Ósme drzwi
"Emma"
Siedziałam na łóżku szpitalnym z Hugo i Louise, gdy rodzice rozmawiali z lekarzami. Rozmawialiśmy o tym, co się stało. Nie potrafiliśmy tego w żaden sposób wytłumaczyć.
-Mama nam kiedyś opowiadała, że w naszej rodzinie od zawsze działy się dziwne rzeczy. Ale nie sądziłem, że aż takie - zaśmiał się Hugo.
-Nie mówiła, że potrafimy umierać i nagle magicznie ożywać- powiedziałam, wstając z łóżka, podchodząc do okna.
-Nikt nie umarł...słyszałaś tatę. Byliśmy w śpiączce...a to że mieliśmy ten sam "sen" można wytłumaczyć tak że...jesteśmy rodzeństwem czasami rodzeństwo czuję jak coś się dzieje drugiemu-odparl Louis
-Takie przypadku są z bliźniakami a nie z rodzeństwem ptasi móżdżku- przewróciłam oczami i spojrzałam na nich-Długo jeszcze będziemy musieli tu czekać? Nie chce być nieobecna już w drugi tydzień szkoły. Obiecałam Tacie że nie będę wogole opuszczała lekcji.
-Szkoła to jest chyba teraz jeden z najmniejszych problemów którymi myślimy się teraz przejmować- powiedział Leo patrzący na swój sygnet który można było się wydawać że lekko świecił. Spojrzałam na bransoletkę Hugo, która także lekko świeciła.
-Myślicie że jesteśmy napromieniowani od tego wybuchu? W końcu nie wiadomo co to była za bomba-zażartowałam, a chłopcy się zaśmiali.
"Hugo"
Westchnąłem z zachwytem, gdy zobaczyłem swój pokój w hotelu cioci Chloe. Był większy o jakieś trzy razy od mojego pokoju. Zostajemy w nim do momentu w, którym nie poskładają naszego domu z powrotem całego na nowo. Rozpakowałem się a potem stwierdziłem że pójdę się przejść pozwiedzać ten cały wielki hotel. Co prawda lekarze niby mówili żebyśmy teraz lepiej leżeli w łóżku i odpoczywali. Ale kto by się przejmował jakimiś zaleceniami od lekarza gdy można zwiedzać ogromny hotel. Jest to o wiele zabawniejsze od siedzenie w łóżku. Gdy tak sobie chodziłem, natrafiłem chyba na opuszczone piętro. Wszędzie były jakieś folie i wszędzie było brudno. Spojrzałem na pobliskie drzwi z napisem „gościa hotelowym wstęp wzbroniony“. Ale w sumie ja nie jestem tutaj gościem. Jestem rodziną właściciela lokalu… czyli w sumie mogę tutaj zajrzeć. Uśmiechnąłem się na tą myśl i złapałem za klamkę. W jeden sekundzie coś odepchnęło mnie od drzwi, gdy się rozejrzałem zobaczyłem koło mnie ciocie Chloe
-A ty co tutaj robisz?- zapytała patrząc się na mnie z poważną miną. Próbowała to ukryć ale widać było że była zdenerwowana- Nie powinieneś przypadkiem leżeć w łóżku? Twoi rodzice cię szukają. Martwią się o ciebie. Leć do nich zanim twoja mama zadzwoni na policję że zginąłeś- zaśmiała się, ale było w niej coś dziwnego. Tak jakby...Bała się. Prawie co chwilę rozglądając się. Jakby coś miało zaraz na nas wyskoczyć. Pokiwałem tylko głową i poszedłem w stronę schodów którymi wszedłem na górę. Idąc odwróciłem głowę w jej stronę, a ona dalej stała koło drzwi patrząc się na nie. Chciałem zapytać co jest takiego za tymi drzwiami ale coś mi podpowiadało że to nie jest dobry pomysł więc po prostu zszedłem na dół do swojego pokoju gdzie czekali już na mnie rodzice.
"Louis"
Przewróciłem oczami, gdy mam po raz piąty mówiła, że powinniśmy wszyscy zacząć go szukać, ale potem zmieniała zdanie, że ona tylko pójdzie. I tak w kółko. Już zaczęła nawet planować, którędy, kto pójdzie.
-Mamo nie przesadzasz czasem? Hugo jest dużym chłopcem i wie jak się sobą zająć nic mu się nie stanie. Poza tym znając go to poprostu chodzi po hotelu patrząc i dotykając wszystko. Nic mu nie będzie- powiedziałem na co mama zabiła mnie wzrokiem.
-Nie ma go już od czterech godzin i nikt go nie może znaleźć...- zaczęła unosić głos, gdy nagle Hugo wszedł do pomieszczenia.-Hugo! Gdzieś ty był?- podeszła do niego przytulając go.
-Bylem tylko się przejść po hotelu nie było mnie max pół godziny- zaśmiał się na co mama odsunęła się i spojrzała na niego.
-Hugo nie było cię ponad cztery godziny-Hugo spojrzał na nią, a szok był wymalowany na jego twarzy.-Nic ci nie jest? Nie uderzyłeś się w głowę?- zaczęła go wypytywać o różne rzeczy ale on tylko kiwał głową.
-Dobrze nie wiem jak wy ale ja pójdę już spać- powiedziałem ziewając i wychodząc z pokoju wracając do swojego. Gdy już słodko sobie spałem nagle usłyszałem jakby głos Hugo i poczułem jak ktoś mnie odkrywa i zrzuca mnie z łóżka
-Hugo! Jak ci zaraz...-przerwałem gdy zobaczyłem Hugo i Emme stojących nade mną
-Mamo przeczucie że to co ci pokażemy może ci się spodobać-uśmiechnęli się wystawiając ręce żeby mnie podnieść.
-A czy to nie może...
-Nie, to nie może poczekać do jutra- przerwała mi Emma podając mi latarkę- przyda ci się.
Nie miałem pojęcia dokąd mnie prowadzą ale było tam za dużo schodów. Ponieważ mój mózg jeszcze spał za bardzo ich nie słuchałem, ale Hugo coś zaczął opowiadać o jakiś drzwiach i o cioci Chloe. Nagle znaleźliśmy się przed jakimiś drzwiami z numerem osiem i tabliczka której nie chciało mi się czytać.
-To co takiego chcieliście mi pokazać?-zapytałem zmęczony, spojrzałem w ich kierunku, ale oni już byli w środku świecąc latarkami na różne przedmioty. Wszedłem za nimi, moim oczom ukazała się jakaś dziwna gablotka z różnimy rzeczami. Na przykład jakiś strój kota, Czerwony strój w czarne kropki z maską. I jakieś inne nie za bardzo ciekawe stroje.- I tylko po to mnie tutaj zagraliście? Żeby pokazać że ciocia Chloe ma pomieszczenie z jakimiś kostiumami?- westchnąłem i spojrzałem na nich
-Czy ty nic nie rozumiesz?-spojrzała na mnie Emma- to są stroje dawnych bohaterów Paryża!
-A tutaj masz chyba strój tego anioła co pojawił się gdy Biedronka i Czarny kot pokonali władcę ciem...albo nie oni go pokonali? Nie pamiętam. Nie słuchałem w tedy na lekcji historii.
Nagle było słychać jakiś hałas na korytarzu. Gdy spojrzeliśmy na drzwi jakieś żółte światło o dużej prędkości i bardzo jasne przeleciało koło nich i można było słychać krzyk jakby jakiegoś demona
-Co to było?- zapytał przerażony Hugo. Zaczęliśmy z Emmą iść w stronę drzwi, gdy nagle w drzwiach pojawiła się jakaś wielka postać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro