Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Zamknąłem zeszyt. Na dziś to tyle. Już nie dam rady.

Miałem sen...

Śniła mi się piękna dziewczyna. Miała piękne czarne włosy, Długą czarną suknię, miała związaną talie gorsetem. Była piękna. Jej oczy... czarne, zaszklone, cudowne... Smutne... Miała rozmazaną szminkę na ustach i chyba płakała... chciałem jej dotknąć, ale poczułem bolesne ukłucie w klatce piersiowej.

Obudziłem się zalany potem.

Był już świt.

Ale miałem sen. Śniła mi się piękna dziewczyna. Dzisiaj idziemy odwiedzić chłopaków, z zespołu. Trzymaj kciuki. Przecież musimy się lubić, skoro mamy razem grać.

A wracając, do rodziny Milton. Chyba minął rok, jak wujek zaczął źle się czuć. Był nieuleczalnie chory. Nawet nie wiem, na co. Nie miał mi za złe, że jestem trochę niegrzeczny, bo zawsze mógł na mnie liczyć. Chciał zapisać na mnie testament. Zapisać mi te wszystkie hotele. Bałem się, bo wiedziałem, że nie dam sobie rady w zarządzaniu, miałem tylko 16 lat i pstro w głowie. Wierzyłem, że wyzdrowieje. On ciągle powtarzał, że wszyscy mi pomogą, a jak nie będę chciał tego wszystkiego to... Będę mógł to wszystko sprzedać...

Pamiętam jak płakałem, kiedy leżał taki bezsilny już w swoim łóżku. A jednak chyba z tego nie wyjdzie... Bałem się, co się wydarzy... Odwiedzałem go, pomagałem przy prostych czynnościach. Myślałem, co będzie z Paris i Danielem, ale wujek zawsze powtarzał, że Paris jest za głupia na sieć hoteli a Daniel ma już jakąś fuchę. Z resztą, nie chciał im niczego dawać, byli zbyt pazerni, i w ogóle nawet nie odwiedzali go, kiedy wujek naprawdę źle się czuł...

Umarł... Mój kochany wujek odszedł. Trzymałem go wtedy za rękę. Byłem taki zły na to wszystko. Czułem się bezradny. Po pogrzebie poszedłem mocno wciągnąć krechę. Głupi byłem, ale nic innego nie przychodziło mi do głowy.

Nie widziałem sensu prowadzenia hoteli, ale duża suma pieniędzy ze sprzedaży bardziej mnie satysfakcjonowała. Jednak nie zdążyłem tego wszystkiego dokonać...

**

- Tu jest! Panowie, zabierzcie go. Jest po narkotykach, tak jak mówiłem.- Usłyszałem głos Daniela i kręcących się ludzi po moim pokoju, kiedy spałem po melanżu.

-Co się dzieje?- Byłem zdziwiony całą sytuacja.

- Zabierajcie go!- Z korytarza dochodził piskliwy głos Paris.

Czułem, że ktoś mnie szarpie, darłem się, o co chodzi... Jednak wsadzili mnie w jakieś auto i... obudziłem się dopiero następnego dnia... W białej sali...

**

Zostałem przewieziony do ośrodka odwykowego. Nie wiem, jakim podstępem mnie tu wysłali Daniel i Paris. Byłem na nich taki wściekły... Zabrali mi wszystko, co należało do mnie.

Już nic... nie należało do mnie. Znowu byłem całkiem sam...    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro