15
Rodzice Charlie byli nieco zaskoczeni widząc, że ich córka przyjechała nie tylko z Deanem, ale i z jakąś dziewczyną, której nie znali.
- Mogłaś powiedzieć, że będziecie we trójkę, zrobiłabym więcej jedzenia - powiedziała, martwiąc się, że zabraknie dla wszystkich.
- Spokojnie, mamo, jedliśmy przed wyjazdem, więc nie jesteśmy bardzo głodni. Na pewno starczy - odparła Charlie, mocno spięta.
Jej mama to zauważyła. Znała córkę i czuła, że coś jest nie tak, że czegoś się obawia.
- Co ty taka zestresowana? - spytała, po czym spojrzała na Deana. - Ty też? O co chodzi? - Szybko spojrzała również na Jo i zorientowała się, że ona również jest spięta. - Cała trójka. Co z wami? Mówcie o co chodzi. Nie gryziemy przecież.
Cała trójka spojrzała po sobie, ale po tej krótkiej wymianie spojrzeń uznali, że wolą nadal siedzieć cicho. Nie chcieli awantury już na początek.
- No dobrze, później powiecie - stwierdziła. - Zdejmijcie kurtki i siadajcie do stołu. Obiad gotowy.
Dean przepuścił dziewczyny, aby pierwszy powiesiły kurtki, a gdy wieszał swoją, z kieszeni jego kurtki wypadło mało pudełeczko, które otworzyło się, a z niego wypadł pierścionek. Niezbyt damski pierścionek. Chciał go szybko podnieść, ale ojciec Charlie był szybszy.
- Kurwa - zaklął Dean i zobaczył panikę dziewczyn, spojrzał na nie przepraszająco. W tym momencie nienawidził sam siebie za to, że nosił ten pierścionek cały czas przy sobie, aby Ben go nie zauważył i nie wygadał się Casowi, który też miał go nie zauważyć do momentu, aż Dean przed nim nie uklęknie.
- Popraw mnie jeśli się mylę, ale to chyba nie jest dla mojej córki - zauważył mężczyzna.
Nie trudno było to zauważyć - rozmiar był większy niż dla kobiety, a sam pierścionek był dość prosty, aby wyglądał dobrze na mężczyźnie.
Dean wziął głęboki oddech.
- Wyjaśnię - powiedział i w tym momencie oberwał prawym sierpowym od pana Bradbury. Tak mocnym, że aż upadł.
- Dean! - krzyknęła Charlie, chcąc się rzucić na pomoc przyjacielowi, ale Jo ją powstrzymała, bojąc się, że ją również uderzy.
Mężczyzna spojrzał wściekle na córkę.
- Zdradza cię, a ty jeszcze chcesz go bronić?! - warknął i wtedy do przedpokoju wróciła przestraszona mama Charlie.
- Co tu się dzieje? - spytała zdezorientowana.
W tym momencie Charlie nie mogła już dłużej wytrzymać.
- Jak może mnie zdradzać skoro nigdy nie byliśmy razem? - spytała, splatając swoją dłoń z dłonią Jo, a zarówno jej ojciec, jak i matka zaniemówili.
Mężczyzna spojrzał na nią wściekle.
- Nie zmieniłaś się?! - krzyknął. - Jak śmiałaś nas okłamać?!
Ruszył w jej stronę, ale Dean szybko go odciągnął i popchnął na ścianę.
- Nie musiałaby kłamać, gdyby państwo ją akceptowali taką, jaką jest - powiedział Dean, po czym spojrzał na przyjaciółki. - Uciekajcie - polecił im, bo naprawdę nie chciał, żeby coś im się stało.
- Kim ty dla niej jesteś?! - spytał zirytowany mężczyzna, nie rozumiejąc już tej całej sytuacji.
- Przyjacielem - powiedział Dean. - I przykrywką dla państwa.
Mężczyzna parsknął.
- Twoja dziewczyna wie, że udawałeś chłopaka przed rodzicami swojej przyjaciółki? A może nie wie, bo byłaby zazdrosna? Sądząc po rozmiarze pierścionka jest chyba gruba.
Tym razem to Dean wymierzył mężczyźnie prawego sierpowego, dzięki czemu udało mu się odzyskać pierścionek.
- Naprawdę jest pan tak ograniczony? - spytał wściekły. Nie rozumiał, jak można nienawidzić swojego dziecka za to, że kocha kogoś tej samej płci. Sam przecież miał syna i nie wyobrażał sobie przestać go kochać, bo będzie wolał chłopców, albo dziewczyny. Chciał, żeby to Ben był szczęśliwy z tym, kim w przyszłości się zwiąże. Co mu do tego? - Nie mam dziewczyny, tylko chłopaka. Ten pierścionek jest dla niego.
Mężczyzna parsknął.
- Mogłem się domyślić, że tylko pedał może przyjaźnić się z moją córką. Każdy hetero by ją naprostował.
- Charlie nie robi niczego złego. To pan zmusił ją do kłamania. Nie ma pan pojęcia ile razy płakała po spotkaniu z wami, jak bardzo bała się, że was straci, gdy zdecydujemy się, że już nie potrzebujemy przykrywki. Proszę się zastanowić, czy chce pan stracić jedyne dziecko tylko dlatego, że nie kocha tego, kogo by pan chciał. A teraz żegnam.
Wziął swoją kurtkę i biegiem ruszył w stronę samochodu, jakby bojąc się, że mężczyzna może ruszyć za nim. Na szczęście chyba nie uznał tego za zbyt dobry pomysł. Usiadł za kierownicę, a dziewczyny spojrzały na niego zmartwione.
- Mocno boli? - spytała zmartwiona Charlie.
Dean parsknął.
- Byłem na wojnie, to nic, naprawdę - odparł i ruszył w drogę powrotną do Pontiac. Był wściekły. To nie tak miało być. - Przepraszam Charls, gdyby nie ten pierścionek... po prostu nie chciałem, żeby Cas go znalazł, dlatego mam go przy sobie. Mogłem zostawić go w samochodzie i nie byłoby tej całej sytuacji, przepraszam.
- Jestem zła, ale nie o to, że wyszli stamtąd dużo szybciej niż przewidywaliśmy, a dlatego, że nie powiedziałeś, że zamierzasz się oświadczyć Casowi.
- Cóż, czekam na dzień, aż oficjalnie będą rozwiedzeni. Do tego jeszcze trochę czasu, zdążyłbym ci powiedzieć.
Charlie wywróciła oczami.
- Cas to szczęściarz, że cię ma - stwierdziła. - A ja jestem szczęściarą, że mam w tobie przyjaciela. Bez ciebie skończyłoby się o wiele gorzej.
- Kocham cię platonicznie, ale to wciąż miłość. Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić. Spokojnie, Jo, jeśli ty coś zrobisz, to cię nie uderzę - powiedział próbując żartować. Chciał rozluźnić atmosferę.
- Nie skrzywdzę jej - powiedziała Jo. - Nie rozumiem jak ktokolwiek mógłby to zrobić.
- Trzymam za słowo - odparł Dean, wybierając numer Casa, aby przekazać mu, że jednak faktycznie będą przed kolacją.
N/A
Myślicie, że do rodziców Charlie coś dotrze?
Next postaram się dodać najpóźniej we wtorek.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro