Łzy szczęścia.
Szybkie kroki Jamesa, które rozległy się na schodach wyrwały Lily ze świata medycznego podręcznika. Mężczyzna wpadł do kuchni i z misy stojącej na blacie porwał dwa jabłka.
– Co się dzieje? – zapytała Lily wstając z kanapy. Koc, którym do tej pory była przykryta upadł na podłogę.
– Pilne wezwanie. – powiedział, pospiesznie wkładając buty, nie trudził się nawet aby zawiązać sznurówki.
– Macie jakąś akcję? – dopytywała się Lily, której serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Okularnik podszedł do żony i dotknął jej policzka.
– Nie mam pojęcia. – wyznał. – Dostałem informację, że mam się stawić w przeciągu kilkunastu minut.
Lily zamknęła oczy i odetchnęła głęboko. Stanęła na palcach i złożyła na wargach Jamesa pocałunek.
– Uważaj na siebie. – poprosiłą cicho. Potter uśmiechnął się w dobrze znany jej sposób i cmoknął ją w nos.
– Kocham Cię. – powiedział i zniknął za drzwiami.
Przed oczami Lily pojawiły się ciemne plamki, poczuła że robi jej się nienaturalnie gorąco w okolicach szyi i twarzy. Wyciągnęła ręką, aby podtrzymać się ściany, żeby nie upaść.
Po kilku chwilach wszystko się ustabilizowało. Lily wróciła na kanapę w salonie, podniosła koc z ziemi i ponownie się nim otuliła. Starała się skupić na książce ale jej wzrok cały czas wędrował na drzwi. Wskazówki zegara przesuwały się po tarczy niesamowicie wolno jakby chciały zrobić jej na złość.
Młoda kobieta odłożyła opasły tom na stół i położyła się na plecach.
Nie znosiła tego uczucia kiedy z każdą minutą narastał w niej strach o Jamesa. Już nie raz miała ochotę prosić go aby zrezygnował z tej pracy. Przyszło im żyć w niebezpiecznych czasach, gdzie każdy był narażony, jednak praca Aurora wiązała się ze szczególnym ryzykiem.
Głośne westchnienie wyrwało się spomiędzy jej warg, kiedy po spojrzeniu na zegar zobaczyła, że od wyjścia męża minęła zaledwie godzina.
Wstała z kanapy i ruszyłą w stronę kuchni. Ostatnio zauważyła, że znacznie łatwiej znosić jej stres kiedy ma pod ręką coś do jedzenia. Stanęła w spiżarni i krytycznie rozejrzała się po półkach.
Po chwili sięgnęła po talerz z pokrojonym ciastem, które dzień wcześniej upiekła, wchodząc spowrotem do kuchni machnęła różdżką w kierunku czajnika.
Miała już usiąść kiedy po całym domu rozległ się dźwięk pukania. Zmarszczyła brwi, gdyż niewiele osób bez wiedzy jej czy Jamesa mogło przedostać się na teren ich podwórka.
Zaklęcia ochronne wokół domu były splecione w taki sposób, że informowały ich o pojawieniu się intruza, więc przy drzwiach musiała stać osoba dodana przez nich do bariery.
– Już myślałem, że aportowałem się na darmo. – usłyszała gdy tylko otworzyła drzwi. Na progu stał Syriusz, uśmiechając się szeroko.
– Jeśli chciałeś porozmawiać z Jamesem, to faktycznie na darmo. – mruknęła Lily zamykając za nim drzwi. – Dostał godzinę temu wezwanie z Ministerstwa.
Black usiadł przy stole w kuchni i chwycił kawałek ciasta.
– Chcesz coś do picia? – zapytała kobieta z niesmakiem patrząc na okruszki pozostawione przez Blacka na stole. Ten tylko pokiwał głową i zaczął pochłaniać kolejny kawałek.
Lily machnęła krótko różdżką, a przed mężczyzną wylądował mały talerzyk. Kolejne machnięcie i stół zalśnił czystością.
– Kawa czy herbata?
Syriusz przełknął kęs i odpowiedział :
– Kawa, muszę się rozbudzić.
Już po chwili przed mężczyzną wylądował jego ulubiony kubek. Pewnego razu stwierdził, że jako najlepszy przyjaciel domu powinien mieć swój własny kubek. Oczywiście miał być to żart, jednak Lily i James pomyśleli że to będzie miły gest.
Od tamtego momentu ilekroć Syriusz gości w ich domu, pije w czarnym kubku, na którym pani Potter wyczarowała jasne litery "Samiec alfa".
Black z lubością upił łyk kawy i spojrzał na żonę najlepszego przyjaciela, która nagle zbladła i przytrzymała się szafki kuchennej.
– Co jest? – zapytał zmartwiony. Lily jedynie machnęła ręką i odetchnęła kilka razy.
– Nerwy. – wyjaśniła siadając. – Ostatnio ciągle mi się to zdarza. Przeważnie gdy James jest na jakiejś misji.
Syriusz wstał z miejsca i po chwili podał kobiecie szklankę wody.
– Jesteś pewna? – zapytał uważnie się jej przyglądając. Lily pokręciła głową.
– To na tle nerwowym, rozmawiałam z magomedykiem. – westchnęła. – Mnóstwo osób teraz na to cierpi. Takie czasy.
– Zaopatrz się w jakiś eliksir, bo się wykończysz.
Lily uśmiechnęła się do Blacka i zmieniła temat.
– Jak nowa praca?
Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i uniósł w górę kciuk.
– Świetnie. – odparł z entuzjazmem. – Na razie miałem same kursy przygotowawcze, ale czuję że to może być niezła zabawa.
Lily zaśmiała się pod nosem. Jakoś nie była zdziwiona, że Syriusz postrzega pracę jako zabawę.
Dźwięk otwieranych drzwi przerwał ich rozmowę. Kobieta zerwała się z krzesła i ruszyła w stronę korytarza. Gdy tylko zobaczyła Jamesa rzuciła mu się w ramiona.
– Jesteś cały? – zapytała łamiącym się głosem chwytając jego twarz w swoje dłonie. Potter schylił się i pocałował żonę w czoło.
– Nic mi nie jest. – powiedział spokojnie. – To był fałszywy alarm.
W tym momencie w wejściu do kuchni pojawił się Syriusz z kubkiem w dłoniach.
– Co tam gołąbeczki? – zagadnął poruszając brwiami. – Mam już sobie iść, żebyście mogli zostać sami?
Lily wywróciła oczami i patrząc na Blacka popukała się palcem w czoło, na co ten zrobił urażoną minę.
– Skoro James jest już w domu wracam do nauki. – oznajmiła. – Zajmijcie się sobą chłopcy.
James Potter nie znosił bezczynności. Już od najmłodszych lat jego rodzice musieli się nagimnastykować, aby się nie nudził, gdyż stawał się wtedy niezwykle marudny. Mimo upływu czas niewiele się w tej kwestii zmieniło.
Kiedy tylko miał wolne od Ministerstwa i od zajęć zleconych mu przez Zakon, a Lily była w Mungu nie mógł znaleźć sobie miejsca.
Syriusza pochłonęłą nowa praca, Remus jakby ostatnio się od nich odsunął, a z Peterem ciężko było się dogadać. Jednym słowem James Potter był skazany na własną wyobraźnię i o ile wymyślanie nowych dowcipów przychodziło mu z niezwykłą łatwością, to ze zorganizowaniem sobie czasu już nie było tak kolorowo.
Mężczyzna wstawił kubek po kawie do zlewu, gdzie nadal znajdowały się naczynia po śniadaniu. Przez chwilę w jego głowie pojawił się pomysł, aby umyć je w mugolski sposób, jednak szybko wyrzucił go z głowy i machnął różdżką w tamtym kierunku, a naczynia zaczęły zmywać się same.
Po cichym domu rozległ się szczęk kluczy i dźwięk otwierania drzwi. James zmarszczył brwi i spojrzał na zegar. Lily miała wrócić dopiero o szesnastej, a
natomiast zegar wskazywał pierwszą po południu.
– James? – zdziwiła się Lily widząc męża w progu kuchni. – Myślałam, że Cię nie będzie.
– Ja z kolei myślałem, że wrócisz później. – powiedział przyglądając się pobladłej twarzy żony. – Coś się stało?
Lily zaśmiała się nerwowo i machnęła ręką.
– Nic, nic. – zapewniła. – Dziś wcześniej skończyliśmy.
Mężczyzna pokiwał wolno głową, jednak widział że jego żona coś ukrywa. Jeśli ktoś znał ją dostatecznie dobrze potrafił całą prawdę wyczytać z oczu. James jednak postanowił nie wypytywać jej o to co się stało. Lily lubiła najpierw poukładać sobie wszystko w głowie, a gdy wyciągał z niej informacje na siłę tylko bardziej się zamykała.
– To może zrobię jakiś obiad? – zaproponował Potter wchodząc za Lily do kuchni. Kobieta spojrzała na niego przez ramię i z uśmiechem pokręciła głową.
– Kochanie ty nie umiesz gotować. – przypomniała mu wyciągając dwa garnki. James podrapał się po głowie i wyszczerzył się łobuzersko.
– Najwyższa pora się nauczyć.
Lily roześmiała się, tym razem już dużo swobodniej niż wcześniej.
– Ciągle mam w pamięci, kiedy ty i Syriusz próbowaliście ugotować rosół gdy byłam chora. Chyba nie będę ryzykować.
Okularnik wydął usta w podkówkę.
– Nie było tak tragicznie. – mruknął pod nosem. Lily pokręciła z niedowierzaniem głową.
– Kochanie spaliliście garnek, a to co miało być pysznym rosołem przybrało jakiś dziwny kolor i konsystencję galaretki.
James wzruszył tylko ramionami.
– Ale mieliśmy dobre chęci. – zauważył. Pani Potter podeszła do męża i pocałowała go w usta.
– I za to Cię kocham. – powiedziała. – A teraz przynieś mi kilka marchewek i ziemniaków ze spiżarni. Dziś będzie pieczeń.
– Moje ulubione danie? – zamruczał przytulając się do pleców żony, która stanęłą przy szafkach. – Rozpieszczasz mnie.
Po domu Potterów w Dolinie Godryka roznosił się przyjemny zapach pieczonego mięsa. James cały czas miał wrażenie, że coś się stało, mimo że Lily zachowywała się już całkiem normalnie.
– Nie smakuje Ci? – zapytała kobieta, gdy James po raz kolejny zaczął jej się intensywnie przyglądać.
– Smakuje, nawet bardzo. – odparł szybko wbijając wzrok w talerz.
– Coś się stało? – dopytywała się Lily odkładając sztućce na stół. Mężczyzna pokręcił głową.
– Co się dzieje? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – I błagam nie mów, że wszystko jest w porządku bo znam Cię i wiem, że coś jest nie tak.
Lily odetchnęła głęboko i pokiwała wolno głową.
– Masz rację. – przyznała. – Musimy porozmawiać, chociaż nie bardzo wiem jak mam zacząć.
Mężczyzna także odłożył sztućce i popatrzył żonie prosto w oczy. W jego głowie zaczęły pojawiać się najróżniejsze scenariusze, a każdy kolejny gorszy od poprzedniego.
– Po prostu powiedz co masz powiedzieć. – powiedział cicho czując jak żołądek zawiązuje mu się w supeł.
Lily pokiwała kilka razy głową. Z każdym kolejnym oddechem robiło jej się coraz bardziej gorąco, a gardło się zaciskało.
– Co byś powiedział gdyby... – odchrząknęła. – Gdyby niedługo w naszym domu pojawił się ktoś jeszcze?
James zmarszczył brwi.
– Zaprosiłaś kogoś na wieczór? Lily przecież wiesz, że....
Kobieta zaczęła energicznie kręcić głową.
– Nie o to mi chodzi. – przerwała mu. – Mam na myśli trochę bardziej odległą przyszłość i ten ktoś zostanie z nami na dłużej.
– Ktoś z Zakony musię sie u nas zatrzymać? – zgadywał dalej. – Dumbledore Cię o to....
– Jestem w ciąży. – wtrąciła się Lily.
– .... prosił, bo jeśli tak to pewnie ze mną... – James przerwał w pół zdania i wytrzeszczył oczy. Potrząsnął głową i zapytał:
– Co właśnie powiedziałaś?
Pani Potter uśmiechnęła się nieco nerwowo, obawiają się reakcji swojego męża. Oczywiście wiedziała, że James chce mieć dzieci ale trwała wojna co nie było najlepszym czasem na powiększanie rodziny.
– Jestem w ciąży. – powtórzyła obserwując jego reakcję. James zastygł w bezruchu, wstrzymując powietrze. Stan w jakim obecnie się znalazł był podobny do tego, kiedy podczas jednego meczu został uderzony tłuczkiem w głowę. W uszach mu dzwoniło, a z głowy wyparowały wszystkie myśli. Czuł jakby sufit i podłoga niespodziewanie zamieniły się miejscami.
Dopiero po chwili odzyskał głos i powiedział słabo:
– W ciąży?
Lily pokiwała jedynie głową obserwując męża z niepokojem. Nie zauważyła kiedy James zerwał się z miejsca z radosnym uśmiechem, porwał ją w ramiona i zaczął się obracać śmiejąc się radośnie.
– Cieszysz się? – zapytała kiedy mąż odstawił ją na podłogę, ale nie wypuścił z ramion. Potter przyciągnął ją bliżej i pocałował tak intensywnie, że zakręciło jej się w głowie.
Kiedy się odsunął, w jego oczach Lily dostrzegła łzy radości.
– Lily to spełnienie moich marzeń. – wyznał cicho nachylając się do przodu tak aby ich czoła się zetknęły. – Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Lily zamknęła oczy, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy szczęścia.
– Tak bardzo Cię kocham. – szepnęła całując męża.
Wesołych Świąt!
Tak wiem. Nie było mnie bardzo długo ( chociaż na komentarze odpisywałam regularnie). Niestety mam bardzo mało czasu na pisanie , a kiedy już siadałam do pisania to co mi wychodziło było po prostu do kitu.
Z tej miniaturki też nie jestem jakoś szczególnie zadowolona, ale czuję że w najbliższym czasie nic lepszego mi nie wyjdzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro