Rozdział 18
- Smakuje kawa?- Usłyszałem jej uroczo piskliwy głosik.
- Słucham?
- Czy kawa ci smakuje?
- Tak... Bardzo dobra. Świetna. Ty ją zrobiłaś tak?
- Nie... ekspres... - zaśmialiśmy się. Jaka ona jest zabawna...
Zapadła znowu cisza.
- To skąd jesteś Denis?
- Ja... tak naprawdę urodziłem się na Ukrainie.- Odpowiedziałem bez zawahania, chciałem jej opowiedzieć o wszystkim, ale zorientowałem się, że opowiedziałbym jej historię Oliviera. Nie Denisa...
- O, to jak cię tu przywiało?- Była zaciekawiona.
- Podróże, ciekawość... Muzyka.- Odparłem bez namysłu.
- Będziesz wokalistą w zespole u Bena?- Posmutniała.
- Tak...Tak... Cos nie tak?
- Nie... Miałam nadzieję, że może teatr cię przyciągnie.
- Ja i aktor? – Zamyśliłem się robiąc głupia minę.
- Ben, jest świetnym aktorem, w ogóle to skończył bardzo dobra szkołę... Nie rozumiemy, czemu nie chce z nami grać. Co z tego, że jest naszym szefem prawda?
- Ben ukończył szkołę teatralną?
- Tak, nie mówił ci?
Trochę mnie to zaniepokoiło. Aktor potrafi pięknie kłamać i posługiwać się emocjami na zawołanie. Zastanawiałem się, czy rozmowa w pokoju u Bena, kiedy mnie przepraszał, nie miała właśnie takiego obrotu sprawy. A jeśli tak?
- Denis? Stało się coś? Zamyśliłeś się...
- Nie. Nic się nie stało.
Ben i Bill długo nie wracali, Rita w tym czasie pokazała mi scenę za kulisami i garderobę. Miała piękne stroje, pokazywała to wszystko z takim wielkim entuzjazmem. Widziałem w niej te promyki, kiedy o wszystkim mi opowiadała. Pracowała już kawałek czasu, kochała ten teatr.
- Teatr, może być jak drugi dom.- Powiedziała siadając przy swoim lustrze.
- Tak. Ben też tak mówi.- Odparłem zapatrzony w jej piękne odbicie.
- A twoim domem będzie scena? – Spytała nagle nasze oczy spotkały się w jednym punkcie na lustrze.
- Chyba tak... Rita?
- Tak?
- Musimy chyba wracać...- powiedziałem zasmucony...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro