Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14

dwa miesiące później

Cas i Dean zamieszkali razem, regularnie widując się z Amelią. Dean wciąż robił za przykrywkę Charlie przed jej rodziną, chociaż wiedzieli, że to zbliża się do końca wielkimi krokami. Między Charlie i Jo było już bardzo poważnie i Bradbury miała coraz większy problem, aby kłamać przed rodziną. Szczególnie, że myślały z Jo nad wspólnym mieszkaniem. Rodzina Jo wiedziała o nich i przyjęli ją niemalże jak własną córkę. To ją wykańczało i nawet wsparcie ze trony Deana, Jo i Casa, a nawet Bena niewiele jej pomagało. Z każdym dniem coraz bardziej chciała się przełamać.

W końcu Dean rzucił pomysł, że na kolejny obiad, na który dostaną zaproszenie, Charlie powinna przyjść z Jo, a on poczeka w samochodzie, aby w razie czego je bronić. I na tym stanęło dzisiaj - w dniu urodzin Charlie. 

- Na pewno sobie poradzicie? - spytał, bojąc się o dziewczyny. Znał ojca Charlie i bał się, że mógłby im coś zrobić w napadzie złości.

- Chyba nie zrobią nam krzywdy, co? - spytała niepewnie Jo.

- Mój ojciec jest zdolny do wszystkiego - westchnęła Charlie. 

- Mogę iść z wami, jeśli chcecie - zaproponował. - Obronię was, albo przynajmniej przytrzymam go, aż uciekniecie.

- Mógłbyś? Czułabym się pewniej.

- Jasne. To idziemy we trójkę?

- Tak będzie chyba lepiej - stwierdziła Jo. - Boję się, że same się nie obronimy.

Dean skinął głową i pokazał dziewczynom, że wysiadają.

- Jak to robimy? - spytał. - Wy wchodzicie trzymając się za ręce, a ja obok, za wami, czy ja obejmuję Charlie i potem mówimy prawdę. Albo mam objąć was obie? 

- Może wejdziemy normalnie? Żadnego trzymania się za ręce, ani obejmowania? Posiedzimy spokojnie i powiemy im, kiedy będzie dobry moment. Może uda się pominąć awanturę na początek i polubią Jo zanim się dowiedzą. Może wtedy lepiej to zniosą.

Dean znowu skinął głową.

- Dobra, to mamy plan. Obyśmy wrócili żywi i tak dalej... - Charlie dała mu kuksańca w ramię. - Au! - pomasował to miejsce, udając, że go boli. - Żartować już nie można... Gotowe?

Dziewczyny skinęły głową.

- No to lecimy - odparł Dean, ruszając w stronę drzwi. Szczerze miał nadzieję, że rodzice Charlie będą w stanie normalnie o tym z nimi porozmawiać. Chciał tego ze wzgląd na Charlie. Nie chciał, aby straciła rodzinę przez coś takiego. Nie zasłużyła na to.

N/A

Spotkanie będzie długie, więc będzie w całości w rozdziale 15. Next jutro.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro