16
Cas uznał, że tak nie będzie, poprosił o pomoc Bena, Amelię i Claire (bo Jack nadal nie chciał go widzieć). Pomogły mu przygotować spontaniczne przyjęcie niespodziankę dla Charlie.
Tort kupili w cukierni, dekoracje wzięli z piwnicy. Przez moment miał wrażenie, że znowu są rodziną. Tak naprawdę dopiero teraz zrozumiał, czemu związał się z Amelią - może i nie pociągała go seksualnie, ale mógł na niej polegać i naprawdę dobrze się rozumieli. Była jego najlepszą przyjaciółką i wierzył, że już zawsze nią będzie. Rozumieli się bez słów i gdyby nie to, że Castiel po prostu nie potrafił czerpać szczęścia z tego związku i nie czuł się dobrze w łóżku, byliby idealną parą. Kiedy znowu ją przytulił, poczuł się jak ten przestraszony dzieciak, który nie rozumiał, czemu podoba mu się widok nagiego kolegi w szkolnej szatni i który rozpaczliwie błagał w myślach o odpowiedź „tak", gdy ukląkł przed swoją ówczesną dziewczyną. Teraz rozumiał czemu tak było i żałował, że odebrał Amelii tyle lat, przez które mogła trafić na kogoś, kto naprawdę ją pokocha. Ale ona kazała mu przestać jak myśleć i mówiła, że to były wspaniale lata, podczas których dali życie Claire. A rozstanie wpłynęło dobrze na ich relację - znowu się do siebie zbliżyli i więcej rozmawiali o ważnych dla siebie sprawach. To było paradoksalne, ale Cas bardzo się cieszył, że tak było, bo lubił Amelię jako przyjaciółkę, a jednocześnie nie stawiał Claire w niekomfortowej sytuacji.
Nastolatka uśmiechała się gdy widziała jak szczęśliwi są teraz jej rodzice. Dawno nie widziała ich takich radosnych razem.
- Jesteście uroczy - stwierdziła, na co Cas zaśmiał się cicho.
- Jako przyjaciele?
- W związku jesteś bardziej uroczy z Deanem - stwierdziła. - Bez urazy, mamo - powiedziała orientując się, że to nie musiało być dla niej miłe.
Amelia pokręciła głową nieco rozbawiona tym, jak głupio czuła się teraz Claire, co było widoczne.
- Spokojnie, lubię ich razem - powiedziała. - Od dawna uważam, że Dean jest porządnym facetem.
- Kiedy jesteśmy we trójkę to ja jestem tym zazdrosnym - stwierdził Cas. - Obgadują mnie przy mnie.
- Widocznie mają o czym rozmawiać, tato.
- Za ile będą? - spytała Amelia, zmieniając temat.
Cas spojrzał na godzinę połączenia.
- Tempem Deana za jakiś kwadrans - stwierdził.
- Jakim cudem nie boisz się z nim jeździć? - spytała Claire. - Raz odebrał mnie od Kai i nigdy więcej nie wsiądę z nim do auta.
Amelia spojrzała po nich poważnie.
- Jeździ niebezpiecznie?
- Jak pirat drogowy - stwierdziła Claire.
- Szybko ale bezpiecznie - sprostował Cas. - Nie masz się czego obawiać.
Claire wywróciła oczami. Uwielbiała Deana jako człowieka i partnera swojego ojca, ale jako kierowcę go nienawidziła. Nigdy więcej nie wsiądzie z nim do samochodu, kiedy on prowadzi. Nie ma mowy.
Tempo Deana okazało się szybsze niż Cas przewidział, bo w tym momencie Impala zaparkowała na podjeździe.
- Niezłe tempo jak na kwadrans - skwitowała Amelia, a Ben, który oglądał bajki odkąd skończyli ustawiać dekoracje rzucił się biegiem w stronę drzwi, aby przywitać się z Deanem i Charlie.
- Gotowe? - spytał Cas.
- Sprawmy, żeby te urodziny były dla niej chociaż trochę udane - postanowiła Claire. - Zasłużyła na to.
N/A
Znowu krótko. Next w piątek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro