Rozdział 26
Telefon leżał na stoliku, sięgnąłem po niego i szybko wbiłem numer dziewczyny o najpiękniejszych oczach, jakie kiedykolwiek widziałem.
- Halo?
- Rita? Tu Denis...
- Cześć. Jak ty się czujesz?
- Potrzebuje pomocy.
- Mów, co się dzieje?- Była zaineresowana pomocą.
- Musze stąd uciec, podasz mi swój adres? Muszę się gdzieś ukryć, na jakiś czas. Czuję, że jestem w niebezpieczeństwie...
Szpital. Od kilku lat stał się moim więzieniem, a co jeśli ja tu zostanę znowu? Może to jest kolejna kara Bena? Musiałem opuścić natychmiast to miejsce. Ben znalazłby mnie w każdym hotelu, gdybym się na moment zatrzymał...
- Przyjadę po ciebie Denis.
- Ok... Wiesz, w jakim szpitalu leże?
- Tak. Zaraz będę.
Odłączyła się, a ja poczułem ulgę. Chciałem się stąd zabrać. Opuścić natychmiast to miejsce. Nie chciałem znać Bena. Tego było już za wiele.
Spakowałem to, co miałem, i usiadłem na łóżku. Na szczęście niczego nie musiałem od siebie odłączać. Noga strasznie mnie bolała, ale Ben kupił mi kule, złapałem za nie i usiadłem z nimi na łózko. Byłem podekscytowany. Było już dość późno, Rita jechała właśnie do mnie...
-Co pan wyprawia?!- Usłyszałem głos pielęgniarki.
- Ja wychodzę i nie macie prawa mnie zatrzymywać.
-Ale tak nie można panie Stoff, wezwę zaraz lekarza!- Zaczęła histerycznie wymachiwać rękami.
- NIE! Wychodzę i koniec!- Wstałem, lekko się chwiejąc. Nie byłem pewny czy dam rade przetrwać tę podróż. Wiedziałem jedno, nie zostanę dłużej w zasięgu Bena Bruce'a.
Kiedy pielęgniarka wybiegła po lekarza, ja pokuśtykałem na korytarz. Zjawiła się na nim... Piękna... Czarująca... i dla mnie... Rita... Moja piękna, wspaniała Rita.
- Denis? Pomóc ci?- Usłyszałem jej uroczy głosik.
- Chcą wezwać lekarza... Muszę stad uciec.
- Jasne. Pomogę Ci.- Wzięła mnie pod ramię i zaprowadziła do windy... Byłem taki szczęśliwy, że ją widzę. Ale nie lubię tej ciszy. Znowu miałem ochotę ja pocałować...
- Nawet nie wiem jak masz na nazwisko- przerwałem te niezręczną ciszę.
- Nazywam się Rita Porter. Ale za niedługo zmienię nazwisko. Na Kaulitz.
- Wolę Porter- powiedziałem szczerze i z niesmakiem.
- Głuptas.- Skwitowała i zbieraliśmy się do wyjścia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro