w brunetkę siedzącą naprzeciwko niej.
–Przez ostatnie kilka tygodni Syriusz i James dostali od Ciebie 3 szlabany i odjęłaś im kilkadziesiąt punktów. – zauważyła Meadowes. – Cały Gryffindor obawia się, że dziś też coś Ci odwali.
Rudowłosa odłożyła starannie widelec obok talerza i otarła usta serwetką.
– Myślałam, że chociaż wy mnie zrozumiecie. – powiedziała bardzo spokojnie spoglądając na przyjaciółki. – Ten ich żart mógł się dla mnie bardzo źle skończyć, ale dla was najważniejsze jest to czy uda się jakaś idiotyczna impreza. – Lily wstała ze swojego miejsca i podniosła leżącą na ziemi torbę. – Pocieszę was, nie mam zamiaru spędzić dzisiejszego wieczoru w wieży. Miłej zabawy.
Kiedy tylko powiedziała ostatnie słowa szybko ruszyła w stronę drzwi, nie zauważając nawet machającego do niej Jeremy'ego.
Laura i Dorcas spojrzały na siebie zdziwione.
– Co jej się stało? – mruknęła Meadowes nie rozumiejąc zachowania przyjaciółki.
–Chyba się na nas zawiodła. – westchnęła Norton kręcąc głową. – Źle to rozegrałyśmy.
~*~
Rudowłosa dziewczyna samotnie szła szkolnym korytarzem. W oddali zegar wybił godzinę 21. Lily od rana nie była w wieży swojego domu, nie chciała spotkać swoich przyjaciółek albo, co gorsza Pottera.
Na lekcjach, mimo że zawsze siedziała z którąś dziewczyn nie odezwała się do nich ani słowem. Obiad zjadła samotnie w kuchni, a kolację spędziła w bibliotece.
Teraz szukała jakiegoś spokojnego miejsca, w którym mogłaby przeczekać do rana, może nawet się zdrzemnąć.
Do czego to doszło, żebym uciekała z własnej wieży, bo Ci idioci robią imprezę! To niedorzeczne, ale teraz przecież nagle nie pojawię się w Pokoju Wspólnym skoro już powiedziałam, że się nie przyjdę.
Dziewczyna westchnęła i pokręciła głową, po czym skierowała się do najbliższej Sali. Ławki były poodsuwane pod ściany, w rogu stała wysoka, ciemna szafa, na której stał portret średniowiecznego czarodzieja w sutannie mnicha.
– Cóż – odezwała się Lily, aby nie otaczała jej cisza. – Wygodna sypialnia to nie jest, ale jak się nie ma, co się lubi...
Evans podeszła w róg klasy i wyczarowała sobie koc i poduszkę. Ze szkolnej torby, którą powiększyła zaklęciem wyciągnęła swoją ulubioną mugolska książkę „Romeo i Julię", którą dostała na 12 urodziny od taty, ze specjalną dedykacją.
Dziewczyna rozsiała się na kocu, oparła poduszkę o ścianę i na tyle na ile to było możliwe ułożyła się wygodnie i zaczęła czytać:
Dwa wielkie domy w uroczej Weronie,
Równie słynące z bogactwa i chwały,
Co dzień odwieczną zawiść odnawiały,
Obywatelską krwią broczyły dłonie.
Lecz gdy nienawiść pierś ojców pożera,
Fatalna miłość dzieci ich jednoczy
I krwawa wojna, co z wieków się toczy,
W cichym ich grobie na wieki umiera.
Miłość, kochanków śmiercią naznaczona,
Wściekłość rodziców i wojna szalona,
Zerwana późno nad mogiłą dzieci,
Przed waszym okiem na scenie przeleci.
Jeśli nas słuchać będziecie łaskawi,
Błędy obrazu chęć nasza naprawi.
~*~
–JAMES! JAMES! JAMES! – skandował cały Pokój Wspólny, dopingując chłopaka, stojącego na jednym z okrągłych stolików, który przy ustach trzymał butelkę Piwa Kremowego i chciał pobić rekord Łapy w jak najszybszym wypiciu piwa.
W końcu okularnik opróżnił całą butelkę i otarł wierzchem dłoni usta, rzucił spojrzenie Remusowi, który zgodził się liczyć czas.
–Twój czas to... – krzyknął chłopak i teatralnie zawiesi głos. – 3 sekundy i 42 setne! O 15 setnych sekundy lepszy niż Łapy!
Wieżę Gryffindoru wypełnił ogłuszający wrzask, który usłyszałby cały zamek gdyby nie zaklęcie wyciszające rzucone przez Lupina. Syriusz zrobił nieco kwaśną minę, ale po chwili wyszczerzył zęby i ukłonił się Jamesowi.
Dorcas patrzyła na to rozbawiona z pewnej odległości, po chwili pokonany podszedł do niej i zabawnie poruszył brwiami.
– Co tak stoisz sama? – zgadnął.
–Obserwuję. – roześmiała się dziewczyna, odrzucając włosy do tyłu. – Jesteście całkiem zabawni.
Black wyszczerzył zęby i przysiadł na poręczy fotela.
– A gdzie masz swoją wiecznie wkurzoną przyjaciółkę.– Meadowes zmrużyła groźnie oczy, gdy usłyszała jak Łapa nazwał Lily, ale odpowiedziała.
–Nie wiem, zdenerwowała się na Laurę i mnie na śniadaniu i od tamtej pory nie rozmawiałam z nią.
– Dobrze, że jej nie ma. – stwierdził chłopak. – Pewnie znowu zaczęłaby te swoje kazania.
Dorcas wyprostowała się i rzuciła Syriuszowi zimne spojrzenie.
– Miała trochę racji.– powiedziała brunetka. – Mogło jej się coś stać, słyszałeś pielęgniarkę! Jej serce prawie stanęło!
–Ale w końcu nic jej nie było! Ona po prostu lubi się obrażać!
Meadowes prychnęła tylko i odeszła w stronę dziewczyn z szóstego roku, które zamieszkiwały dormitorium obok.
W tym samym czasie Laura, Anna i James zaśmiewali się z dowcipu, który opowiedział Potter. Norton jedna cały czas zerkała w stronę dziury pod portretem, mając nadzieję, że zobaczy Lily.
–Kogo tak szukasz? – zapytała Anna upijając łyk piwa.
–Miałam nadzieję, że Lily jednak wróci.
Rogacz zachłysnął się piwem, które właśnie miał przełknąć.
–To gdzie ona jest? – był wyraźnie zdenerwowany. Brunetka wzruszyła ramionami.
–Nie mam pojęcia, nie widziałam jej od obiadu. A na śniadaniu zapowiedziała, że nie będzie jej w Wieży na imprezie.
James zmarszczył brwi, zniknięcie rudej nie podobało mu się. Dziewczyna, nie zależnie od tego jak bardzo jest utalentowana nie powinna sama chodzić nocą po zamku.
~*~
Nagły przeciąg otworzył drzwi Sali, gdzie pod ścianą kuliła się Lily. Dziewczyna z roztargnieniem podniosła głowę znad książki i machnęła różdżką na drzwi, które natychmiast się zatrzasnęły. Evans zgarnęła kosmyki włosów z twarzy i przeciągnęła się. Spojrzała na zegarek, zdobiący jej nadgarstek i westchnęła z rezygnacją. Dopiero 23! Czemu ten czas tak wolno płynie.
Okryła się szczelniej kocem, po czym przeczytała na głos:
(...) Czymże jest nazwa? To, co zowiem różą,
Pod inną nazwą równie by pachniało;
Tak i Romeo bez nazwy Romea
Przecieżby całą swą wartość zatrzymał.
Romeo! Porzuć tę nazwę, a w zamian
Za to, co nawet cząstką ciebie nie jest,
Weź mię, ach! całą!
Lily wyprostowała się nagle, a jej wzrok obiegł całą salę. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Zawsze w takich sytuacjach czuła ciarki na plecach i nieprzyjemny uścisk w żołądku.
Nagle tuż przy jej uchu rozległ się męski, przyciszony głos:
– Biorę cię za słowo: Zwij mię kochankiem, a krzyżmo chrztu tego. Sprawi, że odtąd nie będę(...)
Lily z głośnym piskiem podskoczyła na równe nogi i w ułamku sekundy znalazła się pod przeciwną ścianą z wyciągniętą różdżką.
Nagle tuż obok jej koca, pojawił się James Potter, który w dłoniach trzymał zwiniętą pelerynę niewidkę. Miał przepraszający uśmiech i lekko przekrzywione okulary.
–Wybacz, nie mogłem się powstrzymać. – mruknął cicho. Lily zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Oparła się plecami o ścianę i odetchnęła głęboko.
–O mało, co nie zeszłam na zawał kretynie! – warknęła nie spoglądając na niego. – Jesteś idiotą!
–Przepraszam? – zapytał kładąc pelerynę na kocu i ruszając w stronę rudej. – Martwiłem się, bo długo Cię nie było.
Evans prychnęła zirytowana faktem, że okularnik ją znalazł.
–Nie chciałam brać udziału w tej... Imprezie. – wycedziła. Czuła, że narasta w niej furia. Nie tylko na to, że James ją znalazł czy przez ten głupi eliksir. Była wściekła na cały świat, na wszystko.
–Lily, no nie wkurzaj się już... – zaczął chłopak, ale Evans mu przerwała.
–Nie przestanę! – jej krzyk poniósł się echem po Sali. – Mam już wszystkiego dość! Nie mogę ta dłużej! Od wakacji wszystko jest popieprzone! W domu panowała straszna atmosfera, nawet nie mogłam się nikomu wypłakać! A tutaj? – Lily zaśmiała się gorzko. – Tutaj ty ciągle mnie gnębisz! Nie dajesz mi spokoju na 5 cholernych minut! – James usiłował chwycić dziewczyną za ramiona, ale otrzymał cios w obojczyk. Lily zaczęła uderzać pięściami w jego klatkę piersiową a z jej oczu płynęły łzy. – Mam dość wszystkiego i wszystkich! Nawet moje przyjaciółki są po Twojej stronie idioto! Nie znoszą Cię! Dlaczego ciągle wszystko jest przeciwko mnie!?
Rogacz w końcu unieruchomił dziewczynę i mocno objął ją ramionami. Evans zmęczona swoim wybuchem nawet nie próbowała się wyrwać. Zaczęła głośno płakać w pierś Pottera nie przejmując się tym, że moczy mu koszulę.
Okularnik głaskał ja po włosach, czując, jak co jakiś czas jej ciało drży od powstrzymywanego szlochu.
–Przepraszam. – szepnął do jej ucha, gdy się uspokoiła.
Lily czuła się jak idiotka, załamując się przy Potterze. Jakby nie mogła się wyżalić dziewczynom.
Odsunęła się od chłopaka, nawet na niego nie spoglądając. Jej plecy znowu dotknęły zimnej ściany, wierzchem dłoni otarła mokre policzki. Czuła, że chłopak jej się przygląda.
–Przepraszam. – powtórzył nie odrywając wzroku od mokrych śladów na policzkach dziewczyny. – Za ten eliksir. – dodał. – Nie pomyślałem, że może być źle uwarzony. Popełniłem błąd.
Ruda pokiwała głową na znak, że rozumie. W końcu to Potter! Przecież to jasne, że nie pomyślał.
–Następnym razem...– zaczęła Lily podnosząc wzrok na chłopaka.
–Nie będzie następnego razu! – przerwał szybko Potter, kładąc prawą dłoń na sercu. Evans uśmiechnęła się, ale warknęła na niego.
–Nie przerywaj mi! Następnym razem, po prostu poproście mnie o jakiś eliksir. Tak, żeby nikomu nie stała się krzywda.
Brunet otworzył usta w niemym zdziwieniu. Lily westchnęła i ruszyła w swój kąt i jednym machnięciem różdżki posprzątała koc i poduszkę. James podniósł z ziemi upuszczoną przez nią książkę i przeczytał dedykację :
Dla mojej kochanej Lily, aby zawszę wierzyła w siłę miłości i słuchała serca.
Tata
–Co to za książka? – zapytał wyciągając rękę w stronę Evans. – O czym jest.
–To Romeo i Julia. Mugolski dramat. – mruknęła chowając prezent do torby. – Dwie rodziny, które się nienawidzą, a ich dzieci zakochują się w sobie. Zakazana miłość, walka, ucieczka, śmierć.
Chłopak pokiwał głową i odezwał się, a jego słowa wywołały na twarzy Lily zaskoczenie:
–Mogę przeczytać?
~*~
Zamkowy korytarz spowijała nieprzenikniona ciemność. Gdyby ktoś w takim mroku wyciągnął do przodu rękę nie byłby w stanie dostrzec swoich palców.
Nie bez powodu to miejsce nazwano „Ciemnicą" . Położony w lochach korytarz, kończący się ślepym zaułkiem, do którego nie docierały żadne odgłosy z głównego skrzydła zamku.
I właśnie w tej ciemności, o godzinie pierwszej w nocy przy świetle różdżki spacerowała uczennica, jej jasne włosy opadały falami na plecy, a oczy ukryte w cieniu lustrowały otoczenie. Na ustach dziewczyny błąkał się delikatny uśmiech.
–Spóźniłaś się. – rozległ się zimny głos. Z kąta wyłoniła się wysoka postać, która dzięki czarnej szacie z kapturem idealnie zlewała się ze ścianą. Blondynka westchnęła i odparła.
–Tylko kilka minut. – jej głos zabrzmiał nieprzyjemnie głośno na psutym korytarzu. – Musiałam iść okrężną drogą.
–Nieważne – warknął mężczyzna, wyciągając zza płaszcza niewielką sakiewkę. –To jest proszek Furiosi, wywołuję agonię, która doprowadza do szaleństwa. Musisz podać to Slughornowi.
Uczennica uniosła wysoko brwi.
–Jemu? Przecież to niegroźny staruszek.
–Nie zadawaj pytań! – podniesiony nieznajomego potoczył się echem po lochach. – Ja mówię Ci co masz robić, a ty grzecznie wykonujesz polecenia.
Dziewczyna pokiwała głową zaciskając usta w wąską linię. Podeszła do mężczyzny i chwyciła sakiewkę, jednak zakapturzona postać jej nie puściła.
–Wystarczy szczypta dodana do jego jedzenia lub picia. Wykonaj zadanie, a nasz pan będzie zadowolony.
–Dam sobie radę! – zapewnił mocniej szarpiąc sakiewkę, którą mężczyzna tym razem puścił.
–Nie masz wyboru, jeśli nie chcesz aby spotkała Cię kara
***
Gwiazdkujcie, komentujcie! :P
Na zdjęciu Lily!
Pozdrawiam!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro