Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

2 lata później

Jo pomagała Deanowi zawiązać muszkę do jego garnituru. Winchester jeszcze w czasach szkolnych miał z tym problem i zawsze mu pomagała przy okazjach szkolnych balów, ale jak widać, do tej pory niewiele się zmieniło i mężczyzna wciąż miał z tym problem.

- Biedaku, kto ci pomagał na poprzednim ślubie? - spytała żartobliwie.

- Tata - powiedział, krzywiąc się. 

John Winchester był jedynym członkiem rodziny, który stwierdził, że nie pojawi się na ślubie swojego syna, bo nie będzie tolerował tego, że ten pobiera się z drugim mężczyzną zamiast z kobietą. Upierał się, że to Lisa obrzydziła mu kobiety i powinien iść do psychologa po pomoc. Dean jednak wiedział, że to nieprawda - przecież już przed związkiem z Lisą znał prawdę o sobie. Lisa jedynie pomogła mu ponownie odnaleźć jego drugą połówkę. 

Jo westchnęła.

- Nie przejmuj się nim. Ważne, że twoja mama i brat tu są.

Dean skinął głową.

- Szczerze mówiąc nie sądziłem, że się pojawią - przyznał, a kobieta skinęła głową.

- Widzisz? Szukaj pozytywów.

Winchester uśmiechnął się lekko.

- Najlepszy pozytyw to to, że wreszcie będziemy z Casem oficjalnie małżeństwem - stwierdził. - Nie sądziłem, że to stanie się tak szybko.

- Myślę, że i tak długo czekaliście - odparła. - Nigdy nie powinniście byli się rozstawać po powrocie z Afganistanu.

- Wtedy nie byłoby Bena - zauważył Dean. - Nie mogę żałować, że postąpiłem wtedy tak, a nie inaczej ze wzgląd na niego.

Jo skinęła głową.

- Gotowy na najważniejszy moment w życiu? - spytała, kiedy Dean poprawiał sobie muszkę. Była czerwona, co o dziwo dobrze komponowało się z granatowym garniturem i białą koszulą, ale to wszystko przez odcienie czerwieni i granatu, które się ze sobą nie gryzły. Włosy ułożył na żel, co ostatnio robił już bardzo rzadko, ale uznał, że dziś chce wyglądać najlepiej jak to tylko możliwe.

- Bardziej nie będę - odparł, uśmiechając się nerwowo. Stresował się, że coś pójdzie nie tak. Ostatnio było za spokojnie. Lisa przegrała sprawę w sądzie, a wyrok dodatkowo ograniczał jej prawa rodzicielskie. Winchester w końcu się przełamał i przyznał przed sądem, że jest w trwałym związku z mężczyzną, ale nie wpłynęło to na wyrok. Miał wrażenie, że bycie weteranem wojennym jednak zrobiło swoje i podziałało na jego korzyść. Jack przełamał się ponad rok temu, przepraszając ich obu za swoje zachowanie. Teraz rzadko się widywali, bo chłopak był już na studiach, ale, podobnie jak Claire, wrócił tego dnia do Pontiac, aby razem z Castielem świętować ten dzień. Dean zrobił coming out przed rodziną i jedynie ojciec nie zaakceptował tego, kim jest jego syn. Zresztą analogiczna sytuacja była u Charlie, której matka po dłuższym czasie przełamała się i zaakceptowała córkę. Niestety ojciec Charlie nie był taki wyrozumiały i wyłamanie się żony uznał za jeszcze większe zgorszenie niż zachowanie ich córki, co doprowadziło do rozwodu. Kobieta jednak zbytnio się tym nie przejmowała. Była po stronie córki, z którą z każdym dniem miała coraz lepszy kontakt i tylko to się dla niej liczyło. Polubiła Jo, pogodziła się z Deanem, wybaczając jemu i Charlie ich grę i dzisiaj zjawiła się na ślubie Winchestera. 

- To chodź, idziemy - powiedziała, łapiąc go za przedramię i ciągnąc go z pokoju hotelowego w stronę plaży, na której odbywała się uroczystość.

Kiedy Dean zobaczył garnitur Casa, zaśmiał się cicho. Nie konsultowali się w sprawie ubioru, a obaj wybrali garnitury w tym samym kolorze. Różnicą było to, że Castiel mimo wszystko postawił na krawat, również niebieski. Włosy miał jednak rozczochrane jak niemal zawsze, ale Deanowi to nie przeszkadzało, bo kochał go takiego, jakim był. I może nie mówił tego głośno, ale lubił te jego rozczochrane włosy. 

Obawy Winchestera były bezpodstawne - uroczystość przebiegła bez żadnych przeszkód. Dean zobaczył nawet wzruszenie na twarzy swojej mamy, gdy mówili z Casem przemowy i to był chyba najpiękniejszy dar, jaki mogła mu tego dnia dać. Gratulacje od brata sprawiły, że Dean po raz drugi tego dnia powstrzymywał płacz - pierwszy raz powstrzymywał go, gdy Cas mówił swoją przygodę wspominając to, jak Dean kilkukrotnie uratował mu życie w Afganistanie.

Dean czuł się dziwnie, kiedy gratulacje składała mu Amelia, bo przecież właśnie pobrał się z jej byłym mężem, ale ona wydawała się cieszyć z małżeństwa Casa i Deana równie bardzo co oni sami. Była ich przyjaciółką. Dean wierzył, że już zawsze będzie.

Patrzył na tych wszystkich ludzi, którzy byli tu z nimi i nie potrafił nie być szczęśliwy. Wierzył, że wszyscy razem będą tworzyli szczęśliwą rodzinę. Po tym wszystkim co przeszli nie mogło już być inaczej. 

N/A

Okej, dobrnęliśmy do końca (jakoś). Mam wrażenie, że całość wyszła kiepsko, że nie wykorzystałam potencjału, ale chyba wciąż mam problemy z pisaniem historii o dorosłych bohaterach. Cóż, trzeba się rozwijać i mam nadzieję, że będzie w tej kwestii jakiś progres to może kiedyś wrócę do tej historii pisząc ją na nowo... Zobaczymy.

Tym czasem dziękuję za to, że to czytaliście i tu dotrwaliście. Gdyby nie Wy, pewnie nawet nie dokończyłabym tej historii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro