Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Między niebem, a ziemią

UWAGA! Sceny typu 15+


~~~~~~~~~~~~

Kirino siedział na szpitalnym korytarzu i z niecierpliwością czekał na lekarza. Jego ukochany leżał ciężko ranny, a on nawet nie wiedział co z nim, czy przeżyje...

Gdy tylko ujrzał lekarza wychodzącego ze sali Masakiego, różowo-włosy zerwał się z krzesła i do niego podbiegł. Otrzymał informacje, że zielono-włosy żyje i jego stan jest stabilny. Od razu wszedł do sali. Kariya leżał w białej pościeli, miał zamknięte oczy, wyglądał tak spokojnie i słodko. Kirino nachylił się nad nim i delikatnie go pocałował, usiadł na krześle obok łóżka i obserwował jak jego klatka piersiowa lekko się podnosi i opada, tak się o niego bał, ale już jest wszystko dobrze. Zaczął się zastanawiać kto był sprawcą wypadku jego chłopaka, nagle go olśniło, pomyślał o Shindou....Miał przecież powody, ale czy jego były chłopak był by wstanie się posunąć do takiego czynu? Trochę na początku w to wątpił, ale im więcej o nim myślał, o tym wszystkim co się wydarzyło w ostatnich dniach, był  coraz bardziej przekonany, że to on.

- O czym myślisz kochanie?

Kirino szybko podniósł głowę i popatrzył na Kariyę, obudził się, lecz jego oczy nadal wyglądały na zmęczone.

- O tobie oczywiście

- Kłamiesz...

- Martwiłem się o ciebie, bałem się, że umrzesz...

- Pocałujesz mnie? - Masaki delikatnie się podniósł na łokciach i czekał na odpowiedź różowo-włosego

Kirino od razu usiadł obok niego i się nad nim nachylił. Objął rękami jego twarz i namiętnie go pocałował. Kariya złapał go za koszulkę i kładąc się z powrotem pociągnął go za sobą. Teraz Ranmaru leżał na nim i powoli wkładał rękę pod jego koszulkę, Masaki zadrżał na ten dotyk, ale nie przeszkadzało mu to, chciał tego.....Nagle Kirino sobie coś uświadomił, przerwał pocałunek, zabrał swoją rękę i usiadł z powrotem na krześle obok. Kariya popatrzył na niego ze zawodem w oczach.

- Co jest?

- Nie możemy Kariya...

- Dlaczego?  - Masaki usiadł na łóżku

- Chodzi mi o to, że nie możemy w szpitalu. Jak wyjdziesz i wszystko będzie dobrze to ja bardzo chętnie mój słodziaku.

Kirino został w szpitalu na noc, następnego dnia mieli wypisać Masakiego do domu. Oboje się z tego powodu cieszyli, mieli plany.... W nocy Ranmaru nie mógł spać, jego ukochany zabierał ciągle mu koc i jęczał coś do ucha. Jeśli w przyszłości razem zamieszkają to będzie musiał coś z tym zrobić, bo tego nie zniesie.

Tym czasem u Hiroto i Mido ~~~~~~ UWAGA - 15+

- Kochanie! Co robisz? - spytał Hiroto wchodząc do sypialni.

- Czytam, a potem idę spać. Chcesz czegoś?

- Tak, tego co ostatnio i ostatnio....

- Nie...

- Dlaczego? - czerwono-włosy położył się obok partnera.

- Nasz syn jest w szpitalu, powinieneś się martwić, a nie ze mną zabawiać, wiesz?

- Ale z nim wszystko w porządku, żyję....Proszę, dawno już tego nie robiliśmy, ty już mnie nawet nie dotykasz. Kochasz mnie jeszcze, Mido?

Zielono-włosy zamknął książkę i rzucił nią w kont. Usiadł na miednicy ukochanego i namiętnie go pocałował.

- Masz rację, przepraszam. Kocham cię, po prostu miałem złe dni. To co? Zabawimy się? - powoli zaczął ściągać koszulkę Hiroto.

Czerwono-włosy uśmiechnął się szeroko, przewrócił ukochanego na plecy i zaczął go agresywnie rozbierać, potem ściągnął swoje ciuchy. Mido na początku się wystraszył agresji partnera, ale po chwili się uspokoił.

- Jestem cały twój, hi hi.

Hiroto ściągnął swoją i jego bieliznę. Zaczął całować jego ramiona, brzuch i nogi. Wziął go na kolana i powoli zaczął w niego wchodzić. Mido robił się czerwony na twarzy i można było usłyszeć jego pojedyncze, ciche jęknięcia.  Gdy czerwono-włosy wszedł cały zaczął się powoli poruszać, z każdą chwilą przyśpieszał. Midorikawa jęczał z każdym ruchem bioder ukochanego, złączył ich usta w długim i namiętnym pocałunku, Hiroto mruczał  mu w ustach i wędrował rękami po jego pięknym, smukłym ciele. Nagle przerwał, Mido dyszał, popatrzył na niego. Zielono-oki postanowił zmienić pozycję. Ustawił partnera w pozycji na ''pieska''. Pchał go z całych sił, zielono-włosy o mało się nie przewrócił, jęczał i dyszał głośno, i co jakiś czas krzyczał imię ukochanego. Znów zmienili pozycję, Hiroto położył Mido i wziął jego nogi, położył je na swoich ramionach.

- Chyba zaraz dojdę!

Hiroto w tej samej chwili doszedł w środku Mido, wyszedł z niego powoli. Oboje siedzieli spoceni i zmęczeni. Zielono-włosy wstał, złapał czerwono-włosego za rękę i zaciągnął pod prysznic. Myli się i pieścili. Po skończonej zabawie Hiroto wziął go na ręce i zaniósł do łóżka. Zmęczeni zabawami zasnęli w swoich objęciach.

TIME SKIP <3

- Kochanie! Byłeś wczoraj cudowny! - Hiroto objął ukochanego gdy ten zmywał naczynia po  śniadaniu, zjechał ręką po jego plecach i złapał go za tyłek.

- Cieszę się, jedziemy?

- Tak, chodź skarbie.

Mężczyźni wyszli z domu i pojechali do szpitala po swojego syna, dziś miał zostać wypisany. Dotarli na miejsce po 20 minutach, oboje bardzo się cieszyli, kochali go i się o niego martwili, nic dziwnego. Weszli do szpitala i od razu poszli do sali gdzie leżał Masaki. Weszli, Kirino na dźwięk otwieranych drzwi odwrócił się i wstał, Kariya delikatnie się uśmiechnął.

- Dzień dobry.

- Cześć Kirino, ile tu już siedzisz? - spytał Hiroto

- Od wczoraj...

- Naprawdę? Musisz naprawdę kochasz naszego syna ha ha! Wie-

Nie dokończył, gdyż Mido walnął go w tył głowy. Chłopcy popatrzyli po sobie rozbawieni.

- Nie rób mu obciachu kretynie.

Mężczyźni zabrali chłopców ze szpitala i pojechali do domu, zaprosili Kirino na obiad, ten oczywiście się zgodził.

TIME SKIP <3

Chłopcy spacerowali po parku, oczywiście trzymali się za ręce, w końcu są parą. Wreszcie zaznali spokoju, zapomnieli już o incydencie ze kradzieżą i owypadku. Szczerze to już ich nawet nie interesowało czy to była sprawka Takuto, czy kogoś innego.....Znaczy, Masakiego to nie interesowało, a Kirino wręcz przeciwnie. jeśli był to Shindou, to pragnął zemsty. Bolała go to, że stracił najlepszego przyjaciela, czasami zbierało mu się na płacz.

- Kariya! Kirino!

Chłopcy od razu się odwrócili, za nimi biegł szczęśliwy Tenma. Rzucił się na zakochanych i ich mocno objął.

- Kariya, jak się czujesz?

- Dobrze, dzięki za troskę Tenma

- Gratuluję i życzę szczęścia! - powiedział Matsukaze patrząc na złączone ręce przyjaciół.

- Dzięki - zaśmiał się Kirino

- Słyszeliście o kapitanie? - nagle uśmiech zszedł z jego twarzy.- Jechał z rodzicami do szpitala by odwiedzić Kariyę, chciał przeprosić......Mieli wypadek i cała trójka....zginęła...

- Kapitan nie żyję?! - krzyknął zszokowany Masaki

- Nie.....

Łzy zaczęły spływać Kirino po policzkach, opadł na ziemię. Nie mógł w to uwierzyć....Jego najlepszy przyjaciel nie żyję, gdyby dotarł do szpitala i przeprosił Ranmaru i Masaki by mu wybaczyli, jednak tak się nie stało....Kapitan nie żyję, nie żyję....


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro