6
Podczas gdy Charlie była na randce z Jo, Dean poszedł do Casa i Amelii, aby nie nudzić się w domu. Ben zdecydowanie za często nocował u znajomych... Poważnie. Młody był w pięcioosobowej paczce, która co tydzień u kogoś nocowała. Za tydzień mieli nocować u Winchesterów. Deanowi robiło się słabo na samą myśl o piątce dzieciaków na noc w jego domu. Przecież on ledwo z Benem sobie radził... To będzie istny horror. Albo apokalipsa. Albo horror i apokalipsa. On tego nie przetrwa. Cóż... przynajmniej chłopiec wreszcie miał przyjaciół.
- Cześć - powitała go z uśmiechem Amelia.
- Hej - odpowiedział, przytulając ją.
Za każdym razem czuł się jak ostatni dupek, gdy się z nią widział. W tajemnicy przed nią sypiał z jej mężem, a udawał jej kolegę. Problem w tym, że nie bardzo miał wybór, aby zachowywać się inaczej przy obecnej sytuacji.
- Bez Charlie? - spytała.
- Jest u koleżanki. Ben u kolegi. Stwierdziłem, że wpadnę. Chyba, że przeszkadzam.
- Jasne, że nie. Wchodź - zaprosiła go.
Wszedł do środka i zdjął buty. W salonie zastał Casa, który uśmiechnął się widząc go i podszedł, aby go przytulić.
- Piwo? - zaproponował, ale Dean pokręcił głową.
- Muszę jechać potem po Charlie, wolę nie.
- Mam bezalkoholowe.
- To może być - powiedział z uśmiechem.
- Cześć, Dean - rzuciła Claire, która właśnie wychodziła z domu. - Pa wszystkim.
- A ty dokąd? - spytała Amelia.
- Do Kai. Idziemy do kina, a potem u niej nocuję. Mówiłam ci.
Kobieta spojrzała badawczo na córkę. Faktycznie coś jej świtało.
- Okej, idź.
- Kaia to jej dziewczyna? - spytał szeptem Dean, a Cas skinął głową.
- Amelia nie wie - odpowiedział szeptem.
Skoro Claire nie mówiła mamie, z którą pozornie była blisko, o swojej orientacji, to oznaczało, jak bardzo kobieta musiała być nietolerancyjna. Dean wiedział jedno: jeśli ich romans się wyda, wybuchnie istne piekło na ziemi.
N/A
Dziś/jutro jeszcze 2 krótkie rozdziały
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro