Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Ostatnim czego Charlie spodziewała się po powrocie do domu to przyjęcie niespodzianka. Dean z kolei nie był zaskoczony, bo znał Casa i wiedział, że ten coś wymyśli. To był jeden z powodów, dla których go kochał. 

Uśmiechnął się, widząc uśmiech Charlie, która spojrzała na niego podejrzliwie.

- Wiedziałeś?

Dean zrobił minę niewiniątka.

- Nie mam z tym nic wspólnego, Charls.

Bradbury uśmiechnęła się i zaczęła przytulać każdego z osobna. Gdyby to było dwa miesiące temu, najbardziej by ją zaskoczyła obecność Amelii, ale przez ostatnie tygodnie widziała jak dogaduje się z Deanem i Casem, jak akceptuje całą sytuację i cieszyło ją to. Dean nie miał takiego szczęścia, ona nie miała takiego szczęścia... Dobrze, że chociaż Cas trafił w życiu na wyrozumiałe osoby (no może wyłączając Jacka, ale ten chłopak zawsze chodził własnymi ścieżkami).

- Gdzie Ben? - spytała, orientując się, że chłopiec gdzieś zniknął, ale niemal w tym samym momencie wszyscy zaczęli śpiewać sto lat, a Ben pojawił się z tortem i wszystko stało się jasne, już było wiadomo, czemu chłopak na moment zniknął.

Jednak nie tylko Ben zniknął tego wieczoru zanim Charlie zdążyła się zorientować - krótko po zjedzeniu tortu zauważyła, że brakuje Deana i Jo. Nachyliła się do Casa.

- Gdzie Dean i Jo? - spytała, a Novak wzruszył ramionami.

- Dean mówił, że zaraz wróci i poprosił Jo, żeby poszła z nim. Nie wiem gdzie poszli. Ale chyba nie jesteś zazdrosna?

Charlie westchnęła.

- Cas, oni byli kiedyś parą.

- Jakieś dwadzieścia lat temu i rozstali się, bo Jo jest lesbijką. Spokojnie, pewnie coś knują razem.

- Knują? - spytała zdezorientowana Charlie, a Cas wzruszył ramionami i zrobił minę, jakby właśnie się zorientował, że powiedział trochę za dużo.

- Ja nic nie wiem - powiedział obronnie.

- Cas...

- Nie wiem no, naprawdę.

- Castiel... - powiedziała udając groźną, na co Novak zrobił minę przypominającą niewinnego uroczego szczeniaka.

- Jeśli knują to wkrótce się dowiesz, co.

Charlie westchnęła, zastanawiając się co ta dwójka mogła wymyślić. 

Tymczasem Dean z Jo stali w sypialni i rozmawiali o planach na najbliższą przyszłość.

- To dopiero dwa miesiące - stwierdziła Jo, nie do końca co do tego przekonana.

- Ale twoja rodzina już ją zna. Swoją straciła. Lubimy się tu wszyscy, ale mieszkanie we trójkę nie do końca nam służy. Pilnujemy się z Casem, ona czasem chodzi smutna. Chcę, żeby była szczęśliwa. To wszystko.

- Ben będzie tęsknił za Charlie.

- Wiem, ale przecież możecie wpadać, tak? 

- Może jakaś alternatywa?

- Mieszkanie w piątkę? Ben nie będzie chciał się znowu wyprowadzać.

- Kto powiedział, że musi? - spytała Jo. - Przerobimy ten dom. Damy radę zrobić tu trzy sypialnie, nawet cztery robiąc pokój gościnny.

Dean skinął głową.

- Nie mam tyle pieniędzy, żeby opłacić ekipę remontową.

- Kto mówił, że musimy cokolwiek opłacać? - spytała. - Poradzimy sobie sami. 

- To będzie nas wszystkich kosztowało urlopy w pracy.

- Mi i tak kończy się umowa, poszukałabym czegoś tutaj, żeby było bliżej - stwierdziła. - Mogę ewentualnie poprosić paru znajomych, jeśli ty nie chcesz pracować nad remontem.

Dean uśmiechnął się łobuzersko.

- I mam odpuścić szansę na oblanie was wszystkich farbami? - spytał. - Wykluczone.

Jo uśmiechnęła się lekko.

- Nadal nie dojrzałeś do końca, co?

- Faceci nigdy nie dojrzewają, nie słyszałaś? Jesteśmy wiecznymi dziećmi.

Kobieta wywróciła oczami. Zaczęła żałować, że przez ostatnie lata nie mieli z Deanem kontaktu. Przecież nie rozstali się jako para w kłótni, ale i tak po zakończeniu związku ich drogi się rozeszły. Uznała, że to, że życie sprawiło, że znowu się spotkali to dar od losu. Nadal go lubiła. 

- Mówimy Charlie? - spytał po chwili Dean. - Że się wprowadzasz?

- Ale że teraz jej mówimy? - spytała zdezorientowana, a Dean wzruszył ramionami.

- Czemu nie? Niech się nacieszy, przyda się po dzisiejszej akcji z jej rodzicami - stwierdził, po czym otworzył drzwi, przepuszczając Jo. 

Gdy byli dzieciakami, myśleli, że kiedyś razem zamieszkają, ale po rozstaniu nie przewidywali, że to serio się wydarzy. Ale mimo to byli szczęśliwi, bo oboje mieli swoje drugie połówki, które idealnie ich wypełniały. No i był jeszcze Ben, który urozmaicał im czas swoimi wybrykami i dziecięcymi pomysłami. Teraz Dean myślał już tylko o tym, aby oświadczyć się Casowi i oficjalnie założyć z nim rodzinę. Wierzył, że Charlie i Jo też się kiedyś zaręczą. Zasługiwały na to. Wszyscy zasługiwali na szczęście po tym przez co przeszli w ciągu swojego życia.

N/A

No to został epilog.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro