7
Charlie umówiła spotkanie z Jo na sobotę, bo Lisa miała zabrać Bena na weekend, co po prostu ułatwiało życie. Deanowi powiedziała o tym dopiero w sobotę, gdy Jo potwierdziła przyjazd
Nie zrozumcie jej źle - lubiła Bena, ale chłopak był naprawdę bardzo energiczny i potrafił dać w kość. Nie chciała na dzień dobry przestraszyć Jo, szczególnie, że to nawet nie jej dziecko (chociaż faktem było, że dla Bena była jak druga mama i nazywał ją najlepszą ciocią na świecie). Jeśli spotkanie z Deanem i Casem wypadnie dobrze, wówczas zaryzykuje zapoznanie Jo z Benem.
- Dzisiaj? - spytał widocznie zaskoczony tą informacją Dean.
- Tak - potwierdziła Charlie.
- Twoja dziewczyna będzie tu dzisiaj?
- To jeszcze nie jest moja dziewczyna. Nie oficjalnie.
- Ale zmierzacie w tym kierunku. I to bardzo szybko skoro widzicie się dwa dni z rzędu.
Charlie wywróciła oczami.
- Po prostu nie palnij przy niej czegoś głupiego jak to czasem potrafisz.
Dean zmarszczył brwi.
- Kiedy ostatnio coś palnąłem?
- Wczoraj. W sklepie.
Dean chciał zaprotestować, ale przypomniał sobie tą żenującą sytuację i wolał milczeć.
Stali przy kasie, kiedy Dean zobaczył alejkę z lubrykantami i zaciągnął tam Charlie. Uświadomił sobie, że z Casem została im końcówka lubrykantu, więc to był dość potrzebny zakup.
- Myślisz, że który zapach jest najbardziej pociągający? - spytał.
- Nie wiem, nie używam tego.
- Ale spróbuj pomóc - poprosił, podsuwając jej żalach truskawkowy i brzoskwiniowy. - Powąchaj i pomyśl, który bardziej pociągnie tego przystojniaka, z którym się umawiam... - wraz z tymi słowami poczuł na sobie oskarżycielski wzrok staruszki stojącej obok i w spokoju starającej się wybrać żel pod prysznic spośród tych ustawionych po drugiej stronie alejki. - ...my... umawiamy na trójkącik...
Kobieta mimo podeszłego wieku przyspieszyła krok do niemalże biegu, aby tylko uciec od nich jak najdalej. Dean spalał się ze wstydu przez kolejne kilka minut, a Charlie śmiała się z niego. Po prostu nie mogła się powstrzymać.
- To było przy obcej staruszce, nie liczy się - zaprotestował.
- Straumatyzowałeś biedną starszą panią - powiedziała pół żartem, pół oskarżycielsko Charlie.
- Nie moja wina, że ona najlepsze lata ma już za sobą.
- Dean!
- Wybacz. O której będzie Jo?
- Popołudniu.
- Czyli już po tym jak Lisa zabierze Bena?
- Tak.
- Okej, to dobrze. A teraz wybacz, ale powinien iść go obudzić, bo jest po jedenastej - stwierdził, ruszając w stronę pokoju syna.
N/A
Rozdział 8 dodam mam nadzieje dość szybko (max 1 dzień)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro