Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Życie pisze nam dziwne scenariusze.

– Musicie przyjechać z Jamesem do Wenecji! – mówiła podekscytowana Laura do siedzącej po przeciwnej stronie stołu Lily. Obie kobiety znajdowały się w przytulnej kuchni w domu Potterów. Lily posłała przyjaciółce rozbawione spojrzenie.

– Bardzo bym chciała. – przyznała. – Ale w Mungu nieprędko dadzą mi jakiś dłuższy urlop. James też może tylko pomarzyć o wolnym. Tym bardziej teraz, kiedy Syriusz zrezygnował.

Niepocieszona Laura wydęła wargi i zastukała palcami o czerwony kubek trzymany w dłoniach.

– Szkoda. – westchnęła. – To miejsce jest niesamowite.

– Widzę, że Włochy przypadły ci do gustu. – zaśmiała się Lily widząc, jak oczy przyjaciółki nabierają blasku za każdym razem, kiedy mówi o nowym miejscu zamieszkania.

Laura pokiwała głową.

– Nawet nie wiesz jak bardzo! – przyznała. – Tam życie toczy się zupełnie inaczej. Ludzie są inni, bardziej otwarci i każdy się uśmiecha! Cały czas!

– Brzmi cudownie. – powiedziała Lily. Ktoś taki jak Laura musi czuć się niezwykle dobrze w miejscu, gdzie każdy jest sobie życzliwy. Pani Potter uważała swoją przyjaciółkę za najbardziej przyjazną osobę, jaką udało jej się spotkać. Nie umiała sobie przypomnieć , aby kiedykolwiek była dla kogoś otwarcie niemiła.

– Mam rozumieć, że nie wracasz do Londynu? – zapytała Lily po chwili milczenia. Norton wbiła wzrok w resztkę kawy.

– Chyba powinnam wrócić. – mruknęła tak cicho, że Lily ledwo ją usłyszała. Pani Potter zmarszczyła brwi i zapytała:

– Co znaczy, że powinnaś?

Laura ze smutkiem spojrzała w zielone oczy rozmówczyni.

– Czuję się jak tchórz będąc w Wenecji. – wyznała Norton. – W całej magicznej Anglii źle się dzieje. Nawet mugole zaczęli coś zauważać, a ja siedzę sobie w słonecznej Italii i żyję jak gdyby nigdy nic, a tutaj każdego dnia giną niewinni ludzie.

– To prawda. – odezwała się Lily, gdy jej przyjaciółka zamilkła. – Sytuacja nie jest za ciekawa, ale musisz też myśleć o sobie.

– Myślę. – odparła Laura. – Z jednej strony chciałabym wrócić do Wenecji i żyć pełnią życia, jednak z drugiej, nigdy bym sobie nie wybaczyła takiego tchórzostwa.

– Laura nikt nie posądziłby cię o tchórzostwo! – zareagowała Lily.

– Tu nie chodzi o innych ludzi Lil. – powiedziała młoda kobieta prostując się na krześle. – Chodzi o mnie. Podjęłam decyzję, że na razie zostaję w Londynie. Tylko...

– Tak?

Policzki Laury przybrały różowy odcień, kiedy dziewczyna wyznała cicho:

– Mogłabym zatrzymać się u was na kilka dni?

Pani Potter uśmiechnęła się do przyjaciółki i pokiwała głową.

– Oczywiście, że możesz! – powiedziała, widząc jak Laura otwiera usta żeby się odezwać, dodała. – James nie będzie miał nic przeciwko temu. Ostatnio i tak ma dużo pracy i prawie nie ma go w domu.

– Nie będę wam długo siedziała na głowie. – obiecała Laura. – Tylko, aż znajdę jakieś lokum.


Patrick rozejrzał się z zaciekawieniem po jednej z małych kawiarenek znajdujących się w na Ulicy Pokątnej, tuż przy Banku Gringotta. Niewiele osób decydowało się w tych czasach na takie przyjemności jak spędzanie czasu wolnego w  miejscu jak to. Coraz liczniejsze ataki sprawiły, że każdy rozsądny czarodziej wolał tuż po pracy zaszyć się w domu albo w miejscu, które nieco mniej rzuca się w oczy.

Przy stoliku znajdującym się w rogu lokalu siedziała ciemnowłosa, młoda kobieta. Nie zwracała uwagi na to co dzieje się dookoła niej, gdyż całą swoją uwagę skupiła na życiu toczącym się na zewnątrz.

Blondyn uśmiechnął się pod nosem i ruszył w jej kierunku. Kiedy był w odległości mniejszej niż metr, kobieta oderwała wzrok od okna i spojrzała wprost na niego. Jej twarz rozświetlił uśmiech. Wstała ze swojego miejsca i bez słowa go przytuliła.

– Już myślałem, że zapomniałaś o swoim starszym bracie. – zaśmiał się Patrick, kiedy usiedli na swoich miejscach.

– Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam. – westchnęłą Laura. – Dużo się działo.

– Domyślam się. – powiedział mężczyzna. – Cieszę się jednak, że chciałaś się spotkać. Nie rozumiem jednak czemu zrobiłaś z tego taką tajemnicę.

Laura wydęłą usta i zaczęłą nerwowo nawijać kosmyk włosów na palca.

– Nie chce się spotkać z rodzicami.. – mruknęła, po czym dopowiedziała. – Z twoimi rodzicami.

– Nawet nie spróbujesz im wybaczyć? – zapytał cicho dotykając chłodnej dłoni Laury. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– Na razie nie. – powiedziała stanowczo. – Gdybym czuła, że jestem dla nich ważna i mnie kochają to wszystko potoczyłoby się inaczej. Gdyby w inny sposób poinformowali mnie o tym wszystkim. List Patrick? Jak można napisać coś takiego w liście?

Mężczyzna wplótł palce w swoje krótkie jasne włosy i pokręcił głową.

– Nie wiem. – przyznał. – Dla mnie też jest to niezrozumiałe. Ale jesteśmy rodziną Laura...

– Nie Patrick. – przerwała mu kobieta. – To wy jesteście rodziną i choć zawsze będę uważała cię za mojego starszego brata to tamci ludzie nie są mi bliscy. Tak naprawdę nigdy nie byli.

– Mama żałuje... – powiedział po chwili milczenia mężczyzna. – Widzę to po niej. Tęskni za tobą.

Laura prychnęła cicho i wbiła wzrok w szybę kawiarnii.

– Szkoda, że nie potrafiła tego pokazać kiedy myślałam, że jestem jej córką.

Patrick pokręcił głową i mimowolnie parsknął śmiechem:

– Już wiem dlaczego tak wiele mówi się o upartości Gryfonów.


Laura siedziała zestresowana między Lily, a nieznanym jej starszym czarodziejem. Po przeciwnej stronie stołu znajdowała się profesor McGonagall, która uśmiechała się do niej pokrzepiająco. Dziewczyna czuła pewną niezręczność wśród tych wszystkich osób, które współpracowały ze sobą od długich miesięcy. Co prawda Lily zapewniała ją, że zostanie ciepło przyjęta tym bardziej, że była wpisana jako członek Zakonu Feniksa od bardzo dawna, ona jednak miała wątpliwości.

Początek zebrania przebiegał dosyć monotonnie. Każdy kto miał wyznaczone jakieś zadanie zdawał sprawozdanie z postępów, następnie głos zabierali ci, którzy dowiedzieli się nowych, istotnych rzeczy. Dopiero gdy ten etap dobiegł końca, głos zabierał Dumbledore.

– Dziękuję wszystkim za pracę jaką wykonaliście w ostatnim czasie. – powiedział siwowłosy mężczyzna, splatając dłonie na stole. – Niestety cały czas jest nas za mało. Śmierciożerców wciąż przybywa, Voldemort wciela w życie coraz to nowe plany.

– Wczoraj dowiedzieliśmy się o śmierci Elizabeth i Otto Claymore. – odezwała się cicho McGonagall. Laura zasłoniła dłonią usta, znała ich całkiem dobrze, gdyż często bywali gośćmi u Nortonów.  

– To ogromna strata, już kolejna z jaką przychodzi nam się borykać. – westchnął smutno Albus. – Dlatego musimy rozszerzyć nasze wpływy. Syriuszu czy będziesz miał możliwość spróbować pozyskać nowych sprzymierzeńców?

Black podrapał się po brodzie i wolno pokiwał głową.

– Mogę spróbować. – powiedział. – Nie obiecuję sukcesów bo nie udało mi się jeszcze zdobyć zaufania współpracowników i nie jestem jeszcze wprowadzany we wszystko co dzieje się dzieje.  

– Oczywiście. – zgodził się Dumbledore i skierował swój wzrok na Laurę. – Panno Norton, dla pani również będę miał zadanie, jeśli zechce je pani przyjąć.

Ciemnowłosa dziewczyna poczuła się nieco skrępowana uwagą jaka się na niej skupiła, kiedy po słowach dyrektora Hogwartu wszyscy na nią spojrzeli.

– Dostatecznie długo siedziałam bezczynnie, panie dyrektorze. – odpowiedziała Laura na co Albus się uśmiechnął.

– Ma pani kontakty we Włoszech, prawda? – Kiedy Laura pokiwała głową, mężczyzna kontynuował. – Chciałbym aby pani znalazła tam osoby, które zechcą nas wesprzeć. Z tego co wiem wpływy Voldemorta nie sięgają jeszcze tak daleko.

– Zrobię co w mojej mocy. – obiecała Norton. Dumbledore nieświadomie rozwiązał jej problem. Bardzo chciała wrócić do Włoch, ale chciała mieć też poczucie, że nie ucieka z kraju jak tchórz gdy tak źle się dzieje.

Poczuła jak Lily chwyta ją pod stołem za rękę. Posłała przyjaciółce uśmiech.Pani Potter wiedziała, że to zadanie wyjątkowo przypadło Laurze do gustu. Było tym czego potrzebowała. Kiedy wychodzili z zebrania, Laura zażartowała:

– W końcu pozbędziecie się mnie z pokoju gościnnego.

James roześmiał się i objął ramieniem swoją żonę.

– Nawet tak nie mów. – mruknęła Lily. – Będzie mi ciebie strasznie brakowało.

– Nie wyjeżdżam na zawsze. – pocieszyła ją Norton. – Zobaczysz, wrócę nim się obejrzysz. 

Kiedy Laura leżała tej nocy w łóżku czuła wreszcie spokój, jakby wszystkie  elementy w końcu wskoczyły na swoje miejsce. Spotkała się z bratem i przyjaciółmi, wreszcie postępuje w zgodzie ze swoim sumieniem i wraca do miejsca w którym bardziej niż gdziekolwiek czuje się jak w domu. 


 Jeszcze nigdy nie męczyłam się tak bardzo przy stworzeniu rozdziału.  Nie potrafiłam odpowiednio się do niego nastroić, choćbym nie wiem co robiła.  Mam nadzieję, że kolejny pt. Łzy szczęścia  pojawi się szybciej! 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro